Rozpełzające się na boki wątki oraz niedostateczna kontrola nad spójnością stylistyczną powodują, że mimo niezwykle eleganckiej oprawy i momentami świetnego klimatu „Szeptom” daleko do bycia kinem wybitnym. Bynajmniej jednak nie znaczy to, że film ten nie jest godzien obejrzenia.
Upiory przeszłości
[Nick Murphy „Szepty” - recenzja]
Rozpełzające się na boki wątki oraz niedostateczna kontrola nad spójnością stylistyczną powodują, że mimo niezwykle eleganckiej oprawy i momentami świetnego klimatu „Szeptom” daleko do bycia kinem wybitnym. Bynajmniej jednak nie znaczy to, że film ten nie jest godzien obejrzenia.
Nick Murphy
‹Szepty›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Szepty |
Tytuł oryginalny | The Awakening |
Dystrybutor | Vue Movie Distribution |
Data premiery | 15 czerwca 2012 |
Reżyseria | Nick Murphy |
Zdjęcia | Eduard Grau |
Scenariusz | Nick Murphy, Stephen Volk |
Obsada | Rebecca Hall, Dominic West, Imelda Staunton, Lucy Cohu, John Shrapnel, Diana Kent, Richard Durden, Alfie Field, Tilly Vosburgh |
Muzyka | Daniel Pemberton |
Rok produkcji | 2011 |
Kraj produkcji | Wielka Brytania |
Czas trwania | 107 min |
Gatunek | groza / horror, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Miło od czasu do czasu popatrzeć na elegancką gotycką opowieść o duchach, zwłaszcza jeśli jest skrojona tak kulturalnie, jak „Szepty”. Sęk w tym, że w ostatnich latach twórcy popadli w pewnego rodzaju schemat, który powoduje, że jakiekolwiek przyrównanie nowego filmu do klasycznych pozycji ze wspomnianego nurtu automatycznie podsuwa czytelnikowi całkiem oczywisty trop do rozwiązania przedstawionej we wchodzącym do kin filmie zagadki. Tak jest i w przypadku „Szeptów”, o których pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć, żeby nie zepsuć sobie seansu. Dziwi w tym momencie postawa ekipy realizacyjnej filmu, która mając przecież świadomość podążania śladami poprzedników nie postarała się mocniej o oderwanie podstawowych założeń fabuły od wytartych kolein i skonstruowanie historii tak, żeby odznaczała się zauważalną oryginalnością. A tak – otrzymaliśmy kolejną opowiastkę kostiumową o kobiecie, która musi się zmierzyć z tajemnicą położonego na odludziu nawiedzonego dworu. Zwyczajnie szkoda, tym bardziej, że produkcja powstawała pod egidą BBC Films, co gwarantowało najwyższą jakość wszystkich technicznych składowych.
Film startuje na bardzo wysokich obrotach, momentalnie i bez większego wysiłku budując świetny klimat grozy. Obserwujemy bowiem ścinający krew w żyłach seans spirytystyczny, w sposób po prostu perfekcyjny oddający grozę pojawienia się ducha wezwanej osoby. Scena jest fenomenalnie zrealizowana i rozbudza u widza nadzieję na naprawdę mocny, wstrząsający w wymowie film, który zapadnie w pamięć na długie lata. I wtedy właśnie… zrywa się z krzesła kobieta, demaskuje całe przedsięwzięcie i wzywa policję, która zaraz wpada do pomieszczenia i zabiera do więziennego furgonu oszustów żerujących na ludzkim nieszczęściu i pragnieniu kontaktu ze zmarłymi bliskimi. Groza w jednej chwili ustępuje miejsca wojującej emancypacji pomieszanej z obyczajową opowiastką o zabarwieniu lekko kryminalnym, objawiając tym samym podstawowy problem „Szeptów” – eklektyzm. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy zamiast spójnej historii grozy dostajemy coś, co raz jest prawdziwym horrorem, raz przygnębiającym dramatem opowiadającym o ludziach odartych z nadziei czy godności, a raz niemal klasyczną opowieścią detektywistyczną? Przy czym wszystkie te wątki bardzo opornie lepią się w jednolitą całość, stwarzając wrażenie kiepsko rozrobionego, choć złożonego z najlepszych składników ciasta.
Gdy akcja przenosi się do położonej na uboczu, ponoć nawiedzonej rezydencji, w której obecnie funkcjonuje prywatna szkoła dla chłopców, opowieść wkracza na właściwe tory. Odtąd bohaterka, autorka książki wyśmiewającej wiarę w duchy, stara się znaleźć rzeczywistą przyczynę śmierci jednego z uczniów, równocześnie usilnie próbując udowodnić, że żadnego ducha – morderczego czy nie – tutaj nie ma. W tym celu rozstawia przewieziony ze sobą sprzęt, niewiele się różniący od tego używanego przez dzisiejszych „łowców duchów” i zwiedza budynek, mając coraz mocniejsze poczucie, że coś jednak jest tutaj nie tak. Niestety, fabuła stopniowo zaczyna się rozjeżdżać na boki i koncentrować na problemach gospodyni (gra ją złowieszcza jak zwykle Imelda Staunton, pamiętna inkwizytorka Umbridge z „Harry’ego Pottera”), nauczycieli czy nawet uczniów, sprawę podstawową, czyli istnienie ewentualnego ducha, spychając mimowolnie na plan dalszy. Fabuła – notabene ani przez moment nie popadająca w nudę czy banał – łapie oddech dopiero po niemalże godzinie seansu, chwytając wówczas widza jak w kleszcze i finiszując w stylu iście imponującym.
W efekcie łatwo puścić w niepamięć chwiejność gatunkową „Szeptów”, zwłaszcza że film ma piękne, zrobione w lekko chłodnej tonacji zdjęcia, wspaniałą scenografię ze stylowymi wnętrzami oraz ogólnie dobrze odpracowane realia. Do tego dochodzą malownicze krajobrazy i towarzysząca obrazowi dyskretna muzyka wysokiej klasy. Wszystko oczywiście solidnie zagrane, przez co nad wyraz łatwo „wsiąknąć” w przedstawiony świat i zidentyfikować się z dramatis personae. A jednak mimo to pozostaje lekki posmak rozczarowania, że twórcy nie potrafili skoncentrować się na jednej ścieżce i zaproponować historii bardziej spójnej w wymowie, trwoniąc ogromny potencjał, jaki mieli w swoich rękach, na próby okiełznania średnio do siebie przystających elementów, czym niechcący zafundowali widzowi gatunkową huśtawkę. Aczkolwiek nawet jeśli z „Szeptów” wyszedł średni horror, to wciąż jako film jest to piękna opowieść posiadająca ogromną klasę i elegancję, o jakich mogą tylko pomarzyć twórcy kolorowych, hałaśliwych hollywoodzkich bździdełek.