Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Naryan
‹Black Letters›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Letters
Wykonawca / KompozytorNaryan
Data wydania29 stycznia 2016
NośnikCD
Czas trwania50:26
Gatunekmetal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ville Korhonen, Lauri Kovero, Raino Ketola, Nona Onnela, Tuomas Ilomäki, Eveliina Sydänlähde, Klas Granqvist, Emma Mäntylä, Pauliina Vilpakka, Olli Syrjälä
Utwory
CD1
1) Black Letters04:27
2) My End Leaf04:34
3) Frost04:56
4) I Promise You05:32
5) In Silence04:05
6) Together in This05:39
7) Misery04:45
8) Sleeping Beauty04:30
9) Hey Girl05:45
10) 76406:14
Wyszukaj / Kup

Miłość w ciemnych barwach
[Naryan „Black Letters” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Można ich postrzegać jako młodsze rodzeństwo Nightwish. Podobnie bowiem jak grupa Tuomasa Holopainena starają się łączyć rock progresywny (czy też symfoniczny) z metalem i gotykiem (jak również darkwave’em). Kładą przy tym silny nacisk na odpowiednio „atmosferyczny” nastrój, w czym z kolei przypominają angielskich mistrzów gatunku – Anathemę i Paradise Lost. O kogo chodzi? O wywodzący się z Tampere sekstet Naryan i jego drugi album – „Black Letters”.

Sebastian Chosiński

Miłość w ciemnych barwach
[Naryan „Black Letters” - recenzja]

Można ich postrzegać jako młodsze rodzeństwo Nightwish. Podobnie bowiem jak grupa Tuomasa Holopainena starają się łączyć rock progresywny (czy też symfoniczny) z metalem i gotykiem (jak również darkwave’em). Kładą przy tym silny nacisk na odpowiednio „atmosferyczny” nastrój, w czym z kolei przypominają angielskich mistrzów gatunku – Anathemę i Paradise Lost. O kogo chodzi? O wywodzący się z Tampere sekstet Naryan i jego drugi album – „Black Letters”.

Naryan
‹Black Letters›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Letters
Wykonawca / KompozytorNaryan
Data wydania29 stycznia 2016
NośnikCD
Czas trwania50:26
Gatunekmetal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ville Korhonen, Lauri Kovero, Raino Ketola, Nona Onnela, Tuomas Ilomäki, Eveliina Sydänlähde, Klas Granqvist, Emma Mäntylä, Pauliina Vilpakka, Olli Syrjälä
Utwory
CD1
1) Black Letters04:27
2) My End Leaf04:34
3) Frost04:56
4) I Promise You05:32
5) In Silence04:05
6) Together in This05:39
7) Misery04:45
8) Sleeping Beauty04:30
9) Hey Girl05:45
10) 76406:14
Wyszukaj / Kup
Historia grupy Naryan nie jest szczególnie długa, ale za to bardzo zawiła. Dość powiedzieć, że jej skład w ciągu minionych lat zmieniał się tak często, że z pierwotnego do dzisiaj pozostał tylko jeden muzyk – gitarzysta Lauri Kovero. To on latem 2006 roku, wraz z drugim pochodzącym z Tampere gitarzystą, Harrim Rautanenem, powołał zespół do życia. Wkrótce skład uzupełnili wokalista Tommi Suomala, basista Matti Vähätalo i bębniarz Matti Itäranta. Jako kwintet zarejestrowali nagrania na pierwsze demo, które ujrzało światło dzienne w rok po powstaniu. Analizując tamte utwory, można stwierdzić, że główną inspiracją dla młodych Finów były dokonania takich tuzów rocka progresywnego i psychodelicznego, jak Pink Floyd, King Crimson czy – to już z rodzimego podwórka – Kingston Wall. Niestety, formacji nie udało się przebić, co pociągnęło za sobą pierwsze roszady personalne. Pojawili się nowi muzycy: Ville Korhonen zastąpił Suomalę, David Köteleki – Itärantę, a Raino Ketola – Rautanena. Z tym że po odejściu Harriego do zespołu dołączył niebawem jego brat – także grający na gitarze – Henri, w efekcie czego liczba Rautanenów w składzie ostatecznie nie uległa zmianie.
Ten skład Naryan odpowiadał za powstanie drugiego dema (z 2009 roku), które też jednak przeszło niezauważone. Kovero uznał wówczas, że zespołowi brakuje czegoś, co wyróżniałoby go na tle wielu innych grup z pogranicza psychodelii i progresu. Wpadł wtedy na pomysł, aby poszerzyć instrumentarium. W efekcie do piątki muzyków dołączyła jeszcze dwójka: klawiszowiec Sauli Siljamäki oraz multiinstrumentalistka – głównie basistka i flecistka – Eveliina Sydänlähde. Z nimi w składzie nagrano trzecie demo, które wreszcie zostało dostrzeżone przez krytyków, dzięki czemu Naryan mogli pokusić się wreszcie o nagranie i wydanie pierwszego w pełni profesjonalnego singla – „The Place in My Fears” (2011). I kiedy wydawało się, że teraz już wszystko pójdzie z górki, do wojska został wzięty Sauli – na jego miejsce tymczasowo do zespołu dołączył keyboardzista zaprzyjaźnionego Rain Diary, Tytti Kallioniemi. Od samego początku było jednak wiadomo, że jest to rozwiązanie doraźne, więc Kovero przez cały czas rozglądał się za kimś na pełen etat. I znalazł kogoś takiego w osobie Tuomasa Ilomäkiego. Można było odetchnąć! Ale nie na długo. Na wystartowanie z własnym projektem muzycznym zdecydował się bowiem Köteleki.
I znów rozpoczęły się żmudne poszukiwania – tym razem perkusisty – zakończone przyjęciem Klasa Granqvista. Ostatnią osobą, która dołączyła do składu, była natomiast skrzypaczka Nona Onnela. Te wszystkie zmiany spowodowały, że nagranie debiutanckiego longplaya przesuwało się w czasie i zajęło artystom z Tampere aż dwa lata. W końcu jednak w 2013 roku mogli cieszyć się z wydania albumu zatytułowanego po prostu „Naryan”. Mając w ręku kartę przetargową w postaci płyty, septet zaczął wreszcie pojawiać się w miarę regularnie na koncertach (w klubach i podczas festiwali). Powstały pierwsze teledyski. O formacji zaczęło być w środowisku głośno. W ciągu minionych lat ewoluowała także muzyka Finów – Kovero i jego towarzysze (i towarzyszki) coraz bardziej odchodzili od swoich korzeni, podążając szlakiem wytyczonym przez dużo bardziej znanych i popularnych rodaków, czyli Nightwish. Nie oznacza to jednak, że postanowili niewolniczo naśladować ich styl. Twórczość Naryan zachowała bowiem dawnego ducha, a dzięki obecności w składzie dwóch pań – skrzypaczki i flecistki – nierzadko sięgała po inspiracje folklorem, a nawet muzyką dawną. Co wyraźnie słychać na najnowszym albumie septetu – „Black Letters”.
Płyta ukazała się w ostatnich dniach stycznia nakładem fińskiej niezależnej wytwórni Inverse Records. Co ciekawe, podczas pracy nad nią, aby jeszcze bardziej wzbogacić brzmienie, zespół zaprosił do studia gości: wiolonczelistkę Emmę Mäntylä, wokalistkę Pauliinę Vilpakkę oraz grającego na gitarze akustycznej Olliego Syrjälä. Na trwający (w przybliżeniu) pięćdziesiąt minut album trafiło dziesięć kompozycji, utrzymanych w tym samym progresywno-nostalgicznym klimacie, nie unikających przy tym „wycieczek” także w inne, niekiedy dalekie od rocka, rejony. Że będzie różnorodnie, udowadnia już otwierający płytę utwór tytułowy, w który wprowadzają folkowe dźwięki skrzypiec, fletu i wiolonczeli; także śpiew Villego Korhonena zahacza o stylistykę progresywno-folkową, przywodząc na myśl dokonania… Blackmore’s Night (ale także niemieckich Qntal i Helium Vola). Z formacją Ritchiego Blackmore’a i Candice Night łączy Finów jeszcze wyraźnie słyszalne zamiłowanie do muzyki dawnej (głównie z epoki baroku i renesansu). Lecz Kovero nie pozwala zapomnieć także o tym, że mamy mimo wszystko do czynienia z zespołem o stricte rockowej proweniencji. Dlatego im bliżej końca, tym ostrzej poczynają sobie pozostali instrumentaliści Naryan, skręcając coraz bardziej w stronę – podanego na balladowo – progresywnego metalu.
Tę drogę poszukiwań Finowie kontynuują w „My End Leaf”. Mocny, ale wciąż niezwykle klimatyczny początek (w dużej mierze dzięki symfonicznym klawiszom) może nieco mylić, ponieważ w dalszym ciągu mamy do czynienia raczej z rockiem gotyckim aniżeli klasycznym metalem. Kapitalnie wpisują się w to nie tylko skrzypce Nony Onneli, ale także „plumkający” fortepian Ilomäkiego (warto przy okazji podkreślić, że Tuomas znacznie częściej sięga po instrument akustyczny, syntezatory wykorzystując raczej do wypełniania tła). Nie mniej emocji niesie ze sobą „Frost”, którego moc równoważona jest zwiewną partią fletu Eveliiny Sydänlähde (w finale wdającemu się w dialog z wiolonczelą Emmy Mäntylä). Ale na plan pierwszy i tak wybija się charyzmatyczny wokal Korhonena, który potrafi zaśpiewać tak przejmująco, że aż po plecach przebiegają ciarki. W miłosnym „I Promise You” wspomaga go w tym dziele Pauliina Vilpakka; jej duet z Villem może kojarzyć się nieco (ale tylko „nieco”) z „Where the Wild Roses Grow” Nicka Cave’a i Kylie Minogue – obie pieśni cechuje w każdym razie podobnie niepokojące piękno. Swoje dorzucają też w tle Ilomäki i Klas Granqvist (odpowiedzialny tutaj za programowanie perkusji), dzięki którym przez moment może wydawać się nawet, że mamy do czynienia z jakimś nieznanym utworem darkwave’owego Deine Lakaien.
Zgodnie z tytułem, „In Silence” zaczyna się od subtelnego trójgłosu fortepianu, skrzypiec i fletu, do których z czasem dołącza śpiewający jak natchniony Korhonen. Tej nostalgicznej balladzie nie brakuje też jednak symfonicznego rozmachu, za przydanie którego odpowiedzialny jest oczywiście Tuomas. Chociaż w finale woli on spiąć całość klamrą, grając jednak na akustycznym fortepianie. W „Together in This” po raz pierwszy mamy z kolei do czynienia z solówką… gitary. Co może dziwić, biorąc pod uwagę, że w składzie Naryan jest przecież aż dwóch „wioślarzy”, a jeden z nich jest na dodatek liderem zespołu. Kovero i Raino Ketola co rusz zamieniają się rolami; gdy jeden prowadzi dialog ze skrzypaczką, drugiemu dana jest rola solisty. „Misery” oznacza powrót – przynajmniej w pierwszych minutach – do lżejszego, ale nade wszystko bardziej nostalgicznego oblicza grupy. Brzmiąca jak kołysanka piosenka urzeka głównie syntezatorowymi smyczkami i sennym klimatem, który jest zresztą także cechą dominującą kolejnej kompozycji – „Sleeping Beauty” (tytuł mówi sam za siebie). Chociaż i w niej Finowie potrafią odrobinę zaskoczyć, serwując partię gitary bliską stylistyce post-rocka.
W „Hey Girl” pierwsze skrzypce odgrywa – nomen omen – grająca właśnie na tym instrumencie Onnela. Nona obecna jest tu praktycznie przez cały czas, akompaniując kolejno najpierw pianiście, następnie wokaliście, by ostatecznie otrzymać szansę zagrania partii solowej. I jest to zdecydowanie najpiękniejszy moment utworu! Album zamyka utwór noszący enigmatyczny tytuł „764”, stanowiący swoiste podsumowanie tego, co możemy usłyszeć na całym „Black Letters”. Są więc fragmenty stonowane i rozedrgane, jest solo gitary i rozbudowana partia fortepianu, jest wreszcie pełna niepokoju melorecytacja wokalisty (z akompaniującymi mu w tle skrzypcami). Zaskakiwać może jednak urwane nagle zakończenie, po którym w uszach świdruje już tylko cisza – tym bardziej dojmująca, że wcześniej zespół rozpędził się do niespotykanego wcześniej na płycie tempa. To oczywiście zabieg jak najbardziej świadomy, jakby muzycy chcieli już teraz zaprosić słuchaczy do ciągu dalszego. Który musi nastąpić. Tylko kiedy?… Nawet jeżeli twórczość Naryan nie poraża oryginalnością (o co można się posprzeczać), to na pewno podbija serca autentycznością przekazu. Kto gustuje w muzyce fińskiej i chętnie sięga po dokonania Nightwish, The 69 Eyes czy HIM – koniecznie powinien dopisać do swojej listy septet z Tampere, a na pewno nie będzie zawiedziony.
koniec
11 lutego 2016
Skład:
Ville Korhonen – śpiew
Lauri Kovero – gitara elektryczna
Raino Ketola – gitara elektryczna
Nona Onnela – skrzypce
Tuomas Ilomäki – fortepian, instrumenty klawiszowe
Eveliina Sydänlähde – gitara basowa, flet, chórki
Klas Granqvist – perkusja, automat perkusyjny
gościnnie:
Emma Mäntylä – wiolonczela (1,3)
Pauliina Vilpakka – śpiew (4)
Olli Syrjälä – gitara akustyczna (9)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.