Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Pyrkon 2003›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Druga Era
CyklPyrkon
MiejscePoznań
Od28 marca 2003
Do29 marca 2003

W poprzek miasta

Esensja.pl
Esensja.pl
Na obiad zjadłem iguanę na patyku. Dlaczego ta potężna, prawie z pół metra mająca, patriotyczna, bo czymś białym i czymś czerwonym polana zapiekanka tak się nazywa, nie wiadomo.

Paweł Pluta

W poprzek miasta

Na obiad zjadłem iguanę na patyku. Dlaczego ta potężna, prawie z pół metra mająca, patriotyczna, bo czymś białym i czymś czerwonym polana zapiekanka tak się nazywa, nie wiadomo.

‹Pyrkon 2003›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Druga Era
CyklPyrkon
MiejscePoznań
Od28 marca 2003
Do29 marca 2003
Jeżeli kogoś jednak los rzuci do Poznania, niech ją sobie kupi w tej zielonej budzie przy Moście Teatralnym, to interesujące doświadczenie. No, ale jednak ciągle byłem jeszcze w delegacji i musiałem pogmerać tu i ówdzie kilku komputerom. Z tego też powodu pobyt w mieście zacząłem od centrum, a nie od stacji na Dębcu, gdzie się wysiada prawie przed progiem szkoły na Łozowej.
Grzebanie w bazach danych właśnie kończyłem, gdy pojawiła się Zuzanka i pojechaliśmy zgodnie z planem na peryferie. Błędne byłoby jednak przypuszczenie, iż celem tej podróży był Dębiec. Poznań to dość duże miasto i peryferie ma w wielu miejscach, a my zawędrowaliśmy dokładnie na drugą stronę – do Suchego Lasu – bo tak było po drodze. Pomysł wcale nie jest taki głupi, na jaki wygląda, ponieważ ja zostawiłem tam trochę niepotrzebnych rzeczy, Zuzanka wzięła kilka potrzebnych, a potem ruszyliśmy w końcu na Pyrkon. Trochę to tylko trwało, bo przejazd dwoma autobusami zajmuje w sumie blisko godzinę.
Magdalena Matuszewska i Karolina Merle prowadzą konkurs Pratchettowski.
Magdalena Matuszewska i Karolina Merle prowadzą konkurs Pratchettowski.
Przy wejściu oprócz, jak zwykle, identyfikatorów i programu, można było wziąć sobie promocyjnie z kupki z makulaturą trochę starych „SFinksów” sprzed roku. Nie było to jednak niezbędne, jako że organizatorzy zapewnili wystarczająco wiele atrakcji i bynajmniej nie trzeba było zabijać nudy czytaniem czegokolwiek. Program spotkaniowy zajmował aż sześć sal, z czego połowę przeznaczono także na konkursy, których było około dwudziestu, przeplatanych z prelekcjami. Drugie tyle sal zajmowały wszelkie odmiany RPG: turlające kostki, przesadzające z kontrastowym makijażem, rozstawiające figurki, tasujące karty, a wreszcie – biegające w dziwnych strojach, czyli po ludzku mówiąc LARPy. W jednej z sal zmieścił się także projektor, a nawet ekran do niego, co nie zawsze się udaje, i odbywały pokazy różnego rodzaju filmów.
Dla nas natomiast konwent zaczął się konkursem pratchettowskim. No, dla ścisłości, dla mnie zaczął się zdobyciem fioletowych „Kroków w nieznane”. Teraz potrzebne mi już tylko zielone, których w pyrkonowym antykwariacie nie było, z całą pewnością mi na złość. Oczywiście nie jest to jedyna książka, której potrzebuję; najprościej powiedzieć, że jak będę duży i bogaty, to przyjdę i wykupię kiedyś cały taki antykwariat. A potem następny przy innej okazji. I tak do skutku. No, ale to chyba trochę potrwa.
Marcin Bronhard tuczy pańskim okiem konkurs Thorgalowy.
Marcin Bronhard tuczy pańskim okiem konkurs Thorgalowy.
Wracając jednak do rzeczy. W ostatniej chwili dołączył do nas Eloy i poszliśmy razem patrzeć, jak Zuzanka poradzi sobie z dwiema znajomymi już z zeszłego roku czarownicami. Radziła sobie dobrze, więc mogłem spokojnie wyskoczyć na odbywający się po sąsiedzku konkurs thorgalowy, w tym bowiem temacie czuję się z przyczyn sentymentalnych znacznie mocniejszy. Oczywiście występowałem tylko jako kibic, bo to najlepsza zabawa. Można bezkarnie robić mądre miny wtedy, kiedy się zna odpowiedź, uśmiechać z politowaniem, gdy nie zna jej gracz, a jak się samemu czegoś nie wie, udawać, że chodzi o kogoś innego. Prowadzący Marcin Bronhard po starej znajomości znosił to dzielnie.
Trzecim odbywającym się w tym samym czasie konkursem był gwiezdnowojenny. Tam jednak nie dotarłem, ale nie było to konieczne. Na miejscu była bowiem Magda Filar, która z pewnością wszystkiego dopilnowała. Ja zaś, jako że Thorgal skończył się szybciej niż Pratchett, wróciłem na poprzednie miejsce. Niedługo po tym dołączyli do nas Leslie i Witek Witaszewski, z którymi doczekaliśmy, aż Zuzanka prawie że wygrała.
Małgorzata Krzyżaniak - Zuzanka - nadzoruje rysującego Roberta Adlera.
Małgorzata Krzyżaniak - Zuzanka - nadzoruje rysującego Roberta Adlera.
W programie zostało jeszcze sporo do obejrzenia. W którejś z sal dobiegał na przykład końca LARP pod intrygującym tytułem „WTC: dwie wieże w ogniu”, który budził niekiedy nawet dość gwałtowne uczucia, do odmowy przyjścia na konwent włącznie. Cóż, wydaje mi się to stanowczo przesadne, nie na takich zdarzeniach opierają się scenariusze RPG, trzeba w każdym razie przyznać, że pomysł wygląda interesująco. Ale cóż. Zadziwiającym przypadkiem droga z powrotem do Suchego Lasu zajmuje tyle samo, co stamtąd na Dębiec, czyli godzinę, toteż trzeba się było zbierać, bo z wolna kończył się piątek.
Sobota zaczęła się między innymi warsztatami komiksowymi z udziałem aktualnych rodzimych sław tego gatunku, oraz znaną z tegorocznego Krakonu prelekcją Remova o karabinie M-16. Tymczasem do Poznania zbliżała się już w samochodzie prowadzonym przez Grega Wiśniewskiego Ania Brzezińska.
Dla Ani konwent tak naprawdę zaczynał się na uniwersytecie, gdzie trwała powiązana z Pyrkonem konferencja „Fantastyka w obliczu przemian”. Nawiasem mówiąc, od piątku do niedzieli zdążyłem nabrać niezłej wprawy w wyjaśnianiu, że Paweł Pluta wpisany w program tej konferencji to jakiś uzurpator złośliwie mieszkający we Wrocławiu i rzucający przyznawaniem się do uniwersytetu cień na uczciwego inżyniera z politechniki, czyli mnie. Ale wracając do Ani Brzezińskiej. Jej półgodzinne wystąpienie miało za temat używanie i nadużywanie średniowiecza w fantasy. Swoją drogą, zawsze myślałem, że to naukowcy lubią sobie podywagować długo i namiętnie, a tu niespodzianka. Wystąpienie na konferencji jest krótsze od prelekcji na jakimkolwiek konwencie.
Anna Brzezińska demonstruje debiutantów Marcina Mortkę i Wojciecha Świdziniewskiego.
Anna Brzezińska demonstruje debiutantów Marcina Mortkę i Wojciecha Świdziniewskiego.
Ale cóż poradzić. O dwunastej do akcji wkroczył Witek Witaszewski, opowiadający o wprowadzaniu teorii spiskowych do sesji RPG. Jako że on musiał dotrzeć o określonej godzinie, a my nie, w tym czasie dopiero jechaliśmy na miejsce. Po drodze z przyczyn służbowych znowu gdzieś na jakiś czas znikł Eloy, toteż tylko z Zuzanką obserwowaliśmy, jak na jednym z przystanków wsiada wielki chłop z wielką brodą i znacznie mniejszą kobietą. Atrakcja polegała na tym, że byli to Marek Oramus i Dominika Materska. Druga atrakcja polegała na skojarzeniu jego brody z pewnym fragmentem dopiero co przeczytanego komiksu „Blixa i Żorżeta”, którego cytować nie będę, aby nie psuć innym zabawy. Komiks ten zesztą odbijał się nam przez całą sobotę skojarzeniami, niczym słynna chińska bomba gumowa.
Na miejsce dojechaliśmy trochę po pierwszej, na tym razem już konwentowe spotkanie autorskie Ani. Sala była pełna, toteż pomachaliśmy jej tylko z daleka, odkładając resztę na jakiś bardziej kameralny moment. Równolegle odbywało się natomiast spotkanie Staszka Mąderka, na którym zostawiłem Zuzankę w towarzystwie napotkanego Kojera. Sam tym razem zrezygnowałem z anegdot co prawda uciesznych, ale jednak już na Polconie i Szedariadzie słyszanych; w dużej części wyszedłem dlatego, że skład powietrza powstały wewnątrz po zasłonięciu dla zaciemnienia okien i zamknięciu drzwi wprawiłby w euforię najbardziej nawet wymagające bakterie beztlenowe.
Księgarnia konwentowa usidla niewinne dziewczęta.
Księgarnia konwentowa usidla niewinne dziewczęta.
Sam zaś poszedłem prowadzić poważne branżowe i służbowe rozmowy z Gregiem Wiśniewskim, Krzysztofem Bortlem i Grzegorzem Szulcem. Spotkanie autorskie miał teraz Marek Oramus, a na dziedzińcu szkoły okładali się mieczami przedstawiciele bractw rycerskich. Co prawda na trasie przejazdu egzaminacyjnego do prawa jazdy na motocykl i ogrodzeni plastikową taśmą wyglądali trochę dziwnie, ale trudno wymagać, aby organizatorzy zdarli nawierzchnię do gołej ziemi. Trzeba było brać, co jest, toteż rycerze pojedynkowali się na ubitym asfalcie.
Tymczasem Ania Brzezińska najpierw udzielała wywiadu komuś z notatnikiem, a potem, już bardziej nowocześnie, dziennikarce radia Afera. Ja natomiast usiłowałem co jakiś czas znaleźć Zuzankę, zagubioną gdzieś w oparach wypełniających Mąderkową salę. Po zakończeniu przeciągniętego zresztą, jak zwykle, spotkania, zajrzeliśmy na drugą stronę ulicy do hotelowej restauracji, gdzie siedzieli znajomi, ale zaraz polecieliśmy z powrotem, bo Greg zobaczył przez okno stojącego pod szkołą Roberta Adlera. Mieliśmy go łatwo rozpoznać, bo stał obok Pawła Nurzyńskiego, tyle że z nieznanych mi przyczyn rozglądałem się za nimi we wszystkich kierunkach z wyjątkiem właściwego. Na szczęście Paweł domyślnie upomniał się o moją uwagę i dzięki temu, po łatwej ekstrapolacji, znalazł się też Robert Adler. Czas był po temu najwyższy, bo ledwie zdążył narysować w charakterze autografu to, co umie najlepiej, czyli ponętny biust i przy nim trochę kobiety, przyszedł wreszcie Eloy, dla którego autograf był przeznaczony.
Zuzanka wie, Kojer chyba wie, w tle skupia się Igor Wawrzyniak.
Zuzanka wie, Kojer chyba wie, w tle skupia się Igor Wawrzyniak.
Tymczasem z powrotem przyszła Ania Brzezińska, aby jako wydawca udzielić porad przyszłym pisarskim debiutantom. Dla zilustrowania tematu dwóch takich przyprowadziła ze sobą. Obecni na sali towarzysze niedoli wydawniczej wspomagali ją w tej pracy, a nawet i ja, nie chwaląc się, dorzuciłem kilka spostrzeżeń uzbieranych w „Esensji”. Dwa następne spotkania przeznaczone były nadal dla debiutujących pisarzy, w tym dla wytrwale promującej na konwentach samodzielnie wydaną swoją książkę Izabeli Zych. Za tę wytrwałość należy się jej uznanie, aczkolwiek samej powieści dobrze by zrobiło przejście jednak przez normalne wydawnictwo.
Ale ponieważ ja nie zamierzam, póki co, niczym debiutować, poszedłem po raz kolejny obejrzeć dzieła już stare i wypróbowane. Wykazując się brakiem silnej woli, kupiłem ich znowu kilka, a potem dla uspokojenia zajrzałem na kończący się konkurs ogólnofantastyczny. Po nim, już w towarzystwie, wróciłem na czas jakiś do księgarni, gdzie Zuzanka i Eloy spotkali miejscowych znajomych. Wśród poruszanych tematów znalazł się między innymi lakier do paznokci numer 1571), tylko, niestety, nie pamiętam producenta. Bardzo jednak możliwe, że firmy Inglot, co poniekąd pasuje do okoliczności rozmowy. Nie powiem, nawet całkiem ładny kolor.
Kończąc powoli nasz dzień, chociaż sobotni program miał trwać jeszcze długo, odwiedziliśmy Jacka Dukaja na jego spotkaniu autorskim. Ubiegłoroczny i nie tylko zajdlista chciał opowiedzieć, jak widzi przyszłość fantastyki. Zamiar udało mu się zrealizować częściowo, bo kiedy dotarł do fantasy, właśnie skończył mu się czas. Wypadało więc ustąpić miejsca nastepnemu laureatowi, Andrzejowi Ziemiańskiemu. I może nawet byśmy posłuchali i jego, ale od poprzedniego dnia Suchy Las nie przybliżył się ani trochę, a można nawet powiedzieć, że cokolwiek oddalił, bo w soboty autobusy rzadziej jeżdżą. Dlatego niespiesznie wyruszyliśmy z powrotem, robiąc jeszcze na dworcu zakupy. Bardzo tam dobre gofry mają.
Jacek Dukaj w otoczeniu sprzętu nagłaśniającego i słuchaczy.
Jacek Dukaj w otoczeniu sprzętu nagłaśniającego i słuchaczy.
Po drodze do niedzieli, jak wiadomo, zmienił się czas, toteż ostatecznie dotarłem już tylko na końcowe punkty programu. Poszedłem, jak zamierzałem, na spotkanie z redakcją „Science Fiction”, na którym wyraziłem się niepochlebnie o komiksie z gajowym Nikityczem. Nie, żebym wyłącznie na to czekał przez cały Pyrkon, wręcz przeciwnie – był to zupełny przypadek. Gajowy okazał się mieć wśród publiczności oddaną obrończynię, a kiedy padła cokolwiek zawoalowana sugestia, że przemawia przeze mnie tajona rusofobia, ubawiony uznałem, że ten temat został wyczerpany.
Za to chwilę później pojawił się następny, Robert Szmidt okazał się bowiem w pełni wykwalifikowanym redaktorem pisma fantastycznego. Poznaje się to po tym, że redaktor taki zaczyna się krzywić na Nagrodę Zajdla, drąc szaty nad jej jakoby niereprezentatywnością, jakimiś wydumanymi brakami jawności i temu podobnymi wadami. Charakterystyczny jest przy tym brak konkrentych i, co ważne, przemyślanych propozycji zmian. Udało mi się, mam nadzieję, cokolwiek zmoderować te żale, z pewną zresztą przykrością, bo bez całego tego wątku spotkanie mogłoby przebiegać w całkiem miłej atmosferze. Ostatecznie, mimo znanych uwag do strony redakcyjnej, „Science Fiction” jest pismem ważnym i pożytecznym.
Zakończywszy w ten sposób tegoroczny Pyrkon porozmawiałem jeszcze chwilę na różne tematy z jego organizatorami. Mimo pewnych uwag konwent był udany, zgromadził ponad pięćset osób. Nie zdziwiłbym się, gdyby za rok-dwa przejął obecną pozycję Krakonu, którego jedyną – fakt że olbrzymią – przewagą jest w tej chwili termin, pozwalający rozciągnąć imprezę na cztery dni. Gdyby Pyrkonowi udało się znaleźć odpowiedni moment, to przy swoim położeniu znacznie bliżej środka Polski może stać się najważniejszym konwentem po Polconie. Niezbyt wypada mi życzyć im tego, bo podgryzać Krakowa nie chcę, ale kto wie…
koniec
1 kwietnia 2003
1) Specjalnie dla naszych Czytelniczek zamieszczamy próbkę tego lakieru. Na ile monitory są w stanie oddać właściwy odcień, jest to taki kolor, perłowy.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.