Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gwiezdne wojny: Jedi, seks, śmierć i inne rzeczy

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Esensja

Gwiezdne wojny: Jedi, seks, śmierć i inne rzeczy

Ilustracja: Kasiopea
Ilustracja: Kasiopea
Silvana: No ale i tak wszystko to bierze się że zgody na Expanded Universe – czy to w ramach OCh, czy fanfików. Niektórym fanfikowcom może się np. nie podobać śmierć Chewiego, ale sami wymyślają zdarzenia, o których nie było nawet zająknienia w filmach.
Silvana: Kasiu, nie przeczysz sama sobie? Tu narzekasz na Oficjalna Chałę, a sama jesteś za mnożeniem bytów w fanfikach.
Kasia: Jestem za fanfikami, ale właśnie dlatego, że to są fanfiki. _Fan_-fiki. Niezobowiązująca twórczość fanów, wyrosła z fascynacji tamtą galaktyką. Cierpię na nieuleczalny niedosyt gwiezdnowojenny i lubię sobie poczytać o naszych Milusińskich – ale, no właśnie, niezobowiązująco. Bo Oficjalna Chała narzuca mi na siłę określone wydarzenia i postaci, jak głupie by nie były. A z fanfika biorę co chce. I nikogo do czytania nie zmuszam. Nie przeczę, lubię sobie poczytać o tym, jak to np Vader w chwilach wolnych konstruował okręty i przywiązałam się do tej wizji, ale nikomu przecież nie wmawiam, że tak było. Mnie to pasuje i już. I chyba dziko wywrotowe i mnożące byty w stosunku do filmu to to nie jest. To jest właśnie swoboda korzystania z fanfików. A co do Oficjalnego nurtu to odpowiadając na stwierdzenie Artoo i Sil, że skoro Lucas tak powiedział to tak ma być – wymyślił midi, to znaczy, że są itd. i fanom nie wolno niczego omijać – to znaczy, że musicie uznać Marę, bloby na blobodromach, bąble Mocy i całą resztę. Bo wszak Lucas oficjalnie dal temu wszystkiemu rangę gwiezdnowojennego bytu. A zatem miedzy E4 a E5 Vader posługując się czarodziejskim kryształem Mocy spotkał się z Leia i Lukiem na Mimban, czyż nie? Bo niby jakim prawem uznajesz Sil tylko filmy i ich nowelizacje?
Silvana: Prawem wolności wyboru. Taką sobie obrałam zasadę.
Kasia: Przecież to właśnie jest wybiórczość. Nie powinnaś, bo Lucas życzy sobie byś odruchowo łączyła Marę J. z Lukiem, a bloby z blobodromami. Dlaczego tego nie robisz?
Silvana: Gdyby sobie tego życzył, to by to pokazał w filmach. Znaczy, nakręciłby epizody VII – IX, a podobno tego nie zamierza robić. A ponieważ na Marę było w EIV-VI za wcześnie (bądźmy szczerzy: wtedy jeszcze nie istniała), to „objawiła się” w OCh, wymyślona przez niespełnionego itp. Czyli dla mnie nie istnieje. QED.
Kasia: Dobrze, wróćmy do tematu – czy Moc wyrywa się z ludzi drzwiami i oknami, że tak powiem, czy raczej siedzi cicho, a dopiero szkolenie te umiejętności wydobywa. Bo dopiero co stwierdziłyśmy, że nawet obdarzony Mocą dzieciak nie rożni się specjalnie od swoich rówieśników. Ot, jest szybszy, może szybciej kojarzy. Zauważcie, że Anakin był jednym z najpotężniejszych Jedi, a jakoś z filmu nie wynika, żeby jego telekinetyczne możliwości były dla kogokolwiek zagrożeniem. Może jak się wkurzył to rozwalał coś niechcący, ale znowu to nasza nadinterpretacja. W filmie nie ma o tym ani słowa. W filmie jest cacany chłopczyk, który świetnie sobie radzi z maszynami i ma znakomity refleks. I to wszystko. Pewnie, że by było ładne, gdyby Moc objawiała się coraz gwałtowniej w miarę dorastania tak jak u Ciri, ale w TPM-ie w ogóle się nie objawiła. Nie mamy też żadnych sugestii w kierunku, że Luke miał jakiekolwiek z tym problemy. Jego rówieśnicy uważali go za mocno przeciętnego, zabawnego Wormiego. Nie odnosiliby się do niego tak kpiąco, gdyby otaczała go aura dziwnych nadprzyrodzonych zjawisk. Więc raz jeszcze – jak do cholery Jedi wyławiali te dzieci?
Achika: Ja osobiście wychodzę z założenia, że dzieci wrażliwe na Moc rodziły się w „zwykłych” rodzinach i wcale nie musiały to być dzieci Jedi. To tak, jak z talentem do muzyki czy do malowania: Kossakowie odziedziczyli go po ojcu (Juliuszu), ale przecież inni malarze mogli mieć np. ojca nauczyciela, czy górnika, a nie malarza. (może ja mętnie tłumaczę, ale o to mi chodzi).
Silvana: Nie wiem, czy mętnie, ale ja to rozumiem dokładnie tak samo. Owszem, w niektórych rodzinach Moc mogła ujawniać się z pokolenia na pokolenie i wręcz kumulować, ale w innych mogła się znienacka pojawiać u jakiegoś dziecka.
Kasia: Zgadzam się w całej pełni i wcale nie tłumaczysz mętnie. A z twierdzeniem, że skądś się ci Jedi musieli brać jest jak z tym dowcipem z MASHA „Ależ pani pułkownik, nam nie uchodzi, jesteśmy oficerami…” „Mój słodziutki, a jak myślisz skąd się biorą podchorążowie"?
Artoo: Niepokalane poczęcie?
Achika: To ONA tak mówi…
Cranberry: Hmmmm…. Chyba jednak nie, bo przecież seksu im nie zakazywali. :-)
Achika: A skąd wiemy? NIC nie wiemy!
Cranberry: Jejku, rzeczywiście. Ale ja NIE CHCĘ, żeby im zakazywali! (Nie odpowiada mi wizja Zakonu w pełnym tego słowa znaczeniu) Jedyne co mnie pociesza, to że w filmie dla dzieci nie może paść wprost stwierdzenie że Jedi musza żyć w celibacie, a przez to paradoksalnie pozostanie furtka do rożnych interpretacji. Z drugiej strony nie zakazywali im też miłości platonicznej na odległość i gdyby Ani i Ami pisali do siebie długie romantyczne listy, to też by nikt tego nawet nie zauważył. Problem pewnie będzie w tym, że on się będzie chciał z nią ożenić.
Achika: Swoją drogą, jest to bardzo ciekawy temat. Już kiedyś dyskutowałyśmy o tym, czy rycerzom Jedi wolno chodzić z kimś do łóżka i o ile pamiętam, wyszło nam, że mogą, ale nie robią tego jeżeli taki kontakt mógłby zaszkodzić drugiej stronie (mogła by się zakochać i tęsknić albo coś), przypomnijcie mi szczegóły, któraś z Was.
Silvana: Chodziło chyba o to, że Jedi często znajdują się w sytuacjach niebezpiecznych i gdyby byli z kimś mocno związani (żona, mąż, dziecko, kochanek, kochanka, rodzice, rodzeństwo – właśnie, przecież Vader chwycił Luke’a „na siostrę”), to łatwiej byłoby ich pokonać, a przy okazji narażeni na niebezpieczeństwo byliby ci, co w nawiasie. Ale z kolei sypianie z kimś dla sportu, bez uczucia, jak zauważyła Kasia – to chyba nie to. Oczywiście my to osadzamy z perspektywy naszej kultury, a więc głownie tradycji chrześcijańskiej (czekać do ślubu, wierność jednej osobie), ale możemy chyba postawić się w sytuacji tamtych ludzi? Bo przecież, skoro ktoś już wywołał Sapka, nie potępiamy czarodziejów i czarodziejek za to, że wskakują sobie do łóżek przy byle okazji? To dla nich swego rodzaju odprężenie, chwila wytchnienia w ramionach kogoś przyjaznego. Jakieś uczucia chyba przy tym żywili? Podobnie chyba mogliby postępować Jedi – bez krzywdzenia nikogo, z obustronnym rozumieniem, że nie doprowadzi to do niczego stałego, a da chwilowe ukojenie. Sadze nawet, że gdyby coś się z takiej chwili chciało wykluć, to Jedi, przez rozsadek, powinien to stłumić. Dlatego miłość jest zakazana. Cóż za rozległe pole dla dramatycznych historii!
Kasia: …czyli innymi słowy zimny, wykalkulowany seks pt. zrobimy-sobie-dobrze-bez-zadnych-zobowiazań, bez absolutnie żadnego zaangażowania emocjonalnego? Bo przelecieć panienkę raz-dwa to wolno, ale już związać się z nią emocjonalnie (albo pozwolić by ona się zakochała) to jest be? Czyli, jak rozumiem, Jedi korzystali z usług prostytutek, bo tylko wtedy (choć i nie zawsze, jak uczy historia „Pretty Woman”) jest gwarancja rzetelnego rzemiosła, że się tak wyrażę, bez żadnych uwarunkowań emocjonalnych? :))) I to nam, Sithom, zarzucają, że jesteśmy zimne dranie. Stara Republika musiała upaść.
Ilustracja: Kasiopea
Ilustracja: Kasiopea
Cranberry: I tu właśnie trafiłaś na problem. Bo ja oczywiście też bym się buntowała przeciwko zrobimy-sobie-dobrze-bez-zadnych-zobowiazań, a dokładniej buntowałabym się przeciwko wykalkulowaniu. A z kolei mam taki problem – ja mam zakodowane, że chcę się z kimś kiedyś związać na stałe. Ale co zrobić jeżeli się jest takim Jedajem, co to nie wie gdzie będzie jutro w południe. Bo to też podpada trochę pod problem, że jest wiele rzeczy których ja bym nie zrobiła, ale nie potępiłabym kogoś za to, że to zrobił. A, jak już powiedziałam, trudno od koczujących cale życie wymagać podejścia do życia a la „ciepła domowa żona” czyli ja. Za to bardzo by mi się nie podobał pomysł gdyby rycerzom Jedi ślubów czy stałych związków zakazywano. Ale co do przygód… Nie każdy ma silne zasady „tylko po ślubie” albo „tylko jeżeli się zakocham”. I wtedy nie widzę w tym nic złego, jeżeli druga strona wie, że jutro nad ranem dostanie buzi na do widzenia, bo Jedi o 9.00 ma tajne spotkanie na sąsiedniej planecie.
Artoo: A ja uważam, że kogoś tu mocno pogięło! Przecież skądś się, qrcze, ci Jedi brać musieli! Niepokalane poczęcie? Thank you, postoję, to się zdarzyło raz w historii i wystarczy. Enough is enough! A poza tym durna flanela nie powinna małpować Biblii, jakikolwiek jest mój osobisty stosunek do tego kryminału wszechczasów. Wierzę, że Jedi mieli zdrowy, uczciwy seks jak każde dwupłciowe istoty (no, może z wyjątkiem ślimaków), a „zabranianie” związków może co najwyżej dotyczyć sfery politycznej! Jedi to wcielenie zobowiązań, więc nie ma mowy o seksualnych domokrążcach. A wracając do Biblii i flaneli, uważam, że pomysł z niepokalanym poczęciem jest niemoralny, głupi i powinien czym prędzej zostać wyjaśniony w normalny sposób. Będę też bronić swojego zdania, że Jedi to ludzie wrażliwi, mądrzy i zaangażowani, również uczuciowo. Propagowanie sekciarstwa – bo taka jest wymowa celibatu w rozłączeniu z religią katolicką – to chyba nie całkiem to, co chciał nam flanela przekazać.
Achika: Ejże! A inne religie, np. hinduizm? Z tego, co wiem, u nich też celibat nie jest czymś nieznanym. A fascynacje G.L. Dalekim Wschodem są powszechnie znane.
Artoo: Może chodzi wyłącznie o „Najpierw muszę skończyć studia, a ty zdobyć jakiś zawód"? tj., Anakin jest za młodym i zbyt niedoświadczonym rycerzem, aby zawracać sobie głowę dziewczynami. Najpierw się wyszkol, a potem rozmnażaj. Kobity, on ma osiemnaście lat!
Achika: Chyba żadna z nas, nie będąc matkami, o tym nie pomyślała. A to dość ciekawy aspekt.
Kasia: Nie trzeba od razu być matką, żeby o tym pomyśleć. To jest bodajże najbardziej oczywiste wytłumaczenie sprzeciwu OWK i ewentualnego sprzeciwu że strony bliskich lub współpracowników Amidali (o ile jakiś ma). Anakin to dzieciuch, który nie ma nic i niewiele sobą na razie reprezentuje poza tym, że jako dziecko odpalił niechcący torpedy i uratował Naboo. Nie jest nawet Jedi, tylko uczniem, a Padme ma przed sobą wielka przyszłość w dyplomacji, pokłada się w niej wielkie nadzieje i niekoniecznie wszyscy mogą być uszczęśliwieni tym, że zamiast prowadzić naród ku lepszemu, przerzuci się na przysłowiowe pieluchy i gary. Gdyby o ten aspekt zakazanej miłości chodziło – to ok., świetnie, tyle, że obawiam się, że Lucas obwaruje to jakimiś niepotrzebnymi kompletnie wstawkami w stylu „A przecież Jedi nie powinni się zakochiwać” albo to co jest na plakacie: „Jedi shall know no love” i zabrnie w uogólnienia, które go przerosną. Gdyby zaś nie uogólniał, tylko skupił się na tym jedynym, wyjątkowym przypadku, byłoby znacznie lepiej.
Artoo: Wejdźcie na chwile w role opiekuna – już nie matki – osiemnastolatka, który traci głowę w samym środku nauki dla dziewczyny o pięć lat starszej.
Cranberry: Problem jest tylko w tym że on nie jest takim 18-latkiem jacy chodzą do naszych liceów, a takim 18-latkiem który np 500 lat temu dziedziczył tron i szedł na wojnę. Jest stary-malutki jak każde dziecko chowane, było nie było na wybrańca. Chodzi też nie tylko o wpajaną od dzieciństwa odpowiedzialność, traktowanie jak dorosłego człowieka i brak dzieciństwa, ale też np. o doświadczenia których on zdążył nabyć kiedy jego rówieśnicy chodzili do szkoły (a on np. na negocjacje jednego dnia, a drugiego załóżmy tropić mafię, bo to i pożyteczne, i potrenować można). Jedyne, co mnie pociesza, to, że w filmie dla dzieci nie może paść wprost stwierdzenie że Jedi muszą żyć w celibacie.
Achika: A „There was no father” to mogło? Daj spokój! Celibat nie jest wyrażeniem nieprzyzwoitym.
Cranberry: Ależ jest, bo zauważ w jakim kontekście musiałby się np. Anakin tłumaczyć „Ależ Ami, weź te ręce, ja muszę żyć w CELIBACIE” :))))) :P
A co do skupiania się na problemach ogólnogalaktycznych to masz rację, ale w tym raczej przeszkadza miłość i zobowiązania wobec rodziny, niż brak wstrzemięźliwości. Czyli być może owszem celibat, ale w znaczeniu braku ślubów, a nie braku seksu.
Achika: No nie ! Jak celibat to celibat. Nie ma półśrodków.
Cranberry: W tym momencie masz typowo katolickie podejście tzn. zakładasz, że seks pozamałżeński jest złem z zasady. I bron Boże ci tego nie wypominam, po prostu zaznaczam, że to co dla nas, wychowanych w kulturze polskiej-katolickiej jest oczywistością, dla kogoś innego być nie musi.
Silvana: Sprawdziłam w Słowniku Wyrazów Obcych: Celibat – bezżenność duchownych w niektórych religiach. Czyli o wstrzemięźliwości nie ma mowy.
Kasia: Ja tak tylko przemądrzalsko w kwestii technicznej – Sil – „bezżenność” jako taka owszem nie oznacza automatycznie całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej, ALE jeśli definicja brzmi „bezżenność duchownych w niektórych religiach” to wypada tu rozwinąć, że praktycznie wszystkie większe religie zakazują seksu pozamałżeńskiego. Wiec jeśli duchowny nie może mieć żony, to równoznacznie musi żyć w tzw. czystości. Nie słyszałam jeszcze o wyznaniu, które by praktykowało celibat, a zarazem zezwalało swoim duchownym na wolne życie seksualne. Albo rybka albo akwarium, jak zwykła mawiać moja koleżanka.
A jeśli chodzi o Jedajów i seks to proponuje wstrzymać się z dyskusją na po filmie.
Cranberry: Naprawdę myślisz, że w tym filmie będzie jakiś seks i to w związku z Jedajami? :)))
Silvana: – rzekła Cran z nadzieją.
Kasia: Nic mądrego teraz nie wymyślimy, mamy tylko mętne spekulacje i zdanie z plakatu, które może oznaczać wszystko. Napad Kasztanowców powinien rzucić nowe światło na TE sprawy, a nawet jeśli nie, będziemy mieć znacznie więcej materiału do interpretacji.
Cranberry: A ja i tak będę swojego PRYWATNEGO zdania, że o ile celibat kapłanów da się tłumaczyć, bo można być dobrym katolikiem, ale nie być księdzem, nie ma przymusu zostawania księdzem, to w przypadku Jedi tak nie ma. On już po prostu będzie Jedi zawsze. Nie można mu zakazem wynikającym z obyczajów, a nie z samej natury bycie Jedi, zakazywać normalnego życia. Jasne, wyraziłam się niejasno – ale można być dobrym katolikiem NIE BĘDĄC księdzem w ogóle. Jest wybór i jest droga dla osób świeckich. Natomiast Jedi jest Jedi z urodzenia i nie ma wyboru. Ma pewne zdolności, a nie moralne zasady, które np. kazałyby mu się też wyrzec miłości. A dowodem na to, że mając zdolności Jedi nie ma się od razu (tak samo z siebie) zasad są Sithowie.
Silvana: Właśnie, bo jak jest się Jedi, to wszystkie inne nakazy bledną, ponieważ nakazy jedajowskie mają pierwszeństwo. I, jak sądzę, są wartościowsze.
Cranberry: Kiedy ja mam wrażenie, że nakaz jedajowski to np „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, „czyń dobro” itd., a nie „nie wolno ci się kochać z kobietą”.
Achika (złośliwie): Znaczy, z mężczyzną można? :-PPP
Cranberry (udając że nie zauważa prowokacji): Ależ tak, ja tam jestem za równouprawnieniem płci (i nie tylko).
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.