Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Roger Waters
‹Amused to Death (reedycja 2015)›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAmused to Death (reedycja 2015)
Wykonawca / KompozytorRoger Waters
Data wydania24 lipca 2015
Wydawca Columbia Records
NośnikCD
Czas trwania72:45
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) The Ballad of Bill Hubbard4:19
2) What God Wants, Part I6:00
3) Perfect Sense, Part I4:16
4) Perfect Sense, Part II2:50
5) The Bravery of Being Out of Range4:43
6) Late Home Tonight, Part I4:00
7) Late Home Tonight, Part II2:13
8) Too Much Rope5:47
9) What God Wants, Part II3:41
10) What God Wants, Part III4:08
11) Watching TV6:07
12) Three Wishes6:50
13) It's a Miracle8:30
14) Amused to Death9:06
Wyszukaj / Kup

Pink Floyd w XXI wieku: Oko z monitora wciąż patrzy

Esensja.pl
Esensja.pl
W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą formacji. Dziś jednak skupimy się na reedycji solowego dzieła byłego lidera grupy Rogera Watersa „Amused to Death” z 2015 roku.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pink Floyd w XXI wieku: Oko z monitora wciąż patrzy

W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą formacji. Dziś jednak skupimy się na reedycji solowego dzieła byłego lidera grupy Rogera Watersa „Amused to Death” z 2015 roku.

Roger Waters
‹Amused to Death (reedycja 2015)›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAmused to Death (reedycja 2015)
Wykonawca / KompozytorRoger Waters
Data wydania24 lipca 2015
Wydawca Columbia Records
NośnikCD
Czas trwania72:45
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) The Ballad of Bill Hubbard4:19
2) What God Wants, Part I6:00
3) Perfect Sense, Part I4:16
4) Perfect Sense, Part II2:50
5) The Bravery of Being Out of Range4:43
6) Late Home Tonight, Part I4:00
7) Late Home Tonight, Part II2:13
8) Too Much Rope5:47
9) What God Wants, Part II3:41
10) What God Wants, Part III4:08
11) Watching TV6:07
12) Three Wishes6:50
13) It's a Miracle8:30
14) Amused to Death9:06
Wyszukaj / Kup
"Amused to Death” pierwotnie ukazał się w 1992 roku i praktycznie przepadł na rynku. Stając się w ten sposób jednym z najbardziej niedocenionych albumów w historii muzyki rozrywkowej. A to dlatego, że o ile „The Wall” stanowił opus magnum Watersa w czasie, kiedy był członkiem Pink Floyd, to ten krążek jest jego największym artystycznym osiągnięciem w solowym dorobku. Dobrze, że po latach zaczyna być odkrywany przez kolejne pokolenia słuchaczy. W niczym bowiem nie ustępuje największym dziełom słynnego zespołu.
Tradycją stało się już, że solowe albumy basisty przybierały formę konceptualną. Jednak „Amused to Death” w przeciwieństwie do „The Pros and Cons of Hitch Hiking” jest o wiele bardziej czytelny i nie tak przegadany, zaś w odróżnieniu od „Radio K.A.O.S.” nie uległ obowiązującym wówczas muzycznym trendom, dzięki czemu wciąż brzmi potężnie i ponadczasowo. Do tego jego warstwa liryczna pozostaje wciąż aktualna. Być może dziś nawet bardziej, niż trzydzieści lat temu.
Waters skupił się bowiem na krytyce kultury masowej z naciskiem na telewizję, która wszystko rozwadnia, goniąc jedynie za kolejnymi sensacjami. Dziś tę funkcję przejął internet, więc gdyby przerobić utwór „Watching TV” na „I’m online”, nikt by się nie zorientował, że mamy do czynienia z problemami sprzed trzech dekad. Oczywiście Waters nie byłby sobą, gdyby nie poruszył tematów antywojennych. Tym razem jednak nie traktuje tego jako rozliczenia osobistej traumy po stracie ojca, a podkreśla komercyjną stronę wyścigu zbrojeń. W efekcie otrzymaliśmy zjadliwy i bezkompromisowy przekaz słowny, który, pomimo kilku osobistych wycieczek (patrz „It’s a Miracle”), niesie w sobie sporo uniwersalnych treści i niewesołych refleksji. Z dzisiejszej perspektywy aż nieprawdopodobne wydaje się, że człowiek, który napisał tak mocne frazy unika jednoznacznego potępienia napaści Rosji na Ukrainę.
Od strony muzycznej również sporo się dzieje. Watersowi dopisała wena i skomponował całą masę nośnych tematów, które same wchodzą do głowy („What God Wants”, „Perfect Sense”), ale także kilka subtelnych utworów, urzekających swoim pięknem („It’s a Miracle”, „Three Wishes”). Jednym z najważniejszych muzyków, którzy pracowali nad płytą okazał się Jeff Beck, który idealnie wpasował się w klimat albumu ze swoją brudną grą na gitarze. Dotyczy to zarówno partii solowych, jak i riffów. W pewien sposób nawiązał do tego, co z Watersem tworzył David Gilmour za czasów Pink Floyd, ale jednocześnie zrobił to po swojemu.
Jak już wspomniałem „Amused to Death” w momencie wydania poznali jedynie wtajemniczeni. Z tego też powodu tytuł ten ze wszech miar zasługiwał na efektowną reedycję. Taka ukazała się w 2015 roku. Waters w czasie jej przygotowywania nie ograniczył się jednak tylko do poprawy brzmienia, ale także pozmieniał to i owo.
Oczywiście teraz materiał posiada krystaliczną czystość i dobrze słychać wszystkie smaczki, których tu nie brakuje. Choć tak szczerze mówiąc, oryginalny materiał świetnie znosi próbę czasu i zupełnie się nie zestarzał. Dla mnie te wszystkie producenckie sztuczki przy remasteringu nie stanowią wielkiego przełomu, bo zwyczajnie nie były potrzebne. Jeśli zatem polecałbym sięgnięcie po tę edycję, to ze względu na ewidentne zmiany. Tą najważniejszą jest podmiana utworu „The Bravery of Being Out of Range”, w którym oryginalnie królowały organy Hammonda. Tymczasem w edycji z 2015 roku zastąpiono to nagranie wersją z udziałem Jeffa Becka. Jak łatwo się domyślić, na pierwszym planie mamy więc ostrą gitarę. Choć już poprzednio był to dynamiczny, rockowy numer, to teraz po prostu rozsadza głośniki swoją mocą. Inną sprawą jest, czy nie lepiej było dodać do zestawu płyty z odrzutami i tam wstawić tę wersję, ponieważ mi, jako osobie od lat przyzwyczajonej do Hammonda, trochę go jednak brakuje.
Reszta to już kosmetyczne zmiany, sprowadzające się do dodania dodatkowych odgłosów. Choć i tu możemy wskazać jeden istotny szczegół. Na początku „Perfect Sense, Part I” pojawił się bowiem sampel z filmu „2001: Odyseja kosmiczna”, prezentujący ostatnie słowa komputera HAL 9000. Podobno już wcześniej Roger Waters kontaktował się ze Stanley’em Kubrickiem w kwestii możliwości wykorzystania tej kwestii, ale ten się na to nie zgodził. Twierdził, że doprowadzi to do tego, że wszyscy zaczną korzystać z tego sampla, choć nie można nie wziąć pod uwagę możliwości, że po prostu chciał się odegrać na byłym muzyku Pink Floyd za to, że zespół nie udostępnił mu fragmentu „Atom Heart Mother” w czasie kręcenia „Mechanicznej pomarańczy”. Po śmierci reżysera basista zaczął wykorzystywać fragment tekstu w czasie koncertów i wreszcie umieścił go na płycie.
Pozamuzyczną zmianę stanowi natomiast całkowite przerobienie grafiki zdobiącej album. W oryginale mieliśmy stary telewizor i wpatrującego się w niego szympansa, którego z kolei śledziło wielkie oko z ekranu. Choć przesłanie zdjęcia wydaje się oczywiste, zawsze trącało mi pewnego rodzaju topornością. W nowej edycji telewizor został uwspółcześniony, stając się płaskim, ogromną na pół ściany plazmą. Małpę zaś zastąpiono dzieckiem. Tylko oko wciąż niewzruszenie wszystkiemu się przypatruje. Tak więc teraz wreszcie wygląda to efektownie i jeszcze bardziej przerażająco, niż kiedyś.
„Amused to Death” jest pozycją obowiązkową dla każdego, nie tylko najwierniejszych fanów Pink Floyd, którzy chcą poznać wszystkie dokonania członków zespołu. A czy to będzie wersja z 1992 roku, czy reedycja, nie ma takiego znaczenia. Natomiast w przypadku posiadaczy oryginalnego wydania, te nowe nie jest aż tak atrakcyjne, by się nie dało bez niego żyć.
Na koniec podzielę się jeszcze małą anegdotką. Wiele lat temu w epoce kamienia łupanego, kiedy to telefony komórkowe nie były taką powszechnością jak dzisiaj i dzwoniło się na aparaty stacjonarne, po 12 w nocy całą moją rodzinę obudził dźwięk takiego telefonu. Wszyscy zerwaliśmy się, ponieważ o tej porze mogła to być albo pomyłka, albo coś się stało poważnego. Okazało się, że to mój przyjaciel, któremu pożyczyłem „Amused to Death”. Tak się w nim zasłuchał, że stracił poczucie czasu, a chciał mi koniecznie opowiedzieć o swoich wrażeniach. Takich doznań życzę wszystkim, którzy sięgną po ten album.
Dla laików: * * * * * / 5
Dla koneserów: * * * * / 5
koniec
22 czerwca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Prezenty świąteczne 2015: Loading…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po płytę marsz: Lipiec 2015
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Zespół wybitnie niefestiwalowy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Szlifowanie ejtisowych naleciałości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zagraj to jeszcze raz, Nick
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Klasyka + reszta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Delikatny dźwięk wzorowej reedycji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wczesne późne lata
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Paczuszka z płytami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Opowieść muzyka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Na tle Wezuwiusza raz jeszcze
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Czy to jest płyta, jakiej rzeczywiście chcieliśmy?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.