Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Przemoc odrealniona

Esensja.pl
Esensja.pl
…czyli komiks w „Mechanicznej pomarańczy”.

Łukasz Kustrzyński

Przemoc odrealniona

…czyli komiks w „Mechanicznej pomarańczy”.
Pewien krytyk nazwał Stanleya Kubricka błogosławionym reżyserem. Bo wszystkie niemal jego filmy były udane, wszystkie coś wnosiły do sztuki filmowej, wszystkie też były „o czymś”. I to „coś”, nieokreślone i niezdefiniowane, świadczy dziś o kunszcie błogosławionego reżysera.
W 1971 roku na ekrany kin wszedł jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów tamtych czasów. Pełen przemocy i cynizmu, przesiąknięty anarchią i sadyzmem obraz, będący adaptacją powieści Anthony Burgesa „Mechaniczna pomarańcza”, opowiada o losach Alexa – młodego przestępcy, szefa młodzieżowego gangu napadającego na bezbronnych i znajdującego przyjemność w zadawaniu cierpienia i bólu. W Wielkiej Brytanii film wywołał skandal, w Polsce przez wiele lat borykał się z cenzurą. Niektóre kraje do dziś nie wyświetlają go w kinach, a w TV tylko ocenzurowaną jego wersję. Kubrick otrzymał za „Mechaniczną pomarańczę” nominację do Oscara, a sam film kolejne trzy.
Skąd to zło?
„Mechaniczna pomarańcza” szokuje, przynajmniej powinna, bo taki był zamysł reżysera. Szokuje zawartą w sobie dawką brutalności i cynizmu, słowem – zła. Jednak, co ważne, „Mechaniczna pomarańcza” to film nie z przemocą, lecz o przemocy. I tak wypadałoby go rozpatrywać – jako studium agresji. Agresji pod krystalicznie czystą postacią. Alex, nasz młody bohater, nie przeciwstawia się jednej konkretnej rzeczy. On nie działa dla żadnej idei, nie działa dla zemsty czy żądzy zysku – jego agresja nie jest niczym zanieczyszczona. Robi to co robi dla czystej sadystycznej przyjemności zadawania cierpienia. Jego agresja nie jest również ukierunkowana na żaden konkretny cel, za to rozchodzi się we wszystkich kierunkach, jak kręgi na wodnej tafli gdy wzburzyć ją rzuconym kamieniem.
Przemoc oglądana na ekranie nie wiadomo przez co jest prowokowana. Pokazuje nam Kubrick najbliższe otoczenie bohatera – miejsce, w którym się wychował, pokazuje otaczających go ludzi. Na oko klasę średnią. Mamy przed oczyma jego mieszkanie, mamy rodziców. Widzimy w końcu samego Alexa, który w tym mieszkaniu śpi, z tymi rodzicami rozmawia, je śniadanie. Schludne, nieźle utrzymane i wyposażone pokoje. Rodzice w pełni normalni, może trochę nadwrażliwi i nadopiekuńczy.
Czy jest więc możliwym by agresja została wyniesiona z domu? Na pozór nie. Ale gdzieś pod tą wypolerowaną powierzchnią nowiutkich mebli, gdzieś między śniadaniem a rodzinnym obiadem, gdzieś tam rodzi się zło. I Kubrick je wychwytuje. Pokazuje nam wnętrze mieszkania – a ono tchnie jakąś niezrozumiałą klaustrofobią. Co ciekawe ciasnota pokoi i korytarzy nie wynika chyba z samych pomieszczeń, a ze sposobu w jaki te pomieszczenia zostały sfilmowane.
Pokazuje reżyser kuratora sądowego odwiedzającego Alexa. Ten zaś jest z gruntu zepsuty, odpychający a zachowuje się jak człowiek niezrównoważony psychicznie. Walkę o sympatię widza w scenie, w której kurator rozmawia z Alexem, wygrywa bezapelacyjnie nasz bohater. To on wydaje się niegroźny (choć niedługo wcześniej katował bezbronnego człowieka), on w tej rozmowie jest ofiarą. A kurator? Widz szybko dochodzi do przekonania, że lepiej nie mieć z nim do czynienia.
Świat naszego bohatera, mimo, że z pozoru normalny, skrywa w sobie nieokreślone zło. Alex jest nim przesiąknięty. W tym środowisku jest ono skrzętnie ukryte, zawoalowane przez ułudę normalności. W przypadku Alexa w pełni się ujawnia, wypływa z niego niczym wrzący strumień wody z czynnego gejzera. I tak jak ta woda przemienia się w parę, tak zło znajdując ujście w poczynaniach chłopaka przyjmuje ostatecznie postać nieokrzesanej przemocy.
Uśmiech Jokera
Przemoc pokazywana nam przez Kubricka jest przejaskrawiona, tak jak działania głównego bohatera i jego kumpli. Dość spojrzeć na samego Alexa – mocny makijaż na twarzy, obcisły uniform koloru metalicznej folii przywodzący na myśl kosmiczny skafander, na głowie czarny melonik, w ręce zaś laska rodem z filmów Freda Astaire’a. Do tego dodać taneczny krok i choreografię ruchu jak z taniego musicalu z lat 60-tych. Wszystko to przymioty zbliżające film Kubricka do okrutnej bajki wyrwanej z ram rzeczywistości i ciśniętej w objęcia komiksowej maniery.
W scenach, w których Alex przemienia się w nieczułego kata tylko prosząca go o litość ofiara jest normalna – bo w pełni ludzka. Chłopak wydaje się wtedy istotą przerysowaną, istotą spoza normalnego świata. Pozbawiony jakichkolwiek zahamowań, pozbawiony moralności, odgrywa swój okrutny taniec nad ofiarą. Co robi Alex zadając gwałt w domu literata? Tańczy, uroczo wymachuje laską, śpiewa „Deszczową piosenkę”. Głuchy na prośby katowanego, ślepy na cierpienia, jest postacią skrajnie odrealnioną, prawie duchem, jakąś niezrozumiałą zjawą, która nijak nie pasuje do świata rzeczywistego. Przypomina przez to główny bohater postać z komiksu. Tak przez swoje zachowanie jak i przez zewnętrzny wygląd upodabnia się – dajmy na to – do okrutnego błazna Jokera z komiksu „Batman”. Ta twarz pomalowana, te cyniczne żarty, to zachowanie w końcu, które oscyluje pomiędzy zwykłym sadyzmem a jakimś upiornym poczuciem humoru. Alex zadając ból śpiewał i tańczył, śmiał się – jak błazen.
– Rysownicy komiksów dokonywali przestylizowania w stronę nadmiaru czytelności: podkreślali cechy charakteru malujące się na twarzach i w sylwetkach postaci, wyolbrzymiali grymasy bólu, wściekłości, gniewu. W rezultacie osiągali intensywność przedstawienia bliską tej, jaką charakteryzuje się groteska – pisał w swoim „Komiksie: świecie przerysowanym” Jerzy Szyłak. Jak trafnie odnosi się ten opis również do obrazu Kubricka. Konkretnie – do głównego bohatera, do jego zachowania, do jego psychiki, do jego wyglądu w końcu. Jest Alex podobnie groteskowy, zupełnie jak komiksowa postać.
Brutalny komiks
Pokazywanie brutalności, mówienie o niej tak w filmie jak i w komiksie było przez długi okres zakazane. Jeśli nie przez prawne usankcjonowanie, to na pewno poprzez ostre normy społeczne i obyczajowe. Kiedy na ekranach kin pojawiła się „Mechaniczna pomarańcza”, w brytyjskiej prasie zawrzało. Zawarta w filmie wizja przyszłości pełnej przemocy, anarchii i cynizmu wywołała skandal i zakaz emisji obrazu. Stanley Kubrick przez 25 lat nie zgadzał się na pokazywanie tego filmu w Wielkiej Brytanii. Bezpośrednią przyczyną decyzji reżysera były pogróżki, jakie otrzymywał on i jego rodzina.
Jeśli chodzi o komiks – pojawiały się i prawne uregulowania zabraniające ukazywania w obrazkowych historyjkach przemocy (wprowadzony w Stanach Zjednoczonych w połowie lat 50-tych tzw. Kodeks Komiksowy). Niemniej komiks zaczął wyłamywać się z tych społeczno-prawnych barier już w latach 60-tych. Wtedy to we Włoszech pojawiły się tzw. Fumetti neri („komiks czarny”) zawierające brutalne historie kryminalne przesiąknięte erotyzmem a częstokroć i czystą pornografią (m.in. „Diabolik” sióstr Giussani). Twórcy tych historii wykorzystywali przemoc czy seks wtedy, gdy zamierzali dotrzeć do odbiorców dorosłych.
Przełom lat 70-tych i 80-tych to czas, w którym brutalność i przemoc zaczęły pojawiać się w rysowanych historiach wydawanych w USA, ojczyźnie komiksu. Oczywiście trend ten nie był całkiem nowy a zapoczątkowano go dużo wcześniej w komiksie podziemnym (undergroundowym).
I tak w roku 1970 Marvel Comics Group uruchomił serię opartą na opowiadaniach Roberta E. Howarda opowiadających o Conanie Barbarzyńcy. Stał się ten zabijaka i rębajło, którego jednak trudno nie lubić, początkiem całej serii podobnych bohaterów („Sędzia Dredd”, „The Punisher”). Wszystkie te wydawnictwa łączyło jedno – przemoc. Pytanie – jaki był jej cel?
Pojawienie się brutalności jako nieodłącznego składnika historii obrazkowej było, tak w undergroundzie, jak i później w oficjalnych wydawnictwach, przejawem dążenia do prawdy. A więc i do skomplikowania świata przedstawionego – zaprzeczenia, że w komiksie jest li jedynie podział na biel i czerń, udowodnienia, że, tak jak w świecie prawdziwym, jest też sporo odcieni szarości. Ponownie, jak miało to miejsce w przypadku choćby Fumetti neri, chodziło o dotarcie do dorosłego odbiorcy. Dorosłego, a więc wymagającego lektury poważnej, nie będącej tylko infantylną rozrywką. Stała się więc przemoc, obok erotyzmu, obok zabawy konwencjami i naginania norm obyczajowych, elementem „wydoroślenia” obrazkowych historii.
To nieocenione zło…
Bohater „Mechanicznej pomarańczy” to postać, która nijak nie pasuje do naszego świata – jest zbyt zepsuta. Przez to nierealna, nierzeczywista. Zamknięta w klatce swojej filmowej egzystencji. Przytoczony wcześniej Joker przeciwnie – ten na kartach komiksowej historii, dzięki swemu zachowaniu, dzięki swej diabolicznej naturze jest pełen życia. Życia, które tak niewiele odbiega od naszego realnego świata. Brutalność w komiksie urealnia go. Wprowadzenie wyolbrzymionej przemocy współgra z uczynieniem z bohatera postaci bardziej skomplikowanej i moralnie mniej jednoznacznej.
Skąd ta różnica, dlaczego przerysowanie przemocy i przeszarżowanie w pokazywaniu brutalności w jednym przypadku (film) oddala bohatera od rzeczywistości, czyni go nieprawdziwym i irracjonalnym. W drugim zaś (szeroko pojęty komiks) sprawia, że dana postać ucieka od niedosłowności i umowności. Ucieka wprost w ramiona realnego świata.
Wspólnym mianownikiem obrazu Kubricka (i szerzej – całej serii filmów traktujących o przemocy, np. „Doberman”, „Urodzeni mordcercy”) i szeroko pojętego komiksu (undergroundowego i nie tylko) jest przerysowanie. Jest tworzenie w obu przypadkach z przemocy sztuki samej w sobie. Ta przemoc pociąga, jest tak bardzo zaraźliwa, ma w sobie jakiś niezrozumiały magnetyzm. Jednocześnie ten „zły” uczynek nie jest potępiony zza kadru. To „coś” stało się na ekranie/obrazku, nic więcej. Sam widz ocenia daną sytuację i określa gdzie jest granica pomiędzy dobrem a złem.
Różnice zaś wynikają z samej specyfiki tak komiksu, jak filmu. Rysowana historia zawsze skazana jest na cudzysłów niedosłowności wynikający z tej ołówkowej kreski, z tego, że postacie komunikują się z odbiorcą za pomocą irracjonalnego „dymka”. – Komiks jest z samego założenia „nie-serio"; operuje umownym rysunkiem i obrazem rzeczywistości, który nie tyle ją przedstawia, ile oznacza – mówi Jerzy Szyłak. Film wręcz przeciwnie – ta sztuka fabularna, nawiązując do wypowiedzi Szyłaka, nie „oznacza”, a w istocie „przedstawia” świat realny, wiernie go przy tym odzwierciedlając.
Sztuczność i stylizacja
Trudno stwierdzić czy komiksowe przerysowanie „Mechanicznej pomarańczy” było przez reżysera zaplanowane. Faktem jednak, że ono występuje – zachowanie bohatera, jego brawurowa brutalność, jego bezbrzeżne zepsucie i cyniczne podejście do wszelkiego zła jest ukłonem w stronę obrazkowego wyolbrzymienia.
„Mechaniczna pomarańcza” nie jest adaptacją opowieści rysunkowej, jednak z opowieścią taką ma wiele wspólnego. To się da wyczuć między klatkami – sztuczność, stylizacja, szarżowanie w pokazywaniu niektórych elementów świata przedstawionego. Film daleki jest od modnego dzisiaj weryzmu, od podejścia na serio. Szczególnie ukazanie przemocy, elementu w filmie Kubricka piekielnie ważnego, ucieka w kierunku komiksowej egzageracji. Co za tym idzie wyrwania bohatera, i szerzej – całego filmu, z ram dosłowności. Reżyser dał widzowi sygnał, że to co pokazał na ekranie to tylko „na-niby”, że to wszystko prawdziwe nie jest. Ta przemoc pociągająca, ta brutalność piękna i przejaskrawiona jest, po prostu, odrealniona.
koniec
1 lutego 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński

Klasyka pod lupę: Jak Kubrick stworzył ekranowy mit
— Michał Chaciński

Tegoż autora

Prawie magia w prawie świecie
— Łukasz Kustrzyński

Tego ciemny lud nie kupi
— Łukasz Kustrzyński

Sztuka wybaczania
— Łukasz Kustrzyński

Niewidoczny POPiS reżysera
— Łukasz Kustrzyński

Bigos z zepsutą kiełbasa i morze słowackiej wódki
— Łukasz Kustrzyński

Ci wspaniali mężczyźni w swych latających strojach Batmana
— Łukasz Kustrzyński

Obcy jest w nas
— Łukasz Kustrzyński

Posłyszałem szum w ciemności
— Łukasz Kustrzyński

A co by było gdyby…
— Łukasz Kustrzyński

Prowincjonalne ciasteczko, czyli bracia Coen trzymają poziom
— Łukasz Kustrzyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.