Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muse
‹Drones›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrones
Wykonawca / KompozytorMuse
Data wydania5 czerwca 2015
Wydawca Warner
NośnikCD
Czas trwania52:40
Gatunekrock
EAN825646121250
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Dead Inside4:22
2) [Drill Sergeant]0:21
3) Psycho5:16
4) Mercy3:51
5) Reapers5:59
6) The Handler4:33
7) [JFK]0:54
8) Defector4:33
9) Revolt4:05
10) Aftermath5:47
11) The Globalist10:07
12) Drones2:49
Wyszukaj / Kup

Sympatyczne słuchadło
[Muse „Drones” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W okresie gimnazjum, czyli znów nie tak dawno, uważałem Muse za szczyt muzycznego wysublimowania i artyzmu. Śmieszne czasy… Z uwagi na tę młodzieńczą miłość do „Drones” podchodziłem z nutką sympatii. Cóż można rzec o tej płycie? Przyjemne słuchadło do jazdy tramwajem. Tylko tyle i aż tyle.

Jakub Dzióbek

Sympatyczne słuchadło
[Muse „Drones” - recenzja]

W okresie gimnazjum, czyli znów nie tak dawno, uważałem Muse za szczyt muzycznego wysublimowania i artyzmu. Śmieszne czasy… Z uwagi na tę młodzieńczą miłość do „Drones” podchodziłem z nutką sympatii. Cóż można rzec o tej płycie? Przyjemne słuchadło do jazdy tramwajem. Tylko tyle i aż tyle.

Muse
‹Drones›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrones
Wykonawca / KompozytorMuse
Data wydania5 czerwca 2015
Wydawca Warner
NośnikCD
Czas trwania52:40
Gatunekrock
EAN825646121250
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Dead Inside4:22
2) [Drill Sergeant]0:21
3) Psycho5:16
4) Mercy3:51
5) Reapers5:59
6) The Handler4:33
7) [JFK]0:54
8) Defector4:33
9) Revolt4:05
10) Aftermath5:47
11) The Globalist10:07
12) Drones2:49
Wyszukaj / Kup
Rozpolitykowani jak zawsze (wojna jest zła!) i hard rockowi jak nigdy (za produkcję odpowiada Robert John Lange, gość kojarzony z albumami AC/DC czy Def Leppard), Muse porzucili eksperymenty z „The 2nd Law”. Zapewne wyczuli, że to jednak zbyt drastyczne wycieczki stylistyczne, by mogli je zaakceptować je fani. Dostajemy więc płytę wypełnioną klasycznie brzmiącymi riffami, elektronika, zamiast dominować, jedynie lekko podbarwia brzmienie całości, Bellamy znów testuje naszą wytrzymałość swoimi patetycznymi i kiczowatymi wokalami, a bas jak zawsze stanowi najjaśniejszy punkt tego zespołu. Całkiem sympatyczny zestaw kawałków, gdyby tylko nie ta drażniąca aura sugerująca, że słuchając „Drones” uczestniczymy w czymś podniosłym i ważnym. Ale to od zawsze był znak rozpoznawczy Muse, trzeba to po prostu zaakceptować. Co do tej podniosłości - mamy do czynienia z concept albumem. O koncepcie niestety niezbyt porywającym, mimo że porusza ważne kwestie. Teksty są w większość infantylne i nie ma się co specjalnie nad nimi rozwodzić.
Jestem zdziwiony, jak miło słucha mi się tych piosenek. Takie „Dead Inside” już na samym wstępie ustawia sytuację. Typowy radiowy singiel informuje nas, że będzie przebojowo i wysyła sygnał głowie, by zaczęła się kiwać. „Mercy” to kolejny singlowy pewniak, przywołujący mi na myśl „Starlight”. Nic specjalnego, ale nikt nie spodziewa się chyba po Muse totalnych sztosów. Obok nich stoją te „ostrzejsze” kawałki, jak „Psycho” z najbardziej tradycyjnym mostkiem jaki można sobie wyobrazić albo „Reapers” z vanhalenowym tappingiem we wstępie. Pojawiają się też eksperymenty, rzecz jasna "eksperymenty" z perspektywy dotychczasowej twórczości Muse. Część z nich jest trafiona, część niekoniecznie. Niezłe jest „Revolt”, popowy prawie-szlagier. Fani mogą się zżymać, że zdrada ideałów, jakieś rozwodnione plumkanie, ale przykro mi – to całkiem udany numer, w przeciwieństwie do wielu uwielbianych przez psychofanów kawałków zespołu Bellamy′ego. Z drugiej strony barykady jest „The Globalist”. Oblany patosem moloch ugina się pod własnym ciężarem, poszczególne części kompozycji w żaden sposób ze sobą nie współgrają, a całość jest zwyczajnie nudna.
Pomimo pewnych mankamentów nowy album Muse to solidny zbiór równie solidnych utworów. Nie zapominajmy jednak o odpowiedniej perspektywie – to nie jest zespół wybitny, jak chcieliby niektórzy, umiejętności techniczne nie wystarczą, a te kompozycje wciąż w większości są mocno średnie. To krążek w stylu „wybierz swoje ulubione kawałki i zgraj na iPoda”. Niekoniecznie podoba mi się fakt, że niestety w ten sposób obecnie wygląda większość mainstreamowych albumów… Ale akurat po Muse nie oczekiwałem niczego więcej. Jak ktoś nie ma nic ważnego do roboty to może przesłuchać, czemu nie.
koniec
18 czerwca 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja słucha: Maj 2013
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna

Tegoż autora

Joyce muzyki rozrywkowej?
— Jakub Dzióbek

Wetknij dłoń w swoje oko!
— Jakub Dzióbek

Nie słuchajcie tej płyty
— Jakub Dzióbek

Co się tu dzieje?!
— Jakub Dzióbek

Różowe obłoki na lazurowym niebie
— Jakub Dzióbek

Choćbym szedł ciemną doliną…
— Jakub Dzióbek

Gwóźdź do trumny
— Jakub Dzióbek

Antychryst zmartwychwstał!
— Jakub Dzióbek

Czy post punk kiedykolwiek umrze?
— Jakub Dzióbek

Pan Noah i Ponury Żniwiarz
— Jakub Dzióbek

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.