Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

King nie czuje kina

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Esensja

King nie czuje kina

PK: No tak, zapomniałem, że gadamy z człowiekiem, który się przyznał w jednej z poprzednich dyskusji, iż bał się na „Ciemności” Balaguero ;) Mnie tam nie straszą ani powieści Kinga, ani tym bardziej filmy. Przy lekturze czuję niekiedy co najwyżej lekki niepokój – w budowaniu atmosfery King de facto nie ma sobie równych. Poza tym, o czym już wyżej wspomniał Tomek, po rasowy horror King sięga niemal tylko w krótkich formach. Powieści pisze obyczajowe, psychologiczne, grozę aplikuje z rzadka. Jeśli zaś chodzi o filmy, tylko jeden zdołał mnie w miarę przestraszyć. „Smętarz dla zwierzaków”. Niezbyt wyszukanymi środkami co prawda, ale zawsze. Ze „Smętarzem” to w ogóle jest dziwna sprawa. To jedna ze słabszych ekranizacji Kinga, a jednocześnie świetny horror, dla mnie osobiście klasyk kina B. Mroczny nastrój, napięcie, nieco gore. Oczywiście fabularnie nie umywa się do pierwowzoru, ale przerazić potrafi, a tego od horroru oczekuję przede wszystkim. Nic nie poradzę, lubię ten film.
KW: No tak, zapomniałem, że gadam z człowiekiem, który uważa, że „Gothika” jest zupełnie dobrym horrorem, w przeciwieństwie do „Ringu”. ;) Ja nie przepadam za gore, preferuję horror atmosferyczny, :) może dlatego „Smętarz dla zwierzaków” mnie tak zirytował. Piszę o tym więcej w notce o filmie w artykule obok, tu dodam tylko, że w książce Zło cały czas czai się w tle, jest cieniem śledzącym bohatera, a z całą siłą uderza dopiero na ostatnich stronach – efekt doskonały. W filmie natomiast nie ma niedomówień, jest dosłowność – krwawa, wyrazista – i nudna.
PK: Zacznijmy od tego, że „Gothika” nie jest horrorem a paranormalnym thrillerem. Bez cienia pomysłu, ale szczerze Ci powiem, że wolę takie odgrzewane „I see dead people” niż motyw morderczego VHS-a (autorzy bankowo inspirowali się Kingiem!). Film Kassovitza wchłonąłem na identycznej zasadzie co „Smętarz”, czysto relaksacyjnej. Cóż, może jestem mało wymagający, ale nie oczekuję od każdego jednego produkcyjniaka zgłębiania ludzkiej psyche. Bo to, że „Smętarz” nie będzie drugim „Lśnieniem”, wiedziałem już przed seansem, Mary Lambert to nie Kubrick. I też stawiam atmosferę ponad gore :)
TK: „Smętarz dla zwierzaków” to jedna z wybitnych książek Kinga. Przykład, że w zarezerwowanej dla pop-kultury konwencji horroru też można mówić o ważnych rzeczach. Książka nie tylko straszy, ale przede wszystkim jest próbą oddania procesu pogodzenia się z niesprawiedliwą śmiercią. Nie bardzo potrafię ocenić film w oderwaniu od powieści; dla mnie to kolejny przykład przerobienia ciekawego dzieła literackiego na bezsensowną sieczkę.
Skazani na Shawshank
Skazani na Shawshank
KW: Czas na ulubione i najbardziej znienawidzone przez was filmy według Kinga. Jak się ta lista ma do bardziej i mniej ulubionych powieści?
PK: Uwielbiam „Skazanych na Shawshank” i „Zieloną milę”, które są nie tylko moimi ulubionymi filmami wg Kinga, ale i jednymi z ulubionych w ogóle. Nie mam natomiast filmu, którego bym tak szczerze nienawidził, żaden nie zażenował mnie aż tak okrutnie, nawet n-te części „Dzieci kukurydzy” oglądam bez szczególnego znużenia, przynajmniej pośmiać się mogę. A dla miłośników filmów tak dobrych, że aż złych, są one nawet wskazane. Z książkami podobnie, zdarzają się słabsze, ale jeszcze nigdy King wg mnie nie dobił dna totalnego. Nie potrafię też wskazać tej jednej jedynej, listę ulubionych mam sporawą. No, po prostu bardzo lubię Kinga i tyle.
KW: Dla mnie numerem jeden będzie „Lśnienie” – to prawdziwa uczta dla oka. Świetnie ogląda się „Skazanych na Shawshank”, ale najistotniejsze jest to co po tym filmie pozostaje w duszy. I muszę wymienić ponownie „Martwą strefę”, o której jakości decyduje chyba przede wszystkim niezwykle sugestywny (choć idiotycznie uczesany) Christopher Walken. „Zielona Mila”, „Misery” są ok.
TK: Tylko „Misery” jest jednocześnie jedną z moich ulubionych książek i filmów. Bardzo lubię też filmowych „Skazanych na Shawshank” i „Zieloną milę”, książkowe pierwowzory też, ale umieściłbym je poza pierwszą dziesiątką. Duży szacunek mam też dla ekranizacji „Dolores Claiborne”, chociaż to bardzo różny od powieści film.
KW: Wyobraźcie sobie, że możecie zrobić remake, któregoś z filmów. Co byście wybrali i kto powinien taki film reżyserować i w nim zagrać?
PK: „Czasami oni wracają”. Reżyserować powinien rzecz jasna niezawodny Frank Darabont. Na pewno położyłby większy nacisk na psychologię postaci niż McLoughlin, który całość spłycił do wymiaru taniego przerażacza. Jima Normana mógłby zagrać Tom Hanks, a Sally Norman Michelle Pfeiffer. Jako upiornego Richarda Lawsona najchętniej widziałbym Brada Pitta.
KW: Ja wrócę do „Smętarza”, który uważam za książkę rewelacyjną. Nie wiem kto powinien się za to wziąć, aby film równie straszył. Dla mnie najbardziej przerażającym filmem ostatniej dekady była „Zagubiona autostrada” Lyncha, więc chciałbym, aby ten reżyser przetworzył, którąś z Kingowskich historii – ale to inna estetyka, więc nie wiem, czy miało by to szanse powodzenia. A do większości ról brałbym Christophera Walkena lub Gary’ego Oldmana – tych dwóch gości jeszcze w horrorze nie zostało wystarczająco wykorzystanych.
Zielona mila
Zielona mila
PK: Trafiłeś w dziesiątkę, bo Paramount na dniach rozpoczyna produkcję remake’u „Smętarza”, właśnie kompletują obsadę. Niestety szanse na Walkena czy Oldmana w obsadzie są znikome, ponoć główną rolą jest zainteresowany George Clooney. I mimo że go nawet cenię, to tu mi pasuje jakoś średnio. A i sam film bynajmniej nie zapowiada się rewelacyjnie, scenariusz spłodzili goście od „Bez twarzy” Johna Woo, pewnie będzie kolejna młócka…
KW: Clooney jako Louis Creed? Ciekawe, choć w jakimś sensie powtórzyłby swoją rolę z “Solaris”. Ale to nie decyzje obsadowe zadecydują o powodzeniu tej ekranizacji.
TK: Bardzo chciałbym zobaczyć rzetelną ekranizację „To”, chociaż coraz bardziej wątpię, czy jest to powieść, którą da się wiernie przenieść na ekran. Dziwi mnie też, że żaden z reżyserów nie spróbował oddać niepowtarzalnego klimatu amerykańskich miasteczek, których pełno jest u Kinga. Może Lasse Hallström?
KW: Wreszcie – czy jest jakiś niesfilmowany tekst z prozy Kinga, którego ekranizację chętnie byście zobaczyli?
PK: „Rose Madder”. Znakomita powieść obyczajowo-fantastyczna. Czytałem dawno i nieszczególnie pamiętam całości, ale motyw alternatywnej rzeczywistości, innego świata (bohaterka wchodzi w obraz) uwielbiam. Rosie powinna zagrać Holly Hunter, a jej sadystycznego męża Gary Oldman. Reżyseria – tak dla odmiany – Frank Darabont.
KW: Piotrek znów się będzie ze mnie śmiał – ale jest takie opowiadanie, „Mgła”, które mnie autentycznie przeraziło. Fabuła opowiadana tutaj może wydać się głupawa – z mgły wyłażą potwory i zabijają ludzi uwięzionych w małomiasteczkowym supermarkecie. Ale kluczowe jest to, co między tymi ludźmi zachodzi, jak napięcie narasta, jak ogarnia ich poczucie beznadziejności ich pozycji. Sądzę, że z tego można zrobić świetny film – o ile owe potwory rzeczywiście pozostaną przez większość filmu ukryte we mgle. Ale znając dotychczasowe doświadczenia pewnie będzie inaczej (bo oczywiście prawa są już wykupione).
PK: A wiesz, tym razem powstrzymam się od śmiechu, bo sam bym chętnie „Mgłę” zobaczył. Punkt wyjściowy faktycznie jest idiotyczny, ale u Kinga to nie nowość, ja już tylko czekam na powieść, gdzie mordować będą szalone chusteczki higieniczne :) A poważnie – jest tak jak mówisz – najważniejsza jest tu psychologiczna konstrukcja zaszczutych postaci.
TK: „Mgłę” miałem okazję wysłuchać jako słuchowisko radiowe i rzeczywiście wyszło coś bardzo klimatycznego i przerażającego, ale, podobnie jak książka, siłą rzeczy odwoływano się tu głównie do wyobraźni odbiorcy. Rzeczywiście mógłby powstać z tego ciekawy film. Poza tym zawsze chciałem zobaczyć ekranizację „Wielkiego marszu”.
KW: Prędzej czy później powinniśmy się spodziewać ekranizacji „Mrocznej Wieży”. Marzyłby mi się jakiś epicki, wysokonakładowy film…
TK: Nie! Mam nadzieję, że nikt nigdy nie wpadnie na ten pomysł. Cykl „Mroczna wieża” absolutnie nie nadaje się na ekran. Powieść zbyt złożona, zbyt postmodernistyczna, zbyt mocno powiązana ze wszystkim, co napisał King. W każdej ekranizacji trzeba byłoby dokonać olbrzymich cięć, a każde cięcie pogrążyłoby film. „Mroczna Wieża” jest bardzo osobistym dziełem, nie sądzę, aby ktokolwiek zdołałby znaleźć klucz do zrozumienia świata Wieży i przetworzenia tak złożonej wizji na film.
PK: A ja obstaję przy tym, że „mission impossible” to bajka. Co powiecie na taką opcję – reżyseruje Peter Jackson do spółki z Frankiem Darabontem. Aktorzy pierwszorzędni, budżet gigantyczny, ale efekty nie przesłaniają rozbudowanej fabuły. Całość jest oczywiście podzielona na kilka części, z których każda zgarnia po 20 Oscarów… No, może troszkę się zapędziłem, ale pomarzyć fajnie :)
koniec
« 1 2
19 kwietnia 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.