Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Transatlantyk. Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Fundacja Transatlantyk
CyklTransatlantyk
MiejscePoznań
Od5 sierpnia 2011
Do13 sierpnia 2011
WWW

Transatlantyk 2011: Dzień trzeci. Otwiera się przed nami świat

Esensja.pl
Esensja.pl
Trzeciego dnia festiwalu zaprezentowano filmu, które opisują małe odkrycia. Okazuje się, że na świecie wciąż istnieją białe plamy i wbrew pozorom nie trzeba szukać daleko, aby je znaleźć. Czasem okazuje się, że mamy je pod samym nosem.

Łukasz Gręda

Transatlantyk 2011: Dzień trzeci. Otwiera się przed nami świat

Trzeciego dnia festiwalu zaprezentowano filmu, które opisują małe odkrycia. Okazuje się, że na świecie wciąż istnieją białe plamy i wbrew pozorom nie trzeba szukać daleko, aby je znaleźć. Czasem okazuje się, że mamy je pod samym nosem.

‹Transatlantyk. Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Fundacja Transatlantyk
CyklTransatlantyk
MiejscePoznań
Od5 sierpnia 2011
Do13 sierpnia 2011
WWW
Sprawdza się stara prawda – odkrywanie świata może zacząć się już za progiem własnego mieszkania. Przynajmniej tak się stało w przypadku pana Jouberta. Ten stateczny i odrobinę znudzony życiem makler pewnego dnia za sprawą urodziwej służącej odkrywa, że nad jego głową mieszka stadko służących. To Tytułowe „Kobiety z 6 piętra” – imigrantki z Hiszpanii, które przybyły do Francji w poszukiwaniu zarobków i lepszego życia. Pozostają niewidoczne do momentu, kiedy jedna z nich – młodziutka Maria – nie rozpocznie pracy u państwa Joubert. Pan domu dostrzeże w nowo odkrytych sąsiadkach silne i odważne kobiety i z czasem będzie spędzał z nimi coraz więcej czasu. Choć oddalone od rodzin i ojczyzny zachowują siłę i optymizm, który imponuje Joubertowi. Związany gorsetem burżuazyjnych obowiązków orientuje się, że zrezygnował z życia na rzecz wygodnej wegetacji. Dlatego sam wyrusza w podróż w poszukiwaniu lepszego, autentycznego życia. Nie musi szukać daleko – zamieszkuje razem ze służącymi na szóstym piętrze. Tym samym naraża się wszystkim – przyjaciołom i znajomym, którzy w jego geście dostrzegają niezdrowe dziwactwo i zdradę własnej klasy oraz samym Hiszpankom, które z początku nieufnie podchodzą do nowego lokatora. Powinien pan znać swoje miejsce – mówi jedna z nich starając się w ten sposób przemówić Joubertowi do rozsądku. Cóż z tego skoro skromny pokoik jest pierwszym miejscem, w którym czuje się on sobą. Najpierw wysłano mnie do internatu, później poszedłem do wojska, a po wyjściu od razu się ożeniłem – tłumaczy dobrotliwe. W towarzystwie kobiet bohater odżywa, zaczyna cieszyć się życiem i drobiazgami, które niesie ono ze sobą, a co najważniejsze czuje się sobą.
Granica między światem „państwa”, a służby jest u le Guaya wyraźna. Z jednej strony mamy przepych paryskiego mieszkania Joubertów, z drugiej ciasne pokoiki służby z mnóstwem niedogodności. Myliłby się jednak ten, kto uznałby świat służby za gorszy. U le Guaya dochodzi do przewartościowania burżuazyjnego systemu wartości. Joubert rozpoznaje w swoim życiu wyłącznie fałsz i salwuje się ucieczką. Inni nie mają tyle odwagi, bądź nie widzą nic złego w swoim życiu. Służba przeciwstawia się im ze swoją energią i poczuciem wolności. Nie poddają się urokowi rytuałów klasy wyższej. Być może decyduje o tym hiszpańska mentalność, której francuski chłód jest z natury obcy. Faktem jest, że służącym udaje się żyć po swojemu nie darząc przy tym swoich pracodawców nienawiścią i pogardą. To nie „Gosford Park” Altmana, gdzie świat arystokracji i służby jest w w dużej mierze identyczny, a granica między nimi pozostaje nienaruszona.
Phillipe le Guay swoim filmem składa hołd kobietom – ich przedsiębiorczości i sile. Do końca jednak mu nie wierzę. „Kobiety z 6 piętra” to raczej hołd wystosowany pod adresem Almodovara i Ozona. Hołd ze strony dużo mniej utalentowanego twórcy, który w tym przypadku jest wyłącznie marną imitacją.
Pan Joubert potrzebował tylko przekroczyć próg swojego mieszkania, aby znaleźć się w zupełnie innym świecie i zmienić swoje życie. Bohaterowie „Czarnego oceanu” Marion Hansel potrzebowali na to setek mil morskich. W filmie przyglądamy się grupie młodych marynarzy służących na statku. Większość z nich poddała się ogłupiającemu rytmowi służby – czas dzielą między spanie, pracę, a grę w karty. Spośród nich tylko Massina i Moriarty mają w sobie wrażliwość, która każe im się przeciwstawiać wszechogarniającej stagnacji. Przyglądają się życiu na statku z rosnącym obrzydzeniem. Nie w nim miejsca na odkrywanie własnych słabości jak w romantycznych powieściach. Rzeczywistość na morzu przypomina raczej „Ultramarynę” Lowry’ego. Zamiast przygód – żmudna praca i nuda.
Cel ich podróży przez dłuższy czas pozostaje nieznany, zaś sami bohaterowie nie wydają się być tym zainteresowani. Kiedy jednak ostatecznie zostanie on ujawniony pozostawi głęboki ślad w każdym z nich. Statek, na którym służą przewozi bowiem bombę atomową, która ma zostać zdetonowana w czasie ćwiczeń na Pacyfiku. Dla części załogi będzie to spektakularny widok, o którym będą dyskutować przy grze w karty. Wyłącznie Massina i Moriarty zrozumieją prawdziwe znaczenie tego wydarzenia. Na ich oczach zakończy się pewna epoka. Już nigdy nie będą w stanie powrócić do swobodnych rozmów podczas nocnej warty. Żaden z nich nie upominał się o uwagę świata, ale w jednej chwili znaleźli w samym jego centrum.
Jeszcze zanim świat stracił niewinność Moriarty przywołuje wspomnienie z dzieciństwa, którego znaczenie jest kluczowe dla zrozumienia intencji bohatera. Jako mały chłopiec zakopał nad rzeką puszkę, w której ukrył list. Następnie przepłynął z drugiego brzegu w to samo miejsce i ją wykopał. Na kartce przeczytał: Ten kto przepłynie rzekę będzie miał dobre życie. W ten sposób zapragnął zaczarować rzeczywistość, nadać jej własny kształt i udało mu się. Widok wybuchu atomowego odbiera mu tą pewność. Na świecie dokonano gwałtu, któremu Moriarty mógł się tylko przyglądać. Przepłynięcie rzeki wymagało od dziecka odwagi, ale on już nim nie jest. Dorósł na naszych oczach. Teraz rozpościera się przed nim ogromny, zimny ocean.
Filmy le Guaya i Hansel rozgrywają się kolejno w latach 60 i 70. Świat wtedy dopiero zaczynał się rozszerzać. Wybuch, którego świadkami byli bohaterowie „Ciemnego oceanu” doprowadził nas bezpośrednio do momentu, w którym właśnie żyjemy. Jak dziś w dobie globalizacji zaznaczyć swoją obecność w świecie? Najprostszym sposobem jest wrzucenie filmu do sieci dokumentujący fragment z naszego życia. Twórcy „Life in a day” postanowili dokonać syntezy i stworzyć portret jednego dnia z życia ludzi na całym świecie. Skalę tego wydarzenia ujawniają liczby – użytkownicy YouTube’a przesłali ponad cztery i pół tysiąca godzin nagrań. Z tego ogromnego materiału wybrano tylko ułamek i w ten sposób powstał unikalny dokument.
Na samym początku z ust jednego z bohaterów pada symptomatyczne zdanie: „To będzie film o szczęśliwym zakończeniu”. I faktycznie oglądając zlepek anonimowych filmików dokumentujących codzienne czynności przebija się przez nie afirmacja życia. Afirmacja za pomocą kamery, bo wydaje mi się, że dla większości uczestników projektu wspólne było przeświadczenie, że w ten sposób ich życie nabiera sensu. Tak, jakby sam fakt trzymania kamery czynił życie łatwiejszym, bo zamkniętym w maleńkim kadrze – stamtąd nie może nas zranić. Zmieniłem zdanie na widok ostatniej sceny filmu. Młoda kobieta mówi do kamery, że dzisiejszy dzień nie był wcale wyjątkowy. Był do bólu zwykły tak jak ona sama, ale mimo to chce aby został zapamiętany. Mówi w imieniu wszystkich, którzy nie znaleźli się w filmie. W imieniu każdego z nas – masy anonimowych ludzi, którzy każdego dnia starają się doświadczyć cudu, który nigdy się nie zdarza. Byłem przekonany, że „Life in a day” będzie wyłącznie ciekawostką, próbą sfabularyzowania YouTube. W tym jednym momencie udowadnia swoją wartość.
Pomimo tego, że na świecie już od dawna nie ma białych plam, to okazuje się, że wciąż możliwe jest odkrywanie czegoś nowego. Nieważne czy, aby to osiagnąć trzeba wyjść poza własne mieszkanie, przepłynąć ocean czy biegać z kamerą. Pragnienie zmiany jest w ludziach wciąż żywe.
koniec
8 sierpnia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.