Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fabio Grassadonia, Antonio Piazza
‹Salvo. Ocalony›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSalvo. Ocalony
Tytuł oryginalnySalvo
Dystrybutor Against Gravity
Data premiery25 kwietnia 2014
ReżyseriaFabio Grassadonia, Antonio Piazza
ZdjęciaDaniele Ciprì
Scenariusz
ObsadaSaleh Bakri, Luigi Lo Cascio, Sara Serraiocco, Giuditta Perriera, Mario Pupella, Redouane Behache, Jacopo Menicagli
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiFrancja, Włochy
Czas trwania104 min
WWW
Gatunekdramat, melodramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Espoo Ciné 2013: Sycylijskie piekiełko

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Marta Bałaga

Espoo Ciné 2013: Sycylijskie piekiełko

MB: Może się wydawać, że obecnie włoskie kino interesuje się kinem lokalnym. Pojawili się reżyserzy, którzy zaczęli zwracać większą uwagę na dialekty, na przykład Alessandro Rossetto w swoim najnowszym filmie „Piccola Patria”, który będzie zaprezentowany w Wenecji. Czy ten aspekt językowy was interesuje?
AP: Dla nas był to naturalny wybór. Dialekt jest bardzo obecny we Włoszech. Mieliśmy do czynienia z rzymską inwazją filmów, w których wszyscy bohaterowie, zwłaszcza, jeśli chodzi o kino komercyjne, mieli rzymski akcent. Jednak kiedy tylko porzuci się ten fałszywy świat, wchodzi się w inne rzeczywistości Włoch, i ludzie używają dialektów.
MB: Czy obecnie interesuje was twórczość jakiś konkretnych artystów, reżyserów we Włoszech?
FG: Włoskich reżyserów? Tak, jest paru reżyserów, którzy nam się naprawdę podobają. Na przykład Leonardo di Costanzo, autor filmu „L’Intervallo”. To bardzo dobry film.
MB: Jeden z nielicznych, który okazał się także międzynarodowym sukcesem.
FG: Zdecydowanie tak. Poza tym, w Wenecji pokazany zostanie pierwszy film słynnej reżyserki teatralnej, która też pochodzi z Palermo, Emmy Dante. Nakręciła swój film blisko od miejsca, gdzie kręciliśmy „Salvo” i myślę, że może być bardzo interesujący. Poza tym jest jeszcze Daniele Ciprí, nasz operator, który jest także reżyserem, zrobił swój pierwszy film dwa lata temu i obecnie pracuje nad drugim. Oraz reżyser z północy, Alessandro Comodin, właśnie zrobił swój pierwszy film w wcześniej pracował we Francji. Jest więc parę nazwisk, parę interesujących projektów. Oczywiście dla żadnego z nas nie jest to łatwe, ale powiedziałbym, że wciąż jest nadzieja dla włoskiego kina.
MB: Miło mi to słyszeć. Co skłoniło was do spróbowania sił w reżyserowaniu? Dlaczego chcieliście tego doświadczyć?
AP: Zaczynaliśmy jako pisarze, konsultanci scenariusza, wciąż to robimy, ale na już europejskim poziomie jako wolni strzelcy. Wcześniej, kiedy pracowaliśmy wyłącznie we Włoszech było to bardzo frustrujące doświadczenie. Próbowaliśmy stworzyć coś dobrego, próbowaliśmy przekonać producenta żeby odważył się na więcej rzeczy, ale bez powodzenia. Tak, było to dla nas bardzo frustrujące na poziomie artystycznym. W pewnym momencie, w 2007 roku, postanowiliśmy, ze po tak wielu latach nauki i pracy, jeśli chcemy nadać jakiekolwiek znaczenie naszej decyzji by pracować w kinie, by opowiadać historie, musimy wreszcie opowiedzieć własną historię. Dla nas oznaczało to, że musimy opowiedzieć ją o miejscu, z którego pochodzimy, o Sycylii, i że musimy mieć nad tym pełną kontrolę i nie pozwolić nikomu innemu na to, żeby wziął nasz pomysł, zmienił go i zrobił coś mało interesującego. Po raz kolejny. Od samego początku rozwijaliśmy nasz scenariusz za pośrednictwem europejskich warsztatów, byliśmy otwarci na możliwości oferowane przez Europę, byliśmy na Berlinale Talent Campus, Filmlab Torino, dzięki temu z projektem już wcześniej mógł zapoznać się europejski widz i producenci. Było to dla nas ważne także na poziomie artystycznym, bo otrzymaliśmy odzew, podczas gdy we Włoszech bylibyśmy tylko sfrustrowani.
MB: Określenie „sfrustrowani” pojawia się za każdym razem, kiedy rozmawiam z włoskimi filmowcami.
FG: Frustracja może jednak dać wiele energii. Myślę, że to nas łączy z osobami, o których wspomniałem wcześniej, z Michelangelo Frammartino, z Emmą Dante. W tej grupie jest dużo energii, walki o to żeby osiągnąć upragniony cel.
MB: „Co Cię nie zabije uczyni Cię silniejszym.”
FG: Dokładnie. Nam zrobienie tego filmu zajęło pięć lat, jeśli nie jesteś silny, jeśli nie stanowi to twojej obsesji…
AP: Nasze włosy były jeszcze wtedy czarne (śmiech).
FG: Były jeszcze blond, mieliśmy jeszcze niebieskie oczy.
MB: Oto kolejny dowód na to, co kino robi z ludźmi, wysysa z człowieka soki. Zważywszy na to, że jest to wasz pierwszy film jest on bardzo trudny technicznie. Mogę wyobrazić sobie, że długie ujęcia nakręcone na schodach były szczególnie trudne do sfilmowania. Dlaczego od razu postanowiliście skoczyć na głęboką wodę?
FG: Szczerze mówiąc nie mieliśmy wyboru. Od momentu, w którym zdecydowaliśmy się kręcić i opowiedzieć historię z punktu widzenia Rity i Salvo, musieliśmy się tego trzymać. Nie mieliśmy wielkich funduszy ani dużo czasu, nasz producent był przerażony faktem, że porywamy się na tak trudne ujęcia. Postanowiliśmy się jednak trzymać tego pomysłu, co oznaczało na przykład, że musimy nakręcić długie ujęcie na schodach.
MB: Trochę jak Scorsese w „Chłopcach z ferajny”…
FG: Dokładnie tak. Każde z tych ujęć trwa dziewięć minut, potem poprawialiśmy pewne rzeczy w montażu. Jeśli postanowisz opowiedzieć pewne rzeczy z jednego punktu widzenia, musisz się tego trzymać. Nie możesz z tego rezygnować, kiedy tylko okaże się to za trudne. Włożyliśmy więc dużo pracy w scenariusz, zwłaszcza, kompozycja każdej sceny, każdego momentu była przez nas szczegółowo rozplanowana. Przed nakręceniem sceny na schodach odbyliśmy wiele prób z operatorem i aktorami. Musisz jednak pamiętać, że nie mieliśmy dużo czasu.
MB: Nie było wiec miejsca na pomyłki.
FG: Nie było. Kręciliśmy te sceny przez cztery dni.
AP: Mieliśmy szczęście pracować z wyjątkowymi ludźmi. To bardzo nam pomogło, wysłaliśmy scenariusz utalentowanym osobom, które zakochały się w tym projekcie. Bycie otoczonym przez tych ludzi było prawdziwym darem, mieliśmy fantastycznego operatora, dźwiękowca zarówno na planie jak i w post produkcji, naprawdę niesamowitych współpracowników. Od samego początku udało się stworzyć dobrą atmosferę artystycznej współpracy.
FG: Jeśli nie masz zbyt dużo pieniędzy i musisz walczyć o każde pół godziny, każdą godzinę więcej… Nasza ekipa ofiarowała nam swój talent i hojność, naprawdę uwierzyli w nasz projekt. Mieliśmy szczęście, bo zarówno podczas produkcji jak i post produkcji udało nam się pracować z wyjątkowymi ludźmi, którzy dali z siebie wszystko.
MB: Zastanawiający jest fakt, ze stworzyliście dwie współistniejące ze sobą rzeczywistości, świat wewnętrzny i zewnętrzny. Świat wewnętrzny pozostaje w ciemności, ciszy, dzięki temu widz koncentruje się głównie na dźwiękach. Wyjście poza ten świat jest wręcz bolesne, uderza w niego prażące słońce, eksplozja dzwięków ulicy. Dlaczego zdecydowaliście się pokazać dwa tak ekstremalnie różne środowiska?
AP: Wcześniej rozmawialiśmy o radykalnych decyzjach, które podjęliśmy. To jedna z nich. W naszym filmie współistnieją dwie opozycje, dom i to, co znajduje się poza nim. W naszym filmie Palermo składa się właściwie z dwóch domów, domu Rity i Salvo. Postanowiliśmy zestawić krajobraz Sycylii, pusty i pełen przestrzeni, z opuszczony miejscem gdzie Salvo zabiera Ritę.
FG: Oni wszyscy znajdują się w więzieniu a gdzieś tam istnieje otwarta przestrzeń. Na początku filmu widzimy Salvo w jego pokoju, który przypomina więzienną celę. Rita też pozostaje w zamknięciu. Kiedy zabiera ją do opuszczonej kopalni, znów mamy do czynienia z uwięzieniem. Oboje muszą się nauczyć jak radzić sobie z otwartą przestrzenią, z wolnością. To najtrudniejsza do ogarnięcia możliwość, jaka się przed nimi otwiera, zwłaszcza biorąc pod uwagę rzeczywistość, w jakiej żyją. Ta rzeczywistość zawsze oznacza jakąś formę zniewolenia, dlatego wykorzystaliśmy odgłosy żelaza i ciemność.
MB: Czasem wydaje się wręcz, że znajdujemy się pod wodą.
FG: Tak. Nie da się tam oddychać. Także tego muszą się nauczyć.
AP: Kluczowy moment to ten, kiedy oboje znajdują się przed lustrem a Rita pyta Salvo, czego od niej chce. On nie odpowiada, ale pozwala jej żeby ujrzała siebie po raz pierwszy. Trochę jakby mówił: „teraz widzisz, więc spójrz na siebie, zobacz siebie.” To zarazem pierwszy moment, kiedy pojawia się nowa możliwość, kiedy Rita wychodzi na zewnątrz. Powoli kieruje się ku otwartej przestrzeni, pojawia się kwestia: „teraz jesteś na wolności…
MB: …i co dalej?”
AP: Tak (śmiech).
MB: Film przypomina też trochę opowieść o pięknej i bestii, Salvo jest takim łagodnym olbrzymem, który nieporadnie stara się zmienić.
AP: Tak, bawiliśmy się trochę tym nawiązaniem, zwłaszcza w scenie, kiedy niesie ją w ramionach.
MB: Zaważywszy na to, że realizacja filmu zajęła wam tyle lat i straciliście swoje blond włosy, czy macie już pomysł na przyszły projekt?
FG: (śmiech) Naszą uwagę wciąż jeszcze zaprząta „Salvo”, w przyszłym miesiącu znów będziemy podróżować po międzynarodowych festiwalach. Dzięki Bogu, wiele krajów zdecydowało się też na dystrybucję filmu.
AP: Do grudnia będziemy podróżować i jest to tak zajmujące, że raczej nie będziemy mieć czasu na pisanie.
FG: Z początkiem nowego roku mamy nadzieję na to, że wreszcie uda nam się oczyścić umysły. Wtedy też upłynie równo sześć lat, od kiedy zaczęliśmy tworzyć „Salvo”, wiec to doświadczenie trochę nas już zatruwa. Mamy nadzieję na to, żeby wtedy uda nam się wrócić do naszego studio, mamy już kilka nowych pomysłów. Wtedy zrozumiemy, na którym z nich warto się skupić.
AP: Szczerze mówiąc mieliśmy już pewien pomysł przed powstaniem „Salvo”, ale ciężko byłoby go wtedy zrealizować, bo byliśmy zupełnie pochłonięci tą obsesją. Kiedy udało nam się pojechać z filmem do Cannes stanowiło to dla nas pewne oczyszczenie.
FG: Naprawdę potrzebujemy się zatrzymać i zacząć myśleć o czymś zupełnie innym. Wrócić do domu, zacząć na nowo odkrywać rzeczy i zwyczaje, zagłębić się głębiej w jeden z pomysłów.
MB: Wasz film jest bardzo poważny, ale nastrój robi się swobodniejszy, kiedy porusza się kwestię jedzenia. Przykładowo, właściciele mieszkania, w którym mieszka Salvo zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak, kiedy bohater nie chce jeść.
AP: Para, u której pomieszkuje Salvo nadaje filmowi posmak czarnej komedii. W każdym społeczeństwie, nie tylko na Sycylii, tyrani dręczą maluczkich. Może nie jest to akceptowane, ale jest rozumiane. Istnieją ludzie, którzy lubią być dręczeni, którzy tego potrzebują i jest to dla nas szczególnie ciekawe. Oni czerpią z tego przyjemność, doświadczyliśmy tego wielokrotnie w Palermo. W tej parze wyczuwa się wyraźnie pociąg do oprawcy, połączenie strachu, oczekiwań, obawy przed wolnością i zmianą. Uwidacznia się to także poprzez ich głupotę.
MB: Ten bohater chodzi za Salvo jak mały szczeniaczek. Kiedy wreszcie siadają razem do posiłku widać, że czuje się zaakceptowany.
AP: No cóż, Sycylijczycy zawsze próbują skłonić Cię do jedzenia. Jeśli nie jesz stanowi to poważny problem.
FG: Mamy obsesję na punkcie jedzenia. W filmie mamy sceny posiłków z mafijnym bossem, z tą dziwną parą, ale za kazdym razem te sceny przywodzą na myśl śmierć, nie życie. Dopiero, gdy Rita i Salvo doświadczają pierwszego wspólnego posiłku, wtedy po raz pierwszy można zauważyć, że dzieje się coś pięknego i wartościowego.
MB: Coś się rozpoczyna.
FG: Tak, i wynika to właśnie z aktu jedzenia. W końcu jesteśmy Włochami.
koniec
« 1 2
23 sierpnia 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Luty 2015 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Co nam w kinie gra: Salvo. Ocalony
— Marta Bałaga

Espoo Ciné 2013: Pojedynek w ciemności
— Marta Bałaga

Z tego cyklu

Film o ludziach
— Marta Bałaga

Sztuka patrzenia
— Marta Bałaga

No to jak towarzysze, pomożecie? Pomożemy!
— Marta Bałaga

Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomym
— Marta Bałaga

Potężna jest miłość matki
— Marta Bałaga

Piękna i szalona
— Marta Bałaga

Kobieta na skraju załamania nerwowego
— Marta Bałaga

Wybaw nas od złego
— Marta Bałaga

Pchła Szachrajka
— Marta Bałaga

Ukryte pragnienia
— Marta Bałaga

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.