Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Obłęd z okazji

Esensja.pl
Esensja.pl
Zdefiniujmy na początek, to co w Świętach jest dla nas ważne i słodkie.

Eryk Remiezowicz

Obłęd z okazji

Zdefiniujmy na początek, to co w Świętach jest dla nas ważne i słodkie.
Należałoby chyba zacząć od otoczki religijnej, tej najgłębszej podstawy, nomen omen, Bożego Narodzenia, ale jest ona coraz namiętniej ignorowana, a telewizyjne kazania i msze witane są ziewaniem rodaków, którym cała krew z mózgu spłynęła do trzewi w celu obróbki kolacji wigilijnej. Pozostało jedynie tradycyjne spotkanie towarzyskie o północy, które, niestety, zbyt często owocuje hordami ludzi, którzy zapominają tak i języka, jako obyczaju. Były jakieś bajki o ludziach zachowujących się jak świnie i osły (albo na odwrót), no i słowo ciałem się stało.
Znaczy, cieszy nas więc ta rodzinna miła atmosfera, kiedy całe dwie godziny po rozdysponowaniu opłatka jesteśmy dla siebie mili i uroczy. Złośliwie i paszkwilancko pragnę zauważyć, że familia, która spędza dzień powszedni na pyskówkach, względnie nawet rękoczynach, raczej się w tydzień nie pogodzi. Nie zaprzeczę jednak, że szczęśliwa komórka społeczna, której członkowie lubią się nawzajem, spędzi jednak wspaniale te kilka dni wolnego, zwłaszcza kiedy zbiegną się one w miły sercu każdego przydługi weekend. Rzeczywiście, jest to czas spokoju i radości, który z łatwością stać się może najpiękniejszym tygodniem roku.
A co widać, kiedy takiego 20 grudnia wyjść na ulice? Zakupy. Ja może nie do końca z tej planety jestem, ale ni cholery pojąć nie mogę, jakim cudem to właśnie szesnaście kilo mąki, czternaście litrów mleka, sześć kop jaj, a wszystko zwieńczone tradycyjnym półlitrem ma wywoływać w ludziach miłość bliźniego. Obserwując z obrzydliwym uśmieszkiem dantejskie sceny w supermarketach, mocno zastanawiam się nad losem szaleńca, który ośmieliłby się nachalnie sugerować kolejkowiczom istnienie miłości bliźniego. No niechby się zaczął uśmiechać, proponować rozmowę, przepuszczanie osób starszych, czy też z mniejszą ilością artykułów. Zeżarliby go. Żywcem, względnie gustownie rozporcjowanego przekazali obsłudze w celu wystawienia na promocji.
Reasumując: zapychasz h. sapiensie po to, żeby mieć pieniądze, po to, żeby po ciężkiej walce dopchać się po zakupy, po to, żeby móc radować się wystawaniem w kuchni i polerowaniem na błysk pokoju, po to, żeby móc usiąść i się napchać (witaj świąteczna niestrawności!). Bomba. Nie rozumiem ni cholery sensu takich działań, ale z tego nic nie wynika – smętne jojczenie w powyższym stylu można kontynuować bardzo długo i wszyscy byliśmy już chyba dostatecznie zalewani takimi wynurzeniami. Święta się robią następnym festiwalem mamony i szałem konsumpcji, kropka. Nie ma powrotu do czasów, kiedy choinki były zieleńsze, śnieg bielszy, a prezenty sprawiały dużo więcej frajdy. Fantasta, jak sama nazwa wskazuje, uruchamia wyobraźnię i splata logiczne (lub nie) łańcuchy, starając się przewidzieć, co się ze Świętami stanie, czy mu się to podoba, i czy można temu przeciwdziałać.
Przyszłość Świąt wyznacza nam los Świętego Mikołaja. Z założenia był to pobożny facet, który z powodu przerostu miłości bliźniego, rozdawał dzieciom za darmo prezenty. Dziś jego brodata morda wraz z czerwoną czapą są sygnałem niemalże podprogowym, mającym w dzieciach wyzwalać żądzę posiadania i wymuszania na starych stosiku paczek pod choinką. Za darmo może się dzisiejszy Święty do nas co najwyżej uśmiechnąć i to tylko wtedy jeżeli jesteśmy piersiastą brunetką w jego typie. Co Mikołaj zawodowy myśli i mówi na temat dzieci, wolę nie powtarzać, ale Hannibal Lecter z zafascynowaniem wysłuchałby niektórych sugestii. Z wolna, pójdą tym śladem wszystkie inne rekwizyty i zostaniemy ze świętem (pisanym już małą literą) końca roku, kiedy cała ludzkość oddawać się będzie lenistwu i obżarstwu, bez najmniejszej refleksji i zastanowienia, po co to wszystko. Muzułmanie i Hindusi też się przed tym nie uchronią. Nie mają szans.
Jak przeciwdziałać? Należy przede wszystkim zauważyć, że ze świętami wiążą się niewyobrażalne stosy, żeby nie powiedzieć, kupy szmalu, czyli pecunia, która jednak czasem jak najbardziej olet. Przypomina mi się tu mój ojciec, który prawie każdą dyscyplinę sportu komentuje następująco: „kiedyś byliśmy w tym dobrzy, ale weszły wielkie pieniądze i już nie jesteśmy”. Próby cofnięcia tego stanu rzeczy poprzez działania demonstracyjne – pikiety, gazowanie sklepów, czy też, w ostateczności, zalewanie kwasem wypchanych po brzegi wózków – efektu nie dadzą. Skończymy, drodzy rewolucjoniści, jak wszyscy nawiedzeni prorocy, czyli z wybitymi zębami (w najlepszym razie). Jeżeli chcemy, żeby Święta znów były czymś więcej niż przetrawianiem zakupionych za ciężkie pieniądze gargantuicznych ilości jadła, czas uczynić je nieopłacalnymi.
Proponuję na początek zrezygnować z terroryzmu, bo a) szkodzi ludziom, b) chwilowo jest bardzo niemodny, c) efekty, jak widać przynosi dokładnie odwrotne. Zapomnijmy też o wielkich kampaniach reklamowych, bo mistrzom marketingu, których zadaniem jest nakręcanie sprężyn sprzedaży i tak nie damy rady. Dobrzy i wypchani dolarami są skubani. Nasze akcje proponuję podzielić na dwie grupy – zniechęcające i dające dobry przykład.
Typowym działaniem tłumiącym żądzę zakupów jest metoda powolnego kolejkowicza, szczególnie skuteczna, jeżeli stosuje się ją symultanicznie, na kilku kasach naraz. Domyślacie się już o co chodzi, prawda? Widzicie oczami wyobraźni tego wk…jącego typa, który ma w koszyku dwanaście bułek różnych rodzajów, a wszystkie jego kiełbasy mają pomięte kody paskowe, dzięki czemu pani kasjerka musi wbijać je ręcznie. A potem gość, po kilkuminutowych skrupulatnych poszukiwaniach, wyciąga kłąb banknotów z najgłębszej kieszeni najdalej położonej koszuli, odmierza ceremonialnie złotówki i dochodzi do wniosku, że drobnych mu nie wystarczy. W tym momencie, drogi współspiskowiczu, należy się przepraszająco uśmiechnąć do stojącego za nami ogonka i wyciągnąć (po dokładnej rewizji osobistej, rzecz jasna), z równie odległej i tajemniczej kieszeni, portfel z kartami płatniczymi. Kolejka zaczyna oddychać z ulgą, ale nie ułatwiajcie im sprawy! Co najmniej dwie karty powinny być związane z kontem próżnym niczym przysłowiowe garnki Salomona. Osobom skłonnym do ryzykanctwa doradzam również wykonywanie błędnych podpisów, tudzież podawanie kart zupełnie księżycowych, z nadzieją, że roztargniona obsługa przerobi naszym elektronicznym cudem sklepowego POS-a na złom. Efekt: każdy, kto raz stanął za nami w kolejce, rozważy wielokrotnie, czy ma dość czasu, żeby iść na zakupy. Poza tym, osobniki co bardziej refleksyjne zaczną myśleć o sensie spędzania cennego czasu na obserwowaniu durnia, który nawet pieniędzy liczyć nie potrafi.
Odmianą tej metody, jest tak zwana blokada gawędziarska. W tym celu witamy się radośnie przy starannie wybranej półce z kluczowym dla „świątecznych” wyposażeniem. Ustawiamy koszyki w starannie dobranych punktach, stawiając zaporę, która uniemożliwi podejście do półki (w celu zakupu), do nas (w celu przeproszenia), a jeżeli mamy pewien trening, zahamuje ruch na jednej ze sklepowych dróg. I będą nas omijać stłoczeni, a zaczerwienieni. Zazwyczaj, po kilku minutach, znajduje się niestety śmiałek, który poprosi nas o odsunięcie się. Nie szkodzi, my tu jeszcze wrócimy, no chyba, że o odejście prosi nas patrzący ponuro ochroniarz. Efekty: jak powyżej, plus (przy odpowiednim doborze blokowanego towaru, np. gotowych ciast) promocja jedzenia i wypieków tradycyjnych, własnymi dłońmi gniecionych.
Trzecią, najbardziej drastyczną metodą zniechęcającą, jest wywoływanie obrzydzenia do zakupów w ogóle. Możliwości nasze są tu ograniczone przez odpowiednie artykuły prawa karnego, ale i tak co nieco da się wykombinować. O ile wnoszenie przedmiotów woniejących, tudzież ostentacyjne oddawanie moczu są stanowczo złym pomysłem, o tyle właściwie przeprowadzone namiętne dłubanie w nosie może opróżnić dział mięsny na ładny kwadrans. Dopuszczalne są też oczywiście perswazje słowne, np. stara dobra opowieść o krowiej wardze znalezionej przez wujka w mięsie mielonym, czy też (to w warzywnym) o procesie deptania kwaszonej kapusty i zanieczyszczeniach organicznych, jakież to deptacze do rzeczonej kapusty wprowadzają. Efekt: zależy od osobnika. Ale, jak dobrze pójdzie, to te zakupy mamy już z głowy. A może i na całe Święta jeść się komuś odechce, kto wie?
Śpiew. To już pewne wyzwanie, bo władze sklepu same nieustannie pompują w uszy gości kolędy w tysiącu wersji, które łączy jedno – brzmią ohydnie przemysłowo, jak gdyby śpiewały je kasy, a nie ludzie. Trudno coś takiego przeskoczyć, pamiętać jednak należy, że mózgi naszych ofiar zdołały przyzwyczaić się do nawet do „Cicha noc” w wykonaniu japońskich jodłujących rewelersów i skutecznie ignorują docierające bodźce dźwiękowe. Należy więc wyć ze zmienną intonacją i w wielu skalach, a najlepiej jednocześnie na parę głosów naraz. Pomocne bywa też zmienianie kolędy w połowie zwrotki, tudzież krótka przerwa, po której znów wzmagamy bombardowanie cudzych bębenków. Metoda ta ma dwa zasadnicze plusy – my nie słyszymy, co zapodają sklepowe głośniki, a nasi znękani słuchacze podśpiewują sobie pod nosem kolędy w celach obronnych, licząc, że zdołają się schować za tą ścianą dźwięku. Niewątpliwie zwiększa to ogólny poziom świąteczności w sklepie.
Świetną pomocą w naszych knowaniach są zazwyczaj dzieci, koneserzy preferują wiek 3 – 5 lat. Milusińscy mają w sobie mnóstwo niespożytej energii i ciekawości świata, którą z łatwością można ukierunkować na zaplanowane z góry cele, jako że rodziciele wykonują właśnie sprint do najtańszych w mieście rodzynków. Podstawowe kierunki dywersji wyznaczą nam wspomnienia pięknych czasów dzieciństwa:
berek. Galopujące we wszystkich kierunkach róży wiatrów berbecie są w stanie uczynić kawał sklepu niedostępnym, no a kto im tego zabroni? Jeżeli jakiś rodzic popełni tę nieostrożność i obsztorcuje nadaktywną pociechę, to możemy zaraz oczekiwać starcie dwóch podenerwowanych świąteczną atmosferą tatusiów (mamuś), które za nas wykonają wspaniałą blokadę międzypółkową.
zabawa w chowanego. Wprawdzie drży mi nieco serce na myśl o zrozpaczonych rodzicach, ale hej, czyż odnalezienie malucha nie jest wspaniałym prezentem na Święta? Jest to działanie na nieco małą skalę, ale obdarza nas dodatkową korzyścią: z głośnika zamiast kolejnej mutacji „Jingle Bells” słychać będzie rzewne wezwania ochrony, która ryczącego dzieciaka ma już serdecznie dość.
– stara, ale jara metoda podpuszczania też bywa skuteczna. Niby takie to kruszynki małe i delikatne, ale zasięg mają zdumiewający, a jak się czegoś już uczepią to nie ma zmiłuj. Akcja „kup mi mamo” skutecznie obrzydza starym zakupy na dni kilka, a zgromadzonej gawiedzi dostarcza rozrywki, tak potrzebnej w ten ciężki świąteczny czas. Docelowym majstersztykiem jest taka koordynacja niespontanicznych dziecięcych eksplozji histerycznych, które, dzięki mechanizmom reakcji łańcuchowej autokatalitycznej, rozpropagują się na całą okolicę napełniając ją smętnym dziecięcym pomękiwaniem. Czyż nie jest to wspaniałe wspomnienie tego, niewątpliwie również rykliwego, niemowlaka, na którego cześć odprawiamy te wszystkie obrzędy?
Możemy jednak spróbować działać pozytywnie. Niestety, nie zgrywa się ta metoda zupełnie z powyższymi, ale też daje duże możliwości. Przepuścić kogoś, uśmiechnąć się raz czy drugi (byle nie za szeroko, to zawsze jest podejrzane), strzelić znienacka gromkim „Wesołych Świąt” komuś, kto tego zupełnie nie oczekuje. Bez pchania się z miłością bliźniego, ot z szacunkiem, jak to nieznajomy nieznajomemu. Cholera wie, może zadziała i komuś zrobi się nawet przyjemnie, ciepło i świątecznie? Może to jest właśnie ta jedyna wymarzona metoda – trochę sympatii, bez narzucania się, po prostu nieoczekiwanie przyjemna gęba w samym środku świątecznego wiru?
koniec
1 stycznia 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.