Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terrence Malick
‹Drzewo życia›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrzewo życia
Tytuł oryginalnyTree of Life
Dystrybutor Monolith
Data premiery10 czerwca 2011
ReżyseriaTerrence Malick
Scenariusz
ObsadaBrad Pitt, Sean Penn, Jessica Chastain
MuzykaAlexandre Desplat
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania138 min
Gatunekakcja, dramat, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

O wszystkim, o niczym
[Terrence Malick „Drzewo życia” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Drzewo życia” Terrence’a Malicka zostało nagrodzone Złotą Palmą w Cannes. Czy werdykt festiwalowego jury można uznać za trafny i sprawiedliwy? Tylko jeśli zaakceptuje się chaos twórczy, patos i monstrualne ambicje reżysera.

Ewa Drab

O wszystkim, o niczym
[Terrence Malick „Drzewo życia” - recenzja]

„Drzewo życia” Terrence’a Malicka zostało nagrodzone Złotą Palmą w Cannes. Czy werdykt festiwalowego jury można uznać za trafny i sprawiedliwy? Tylko jeśli zaakceptuje się chaos twórczy, patos i monstrualne ambicje reżysera.

Terrence Malick
‹Drzewo życia›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrzewo życia
Tytuł oryginalnyTree of Life
Dystrybutor Monolith
Data premiery10 czerwca 2011
ReżyseriaTerrence Malick
Scenariusz
ObsadaBrad Pitt, Sean Penn, Jessica Chastain
MuzykaAlexandre Desplat
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania138 min
Gatunekakcja, dramat, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Drzewo życia” wygląda tak, jakby scenarzysta i reżyser w jednej osobie – Terrence Malick – usiadł nad czystą kartką papieru i stwierdził, że napisze, a potem nakręci poruszające arcydzieło, w którym przeplatać się będą dzieje jednostki i dzieje stworzenia, kwestie życia i śmierci, Bóg i ulotność rzeczy przyziemnych. To dlatego bohaterowie filmu nie potrafią mówić zwyczajnie, tylko operują złotymi myślami i krzepiącymi truizmami, a patos i pretensjonalność rozsadzają ekran. Wyrywkowe epizody z dzieciństwa głównego bohatera układają się w paralelę do biblijnej historii Hioba i narodzin życia na planecie Ziemi. Obraz ewolucji zderza się z wizerunkiem wszechmocnego Boga, który poddaje ludzi próbom, i z historią rodzinną, w której matka symbolizuje naturę, a ojciec jawi się jako prywatny Bóg – nauczyciel kochający, acz srogi. Mieszanka obrazów, dźwięków, idei artystycznych, treści, wątpliwości i pytań miało z pewnością tworzyć dzieło równie skomplikowane jak całe życie. Malick pokazuje wątłość człowieka, po czym zaprzecza sobie samemu, próbując bawić się w pana stworzenia, który odszyfruje wszystkie zagadki egzystencji. Pycha i wygórowane ambicje artysty na pewno negatywnie wpłynęły na finalny kształt filmu, ale największym problemem jest to, że nie wiadomo, o czym reżyser chce w „Drzewie życia” opowiedzieć.
Na początku rodzice dostają informację o śmierci jednego ze swoich synów. Mogłoby się wydawać, że to doskonały punkt wyjścia do obserwacji tego, jak traumatyczne wydarzenie wpłynęło na rodzinę, a w szczególności na braci zmarłego chłopca. Malick wybiera jednak inną drogę i zaczyna mozolną opowieść o życiu w całej jego okazałości, o powiązaniu narodzin i śmierci, o doskonałości dzieła bożego (albo ewolucyjnego), o dzieciństwie i uczeniu się bycia człowiekiem. Po cierpieniu rodziców przychodzi czas na przyjęcie szerokiej perspektywy świata: sekwencje przedstawiające kosmos zostają szybko zastąpione obrazami jednokomórkowców, a potem symbolicznymi scenami z dinozaurami. Dopiero po lekcji ludzkiego pochodzenia, fabuła znów skupia się na rodzinie głównego bohatera – oglądamy małe stworzenie świata, świata nowonarodzonego dziecka. Gdyby pozbyć się pretensjonalnych złotych myśli dobiegających z offu, to środkowa część filmu pokazująca dorastanie małego człowieka mogłaby stanowić trzon filmu przynajmniej bardzo dobrego. Malickowi udało się uchwycić prawdę – pierwsze reakcje dziecka, poznawanie świata, radości i rozczarowania, figury matki i ojca. Dopiero pod koniec seansu, film znowu rozpływa się w filozoficzno-religijny bełkot z Seanem Pennem włóczącym się po wydmach i obserwującym ludzi, którzy odegrali ważną rolę w jego życiu. Wraca też – ostudzony nieco w środkowej części – patos i nieznośny kicz. Bynajmniej nie robi to pozytywnego wrażenia na zamknięcie seansu.
„Drzewo życia” stanowi doskonały przykład zasady, że mniej często znaczy więcej. Malick chce opowiedzieć o wszystkim, ale w rezultacie jego opowieść charakteryzują chaos i przesada. Filmowi najlepiej zrobiłoby gruntowne przemontowanie. Ograniczenie fabuły do historii rodzinnej ze wskazaniem na nierozłączność życia i śmierci oraz roli rodziców w dorastaniu i kształtowaniu osobowości wyeliminowałoby z filmu niepotrzebne paralele i analogie. Oznaczałoby to wycięcie sekwencji rodem z Discovery i całego, nachalnie symbolicznego zakończenia, oraz natchnionych banałów rzucanych regularnie z offu. W obecnym kształcie „Drzewo życia” pozostawia widza z mieszanymi uczuciami, a nawet z lekką irytacją. Film tak bardzo podporządkowano artystycznym ambicjom reżysera, że próżno szukać na ekranie emocji. Bohaterowie to marionetki, narzędzia, które służą twórcy do osiągnięcia zamierzonego celu. Mimo uprzedmiotowienia postaci, część rodzinna pozostaje najlepsza także ze względu na aktorów. Brad Pitt przekonująco odnajduje się w roli ojca, człowieka surowego, który stanowczością maskuje słabości, niespełnienie i wstyd. Jessica Chastain jako matka wygrywa wszystkie najbardziej ulotne nuty składające się na postać kobiety delikatnej, bliskiej naturze, kochającej i wyrozumiałej. Obiecująco wypadają również debiutanci w rolach braci wspólnie poznających arkany życia.
Malick pewną ręką odmalowuje na ekranie portret rodziców jako czynnika decydującego o dalszym życiu każdego człowieka. Dla dziecka rodzice decydują o stworzeniu i niebycie, pełnią funkcję prywatnego Boga, którego można czcić, ale od którego można się też odwrócić w niezrozumieniu i buncie. Malick dość konserwatywnie rozdziela role, czyniąc z matki naturę, a z ojca – boskiego posłańca. Kobieta jest według reżysera istotą ciepła i delikatność, natomiast mężczyzna – przemocy, stanowczości i władzy.
Namiastki ciekawych ideologii i masa dobrych pomysłów giną w odmętach dydaktyzmu, hiperboli i natrętnych metafor. Niestety, „Drzewo życia” zostało bezkrytycznie wyniesione na piedestał przez jury festiwalu w Cannes. Jeśli z perspektywy najsłynniejszego festiwalu filmowego świata w tym roku nie było żadnego lepszego filmu niż filozoficzny potwór celuloidowy Malicka, to albo źle dzieje się z kinem artystycznym i kinem w ogóle, albo źle dzieje się z ludźmi, którzy są odbiorcami kina. I to chyba najważniejsza refleksja po seansie „Drzewa życia”.
koniec
13 czerwca 2011

Komentarze

13 VI 2011   11:45:21

Z tonacji recenzji wynika, że esencja powinna być wręcz ujemna – a tu 40%. Ciekawe - za co więc te 40%?

Tak nawiasem mówiąc (a nie oglądałem jeszcze, więc tym bardziej-m ciekaw) głównym celem miażdżącego tarana krytyki jest w powyższym tekście uproszczona wykładnia klasycznych ról na scenie wybranej przez reżysera (czyli określonej ramą rodzice-dziecko-świat). Przecież miliony razy bardziej sztampowo i celuloidowo od dekad całych opisuje się w tego rodzaju kinie niemal wszystko. Coś się pan recenzent spóźnił z reakcją, zdaje się:)

Hm?

13 VI 2011   14:56:33

Przyznam, że mnie się nie bardzo podobała już "Cienka czerwona linia". Miałem wrażenie, że już w tamtym filmie Malick próbował na siłę przekazać Wielkie Prawdy o Życiu i nie do końca mu to wychodziło.

13 VI 2011   20:42:27

Podchodząc do Malicka recenzent powinien wyjąć głowę z własnej dupy, co - jak widać - czasem jest zadaniem ponad siły ;)

13 VI 2011   22:55:55

A dla mnie 100% :)

To jest coś więcej niż film.

17 VI 2011   23:16:35

Tak! Dokładnie moje odczucia. Ale (prawie) wszyscy recenzenci zachwycają się tym filmem, bo taki piękny. Dla mnie to jak filmowy "Alchemik".

28 VII 2013   20:19:47

Cóż, ja dopiero teraz zapoznałem się z "Drzewem Życia" i było to jedno z moich większych filmowych rozczarowań ostatnich miesięcy. Jestem admiratorem sztuki obrazu, a nawet lubię w filmach gdy to właśnie obraz i dźwięk dominują nad dialogiem i historią. To wszystko jednak pod warunkiem że te audiowizualia czemuś służą, choćby i prostej myśli. Dla mnie obraz Mallica nie opowiada żadnej sensownej myśli, a jedynie w chaosie skojarzeń i symboli rzuca je bez ładu. Najbardziej interesujący w filmie był faktycznie obraz ojca i matki w życiu wkraczającego w dorosłość chłopca i to nie tylko w mocy symboli Włada-Natura, ale też najzwyklejszych psychologicznych mechanizmów rządzących dorastającymi chłopcami. Natomiast całość sekwencji kosmiczno-biologiczno-teologicznych była sucha, pozbawiona inspirujących walorów, a przez to zbędna, nachalna i męcząca. Ostatnie 15 minut filmu to była prawdziwa wieczność w oczekiwaniu na puentę... która nigdy się nie pojawiła, bo życie... przecież skomplikowane jest...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy miłość szczęścia nie daje…
Sebastian Chosiński

1 V 2024

W trzecim odcinku tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bensiona Kimiagarowa doszło do fabularnego przesilenia. Wszystko, co mogło posypać się na budowie kanału – to się posypało. W czwartej odsłonie opowieści bohaterowie starają się więc przede wszystkim poskładać w jedno to, co jeszcze nadaje się do naprawienia – reputację, związek, plan do wykonania.

więcej »

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Transatlantyk 2017: Osiem festiwalowych filmów
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2017
— Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Jarosław Robak

Berlinale 2015: Flâneur
— Marta Bałaga

Tegoż autora

Szybciej. Głośniej. Więcej zębów
— Ewa Drab

Samochody (nie) latają
— Ewa Drab

Kreacja automatyczna
— Ewa Drab

PR rządzi światem
— Ewa Drab

(I)grać i (wy)grać z czasem
— Ewa Drab

Llewyn Davis jest palantem
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna

Wszyscy jesteśmy oszustami
— Ewa Drab

Rzut kośćmi i sekrety Freuda
— Ewa Drab

Kto się boi Vina Diesla?
— Ewa Drab

Duch z piwnicy
— Ewa Drab

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.