Głęboka czerwień GoblinaNowy rozdział filmowej pracy Dario Argento otwarty został w roku 1975, kiedy to na ekrany kin weszło dzieło zatytułowane „Głęboka czerwień” (Profondo rosso / Deep Red). Główne role zagrali w nim zmarły niedawno David Hemmings (cieszący się we Włoszech wielką estymą od czasów „Powiększenia”) oraz żona reżysera Daria Nicolodi. Film epatował przemocą i scenami, w których krew lała się litrami (największe wrażenie robiła zaś chyba scena, w której winda dekapitowała matkę jednego z bohaterów). Film zapowiadał pewną zmianę poetyki Argento z jeszcze jednego powodu – tym razem Dario nie sięgnął po kompozycje wypróbowanego już w boju Morricone, ale zaprosił do współpracy Giorgio Gasliniego i zespół… GOBLIN.
Sebastian ChosińskiGłęboka czerwień GoblinaNowy rozdział filmowej pracy Dario Argento otwarty został w roku 1975, kiedy to na ekrany kin weszło dzieło zatytułowane „Głęboka czerwień” (Profondo rosso / Deep Red). Główne role zagrali w nim zmarły niedawno David Hemmings (cieszący się we Włoszech wielką estymą od czasów „Powiększenia”) oraz żona reżysera Daria Nicolodi. Film epatował przemocą i scenami, w których krew lała się litrami (największe wrażenie robiła zaś chyba scena, w której winda dekapitowała matkę jednego z bohaterów). Film zapowiadał pewną zmianę poetyki Argento z jeszcze jednego powodu – tym razem Dario nie sięgnął po kompozycje wypróbowanego już w boju Morricone, ale zaprosił do współpracy Giorgio Gasliniego i zespół… GOBLIN. Goblin 1975 Nieczęsto zdarza się ostatnimi czasy, aby ścieżka dźwiękowa z horroru doczekała się wielkiej światowej kariery; wyjątkiem był chyba jedynie w latach 90. soundtrack skomponowany przez Wojciecha Kilara do słynnej produkcji Francisa Forda Coppoli „Bram Stoker’s Dracula”. Przyznać jednak trzeba, że nasz rodak – choć skomponował fenomenalną muzykę – to mimo wszystko niczym oryginalnym nie zaskoczył, opierając się na kompozycjach symfonicznych, czyli dokładnie tym, co robił od lat. Taka to już jednak amerykańska tradycja! Nieco inaczej ma się sprawa z horrorami kręconymi we Włoszech, gdzie praktycznie przez całe lata 70. zadanie komponowania ścieżek dźwiękowych powierzano… zespołom rockowym. Chociaż… może „zespołom” to za dużo powiedziane – Goblin 1976 – studio Dzisiaj nazwę tę pamiętają zapewne jedynie najzagorzalsi fani włoskich horrorów sprzed trzech dekad. W Polsce obrazy te, poza niewielkimi wyjątkami, są praktycznie nieznane. Owszem, na przełomie lat 80. i 90. kilka z nich krążyło na wszechobecnych wówczas pirackich kasetach wideo; niektóre można było nawet parę lat później zobaczyć w powstających wtedy prywatnych stacjach telewizyjnych (chociażby w Polonii 1), ale polskiego rynku telewizyjnego nigdy nie zawojowały. Czy słusznie? Większość z nich to rzeczywiście obrazy nie najwyższych lotów; głównie ociekające krwią historie kanibali, psychopatycznych Goblin 1977 – studio [od lewej Dario Argento] Włoskim reżyserem, który zrobił największą karierę w świecie (a więc, poza swą ojczyzną, także w Stanach Zjednoczonych), był bez wątpienia Dario Argento „Profondo rosso” – plakat filmowy Goblin 1977 „Suspiria” – plakat filmowy Nowy rozdział w jego filmowej pracy otwarty został w roku 1975, kiedy to na ekrany kin weszło dzieło zatytułowane „Głęboka czerwień” (Profondo rosso / Deep Red). Główne role w nim zmarły niedawno David Hemmings (cieszący się we Włoszech wielką estymą od czasów „Powiększenia”) oraz żona reżysera Daria Nicolodi. Film epatował przemocą i scenami, w których krew lała się litrami (największe wrażenie robiła zaś chyba scena, w której winda dekapitowała matkę jednego z bohaterów). Film zapowiadał pewną zmianę poetyki Argento z jeszcze jednego powodu – tym razem Dario nie sięgnął po kompozycje wypróbowanego już w boju Morricone, ale zaprosił do współpracy Giorgio Gasliniego i „Profondo rosso: The Complete Edition” „Suspiria: The Complete Original Motion Picture Soundtrack” (wyd. włoskie) Muzycznie album „Profondo rosso” zespołu, który przybrał nazwę GOBLIN, to niesamowita mieszanka rocka symfonicznego z psychodelią i jazz-rockiem. Nie ma sensu doszukiwać się źródeł tej muzyki, gdyż jest ona niezwykle oryginalna sama w sobie; gdybyśmy jednak na upartego chcieli wskazać na inspiracje Włochów, to z jednej strony wymienić byśmy musieli psychodeliczne poszukiwania Pink Floyd z czasów współpracy z Sydem Barrettem, z drugiej natomiast – wczesne dzieła współtwórców kraut-rocka spod znaku Amon Dűűl II, jak i brytyjskich kapel ze sceny Canterbury (np. Soft Machine). Bogactwo brzmień i klimatów, które udaje się wyczarować (dosłownie: wyczarować!) Simonettiemu i spółce, do dziś powala na kolana. Przez cały czas muzyka ta nie daje jednak zapomnieć, iż powstała jako ilustracja do horroru. Nawet więc gdy mamy do czynienia z fragmentami bardziej sielankowymi, w tle unosi się klimat niesamowitości i grozy. Wielka w tym zasługa lidera grupy, ale również kapitalnej gry Pignatelliego, który swym basem „produkuje” dźwięki tak niepokojące, że strach ich słuchać samotnie w ciemnym i pustym mieszkaniu. I choć sam film zasługiwał na uwagę, kto wie, czy miałby tak wielką siłę oddziaływania, gdyby opatrzony został inną muzyką (chociażby Morricone). Dziś, słuchając debiutanckiego albumu zespołu GOBLIN, niemal po trzydziestu latach od jego powstania, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że muzyka ta nic a nic się nie zestarzała. Wiele dzieł progresywnych z połowy lat 70., zwłaszcza będących koncept-albumami, trąci już dzisiaj myszką, robi wrażenie przeintelektualizowanych i przekombinowanych, ale w przypadku „Profondo rosso” czas jakby zatrzymał się w miejscu – ta muzyka wciąż fascynuje i przeraża. Goblin live Film Argento uchylił muzykom GOBLINA drzwi do kariery; ci jednak nie mieli najmniejszego zamiaru chyłkiem przemykać się do świata show-businessu – wpadli doń, drzwi owe wyważając z wielkim hukiem. W roku 1976 Martino pożegnał się z resztą grupy, a jego miejsce zajął Agostino Marangolo, jednocześnie grający jeszcze w kapelach FLEA i ETNA. Wraz z nim nagrano – tym razem już jedynie na własne konto – drugi album GOBLINA „Roller” (1976). Zespół rozrósł się w międzyczasie do kwintetu, albowiem drugim klaszowcem, obok Simonettiego, został Maurizion Guarini. Nie oznaczało to jednak zwrotu ku muzyce typowo elektronicznej. GOBLIN nadal był kapelą rockową z ducha i formy, o czym przekonywał m.in. monumentalny „Goblin”. W roku 1977 Simonetti ponownie podjął współpracę z Argento; tym razem Dario poprosił grupę o Dario Argento Goblin 1982 „Suspiria” uczyniła z Dario Argento i zespołu GOBLIN wielkie gwiazdy; niestety, przytłoczyła ich także swoją wielkością. Ani reżyserowi, ani kapeli nie udało się później stworzyć dzieła doskonalszego (choć zdarzało im się kręcić i nagrywać rzeczy bardzo przyzwoite). Grupa Simonettiego na dobre rozgościła się w filmowym światku. Zdecydowana większość jej dyskografii to muzyka powstała na potrzeby kina. I trzeba przyznać, że te właśnie albumy robią po dziś dzień najlepsze wrażenie. Znacznie gorzej radził sobie GOBLIN z dziełami na wskroś samodzielnymi, a jednym z nich – albumem pt. „Volo” (1982) – straszyć by można złe duchy. Argento z kolei, mimo że jego gwiazda nieco przyblakła, aktywny jest po dziś dzień. Właśnie niedawno wszedł na ekrany jego najnowszy horror – „The Card Player”. 7 lutego 2004 „Profondo rosso – The Complete Edition” (1975/1996)
Skład:
„Suspiria – The Complete Original Motion Picture Soundtrack” (1977/ 1997)
Skład:
Dyskografia GOBLINA:
Filmografia Dario Argento:
Filmografia GOBLINA:
Filmografia Claudio Simonettiego:
|
Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński
Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński
Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński