Laurent Cantet nakręcił film-eksperyment, próbując w ten sposób ukazać wycinek rzeczywistości wraz z całą jej ambiwalencją interpretacyjną, i od razu zdobył tegoroczną Złotą Palmę w Cannes. Ale nie tylko forma i dobre chęci zagwarantowały Francji główną nagrodę słynnego festiwalu. To raczej szczerość, spontaniczność i namacalność„Klasy” zadecydowały o artystycznym sukcesie tej fascynującej obserwacji społecznej.
Ciężar odpowiedzialności
[Laurent Cantet „Klasa” - recenzja]
Laurent Cantet nakręcił film-eksperyment, próbując w ten sposób ukazać wycinek rzeczywistości wraz z całą jej ambiwalencją interpretacyjną, i od razu zdobył tegoroczną Złotą Palmę w Cannes. Ale nie tylko forma i dobre chęci zagwarantowały Francji główną nagrodę słynnego festiwalu. To raczej szczerość, spontaniczność i namacalność„Klasy” zadecydowały o artystycznym sukcesie tej fascynującej obserwacji społecznej.
Film Canteta nie ma linearnej fabuły, którą dałoby się streścić. Stanowi raczej ciąg luźno powiązanych wydarzeń - doświadczeń nauczyciela i wychowawcy w kontaktach z tytułową klasą - dających punkt wyjścia do dyskusji nie na jeden z góry określony temat, ale na wiele różnych tematów, wypływających samoczynnie z podjętej formy. Paradokumentalne sportretowanie życia szkoły w czasie jednego roku, na przykładzie konkretnej grupy uczniów i ich nauczyciela, przeistacza się w coś więcej niż tylko sposób na rozważanie istoty edukacji, wizerunku młodzieży czy jej relacji z dorosłymi. Szkoła staje się w filmie Canteta projekcją szerzej pojętych zjawisk charakterystycznych dla każdej płaszczyzny życia: multikulturowości, odpowiedzialności za innych, barier komunikacyjnych, konsekwencji podejmowanych decyzji, zmagania się z szarzyzną codzienności, konfliktów międzypokoleniowych czy buntu przeciw sztywnym ramom narzuconego systemu. Tematy mnożą się same, bo każda luźna rozmowa nauczyciela François ze swoimi kolegami czy z klasą, którą uczy języka francuskiego, owocuje w dygresje i wieloznaczności. Niepozbawiony humoru film pozwala przyjrzeć się bliżej dobrze nam przecież znanej rzeczywistości, której jednak zazwyczaj nie analizujemy i z której nie próbujemy wyciągać wniosków. „Klasa” daje nam taką możliwość, swoją bezpretensjonalnością działając naprawdę odświeżająco na odbiorcę.
Język francuski w filmie nie funkcjonuje jedynie jako droga przekazu informacji, ale przede wszystkim jako narzędzie wyrażania uniwersalnych myśli, i dlatego staje się punktem wyjściowym dla rozmów o życiu. Język jest u Canteta ciekawą materią, którą, operując, można odejść od samej struktury, a dać się wciągnąć w istotę znaczenia. Nie chodzi o to, że wychowankowie François uczą się akurat francuskiego: liczy się, że to zajęcia o języku, a więc automatycznie o świecie, stoją w centrum filmu. W ten sposób obserwacja nie ogranicza się do nudnych konstatacji z życia szkoły, ale wypływa na szersze wody. Próby nauczenia czegoś filmowej klasy, jakie podejmuje François, mają przewidywalny początek, ale rozwijają się w zjawisko zupełnie nieprzewidywalne, nawet dla samych zainteresowanych. Kiedy uczniowie dostają zadanie napisania krótkiego autoportretu, nie kończy się na jego przygotowaniu. To tylko punkt wyjściowy do naszkicowania cech wspólnoty klasowej (jako młodzieży pozornie tylko buntowniczej i bezczelnej, a w głębi niezwykle zróżnicowanej i ograniczonej własnymi lękami i słabościami). Podobnie bogato rozwija się każdy niepozorny element filmu, tworząc w ten sposób skomplikowaną sieć tematów i znaczeń.
Nauczyciel François to pedagog także w rzeczywistości pozafilmowej oraz autor książki, na której oparto pomysł obrazu Canteta. Naturalność jego i jego podopiecznych pozwala w „Klasę” uwierzyć i zaangażować się w jej ambitny cel: ukazanie widzowi kawałka realnego świata i – poprzez wybór formy i treści – zwrócenie uwagi na złożoność tego wycinka rzeczywistości. Klasa z filmu Canteta stanowi model społeczności multikulturowej, która musi tolerancyjnie współegzystować tak, aby uniknąć chaosu i rozpadu społecznego. Na przykładzie szkoły Cantet podejmuje, bardzo aktualną nie tylko we Francji, kwestię nasilających się fal imigrantów oraz tarć pomiędzy nimi a resztą społeczeństwa. Reżyser nie chce wdawać się w przydługie, subiektywne rozprawy, ale zaakcentować problem i poddać go pod rozwagę widzowi. „Klasa” to także film o konflikcie międzypokoleniowym i społecznym (nie tylko rasowo-kulturowym). Uczniowie negują system reguł, którego szkoła jest idealnym przykładem, w ramach buntu wychodzącego poza mury placówki naukowej, rebelii przeciw nierówności finansowej i społecznej, ciągłemu klasyfikowaniu i hierarchizowaniu, rutynie i niesprawiedliwości. Szkoła, będąca osią życia młodych bohaterów filmu, staje się jednocześnie poligonem służącym do ścierania się różnic.
Poza relacjami nauczyciel-uczniowie i uczniowie-uczniowie, osadzonymi w bezwzględnych realiach szkoły, odbijających jeszcze surowszy świat zewnętrzny, intrygują także dylematy wychowawcy, François. Chce on dotrzeć do prawdziwego wnętrza swoich podopiecznych, odrzucić ich obronne pozy i dokonać zmian w ich trudnej rzeczywistości. Zdaje sobie jednak sprawę, że chęci i faktyczne efekty jego pracy zupełnie się rozmijają, ale dla młodych ludzi próby wyciągnięcia korzyści z pozytywnego nastawienia mogą okazać się zbawienne. Dlatego warto przeć naprzód, chociaż słabość psychiczna i zagubienie w mętliku społecznym znacząco utrudnia jakże ważną pracę nauczyciela. François niestety zauważa, że – podobnie jak inni pedagodzy – wcześniej czy później wybierze łatwiejszą drogę, odciążającą go od konsekwencji. Cantet wyraźnie podkreśla rolę nauczyciela i edukacji w kształtowaniu osobowości młodego człowieka: w niektórych przypadkach wycofanie się na widok przeszkód decyduje o końcu perspektyw dla nowego pokolenia. Nauczyciel powinien być kimś, kto poświęca się społeczeństwu, a co najważniejsze, nie poddaje się. Cóż z tego, skoro trudno znaleźć kogoś spełniającego powyższe warunki. Niestety, ludzka słabość wyklucza altruistyczną walkę o mądrą, solidarną przyszłość.
Cantet mówi o tym wszystkim bardzo powściągliwie, oszczędnie i delikatnie. Raczej sugeruje i naprowadza niż podtyka pod nos. Stara się pozyskać uwagę widza nie wykalkulowaną fabułą, ale spontanicznością i pozorem faktu. Tak naprawdę jednak ujmuje szczerym zaangażowaniem. Rzadkim, a przecież koniecznym do kręcenia dobrych filmów.