Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

Dezerter
‹Deuter›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDeuter
Wykonawca / KompozytorDezerter
Data wydania1995
NośnikCD
Czas trwania55:23
Gatunekrock
EAN5901844981027
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Paweł „Kelner” Rozwadowski, Robert „Robal” Matera, Tomasz „Toni von Kinsky” Lewandowski, Krzysztof Grabowski
Utwory
CD1
1) Młodym hipokrytom2:34
2) Droga wojownika2:45
3) Szara masa2:35
4) Pieniądze2:07
5) Jak długo?2:40
6) Dla mnie tutaj3:08
7) Piosenka o mojej generacji3:30
8) Beton M-33:00
9) Nigdy i w nic2:17
10) Nie ma ciszy w bloku3:07
11) Złe myśli3:57
12) Pistolet1:00
13) Urodzony na nowo3:05
14) Jeden świat2:00
15) Dziecięce uczucia2:32
16) Człowiek z żelaza4:14
17) Uśmiechnięte twarze2:03
18) Co za czas3:27
19) Totalna destrukcja2:04
20) Ostrzega się3:20
Wyszukaj / Kup

Underground from Poland: „Kelner” – Dezerterem, czyli Dwie legendy w jednym
[Dezerter „Deuter” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Underground from Poland: „Kelner” – Dezerterem, czyli Dwie legendy w jednym
[Dezerter „Deuter” - recenzja]

fot. Zbigniew Tosiek Sasal, arch. Roberta Matery
fot. Zbigniew Tosiek Sasal, arch. Roberta Matery
„Deuter” zaczyna się od potężnego uderzenia prosto między oczy – od jednego z najklasyczniejszych kawałków kapeli „Kelnera”, czyli „Młodym hipokrytom”. Powstał on jeszcze w pierwszej połowie lat 80., ale wciąż zachowywał aktualność. Bo przecież na stawiane wówczas przez Rozwadowskiego pytania: „A ile w twoim sercu jest nienawiści? / Czy wy wszyscy co słuchacie już jesteście czyści? / Co zrobiłeś dla bliźniego – zobacz, ile dałeś mu cierpienia, a ile nienawiści” – dziś jeszcze można by poszukiwać odpowiedzi (niekoniecznie satysfakcjonującej). W powiązanej z poprzednim utworem „Drodze wojownika” uwagę przykuwają zwłaszcza dwa elementy – potężnie, niemal metalowo, pulsujący bas oraz świetnie kontrastujące z ostrym brzmieniem całości chórki, w których udzielają się wszyscy członkowie Dezertera. Dalej też nie ma nawet chwili wytchnienia, ale – ku zaskoczeniu – mimo bezkompromisowego podejścia do materii kompozytorskiej, muzykom udało się zachować melodyjność oryginałów. Poszczególne utwory zwyczajnie zapadają w pamięć: a to dzięki chwytliwemu szlagwortowi („Szara masa”) czy charakterystycznemu – bardziej jednak dla Dezertera niż Deutera – zaśpiewowi „Kelnera” („Pieniądze”), to znów dzięki nad wyraz udanemu mariażowi stylistyki punkowej z pozostałością po funkowo-rapowym okresie formacji Rozwadowskiego – vide wydane wcześniej na „1987” (i powstałe właśnie w tamtym okresie) „Jak długo?”, „Nie ma ciszy w bloku” i „Dziecięce uczucia”, które z jednej strony zdecydowanie zyskały na dynamice, z drugiej jednak – nie straciły nic na wewnętrznym feelingu. Połowa lat 90. ubiegłego wieku, czyli moment, kiedy powstał „Deuter”, to w polskiej muzyce rockowej eksplozja popularności nowej fali rodzimych kapel metalowych – być może właśnie z tego powodu panowie z Dezertera zdecydowali się na zaadaptowanie w kilku numerach dźwięków do tej pory raczej z nimi nie kojarzonych (patrz: „Dla mnie tutaj”, „Piosenka o mojej generacji” czy – tekstowo przywodzący na myśl słynny „Radioaktywny blok” Brygady Kryzys – „Beton M-3”, gdzie w kilku momentach gitara „Robala” brzmi, jakby żywcem wyjęta została z zupełnie innego muzycznego świata).
Ale to są wyjątki, bo „Deuter” to jednak przede wszystkim eksplozja punkowej i hardcore’owej energii, która najbardziej może doskwierać steranym uszom w „Nigdy i w nic” oraz „Pistolecie”. Bo choć numery te należą do grona najkrótszych na całej płycie – sieją straszliwe spustoszenie. Co należy przetłumaczyć sobie następująco: są najprawdziwszą rozkoszą dla spragnionych fanów! Przy nich nawet takie killery jak „Urodzony na nowo”, „Jeden świat” czy „Uśmiechnięte twarze” wydają się bardzo stonowanymi kompozycjami. „Co za czas” i „Totalna destrukcja” z kolei jawią się na ich tle jak klasyczne rockowe przeboje, a przynajmniej taki mają w sobie potencjał (co nie jest oczywiście żadnym zarzutem!). Spośród 20 wybranych przez Dezerterów kawałków z twórczości Deutera tylko jeden doczekał się zupełnie odmiennego, w porównaniu z oryginałem, opracowania – to „Złe myśli” (znane ze strony B tonpressowskiego singla z 1985 roku); do tekstu Rozwadowskiego Matera dopisał nową muzykę, choć linia wokalna nie zmieniła się diametralnie. W efekcie powstał utwór, który z równym powodzeniem, zaśpiewany przez „Robala”, mógłby znaleźć się na którymś z pełnoprawnych albumów jego macierzystej kapeli. Sporą ciekawostką jest również „Człowiek z żelaza” – numer pamiętający początki Deutera. Dość powiedzieć, że zespół grał go na koncertach już podczas trasy „Rock Galicja” w 1982 roku (choć wówczas chyba pod tytułem „Anormalny świat”). Cztery lata później „Kelner” wziął go na warsztat razem z Brylewskim i – już jako „Człowiek z żelaza” – nagrany został ponownie pod szyldem efemerycznej formacji T-34. To jeden z najlepszych i najbardziej klimatycznych kawałków na „Deuterze” – mroczny, transowy, z tekstem inspirowanym nie tyle chyba filmem Andrzeja Wajdy, co raczej „Rokiem 1984” George’a Orwella lub którąkolwiek inną literacką antyutopią polityczną („My” Eugeniusza Zamiatina bądź „Nowym wspaniałym światem” Aldousa Huxleya).
fot. Robert Ochnio, arch. Roberta Matery
fot. Robert Ochnio, arch. Roberta Matery
Z „Człowiekiem…” w pewnym stopniu koresponduje też zamykający album utwór „Ostrzega się”, który kreśli postapokaliptyczną wizję Europy i świata – „Miliony martwych ciał pokryją planetę / Znikną Warszawa, Moskwa i Londyn / Rzeki wyparują i stopią się lądy” – po katastrofie nuklearnej. Ważne, że numer ten – grany przez zespół już w 1984 roku – powstał na prawie dwa lata przed katastrofą elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Co więc mogło zainspirować Rozwadowskiego? Czyżby pokazany w tamtym czasie w peerelowskiej telewizji film science fiction Nicholasa Meyera „Nazajutrz” („The Day After”, 1983), który miał zaprezentować mieszkańcom komunistycznej Polski, do czego może doprowadzić – ba! do czego doprowadzi, jeżeli nie przeszkodzi mu w tym „miłujący pokój” Związek Radziecki – program „wojen gwiezdnych” zainicjowany jakiś czas wcześniej przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana?… Przysłuchując się tekstom piosenek zawartych na „Deuterze”, z perspektywy czasu zwraca uwagę jeszcze jedna istotna rzecz – chrześcijańskie inklinacje ich autora. Bo czyż tak piętnowani przez „Kelnera” hipokryci (chociażby w „Młodym hipokrytom” i „Szarej masie”) nie kojarzą się z biblijnymi faryzeuszami – ludźmi z gruntu fałszywymi i obłudnymi? Czyż źródeł w Piśmie Świętym nie mają „Złe myśli”, w których Rozwadowski śpiewa: „Jeśli masz złe myśli / Zasiewasz nasiona, z których / Roślina da trujący owoc”? Nie mówiąc już o „Jak długo?” czy „Piosence o mojej generacji”, gdzie wprost – chociaż w różnych kontekstach – jest mowa o Bogu. Z jednej strony – o Bogu porzuconym przez ludzi (w obu wymienionych piosenkach), z drugiej – o Bogu, który zapomniał o swoich niesfornych owieczkach (tylko w drugiej). Nie da się ukryć, że kapele punkowe lat 80. XX wieku rzadko – albo i w ogóle (poza Deuterem) – angażowały się w podobne rozważania natury filozoficzno-teologicznej.
Po wydaniu „Deutera” Dezerter razem z „Kelnerem” ruszyli w Polskę promować album. Koncerty zespołu składały się wówczas z dwóch części: w jednej Matera, Grabowski i Lewandowski prezentowali klasyczny repertuar „dezerterowski”, w drugiej na scenie pojawiał się Paweł Rozwadowski, by – przy akompaniamencie przyjaciół – przypomnieć stare kompozycje swojej formacji. Trasa mogła stać się znakomitym pretekstem do reaktywacji Deutera. I rzeczywiście – doszło do niej, ale… pięć lat później. O tym epizodzie w historii grupy wspomnimy jednak innym razem.
koniec
« 1 2
6 listopada 2012
Skład:
  • Paweł Rozwadowski „Kelner” – śpiew
  • Robert Matera „Robal” – gitara
  • Tomasz Lewandowski „Toni von Kinsky” – gitara basowa
  • Krzysztof Grabowski – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.