Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Otakar Vávra
‹Krakatit›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrakatit
ReżyseriaOtakar Vávra
ZdjęciaVáclav Hanus
Scenariusz
ObsadaKarel Höger, Florence Marly, Eduard Linkers
MuzykaJirí Srnka
Rok produkcji1947
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania110 min
GatunekSF, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Fantastyka Bliskiego Zasięgu: Fantasmagoryczna wizja konfliktu jądrowego
[Otakar Vávra „Krakatit” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Fantastyka naukowa towarzyszyła kinu od jego zarania. I chociaż w latach powojennych najwybitniejsze dzieła tego gatunku powstały na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, to jednak również kraje demokracji ludowej miały się niekiedy czym pochwalić. Kamieniem milowym czechosłowackiej filmowej fantastyki stała się ekranizacja „Krakatitu” Karela Čapka, który w 1947 roku przeniósł na ekran – po raz pierwszy, ale nie ostatni – Otakar Vávra.

Sebastian Chosiński

Fantastyka Bliskiego Zasięgu: Fantasmagoryczna wizja konfliktu jądrowego
[Otakar Vávra „Krakatit” - recenzja]

Fantastyka naukowa towarzyszyła kinu od jego zarania. I chociaż w latach powojennych najwybitniejsze dzieła tego gatunku powstały na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, to jednak również kraje demokracji ludowej miały się niekiedy czym pochwalić. Kamieniem milowym czechosłowackiej filmowej fantastyki stała się ekranizacja „Krakatitu” Karela Čapka, który w 1947 roku przeniósł na ekran – po raz pierwszy, ale nie ostatni – Otakar Vávra.

Niniejszym tekstem otwieramy na łamach "Esensji" nowy cykl, poświęcony filmowej fantastyce naukowej krajów socjalistycznych. Nie wykluczamy rozszerzenia zakresu również na literaturę.

Otakar Vávra
‹Krakatit›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrakatit
ReżyseriaOtakar Vávra
ZdjęciaVáclav Hanus
Scenariusz
ObsadaKarel Höger, Florence Marly, Eduard Linkers
MuzykaJirí Srnka
Rok produkcji1947
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania110 min
GatunekSF, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Karel Čapek nie bez powodu uważany jest za jednego z najwybitniejszych czeskich pisarzy XX wieku. Pomijając niepodważalną ich jakość, imponująca jest nie tyle nawet ilość napisanych przez niego dzieł, ile gatunkowa rozpiętość. Čapek znany jest bowiem jako autor dramatów, felietonów, bajek dla dzieci, przypowiastek filozoficznych, apokryfów, opowieści detektywistycznych i tłumaczeń poezji francuskiej; największą sławę przyniosły mu jednak powieści fantastyczno-naukowe. Przyszły autor „Inwazji jaszczurów” urodził się w 1890 roku w Małych Svatouvicach w Podkarkonoszach. Studiował na uniwersytecie w Pradze, gdzie – już po zakończeniu pierwszej wojny światowej – zdobył tytuł doktora filozofii. Był już wtedy powszechnie znany jako dziennikarz i pisarz. Do tego stopnia wiodło mu się w pracy literackiej, że to jej właśnie postanowił poświęcić życie. Pierwsze teksty pisał do spółki ze starszym o trzy lata bratem Josefem. Były to przesycone symbolizmem dramaty, jak chociażby jednoaktówka „Nieszczęśliwa igraszka miłości” („Lásky hra osudná”, 1910), i opowiadania, zawarte w zbiorach „Płonące głębie” („Zářivé hlubiny”, 1916) oraz „Ogród Karkonosza” („Krakonošova zahrada”, 1918). W tym czasie Karel zadebiutował również samodzielnym tomem zatytułowanym „Boża męka” („Boží muka”, 1917), w którym dał wyraz przede wszystkim swoim filozoficznym zainteresowaniom. Popularność przyszła trzy lata później, kiedy jeden z praskich teatrów wystawił napisaną przez Čapka komedię „Łupieżca” („Loupežnik”). Jeszcze większe wrażenie na widzach wywarła premiera z 1921 roku – futurystyczny dramat „R.U.R.” (to skrót od „Rossum’s Universal Robots”), w którym po raz pierwszy na określenie sztucznych ludzi użyta została nazwa „roboty”1). Sztuka opowiadała o buncie robotów, które z niewolników stają się władcami i niszczycielami ludzkości. Jeszcze tego samego roku na teatralnej scenie pojawiła się inscenizacja „Z życia owadów” („Ze života hmyzu”), gorzkiej wiwisekcji ludzkiej natury2). Rok później natomiast Karel napisał „Sprawę Makropulos” („Věc Makropulos”), historię kobiety próbującej odnaleźć środek na przedłużenie życia człowieka. Ponownie też spróbował swych sił w prozie. Tym razem jednak opublikował nie opowiadania, ale swą pierwszą powieść – fantastyczną, choć niepozbawioną elementów humorystycznych „Fabrykę absolutu” („Továrna na absolutno”, 1922).
Kiedy „Fabryka absolutu” trafiła do księgarń, Čapek miał już gotową kolejną książkę. Z jej wydaniem zwlekał jednak przez dwa lata. Wreszcie w 1924 roku światło dzienne ujrzał „Krakatit” – powieść będąca amalgamatem science fiction, melodramatu i politycznego dreszczowca. Pierwsze polskie tłumaczenie ukazało się już dwa lata później w serii „Biblioteki Dzieł Wyborowych”. W przedmowie napisanej przez profesora Bohumila Vydrę można było przeczytać: „Nie ma nazwiska we współczesnej literaturze czeskiej, które by się cieszyło taką popularnością nie tylko w kraju, lecz i zagranicą, jak nazwisko młodego pisarza czeskiego Karela Čapka. (…) Jest on najwybitniejszym typem pisarza współczesnego, którego głęboka kultura filozoficzna, wytrawność i osobliwość stylowa, doskonała forma artystyczna i bogactwo fantazji postawiły na czoło całej współczesnej literatury czeskiej”. Z perspektywy czasu słowa krytyka z kraju Szwejka mogą trochę razić egzaltacją, ale też trudno nie przyznać mu racji. Bo choć „Krakatit” nie jest najlepszą powieścią autora „Hordubala” (pierwszeństwo należałoby przyznać jednak wydanej w 1935 roku „Inwazji jaszczurów”), to mimo wszystko ta wizjonerska książka – opowiadająca o wykryciu materiału wybuchowego o niespotykanej wcześniej mocy – stała się jednym z najgłośniejszych dzieł fantastyczno-naukowych międzywojnia. Do tego stopnia, że dwa lata po zakończeniu drugiej wojny światowej postanowiono dokonać jej ekranizacji. Nie bez powodu właśnie wtedy – w ludzkiej pamięci wciąż jeszcze bardzo świeże były wspomnienia po eksplozjach jądrowych w Hiroszimie i Nagasaki, a powieściowy Krakatit niebezpiecznie przypominał bombę atomową (mimo że zasada jego działania była oczywiście zupełnie inna). Powieść Čapka swój tytuł zawdzięczała indonezyjskiemu wulkanowi Krakatau, którego erupcja w 1883 roku – a więc zaledwie siedem lat przed narodzinami pisarza – niemal dosłownie wstrząsnęła całym światem. Dość powiedzieć, że huk słyszalny był ponoć na odległość grubo ponad trzech tysięcy kilometrów. Nic dziwnego, że z biegiem czasu dociekliwego Czecha – w końcu filozofa! – zaczęło dręczyć pytanie: Jakie skutki dla ludzkości miałoby wynalezienie broni, której moc byłaby porównywalna z potęgą wulkanu? „Krakatit” jest próbą udzielenia na nie odpowiedzi. Tyle że została ona przedstawiona w formie znacznie bardziej atrakcyjnej dla czytelnika niż poważna rozprawa naukowa.
Filmowa okładka książkowego wydania KRAKATITU
Filmowa okładka książkowego wydania KRAKATITU
Reżyserem, który podjął się niełatwego w końcu zadania przeniesienia „Krakatitu” na ekran, był – urodzony w 1911 roku w Hradec Kralove – Otakar Vávra. Początkowo planował zostać architektem. Studiował najpierw w morawskim Brnie, a następnie w Pradze. Nagle jednak – na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku – porzucił zacną sztukę projektowania budowli i zainteresował się kinem. Zadebiutował eksperymentalnym czterominutowym filmikiem, zrealizowanym do spółki z Františkiem Pilátem, „Svetlo proniká tmou” (1931). Trzy lata później nakręcił – już samodzielnie – trzynastominutową impresję „Žijeme v Praze”, w następnym roku – jeszcze dłuższy o pięć minut „Listopad”. Pierwszym fabularnym obrazem, przy którym pracował, była komedia „Velbloud uchem jehly” (1936) w reżyserii Hugo Haasa. Na własną produkcję nie musiał już długo czekać. „Worek z filmami” Vávry rozwiązał się w 1937 roku (melodramat „Filosofská historie” oraz dramat „Paneství”) i nie zamknął się nawet wtedy, gdy w marcu 1939 do Pragi wkroczyli naziści. Jako obywatel Protektoratu Czech i Moraw reżyser był wyjątkowo płodnym autorem – siedem pełnometrażowych filmów zrealizowanych w latach 1940-1943 musi robić wrażenie. Trzeba przyznać, że szczęście miał olbrzymie, przyszło mu bowiem we względnym spokoju pracować w jednym z najlepszych studiów filmowych na świecie (praskim Barrandovie), z którego nader chętnie korzystali w czasie wojny również niemieccy twórcy. Po zajęciu stolicy Czech przez Armię Czerwoną na zlecenie nowych władz przyszły autor „Krakatitu” zaczął kręcić filmy dokumentalne, których głównym zadaniem było upamiętnienie niedawnej hitlerowskiej okupacji. Nie zrezygnował też oczywiście z fabuł. Do pracy nad adaptacją powieści Karela Čapka przystąpił w 1947 roku. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że rok później taki film powstać by już nie mógł. Oczywiście z przyczyn politycznych. Jakkolwiek Polakom może być trudno w to uwierzyć, mimo obecności w kraju wojsk radzieckich, do wiosny 1948 roku Czechosłowacja była krajem demokratycznym z przedwojennym prezydentem Edwardem Beneszem jako republikańską głową państwa. W lutym tego roku Stalin postanowił jednak dokonać przewrotu, w wyniku którego władza przeszła w ręce miejscowych komunistów. Cztery miesiące później Benesz podał się do dymisji, a po trzech kolejnych już nie żył. Jego następca Klement Gottwald wprowadził system stalinowski, który utrzymywał się nad Wełtawą przez następnych dwanaście lat. Premiera „Krakatitu” odbyła się 9 kwietnia 1948 roku, a więc w najbardziej dla Czechów i Słowaków gorącym momencie. Chciałoby się rzec: w ostatniej chwili!
Obraz Otakara Vávry jest bardzo wierną adaptacją powieści Čapka. Jedyne, co reżyser dodał od siebie, to spinające klamrą całą historię sceny rozgrywające się w szpitalu, do którego trafia skrajnie wyczerpany główny bohater. Tym samym całą opowieść poznajemy jako retrospekcję, na poły senny majak szalonego naukowca. Główną postacią filmu – i oczywiście książki – jest inżynier Prokop (nie poznajemy jego imienia), chemik pracujący nad zupełnie nowym materiałem wybuchowym. Naukowiec bardzo szybko poznaje na własnej skórze moc rażenia związku, który ochrzcił – na cześć wspomnianego już wcześniej wulkanu – Krakatitem. Gdy z niewiadomych przyczyn jego niezabezpieczona cząstka wybucha w laboratorium, całe pomieszczenie zostaje doszczętnie zniszczone. Oszołomiony naukowiec ucieka i, bliski szaleństwa, włóczy się po ulicy. Tam w opłakanym stanie znajduje go Jerzy Tomesz, dawny znajomy ze studiów na uniwersytecie. Udziela mu schronienia, ale gdy od majaczącego Prokopa dowiaduje się, nad czym ten pracował, podstępem wyciąga od niego wzór chemiczny substancji i wyjeżdża, pozostawiając przyjaciela samego w swoim domu. Gdy jakiś czas później do drzwi dzwoni piękna kobieta w czarnej woalce, inżynier nie jest w stanie powiedzieć jej nic konkretnego na temat Jurka. Godzi się jednak wziąć od niej list i dostarczyć staremu druhowi, którego ma zamiar znaleźć u jego ojca na wsi. Dotarłszy do wiejskiej kliniki doktora Tomesza, znów traci kontrolę nad swoim organizmem i odpływa w świat zwidów i majaków. Mijają jednak tygodnie i otoczony opieką młodszej siostry Jerzego, Anusi, podkochującej się w inżynierze, Prokop dochodzi do równowagi fizycznej i psychicznej. Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Burzy ją przeczytane przezeń przypadkowo w gazecie ogłoszenie, w którym niejaki Carson prosi „inżyniera P.” o kontakt w sprawie Krakatitu. Naukowiec rzuca spokojne życie u boku młodej i ślicznej dziewczyny i wraca do swego laboratorium. Tam czeka już na niego tajemniczy Carson, który przedstawia się jako inżynier z zakładów w Balttin. Składa propozycję nie do odrzucenia: chce kupić nikomu dotąd nieznany materiał wybuchowy, natomiast w zamian oferuje dostęp do najnowocześniejszej pracowni na świecie. Decyduje się na to, ponieważ pracującemu dla niego Jerzemu Tomeszowi, mimo podstępem wyciągniętych od Prokopa wskazówek, nie udało się dotychczas wyprodukować Krakatitu.
Otakar Vavra podczas swoich 98. urodzin - 28 lutego 2009 roku
Otakar Vavra podczas swoich 98. urodzin - 28 lutego 2009 roku
Prokop godzi się na wyjazd. Nie dlatego jednak, że został przekonany. Zależy mu bowiem na odnalezieniu Tomesza, a Carson wydaje się być jedynym śladem, który może go do niego doprowadzić. Inżynier nie spodziewa się, że ta wyprawa całkowicie odmieni jego życie. Pozna nie tylko piękną księżniczkę Wilhelminę, ale również zagadkowego arystokratę D’Hemona (a właściwie towarzysza Daimona3)), który podejmie próbę wciągnięcia go w niezwykle krwawą polityczną rozgrywkę. Krakatit, który – jak wierzył Prokop – mógł przynieść ludzkości tanią energię („siłę popędową”), stał się przyczyną wszystkich jego nieszczęść. Naukowiec szybko zdaje sobie sprawę z tego, jak potężną bronią materiał ten może stać się w rękach nieobliczalnych fanatyków i szaleńców – takich chociażby jak Daimon – których jedynym marzeniem jest zdobycie kontroli nad całym światem. Čapek w powieści i Vávra w filmie zastanawiają się więc poniekąd nad odpowiedzialnością naukowca za własne odkrycia. Stawiane w „Krakaticie” pytania, chociaż ukryte pod fantastyczno-naukowym sztafażem, były w momencie powstania obrazu – a i dzisiaj wciąż są – bardzo aktualne. Bo czyż można całkowicie rozgrzeszyć uczonych, którzy przyczynili się do stworzenia broni atomowej, nawet jeżeli to nie oni zrzucali bomby na japońskie miasta? Albert Einstein nie miał co do tego wątpliwości i do końca życia dręczyły go wyrzuty sumienia – wiedział bowiem doskonale, że w dużym stopniu to właśnie jego badania przyspieszyły prace nad śmiercionośnym ładunkiem. Filmowy Prokop jest człowiekiem psychicznie wyniszczonym, który nie zdołał udźwignąć brzemienia własnego odkrycia. Próbuje wprawdzie naprawić swój błąd, ale z biegiem czasu zdaje sobie sprawę, że wszystkie jego starania czynione są na próżno. Machina została już puszczona w ruch i nic nie jest jej w stanie zatrzymać, Krakatit przestał być – nie tyle nawet w znaczeniu dosłownym, co symbolicznym – jego własnością. W pewnym sensie ludzkość dorosła już bowiem do użycia Krakatitu tak samo, jak dwa lata wcześniej w Hiroszimie i Nagasaki udowodniła, że nawet strach przed samozagładą nie powstrzyma jej przed próbą osiągnięcia technologicznej przewagi nad ideologicznym rywalem. W filmie Vávry również mamy do czynienia z rywalizacją dwóch ideologii – konserwatywnej (reprezentowanej przez sponsorujących zakłady Carsona arystokratów) i postępowej, rewolucyjnej (anarchiści). Za ich plecami kryje się jednak jeszcze trzecia siła – enigmatyczny towarzysz Daimon.
Oglądając film, trudno pozbyć się wrażenia, że czeski reżyser ostrzegał w nim nie tylko przed bronią jądrową. Z perspektywy kilku dekad obraz ten wydaje się także krzykiem rozpaczy człowieka, który dopiero co wydostawszy się spod władzy jednego psychopatycznego satrapy, obawiał się, że lada dzień dostanie się w łapy drugiego, znacznie bardziej przebiegłego i okrutnego. Wymowa „Krakatitu” jest bowiem wyjątkowo depresyjna. Cały obraz zresztą – nie licząc kilku minut wiejskiej sielanki w domu starego doktora Tomesza – utrzymany jest w podobnej tonacji. Wiecznie unosząca się nad ziemią mgła, wykrzywiona bólem sumienia twarz Prokopa, nawet dekoracje, przywodzące na myśl filmowy niemiecki ekspresjonizm sprzed ponad dwóch dekad – wszystko to potęguje u widza uczucia przygnębienia i rezygnacji. Znikąd nie ma ratunku, a świat stopniowo pogrąża się w totalnym bezhołowiu. Vávra idzie nawet krok dalej niż Čapek. W powieści pojawia się bowiem w zakończeniu nutka optymizmu, w filmie nie ma po niej śladu. W Związku Radzieckim za podobny film, tak otwarcie kpiący z zasad socrealizmu i tak demonstracyjnie nawiązujący do europejskiej tradycji „zepsutego”, burżuazyjnego kina lat 20., jego twórcy zapłaciliby straszliwą cenę. W Czechosłowacji zresztą niebawem już także. W ponad sześćdziesiąt lat po powstaniu „Krakatit” nie robi oczywiście tak wielkiego wrażenia, jakie musiał wywierać na widzach w 1948 roku. Mimo że w podobnych produkcjach najszybciej starzeją się efekty specjalne, kilka scen wciąż porusza. Jak chociażby wybuch w laboratorium Prokopa czy też złowroga wizja stacji nadającej sygnały, które wywołują eksplozje. Znakomita jest muzyka Jiřiego Srnki, która – wraz ze zdjęciami Václava Hanuša – idealnie oddaje mroczny nastrój opowieści. Aktorstwo też jest przedniej marki. Jedyne, co może budzić wątpliwości, to wystylizowanie strażników ochraniających pałac barona Rohna oraz zakłady w Balttin na żołnierzy Wehrmachtu i SS. Ale może w ten sposób reżyser musiał odreagować wojenny stres…
Inżyniera Prokopa znakomicie zagrał urodzony w Brnie, w chwili kręcenia filmu trzydziestoośmioletni, Karel Höger. Aktorstwem zainteresował się jeszcze jako uczeń, występował w amatorskich przedstawieniach teatralnych, a kiedy dorósł, wstąpił do konserwatorium w swoim rodzinnym mieście. Był więc także śpiewakiem. Od 1940 roku występował na deskach Teatru Narodowego w Pradze. W kinie zadebiutował rok wcześniej w dramacie społecznym Otakara Vávry „Turbína” (była to opowieść o wzlocie i upadku czeskiego rodu arystokratycznego). Po wojnie również pozostał mu wierny, wcielając się między innymi dwukrotnie w postać króla czeskiego Wacława IV Luksemburskiego w zrealizowanych przez autora „Krakatitu” epopejach historycznych „Jan Hus” (1954) oraz „Jan Žižka” (1955). W drugiej połowie lat 60. użyczył swego głosu znanym na całym świecie rozbójnikowi Rumcajsowi, jego żonie Hance oraz ich synowi Cypiskowi. Po raz ostatni pojawił się na ekranie, jako narrator, w wyświetlanym swego czasu również w Polsce serialu dla dzieci „Pan Tau” (1975). Zmarł w Pradze dwa lata później. Znacznie ciekawsze życie miała znakomicie grająca rolę pięknej i dystyngowanej księżniczki Wilhelminy Florence Marly, a naprawdę Hanna Smekalova. Urodziła się w 1919 roku w prowincjonalnych Obrnicach. Chciała zostać śpiewaczką operową, ale – jak się okazało – nie dysponowała odpowiednim głosem. Nieco rozżalona tym faktem, wybrała się na studia do paryskiej Sorbony, gdzie poświęciła się zgłębianiu wiedzy ze sztuki, literatury i filozofii. Tam wypatrzył ją francuski reżyser Pierre Chenal. Zadebiutowała, jaka osiemnastolatka, w mrocznym thrillerze „L’alibi”. Do wybuchu wojny zagrała w sumie w sześciu filmach (w tym czterokrotnie u Chenala) i zdążyła zostać okrzykniętą „najpiękniejszą kobietą na świecie”. W czerwcu 1940 roku, kiedy wojska niemieckie podchodziły pod Paryż, uciekła z Francji. Los zawiódł ją aż do dalekiej Argentyny (gdzie zagrała zresztą w dwóch obrazach), z której wróciła do Europy rok po zakończeniu wojny. Kilka miesięcy później za występ w dramacie „Potępieńcy” („Les Maudits”) Rene Clémenta była nominowana do nagrody dla najlepszej aktorki na festiwalu filmowym w Cannes. Fakt, że w tym samym czasie zgodziła się zagrać w czechosłowackim „Krakaticie” był więc niezwykłym wydarzeniem4). Po dojściu do władzy komunistów aktorka na eskapadę do Pragi zapewne już by się nie zdecydowała. W następnych latach grała często – i to zarówno w Europie, jak i w Hollywood. Zmarła w słonecznej Kalifornii na zawał serca w listopadzie 1978 roku.
Ostatnia scena filmu - z prawej inżynier Prokop
Ostatnia scena filmu - z prawej inżynier Prokop
Na brak interesujących przeżyć nie mógł narzekać także filmowy Carson, czyli Eduard Linkers. Urodził się w 1912 roku w Czerniowcach na Ukrainie (wówczas miasto to znajdowało się w granicach monarchii habsburskiej). Karierę aktorską rozpoczął w Wiedniu na początku lat 30. Do momentu Anschlussu z powodzeniem występował w filmach i kabaretach. Gdy jednak do Austrii wkroczyli naziści, musiał – z powodu swego żydowskiego pochodzenia – uciekać. Schronił się w Pradze i tam cudem udało mu się przetrwać wojnę, choć oczywiście o pracy w zawodzie nie mogło być mowy. Ponownie stanął przed kamerą dopiero w 1946 roku; trzy lata później jednak – gdy rządy nad Czechosłowacją przejęli twardogłowi staliniści – wyjechał do Niemiec Zachodnich. Tam z powodzeniem występował w filmach i teatrze aż do 1991 roku5). W latach 80. dane mu było dwukrotnie odwiedzić Pragę przy okazji pracy nad dwiema koprodukcjami czesko-zachodnioniemieckimi. Zmarł w Bawarii przed pięcioma laty jako nobliwy dziewięćdziesięciodwulatek. Znacznie mniej szczęścia miał, grający demonicznego towarzysza Daimona, Jiři Plachý, który – mimo ogromnej ilości ról i wiążącej się z tym popularności – w grudniu 1952 roku, w wieku pięćdziesięciu trzech lat, popełnił samobójstwo. Okoliczności jego tragicznej śmierci po dziś dzień nie zostały wyjaśnione. Kariery pozostałych odtwórców głównych ról nie obfitowały już w tak nadzwyczajne zdarzenia. Miroslav Homola (Jerzy Tomesz), František Smolik (jego ojciec) oraz Vlasta Fabianová (tajemnicza kobieta z listem do młodego Tomesza) grywali często, ale niczym specjalnym nie zachwycili. Warto jedynie wspomnieć, że w 1963 roku Smolik wystąpił w fantastyczno-naukowym obrazie Jindřicha Polaka „Ikarie XB-1”, czyli czeskiej ekranizacji „Obłoku Magellana” Stanisława Lema.
Znakomicie natomiast rozwijała się kariera reżysera. Gdy – tuż po premierze „Krakatitu” – zadekretowano w Czechosłowacji socrealizm w sztuce, Otakar Vávra znalazł dla siebie azyl, kręcąc wielkie eposy historyczne (biograficzne „Jan Hus” i „Jan Žižka” oraz opowiadający o wojnach husyckich „Proti všem”). W 1970 roku zrealizował głośny dramat „Młot na czarownice” („Kladivo na čarodějnice”), ale tuż po nim do bólu wtórne – wzorowane poniekąd na niezwykle popularnych we wszystkich demoludach radzieckich epopejach wojennych Jurija Ozierowa – dwuczęściowe „Dni zdrady” („Dni zrady”, 1973) oraz „Wyzwolenie Pragi” („Osvobození Prahy”, 1976). W 1980 roku postanowił jeszcze raz zmierzyć się z „Krakatitem” Čapka. Remake własnego filmu zatytułował „Ciemne słońce” („Temné slunce”). Film – w którym Daimona zagrał Polak Jerzy Kamas, a Carsonem był Rudolf Hrusínský – był jednak tylko cieniem filmu sprzed ponad trzech dekad. Niewiele zresztą brakowało, aby był to zarazem ostatni obraz Vávry. Reżyser został bowiem ranny w czasie eksplozji na planie i wylądował w szpitalu. Kiedy wrócił do formy, nakręcił kolejny biograficzny fresk – „Putování Jana Ámose” (1983), poświęcony związanemu przez jakiś czas również z Polską Janowi Amosowi Komeńskiemu. Dwadzieścia lat później zrealizował swój ostatni, jak do tej pory, film: „Moja Praga” („Moje Praha”) to nostalgiczny obraz miasta, w którym spędził praktycznie całe swoje dorosłe życie. W 2006 autor „Krakatitu” zadziwił wszystkich swoich wielbicieli jeszcze raz, kręcąc wideoklip do piosenki Michala Horáčka i Petra Hapky’ego. 28 lutego 2009 roku natomiast uroczyście obchodził swoje 98. urodziny ze studentami praskiej szkoły filmowej (FAMU), w której przez wiele lat wykładał. Setne planuje obchodzić na Barbadosie.
Karel Čapek nie doczekał, na szczęście, wybuchu drugiej wojny światowej ani zrzucenia bomb jądrowych na Japonię. Zmarł na zapalenie płuc 25 grudnia 1938 roku w Pradze, zaledwie kilka tygodni po haniebnej konferencji monachijskiej, podczas której zachodnie mocarstwa oddały III Rzeszy czeskie Sudety i tym samym otworzyły Adolfowi Hitlerowi drogę do podboju całej Czechosłowacji. Bez większych wątpliwości można przewidzieć, jaki byłby dalszy los pisarza. Gestapo planowało już nawet jego aresztowanie. Niemcy nie mogli mu bowiem wybaczyć antyfaszystowskich w swej wymowie powieści „Inwazja jaszczurów” („Válka s mloky”, 1936) oraz dramatu „Matka” (1938). Takiego szczęścia nie miał Josef Čapek, którego hitlerowcy aresztowali 1 września 1939 roku. Przeszedł przez obozy koncentracyjne Dachau, Buchenwald, Sachsenhausen, by w lutym 1945 roku trafić do Bergen-Belsen. Nie doczekał wolności – zmarł dwa miesiące później na tyfus, tuż przed wyzwoleniem obozu przez Brytyjczyków.
koniec
23 czerwca 2009
1) Chociaż większość znawców przypisuje wynalezienie terminu „roboty” właśnie Karelowi Čapkowi, on sam uczciwie przyznawał, że podpowiedział mu go brat Josef.
2) To kolejna sztuka napisana do spółki z bratem Josefem. Można uznać, że powstała z inspiracji twórczością Franza Kafki (vidé „Przemiana” i „Dociekania psa”), ale i sama stała się natchnieniem dla innych, chociażby dla Wiktora Pielewina, autora fantasmagorycznej powieści „Życie owadów” (1997).
3) Imię Daimon należy bezsprzecznie kojarzyć z greckim słowem daimōn, które oznacza bóstwo lub też demona. Zdaniem Platona był to wewnętrzny boski głos, który ostrzegał przed popełnieniem złego czynu. W tradycji chrześcijańskiej będzie to po prostu sumienie.
4) Jeszcze większe zdziwienie mógł wzbudzić fakt, że swoje honorarium za udział w filmie Otakara Vávry – ponoć całe 100 tysięcy dolarów – postanowiła przekazać swoim czeskim przyjaciołom.
5) Do największych sukcesów Eduarda Lindersa można zaliczyć udział w ekranizacji powieści Ernesta Hemingwaya „Pożegnanie z bronią” (1957), którą podpisał swoim nazwiskiem jeden z legendarnych reżyserów Hollywoodu Charles Vidor, oraz w znacznie skromniejszej, ale bardzo udanej, adaptacji „Wilka stepowego” (1974) Hermanna Hessego w reżyserii Freda Hainesa (z Maksem von Sydowem w roli głównej).

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.