Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dagur Kári
‹Nói Albinói›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNói Albinói
Dystrybutor Best Film
Data premiery10 września 2004
ReżyseriaDagur Kári
ZdjęciaRasmus Videbæk
Scenariusz
ObsadaTómas Lemarquis, Þröstur Leó Gunnarsson, Elín Hansdóttir
MuzykaDagur Kári, Orri Jonsson
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiDania, Islandia, Niemcy, Wielka Brytania
Czas trwania93 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Zimny ciepły film
[Dagur Kári „Nói Albinói” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Z jednej strony współczesna bajka o islandzkim odpowiedniku Don Kichota, który zamiast z wiatrakami walczy z lodowcami. Z drugiej, mroźna alternatywa dla „Permanentnych wakacji” Jarmuscha. Młodzieżowa komedia, z której zadowoleni wyjdą zarówno zwolennicy „American Pie”, jak i „American Graffiti”.

Bartosz Sztybor

Zimny ciepły film
[Dagur Kári „Nói Albinói” - recenzja]

Z jednej strony współczesna bajka o islandzkim odpowiedniku Don Kichota, który zamiast z wiatrakami walczy z lodowcami. Z drugiej, mroźna alternatywa dla „Permanentnych wakacji” Jarmuscha. Młodzieżowa komedia, z której zadowoleni wyjdą zarówno zwolennicy „American Pie”, jak i „American Graffiti”.

Dagur Kári
‹Nói Albinói›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNói Albinói
Dystrybutor Best Film
Data premiery10 września 2004
ReżyseriaDagur Kári
ZdjęciaRasmus Videbæk
Scenariusz
ObsadaTómas Lemarquis, Þröstur Leó Gunnarsson, Elín Hansdóttir
MuzykaDagur Kári, Orri Jonsson
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiDania, Islandia, Niemcy, Wielka Brytania
Czas trwania93 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Ile razy w kinie oglądaliśmy słoneczne Los Angeles, romantyczny Paryż, zamglony Londyn czy zniszczoną przez wojnę Warszawę? Trudno powiedzieć, ale na pewno ilość naszych spotkań z tymi miastami można liczyć nie w setkach, a w tysiącach. Rzadko się zdarza, by ktoś mógł nas zaskoczyć miejscem nowym albo przynajmniej znanym, tylko przedstawionym w nowatorski sposób. Jedynie najwięksi posiadają taką umiejętność. Meirelles, Scott i Kassovitz ukazali nam mroczne strony Rio, Meksyku i Paryża. Jackson odkrył Nową Zelandię (Śródziemie), a Coppola Filipiny (Wietnam).
Natomiast do szerszego przybliżenia nam Islandii nikt się jakoś nie kwapił, chociaż pierwsza produkcja o tym kraju miała swoją premierę już w 1942 („Iceland” Bruce’a Humberstone’a). Niestety tutaj śnieżna kraina była tylko tłem dla romansu amerykańskiego marine i miejscowej piękności. Ożywienie w temacie przyszło wraz z Baltasarem Kormákurem i jego „Reykjavik 101”. Jednak prawdziwy przełom nastąpił w 2003, kiedy prawdziwą wizję mroźnej wyspy przedstawił pełnokrwisty Islandczyk Dagur Kári (co z tego, że rodzony w Paryżu).
My na „Noi Albinoi” musieliśmy czekać do drugiej połowy 2004 roku. Ja bym jeszcze z chęcią wstrzymał się trzy miesiące i obejrzał go, gdy na ulicach będą leżały tony białego puchu. Niebywałe wrażenie gwarantowane. Grudniowy krajobraz przybliżyłby nas chociaż odrobinę do scenerii filmowej Islandii. Ogromne góry pełniące rolę murów odcinających jedno miasteczko od drugiego. Zamarznięte jeziora, przez które przepłynąć mogą jedynie pojedyncze i tym samym rzadko widoczne na horyzoncie lodołamacze. Wysokie na 1,5 metra zaspy śnieżne wykluczające bezsensowne szwendanie się po ulicy. I w końcu cholernie niska temperatura sprzyjająca domowym spotkaniom przy herbatce z rumem. Taka jest właśnie Islandia według Káriego. Nic, tylko zamknąć się w domu, zainstalować do śpiwora i modlić o jak najszybsze wystąpienie skutków efektu cieplarnianego.
Taką właśnie strategię mógłby przyjąć siedemnastolatek Noi (Tómas Lemarquis). Wszyscy jego znajomi wiodą spokojne i monotonne życie. Ale oni już się pogodzili z naturalnym więzieniem, a nastoletni albinos jest ciekawy świata i pełen energii. To w końcu najwspanialszy okres jego życia. On to wie. On to czuje. On to wykorzystuje i czerpie z tego przywileju całymi garściami. Szkołę olewa, a jako substytut swojej osoby zostawia na lekcjach dyktafon. Codziennie odwiedza stację paliw, gdzie okrada jednorękiego bandytę, by później za łup kupić sobie piwo. Od czasu do czasu uda mu się wygrać w masterminda gazetki z roznegliżowanymi paniami. Spotyka się również z ojcem – alkoholikiem (Pröstur Leó Gunnarsson) pracującym na taryfie, przy którego obecności łatwo może dostać po ryju. W pewnym momencie przychodzi też czas na dziewczynę (Elín Hansdóttir). To z kolei wiąże się z wchodzeniem po rynnie do jej pokoju czy włamywaniem się z nią do zamkniętego muzeum. Ale na jak długo te rozrywki mogą zaspokoić cholerycznego Noi? Do czasu, aż stwierdzi, że mimo dobrej zabawy sam powoli staje się więźniem. Wtedy zacznie walczyć o wolność, będzie próbował uciec. A czy mu się uda? Tego już nie mogę napisać.
Dagur Kári stworzył bardzo sympatyczną historię siedemnastolatka. Ogromnie mu w tym pomogły osoby kreujące poszczególne role. Niemożliwy wydaje się fakt, że większość obsady to nie posiadający wykształcenia filmowego ludzie z sąsiedztwa. Świetnie grająca babcię Anna Fridriksdóttir to listonosz na osiedlu reżysera. Dzięki temu „Noi Albinoi” zyskuje na swojej prawdziwości. Jest to jedna z najszczerszych produkcji, jakie ostatnio oglądałem. Tym większe było moje rozczarowanie samą końcówką filmu. Przez około 90 minut Dagur gra z widzem w otwarte karty, wyciąga do niego rękę – jak na kumpla przystało. Niestety ostatnich kilka chwil okazuje się kpiną. Wydaje się, że ta podana przez niego dłoń nagle zaciska się, by po paru sekundach wyprostować środkowy palec. Nie można w ten sposób postępować z równymi sobie kolegami. Oglądając zakończenie zastanawiałem się, kiedy widziałem podobnie bezczelne i tak nachalne moralizatorstwo. Z „Noi Albinoi” jest jak z tanim winem. Całość jest pyszna i chce się jeszcze więcej. Kiedy natomiast dojdzie się do kwaśnego dna, to z niesmakiem odkłada się butelkę. Różnica polega na tym, że w napoju można odlać niesmaczną końcówkę.
koniec
16 września 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Grucha, pietrucha, sztryngbormengorninghejgen
— Bartosz Sztybor

To nie jest kolejna recenzja...
— Bartosz Sztybor

Latający cyrk
— Bartosz Sztybor

Avada Kedavra, Czarownico!
— Bartosz Sztybor

Przyszłość tkwi w szczegółach
— Bartosz Sztybor

Test pilota Cravena
— Bartosz Sztybor

Camera obskurna
— Bartosz Sztybor

Home Run... i nie wracaj
— Bartosz Sztybor

Rozbis(i)urmaniona karuzela
— Bartosz Sztybor

De ja vu... doo
— Bartosz Sztybor

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.