Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Druga bije pierwszą

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Po prostu musieli wypowiedzieć na temat życia, Wszechświata i całej reszty. Czy zrobili to dobrze? Opinia publiczna twierdzi, że nie, ja jestem mieszanego zdania.

Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

Druga bije pierwszą

Po prostu musieli wypowiedzieć na temat życia, Wszechświata i całej reszty. Czy zrobili to dobrze? Opinia publiczna twierdzi, że nie, ja jestem mieszanego zdania.
Eryk Remiezowicz: Zabawnie to wyszło. Większość redakcji „Esensji” splata na kolanach kwieciste peany na cześć filmu „Matrix: Reaktywacja”, a w recenzji, którą opublikowaliśmy, mimo wysokiej oceny (8/10), trudno znaleźć zalety najnowszej produkcji braci Wachowskich, bez problemu można natomiast wygrzebać jej wady. Czas chyba przywrócić równowagę.
Królestwo zagadek
ER: Pierwsza zaleta „Matriksa 2”, która trafia widza zaraz po opuszczeniu kina, niczym celnie mierzony pocisk samosterujący i siedzi w nim równie niewzruszenie, jak polski poseł na swoim stołku – to jego tajemniczość. Oto przed oczy nasze trafia film – zagadka, film – zbiór nurtujących pytań. Miłośnicy krzyżówek i logicznych łamigłówek dostają do rąk materiał zapewniający im mentalną strawę na długie miesiące, dzielące nas od listopadowej premiery „Matrix: Rewolucje”. Imię tajemnic jest legion – ile jest matriksów? Jak i po co powstały? Kim jest Neo i jaką rolę przewiduje dla niego system? I może najważniejsze – czy scenarzyści nie rozczarują nas w trzeciej części?
Paweł Pluta: Pozwolę sobie nie nazywać tych tajemnic aż legionem. Owszem, film kończy się w połowie pozostawiając nierozwiązane wątki, ale prawdę powiedziawszy, cóż za różnica ile było, jest czy będzie matriksów? To są kwestie zajmujące widza w takim samym stopniu, jak los trzeciego od lewej w drugim szeregu szturmowców witających Lorda Vadera. To znaczy, dla wyznawców rzecz jest fascynująca. Ale dla wyznawców.
Michał Chaciński: No tak, ale po drugiej części widać, że Wachowscy z opowieści dla każdego (Matrix 1) przechodzą właśnie do opowieści dla geeków. Masówka wymagałaby liniowego ciągnięcia historii zgodnie z ekspozycją z pierwszej części i ewentualnie wrzucenie od święta zaskakujących zwrotów akcji, które jednak nie alienują masowego widza. A tutaj mamy filmowy odpowiednik energicznego wyciągnięcia widzowi dywanika spod nóg – albo się pada na twarz i marudzi, albo trzeba zacząć się babrać w geekowskich dywagacjach i szczegółach. A tych ostatnich, w odróżnieniu od pierwszego filmu, nie podaje się tutaj niskim głosem Fatfeusza, znaczy Morfeusza wspartym koszmarnym aktorstwem (Fatburne oczywiście nadal majaczy dziejowym tonem, ale tym razem sam najwyraźniej nie kuma co się dzieje, toteż jakby rozsądniej pasuje to do historii.)
Konrad Wągrowski: Na szczęście jestem geekiem. :-) I przyznam się, że fakt, iż Wachowscy zaproponowali widzom kolejną zabawę, bardzo mi przypadł do gustu. Przyznam się, że w czasie filmu dużo bardziej emocjonowałem się rozmowami z Wyrocznią, Merowingiem, czy Architektem niż efektownymi, przyznaję, scenami akcji. Kino akcji – które nie traktuje widza jak idiotę, nie podaje mu wszystko na talerzu, tylko wrzuca tropy, z których dopiero budujemy sobie całość. To lubię. Weźmy np. Merowinga – przecież fabularnie nic nie stało na przeszkodzie, aby najpierw przedstawić go jako wcześniejszego Wybrańca, a potem dopiero pozwolić mu na wygłoszenie jego monologu. Tymczasem monolog staje się dopiero zrozumiały po rewelacjach Architekta. Nic na to nie poradzę, po prostu lubię taką zabawę.
Jeszcze dygresja – gdy kilka lat temu pisałem na którąś z list dyskusyjnych hipotezę, że Zion może być kolejnym poziomem ułudy, pojawiły się głosy: „E, niemożliwe, Wachowscy nie mogą być aż tak wyrachowani”. Jak się okazało, najwyraźniej byli. Co ciekawe – ci sami ludzie teraz często mówią o tym, że to oklepany pomysł. I tu powracamy do punktu wyjścia – ludzie, którzy nie kupili części pierwszej, nie kupią i drugiej. Dużo ciekawsi są Ci, którzy drugą się rozczarowali, choć pierwsza ich zachwyciła. Ale niewykluczone, że zmienią zdanie po trzeciej.
ER: Braciom W. nie sposób odmówić tu chytrości godnej Odyseusza – na bazie pierwszego „Matriksa”, który olśniewał świeżą ideą (przynajmniej na tle fantastyki kinowej, moi Wy wielbiciele Snerga, Corcorana i Toronu) potrafili stworzyć spójną z debiutem część drugą, która jednocześnie płynnie i nieubłaganie prowadzi do części trzeciej. A pomysł, dzięki któremu wzbudzono zainteresowanie widzów jest banalnie prosty – rozrzucanie znaczących wskazówek, pozostawianie śladów i zapraszanie widza na łowy. Czekamy zatem nerwowo na rozwiązanie, szukając coraz to nowych sposobów na połączenie pozostawionych tropów.
Należy jednak postawić sobie jedno pytanie: czy to jest gra dla wszystkich? Czy każdy widz będzie radował się, mogąc zabawić się w Sokole Oko – wodza zgadywanek, czy też jest to jedynie rozrywka kujonów i zapaleńców niewidzących świata poza filmem?
PP: Niestety właśnie tak. Grzebanie się w śladach klasy wspomnianego w którejś z recenzji innego koloru wizualizacji pewnej postaci wymaga naprawdę silnej identyfikacji ze światem filmu. Tymczasem byle dobrze zrobiony kryminał wciąga każdego w zabawę w składanie poszlak bez dodatkowego wysiłku. W porównaniu z chociażby serialem o poruczniku Columbo intrygi Matrixa nie mają większych szans.
MCh: To już oczywiście pytanie, czy mnie osobiście interesuje przystępność filmu dla jakiejś masowej widowni, czy może mam to głęboko w outpucie. No więc mnie w ogóle nie obchodzi to, czy popkornożerca na fotelu obok kuma, że Merowingowie uważali się za potomków Chrystusa, a Niobe pewnie zgubi swoich ludzi. Mnie akurat cieszy rezygnacja Wachowskich z obłaskawienia wszystkich widzów i prowadzenia historii tak, żeby, broń Architekcie, ktoś czegoś nie zrozumiał. To dowód, że niekoniecznie interesuje ich powszechne głaskanie po głowie. Wolą pokazać wszystkim język. I póki robią to w takim stylu jak w Reaktywacji, kino rozrywkowe na tym zyskuje. Ktoś z was wyobraża sobie taką dyskusję między nami o nowym filmie Michaela Baya na przykład?
KW: A jaki to film Baya? ;-)
MCh: Jakikolwiek…
KW: Co mi się z kolei znów podobało, to to, że widać wyraźnie, że Wachowscy naprawdę mieli w głowie już części następne, podczas tworzenia pierwszej. Wiele rzeczy o tym świadczy. Wspomnienie o pierwszym Jedynym. Niejednoznaczność Wyroczni. Autonomiczność agenta Smitha.
MCh: I na przykład to, że Smith już w pierwszym filmie jawnie mówi o pierwszej, idealnej wersji matriksa, która okazała się katastrofą. Czyli już wtedy planowano, że matriksów jest kilka.
KW: Błędy logiczne, które często znikają, biorąc pod uwagę to, czego dowiedzieliśmy się z „Reaktywacji”. Sensu nabiera też anagram – Neo – Noe. :-)
Ale zdaję sobię sprawę, że nie każdego to bierze. Jeśli udało się zrobić film dla geeków, na który dodatkowo pójdą miliony, aby obejrzeć efektowne nawalanki, to czapki z głów.
PP: Byłbym ostrożny z tego rodzaju ocenami, bo może się to okazać równie prawdziwe, jak to że George Lucas od samego początku miał przemyślane wszystkie trzy trylogie Gwiezdnych Wojen. Nie jest wielkim problemem nadanie konkretnego sensu mętnym proroctwom, kiedy pisze się drugi scenariusz. Albo raczej – problemem jest, które z wytłumaczeń mętności sobie wybrać, żeby się najlepiej sprzedało. Właściwie, to może i nawet będzie Neo w trzeciej części wrzeszczał na Agenta Smitha: „Nie, nie jesteś moim ojcem!"? Czemu nie?
KW: Bo ojcem Neo jest Architekt. ;-) Poza tym, akurat wytłumaczenia, które wybrano, nie wpływają pozytywnie na poziom sprzedaży. O sprzedaż miała zadbać nawalanka na autostradzie, realizacja proroctw jest dla pasjonatów.
Neoplatonizm
ER: Gdyby jednak uparcie szukać faceta od którego Wachowscy zerżnęli pomysł, to dziadzio Platon niewątpliwie deklasuje wszystkich współzawodników o kilkanaście wieków. A skoro ojcem chrzestnym całej trylogii jest filozof, to i autorzy nie mogli uczynić filmu banalną nawalanką, nie wypadało się również zatrzymać na prostym przedstawieniu historii i praw swego świata. Po prostu musieli wypowiedzieć na temat życia, Wszechświata i całej reszty. Czy zrobili to dobrze? Opinia publiczna twierdzi, że nie, ja jestem mieszanego zdania.
MCh: Ale niby jaka opinia publiczna? Bo ja widzę absolutnie przeciwne głosy ze wszystkich stron. Są ludzie, którzy w „Matriksie” nie znaleźli nic i narzekają, że to wszystko już było. Są ludzi, którzy znaleźli w nim stymulatory do głębszego namysłu. Żadnego spójnego zdania „opinia publiczna” chyba nie ma. Tak całkiem prywatnie – mnie już po pierwszym filmie wydawało się, że to kino, które oddzieli „starych” od „młodych”. Nie chodzi mi tutaj o wiek, tylko o sposób myślenia. Co by nie mówić, w polskiej krytyce wciąż panuje ten bardzo stary i coraz bardziej skompromitowany sposób myślenia, zgodnie z którym tylko niektóre formy wypowiedzi nadają się do poruszania głębszych tematów, a niektóre nie dają takich możliwości w ogóle. To niestety dokładnie ten sposób myślenia powoduje, że rodzima krytyka nie rozumie np. komiksów i nie dopuszcza myśli, że mogą nieść niegłupi przekaz. Po pierwszym „Matriksie” pomyślałem sobie właśnie, że ten film podzieli widzów tego typu „starych” i „młodych”. Drugi film chyba jeszcze głębiej ryje tę bruzdę, bo wymaga też od widza chęci grzebania się w podtekście już bez wytykania palcem Morfeusza, że „chodzi o to i o to”.
No, ale nie o to zapytałeś. Czy autorom udało się zadać ciekawe pytania? Mam wrażenie, że ta dyskusja na to pytanie odpowiada – rozmawiamy o pytaniach stawianych przez film. Nie sądzisz, że to już sukces? Uważasz, że drugi film jednak odpuszcza z pytaniami z jedynki?
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Połączeni na wieczność
— Ewa Drab

Prędkość to nie wszystko
— Kamil Witek

Zwycięstwo Hollywood
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.