WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
(2015, reż. Alejandro González Iñárritu)
Oscary 2016: Ranking filmów nominowanych do OscaraOto nasz ranking filmów nominowanych do najważniejszego Oscara w roku 2016. Filmy posortowaliśmy od oceny najniższej do najwyższej. Gdyby więc to Esensja przyznawała Oscara, trafiłby on do…
EsensjaOscary 2016: Ranking filmów nominowanych do OscaraOto nasz ranking filmów nominowanych do najważniejszego Oscara w roku 2016. Filmy posortowaliśmy od oceny najniższej do najwyższej. Gdyby więc to Esensja przyznawała Oscara, trafiłby on do… Iñárritu tworzy miksturę westernu survivalowego z thrillerem o zemście. I wszystko byłoby świetnie – ot, „John Wick” w pięknych okolicznościach przyrody, super – gdyby nie objawiające się już w zasadzie przy każdym wcześniejszym filmie Meksykanina pretensje do wielkości. Jego nie interesuje kino przygodowe, kino gatunkowe, choćby i wybitne, wzbogacone w bonusie jakąś światłą myślą. Nie, on się takiego kina wstydzi, toteż musi od razu pakować się na poziom mistyczny, podniosły wielce, boski niemal, pozornie niedostępny zwykłym rzemieślnikom-śmiertelnikom. Tyle tylko, że za tą potężną fasadą nie ma żadnego objawienia. Jest natura filmowana przez Emmanuela Lubezkiego z takim namaszczeniem, jakby „Podróż do Nowej Ziemi” Terrence’a Malicka nigdy się nie wydarzyła i operator faktycznie odkrywał przed nami Nieznane. Jest po hollywoodzku infantylna metafizyka, kiedy to niczym w „Gladiatorze”, „Przetrwaniu” z Neesonem czy co słabszych odcinkach „The Walking Dead”, duch zmarłej żony służy bohaterowi jako wyrocznia. Jest niezamierzony komizm w scenie z niedźwiedzicą z CGI (trzeba przyznać – jak żywą; pierwszorzędna robota), która majta biednym DiCaprio na wszystkie strony. Jest kuriozalnie długi pojedynek niezniszczalnych herosów, który nie tylko poprzez udział Toma Hardy’ego bardziej kojarzy się ze starciem Batmana i Bane’a, niż postaci wzorowanych na autentycznych. Jest wreszcie symbolika toporna do tego stopnia, że w jednej ze scen widzimy znak z francuskim tekstem „Wszyscy jesteśmy dzicy”. Serio. W efekcie całość prezentuje się trochę tak, jakby z materiału niewykorzystanego przy „Apocalypto” Gibsona próbowano zrobić „Fitzcarraldo” Herzoga. Jedną nogą w efekciarskim blockbusterze, drugą – w kinie transgresji. Nie ma mocy ten Frankenstein. Nieprzypadkowo więc główny faworyt tegorocznych Oscarów u nas znalazł się na ostatnim miejscu zestawienia. Średnia ocen: 6,43 Gdy działania amerykańskich służb specjalnych kojarzą nam się raczej z tajnymi więzieniami, waterboardingiem i Guantanamo, Steven Spielberg przypomina, że cel nie uświęca środków, a prawa człowieka i demokratyczny porządek to nie tylko ładne hasła, ale zadania, których nie można unieważnić potrzebą chwili. A że czyni to w filmie tak błyskotliwym, trzymającym w napięciu i świetnie zagranym jak „Most szpiegów”, łatwo mu wybaczyć tę odrobinę patosu. Nie jest to film bez wad: chętnie dopisałbym więcej linijek Amy Ryan i Eve Hewson, grającym żonę i córkę głównego bohatera; wątek aresztowanego studenta napisany jest bez szczególnej finezji. „Mostowi szpiegów” należy się jednak wielkie uznanie – nie tyle jako kinu historycznemu (choć w przywoływaniu stylu, mody i atmosfery lat pięćdziesiątych po obu stronach żelaznej kurtyny – warto zwrócić uwagę jak w zależności od lokacji zmieniają się zdjęcia Janusza Kamińskiego – jest znakomite), ale jako intencjonalnie staroświeckiej rzeczy o wartościach, rozprawie o moralności i polityce. Choć to przykład „kina gadanego”, niewiele tegorocznych filmów tak skutecznie trzyma na krawędzi fotela: niby wiadomo, co stanie się w finale na berlińskim moście Glienicke (fabułę oparto na faktach), ale kadrowanie, gra Hanksa i Rylance’a, tempo, czynią z niego jedną z najbardziej przejmujących Spielbergowskich kulminacji. Sam „Most szpiegów” z powodzeniem można postawić obok najlepszych „poważnych” filmów twórcy „Monachium”. Średnia ocen: 7,00 „Marsjanin” Ridleya Scotta to wyjątkowo sympatyczny powrót do dobrej formy tego reżysera po kilku ostatnich mocno krytykowanych projektach. Trzeba przyznać jednak, że twórca „Obcego” miał doskonały materiał do adaptacji – książka Andy’ego Weira aż prosi się o ekranizację. Scott fabularnie nie szaleje, podąża zdecydowanie za fabułą książki, odpowiednio rozdzielając akcenty. Jego niewątpliwą zasługą jest umiejętność takiego pokazania scen walki Marka Watneya o przetrwanie, że – mimo tego, że dotyczą sadzenia ziemniaków czy mozolnego uruchamiania komunikacji z Ziemią – nie nudzą i celnie ukazują determinację i pomysłowość bohatera. Bardzo dobrze w roli Watneya odnajduje się Matt Damon, potrafiąc ironiczne poczucie humoru swego bohatera i jego metodyczne podejście do każdego pojawiającego się po drodze problemu, solidnie wypada też cały drugi plan z Jessiką Chastain i Jeffem Danielsem i Kristen Wiig. Poza tym „Marsjanin” jest oczywiście efektowną hollywoodzką produkcją, ze świetnymi efektami specjalnymi i piękną scenografią Czerwonej Planety, pozostając przy tym optymistycznym peanem na cześć ludzkiej pomysłowości, siły charakteru i potrzeby współpracy. Nominacja do Oscara może odrobinę na wyrost, ale wiemy, że Akademia lubi też takie pozytywne filmy i z pewnością ta nominacja wstydu jej nie przynosi. Średnia ocen: 7,06 To właśnie wielki błękit oczu Ellis/Saoirse Ronan stanowi klucz do sukcesu filmu. „Wszystko rozgrywa się w jej oczach”, potwierdza w wywiadach reżyser John Crowley. Wie, co mówi – w końcu intuicja każe mu filmować Ronan w licznych zbliżeniach, nierzadko przy użyciu światła kontrowego. Aktorka zaś nie tylko brawurowo gra spojrzeniem, oszczędnym gestem, półgrymasem, ale i oddaje postaci własną historię. Tak jak Ellis stopniowo przemienia się z szarej myszki w niezależną kobietę, tak Saoirse z aktorki dziecięcej („Pokuta”, „Nostalgia anioła”), młodzieżowej („Hanna”, „Intruz”, „Jeżeli nadejdzie jutro”) staje się na naszych oczach aktorką dojrzałą, ukształtowaną. Młodzi ludzie w scenariuszach Hornby’ego zawsze zachowują się i rozmawiają jak młodzi ludzie – i „Brooklyn” nie stanowi odstępstwa od tej normy. To niezwykle wartościowa cecha szczególnie w filmie kostiumowym, którego koturnowość per se często wyciska piętno także na dialogach, interakcjach postaci. Tutaj scenografia i rekwizyty są służebne wobec fabuły, nie na odwrót. Ellis rozwija się w imponującej, jako się rzekło, kreacji Ronan, ale również w balansujących między pastelami a intensywnym nasłonecznieniem zdjęciach Yvesa Bélangera, w kostiumach Odile Dicks-Mireaux, symbolizujących różne stany emocjonalne raz to niewinną zielenią, raz to wręcz żarówiastym akcentem z cieplejszej palety. Scenograf François Séguin i dekoratorka wnętrz Suzanne Cloutier dbają o uwydatnienie różnic między stagnacją irlandzkiej pipidówy a szaleństwem Nowego Jorku. I żeby jednym z najlepszych filmów roku dwa tysiące piętnastego okazywał się tak klasyczny, staroświecki melodramat, celebrujący nie intertekstualne naddatki, tylko OPOWIEŚĆ, traktujący własnych bohaterów bez cynizmu i protekcjonalności? Poproszę częściej. Średnia ocen: 7,17 Tom McCarthy nie ma reżyserskiego pazura Alana J. Pakuli i nie jest w stanie wykreować podobnie gęstej atmosfery, zaś między aktorami – choć z osobna wszyscy, z Markiem Ruffalo na czele, wypadają wyśmienicie – nie iskrzy jak w duecie Redford-Hoffman. Ale to wciąż element tego samego folkloru, kontynuacja tej samej amerykańskiej sagi. Zastępca redaktora naczelnego „Boston Globe”, Ben Bradlee Jr. (John Slattery), to syn Bena Bradlee z „Washington Post”, którego we „Wszystkich ludziach prezydenta” odgrywał Jason Robards. Na nieco mniejszą siłę rażenia „Spotlight” składa się zresztą nie tylko różnica w talencie twórców, ale i specyficzny zeitgeist. Film przedstawiający kulisy afery Watergate powstał niemal zaraz po niej, natomiast na film o nadużyciach seksualnych w archidiecezji bostońskiej czekaliśmy kilkanaście lat. Temat pedofilii w Kościele zdążył przez ten czas – co stanowi w sumie przykrą refleksję – mocno spowszednieć. McCarthy musi mieć tego świadomość, a mimo to – za co należy mu się szacunek – nie próbuje sztucznie podkręcać dramaturgii, nie demonizuje sprawców, nie stawia lukrowanego pomnika reporterom. Proponuje obraz dużo bardziej złożony, niż należałoby się po tabloidowym temacie spodziewać. W jeszcze większym stopniu niż filmem piętnującym grzechy Kościoła, jest „Spotlight” filmem o grzechu zaniechania w ogóle. Nie kamienuje z mściwą satysfakcją czarnych charakterów, tylko zwraca uwagę na całą galerię tych szarych. Winni są kościelni hierarchowie, świeccy prominenci, szeregowi wierni, sprzedajni prawnicy, opieszali dziennikarze, my wszyscy. Może i demony budzą się, gdy rozum śpi, ale przejmują inicjatywę dopiero wtedy, gdy dobrzy ludzie odwracają wzrok. Średnia ocen: 7,38 „Big Short” jest zaskakująco szalony jak na film o facetach w garniturach. McKay doskonale wie, że aby dotrzeć do masowego widza, musi być jednocześnie pedagogiem i cyrkowcem; w tym samym czasie wykładać ekonomię i żonglować płonącymi pochodniami. Na przewodnika po świecie finansjery wybiera więc granego przez Ryana Goslinga Jareda Vennetta (pierwowzorem postaci był niejaki Greg Lippman): wysmarowanego samoopalaczem cynika, który co chwilę burzy czwartą ścianę i – niczym Kevin Spacey w „House of Cards” – zwraca się wprost do widza, by skomentować, co się przed chwilą właściwie stało. Kwestie wymagające obszerniejszych wyjaśnień są dodatkowo wykładane przez występujących w małych rólkach celebrytów. Nie przejmujcie się więc, jeśli nie wiecie, czym jest syntetyczne CDO albo na czym polega kredyt subprime – w kluczowym momencie, za pomocą zgrabnej metafory, wytłumaczy wam to Margot Robbie albo Selena Gomez. Choć na pierwszy rzut oka w „Big Short” nic do siebie nie pasuje, całość jest niezwykle spójna i sensowna. Klasyczny tok opowieści zastępuje tu po prostu narracja rodem z Youtube’a, która rządzi się swoimi prawami: audiowizualne wstawki, pojawiające się znikąd gwiazdy telewizji czy otwierające kolejne rozdziały cytaty są tu równie ważne, jak pchana przez bohaterów fabuła. Z tych fragmentów, strzępów i notatek na marginesie wyrasta jednak bardzo spójny – i przy okazji całkiem przerażający – obraz potwora pożerającego własne dzieci; napędzanego chciwością i głupotą systemu finansowego, który może doprowadzić do ogólnoświatowej tragedii, jeśli tylko kierujące nim osobistości będą miały odpowiedni talent do wyciszania moralności kolejnymi zerami na koncie. Średnia ocen: 7,44 Jack ma pięć lat, gdy dowiaduje się od mamy, że pokój w którym mieszka z nią od urodzenia nie jest całym światem. Wychował się tu myśląc, że po drugiej stronie ścian jest pustka. Teraz matka decyduje się powiedzieć mu prawdę i z jego pomocą podjąć walkę o wolność. Od prawie 6 lat są tu więzieni przez człowieka, który każe nazywać się Dużym Nickiem. Izoluje ich od świata, grożąc, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią. Mama obmyśla niezwykle ryzykowny plan, którego głównym bohaterem ma być właśnie Jack. Wkrótce okaże się, że nie samo odzyskanie wolności jest największym wyzwaniem, ale konieczność odnalezienia się w niej i nauka życia na nowo. Niezależny przebój od Lenny′ego Abrahamsona, jednego z najciekawszych irlandzkich reżyserów (dwa lata temu mogliśmy oglądać w Polsce jego „Franka” z Fassbenderem). Film jest adaptacją wydanej też w Polsce powieści Emmy Donoghue opowiadającej o pięcioletnim chłopcu od urodzenia więzionym wraz z matką w tytułowym pokoju. Rzecz brzmi niemal jak sprawa Josefa Fritzla, ale Abrahamson, zamiast „po austriacku”, w stylu Ulricha Seidla, prać brudy i ujawniać potworności, do jakich zdolny jest człowiek, nakręcił rzecz o determinacji, miłości i trudnej wolności. Średnia ocen: 7,60
Wyszukaj / Kup 1. Mad Max: Na drodze gniewu (2015, reż. George Miller) Nie znajdziecie w tym sezonie w kinach nic lepszego od czwartego „Mad Maxa”. I nie chodzi nawet o fantastyczny scenariusz z rewelacyjnymi, zdawkowymi dialogami. Nie chodzi o Charlize Theron, która wciela się w być może najciekawszą heroinę kina akcji od czasów młodej Ellen Ripley. Nie chodzi wreszcie o fakt, że karkołomny, diabelnie efektowny, niewyobrażalnie skomplikowany pod względem kaskaderskim pościg wypełnia jakieś dwie trzecie filmu. Chodzi o George′a Millera, który kręci ten film tak, jakbyśmy ciągle mieli koniec lat siedemdziesiątych, jakby reaganomatografia nigdy nie powstała, dyktat PG-13 nigdy nie nadszedł, a zyski się nie liczyły. Mam dziwne wrażenie, że siedemdziesięcioletni dzisiaj Miller, nauczony porażką części trzeciej, zrozumiał, że do hollywoodzkich producentów można podchodzić tylko z naładowaną dwururką, wziął te sto pięćdziesiąt milionów, zakasał rękawy i udał się na szaloną podróż po pustyni. Efektem jest bezwstydnie kampowa i bezczelnie dzika opera gwałtu i przemocy, w której znalazło się jednak sporo miejsca na liryzm. Wspaniały, wspaniały film – według nas najlepszy w 2015 roku, zasługujący na Oscara w najważniejszej kategorii. Średnia ocen: 8,86 26 lutego 2016 |
To się podziel tytułami z nami, maluczkimi. Chyba, że to tajne, albo kino było w Kirgistanie.
Brooklyn - serio? Prosta historia dziewczyny, która wcale przed takim śmiertelnym wyborem nie stała, ot jedna miłość kontra druga, gdyby chociaż pogrążyć bohaterkę dodatkowym czynnikiem jakim jest posiadanie dziecka - wtedy opowieść nabrałaby zupełnie innego wymiaru. Tak dostajemy realistyczny i ładnie nakręcony film o wyborze, który w rzeczywistości mógłby zająć w innym melodramacie maksymalnie 15 minut. Wielki zawód, który w zestawieniu z takim filmem jak "Miłość" nie pozostawia za sobą nic oprócz dobrej gry i znakomitych kadrów. Szkoda.
No dobry Boże... choćby Ex Machina, nie? To Sicario, wciąż nie? To choćby wymieniony tutaj Big Short. Macbeth? Syn Szawła? Młodość? Pan Holmes? W głowie się nie mieści?
Niesamowity jest ten fenomen Wściekłego Mariusza na esensji :)
Ja w skali 1-10 nie wiem czy bym mu dał choćby 5.
Ani to mądre, ani ciekawe, ani zaskakujące... No ale - co kto lubi.
Fenomen na Esensji??? Cieszy nas, że nie czytacie innych źródeł, ale może jednak warto tam spojrzeć? "Mad Max" to film roku według "Empire", film roku według sondy krytyków "Indiewire", trzecie miejsce na liście najbardziej zblazowanych krytyków filmowych i filmoznawców "Sight & Sound", a wy piszecie o fenomenie na Esensji. Może warto jednak wystawić głowę?
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Zjawa
— Marcin Knyszyński
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2016 roku
— Esensja
Prezenty świąteczne 2016: Płyty DVD i Blu-Ray
— Esensja
Piątka na piątek: Proszę państwa, oto m̶i̶ś̶ niedźwiedź
— Esensja
Do kina marsz: Czerwiec 2016
— Esensja
Do kina marsz: Maj 2016
— Esensja
Najlepsze filmy I kwartału 2016
— Esensja
Do kina marsz: Kwiecień 2016
— Esensja
Esensja typuje Oscary 2016
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Dziennikarze, rodzice, frankowicze, kinomani
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Oscary 2016 w liczbach
— Krzysztof Spór
Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 6. Przeszłość jest kluczem do przyszłości
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 5. Jak trwoga, to do Sola
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 4. Wiara, logika i miłość
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 3. Matka najlepiej zna swoje dzieci
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 2. Sprawiedliwość czy przebaczenie
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 1. Inny klimat, czyli nowe szanse i zagrożenia
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Odc. 10. Więcej pytań niż odpowiedzi
— Marcin Mroziuk
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
Do kina marsz: Marzec 2020
— Esensja
Do kina marsz: Luty 2020
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
Do kina marsz: Styczeń 2020
— Esensja
Do kina marsz: Grudzień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Listopad 2019
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2019
— Esensja
Do kina marsz: Wrzesień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Sierpień 2019
— Esensja
Znalazłem w tym roku w kinie tony filmów lepszych od Mad Maxa. Może dlatego, że nie tak łatwo mi zaimponować kolorową wydmuszką?