Bogactwo frankofońskiego rynku komiksowego może budzić uzasadnioną zazdrość. Także wśród tych, którzy interesują się historią – i to zarówno tą odległą (starożytność czy średniowiecze), jak i nie tak dawną. Wielbicieli drugiej wojny światowej powinna zaś szczególnie zainteresować seria scenarzysty Jean-Christophe’a Derriena i rysownika Claude’a Plumaila zatytułowana „Résistances” („Ruch oporu”).
Historia w obrazkach: Trójkąt miłosny czasów wojny
[Jean-Christophe Derrien, Claude Plumail „Ruch oporu – tom 1: Apel” - recenzja]
Bogactwo frankofońskiego rynku komiksowego może budzić uzasadnioną zazdrość. Także wśród tych, którzy interesują się historią – i to zarówno tą odległą (starożytność czy średniowiecze), jak i nie tak dawną. Wielbicieli drugiej wojny światowej powinna zaś szczególnie zainteresować seria scenarzysty Jean-Christophe’a Derriena i rysownika Claude’a Plumaila zatytułowana „Résistances” („Ruch oporu”).
Jean-Christophe Derrien, Claude Plumail
‹Ruch oporu – tom 1: Apel›
Nie ma wielkiej przesady w stwierdzeniu, że to generał Charles de Gaulle uratował w czasie drugiej wojny światowej honor Francji. Nawet jeśli bowiem uznamy, że gdyby nie on, to pojawiłby się zapewne inny dowódca, który by wziął na swoje barki ciężar kierowania ruchem oporu przeciwko Niemcom, należy też jednak wziąć pod uwagę i taką ewentualność, że nie udałoby mu się przyćmić sławy marszałka Philippe’a Petaina. Bo przecież zanim stał się on kolaborantem hitlerowskim i zdrajcą (jako głowa marionetkowego państwa francuskiego mającego swoją stolicę w uzdrowiskowej miejscowości Vichy), był bohaterem narodowym, zwycięzcą spod Verdun w 1916 roku. Tymczasem de Gaulle doskonale znał Petaina (był w końcu jego protegowanym), wiedział, jak wykorzystać słabe punkty marszałka; posiadał też cechę, bez której żaden polityk nie może nawet pomarzyć o wielkiej karierze – charyzmę. Gdy 18 czerwca 1940 roku, w cztery dni po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Paryża i w dzień po przemówieniu radiowym Petaina, w którym zapowiedziane zostało przerwanie walk, generał „pojawił” się na antenie rozgłośni BBC i zaapelował do swoich rodaków, by trwali w nadziei i nie składali broni – momentalnie wyrósł na męża stanu. I pomyśleć, że wcześniej był jedynie mało znanym i niezbyt popularnym wiceministrem wojny w rządzie premiera Paula Reynauda.
Przemówienie generała de Gaulle’a miało ogromne znaczenie z jeszcze jednego powodu: to właśnie ono stało się bodźcem do stworzenia – zarówno na terenach okupowanych przez nazistów, jak i państwa Vichy (formalnie istniejącego do 1942 roku) – zorganizowanego ruchu oporu (Résistance) przeciwko Niemcom. Z biegiem czasu większość organizacji niepodległościowych została podporządkowana kierowanemu przez de Gaulle’a z Londynu Komitetowi Wolnej Francji, który jak tylko mógł i potrafił, sabotował działania marszałka Petaina. Tym właśnie wydarzeniom poświęcona została seria komiksowa Jean-Christophe’a Derriena i Claude’a Plumaila w oryginalne zatytułowana po prostu „Résistances” (co na polski można przetłumaczyć jako „Ruch oporu”). Derrien – urodzony w 1971 roku – to doświadczony scenarzysta, który ma na koncie kilka popularnych cyklów, zahaczających o bardzo różnorodną tematykę. Wystarczy wspomnieć chociażby sensacyjne „Incantations” (trzy tomy, 2003-2005), dwuczęściową steampunkową opowieść „Miss Endicott” (2007), thriller „Poker” (trzy albumy, 2009-2012) czy przygodowo-historyczne „Time Twins” (trzy części, 2007-2009). W różnych gatunkach próbował swych sił również, starszy od Derriena o czternaście lat, rysownik Claude Plumail. Najbardziej znany jest z trzech prac: opowiadającego o drugiej wojnie światowej dwutomowego „Das Reich” (1996-1997), fantastycznego „Le Cybertueur” (pięć albumów, 1999-2004) oraz sensacyjnego „Dédales” (dwie części, 2007-2009).
Derrien i Plumail nie mieli wcześniej okazji pracować razem; „Ruch oporu” jest ich pierwszym wspólnym projektem. Do tej pory ukazały się nakładem belgijskiego – choć od prawie dekady należącego do francuskiej grupy Dargaud – wydawnictwa Lombard cztery tomy tej historii. Pierwszy – „L’Appel” (czyli „Apel”) – ujrzał światło dzienne w 2010 roku; kolejne pojawiały się w sprzedaży w odstępach rocznych. Derrien zaczyna swoją opowieść nietypowo – najpierw prezentuje dwóch głównych bohaterów (ale i adwersarzy) w momencie, gdy doskonale się już znają, aby następnie cofnąć się o kilka lat do początku ich znajomości. Wstęp rozgrywa się w 1943 roku. W okolicach miasteczka Bourgogne (w północno-wschodniej Francji) grupa partyzantów przygotowuje się do odbicia przewożonego przez Niemców towarzysza walki. Dowodzi nimi niepozorny André, natomiast tym, którego mają wyrwać z rąk nazistów, jest Louis – jak się potem okazuje, całkowite przeciwieństwo dowódcy operacji. Akcja zostaje przeprowadzona wzorowo, czytaj: bez strat własnych. Kierowcę ciężarówki i eskortę udaje się wziąć do niewoli; André zakłada, że przydadzą się w przyszłości, gdy trzeba będzie negocjować z Niemcami uwolnienie żołnierzy ruchu oporu. Dopiero co uratowany Louis ma jednak inne zdanie; gdy dostaje do ręki pistolet, natychmiast bez wahania zabija jeńców – tak odreagowuje czas spędzony w więzieniu, gdzie poddawany był okrutnym torturom. Scenka ta nie wprowadza nas, co prawda, idealnie w fabułę, ale też jej zadanie jest zupełnie inne. Derrien w sposób bardzo wymowny i sugestywny charakteryzuje dzięki niej najważniejszych bohaterów „Ruchu oporu” – ich skrajnie odmienne usposobienia i temperamenty, podejście do życia i wydawanych przez dowództwo rozkazów.
Właściwa opowieść rozpoczyna się trzy lata wcześniej – 14 czerwca 1940 roku. To dzień, w którym Niemcy wkroczyli do Paryża. Na opustoszałych ulicach nikt ich nie wita radośnie (jak to miało miejsce chociażby w Wiedniu czy Pradze), ale też stolica Francji nie przypomina zdobytej dziewięć miesięcy wcześniej i w dużym stopniu zniszczonej nalotami Warszawy. Louis – pokątny handlarz, cwaniaczek i bawidamek – prowadził do tej pory życie birbanta, korzystając z uroków kawalerstwa. Wojna wywróciła wszystko do góry nogami, ale nie zmieniła jego charakteru. Od rana sterczy w drzwiach kamienicy, w której mieszka, i przygląda się rozwojowi sytuacji. Gdy zauważa na ulicy piękną Sonię, nie potrafi nie zagadać do niej. Proponuje dziewczynie wspólny wyjazd na północ, do Bretanii; nie liczy na wiele, tym większym zaskoczeniem jest dla niego fakt, że nieznajoma się zgadza. Prosi tylko, by parę minut poczekał. A potem wraca – nie sama, lecz z André, swoim narzeczonym. Louis jest mocno zawiedziony, ale przecież obiecał, że zabierze ją ze sobą. Teraz miałby odmówić? We trójkę samochodem Louisa wyjeżdżają z Paryża, w którym powoli instalują się Niemcy (czego widomym znakiem jest nazistowska flaga na Łuku Triumfalnym). W drodze ku morzu mijają uciekinierów ze stolicy, co jakiś czas docierają do nich również informacje z frontu. W barze w jednej ze wsi André słucha nadawanego przez BBC przemówienia radiowego de Gaulle’a. Bierze sobie do serca apel generała i decyduje się przedostać do Anglii, by walczyć w jego armii. Rano odpływa stateczkiem z miejscowym rybakiem. Louis postanawia natomiast pojechać dalej do Bordeaux, z kolei Sonia – wraca do Paryża.
W stolicy życie wraca powoli do normy. W oczach wielu Francuzów Niemcy wcale nie wydają się tacy źli. Wszak to cywilizowany naród! Gdy grupka żołnierzy Wehrmachtu napastuje młodą paryżankę w metrze, Sonia nie boi się zwrócić im uwagi, besztając ich po niemiecku. Właśnie znajomość języka sprawia, że kobieta wpada w oko znajdującemu się w pobliżu oficerowi, pułkownikowi Ottonowi Schneiderowi, który zaprasza ją do siebie, do komendantury miasta, i oferuje pracę tłumacza – za wyżywienie, zakwaterowanie i przyzwoite wynagrodzenie. Propozycja jest nadzwyczaj kusząca, ale należy też pamiętać, jakie może nieść ze sobą konsekwencje – oskarżenie o kolaborację. Skoro jednak na współpracę z najeźdźcami poszedł sam marszałek Petain i minister Pierre Laval, dlaczego miałaby odmówić zwykła dziewczyna? Tym bardziej że Schneider ma jej znacznie więcej do zaoferowania niż to, co zaznaczył w pierwszej rozmowie. Pierwszy tom „Ruchu oporu” prezentuje się całkiem nieźle. Derrien bowiem nie tylko stworzył interesujących, niejednoznacznych bohaterów, ale także zasygnalizował istnienie pomiędzy nimi ogromnego napięcia. Zainteresowany Sonią Louis od samego początku postrzega André jako rywala, a jakby tego było mało, na horyzoncie pojawia się jeszcze pułkownik Schneider, który, jak można mniemać, również nie jest obojętny na wdzięki kobiety. Scenarzysta inteligentnie prowadzi fabułę; wie, kiedy należy spowolnić, a kiedy przyspieszyć akcję, serwuje też kilka takich jej zwrotów, które zdecydowanie zachęcają do tego, by sięgnąć po kolejne tomy. Komiks nie zaskakuje za to niczym od strony graficznej. To po prostu bardzo rzetelnie wykonana praca rzemieślnika, który dba o to, aby nie zaliczyć żadnej wpadki. Ot, typowo francuski realizm, kojarzony z dużą dbałością o szczegóły tła i odwzorowanie postaci.