Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Po prostu Heavy Metal: listopad 2000
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Przyznaję, że z niecierpliwością wyczekuję każdego nowego numeru pisma "Heavy Metal", i pomyślałem tak sobie, że spróbuję nieco spopularyzować ten miesięcznik także wśród polskich Czytelników, mimo jego ceny i języka oraz zawartości przeznaczonej wyraźnie dla dorosłych. Tak więc rubryka "Po prostu Heavy Metal" zagości w "Esensji" na stałe, w której, w paru dosłownie akapitach, będę streszczał zawartość najnowszego numeru tego legendarnego już "za życia" magazynu komiksowego.

Artur Długosz

Po prostu Heavy Metal: listopad 2000
[ - recenzja]

Przyznaję, że z niecierpliwością wyczekuję każdego nowego numeru pisma "Heavy Metal", i pomyślałem tak sobie, że spróbuję nieco spopularyzować ten miesięcznik także wśród polskich Czytelników, mimo jego ceny i języka oraz zawartości przeznaczonej wyraźnie dla dorosłych. Tak więc rubryka "Po prostu Heavy Metal" zagości w "Esensji" na stałe, w której, w paru dosłownie akapitach, będę streszczał zawartość najnowszego numeru tego legendarnego już "za życia" magazynu komiksowego.
Okładka numeru listopadowego.
Okładka numeru listopadowego.
Listopadową okładkę "Heavy Metal" zdobi praca Luisa Royo, autora znanego polskim czytelnikom choćby z galerii i okładek pisma "Fantastyka", jak również "Magia i Miecz". Już pierwszy rzut oka na każdą okładkę magazynu jest zachętą do jego przejrzenia, a co za tym idzie kupienia. Tak jest i tym razem.
Pierwsze strony numeru to galeria Michael′a Warda, nazwiska niekoniecznie znanego u nas w kraju, ale którego prace możemy podziwiać w takich produkcjach hollywoodzkich, jak "Star Trek", "Star Wars", czy też "Lost in Space". Ward imał się różnych zawodów, między innymi projektował ubrania w firmie Lifeforms, ale od najmłodszych lat fascynowała go plastyka, a jego zainteresowania przemysłem high-tech odzwierciedlają doskonale jego prace, cieszące się powodzeniem zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza granicami tego kraju. Obecnie pracuje nad kilkoma historiami
Micheal Ward: Demon szybkości
Micheal Ward: Demon szybkości
science fiction, i to zarówno od strony plastycznej, jak i pisarskiej, ponieważ pisanie pozwala mu dodatkowo rozwinąć stworzone przez niego samego postacie. Opowiadanie historii mu odpowiada, ponieważ jego bohaterowie wreszcie mogą zacząć żyć, jak sam stwierdza.
Dział "Dossier" tym razem wypełnia wywiad z Garym Gianni, artyście o sporym dorobku, ilustratorze książek i magazynów, ekspercie od malarstwa historycznego. Postać to o tyle ciekawa, że jego prace w najmniejszym stopniu nie korzystają ze współczesnych technik plastycznych; nie stosuje on ani komputera, ani nawet aerografu. Jego klasyczny styl przypomina wielu osobom prace N.C Wyetha czy Josepha Clementa Coli,
Praca Gary'ego Gianni
Praca Gary'ego Gianni
do inspiracji którymi autor przyznaje się w wywiadzie. Gianni kontynuuje tę listę, stawiając obok siebie takie nazwiska jak Rembrandt, Doré czy Frazetta. Swoją pracę artysta zwykle opiera na zdjęciu, ale podkreśla, że służy ono jedynie jako odniesienie, bowiem zbyt dokładne wzorowanie się na tym, co potrafi uchwycić klisza, powoduje, że poniósłby klęskę jako malarz i ilustrator.

Faktycznie, w zdobiących wywiad ilustracjach dostrzec można pewną wierność rzeczywistości charakterystyczną dla fotografii, ale dzięki mistrzowskiej ręce Gianni′ego nie mamy wątpliwości, że efekt zachwytu w jaki wprowadzają nas jego prace jest zasługą jego malarskiego talentu. Przyznaje dalej, że czuje się lepiej w roli ilustratora przeszłości, co spowodowane jest faktem, że dotychczas poruszał się właśnie po takich obszarach, wyrobił w sobie pewne maniery oraz zdobył niezbędną wiedzę.
The Dart
The Dart
Nie ma nic przeciwko projektowi z gatunku science fiction, ale póki co, nic takiego do niego nie trafiło. Swoją pierwszą profesjonalną pracę wykonał jeszcze w czasach szkolnych, przygotowując ilustracje dla Chicago Sun-Times, ale wspomina, że zawsze chciał rysować komiksy, tylko, że długo mu się to po prostu nie udawało. Jednak dzisiaj ma już na swoim koncie prace dla Dark House, a obecnie pracuje dla Wondering Star, poniekąd kontynuując historie Salomona Kane′a, bohatera prozy Roberta Howarda.
"The Dart" jest ośmiostronicową historią wymyślona i wykonaną przez Roberto Ricci′ego; krwawą i przerażającą opowieścią z morałem. Oto bowiem bliżej nie przedstawiony czarnoksiężnik, dzięki magicznemu kamieniowi, przyzywa z martwych Samaela, obrońcę uciśnionych, i rozkazuje mu, jak również jego martwej armii, zniszczyć swych dawnych sprzymierzeńców. Śledzimy historię poprzez narrację Samaela, który dobrze zdaje sobie sprawę, że śmierć nie uwolniła go od wiecznej walki ze złem, a nawet wcieliła go w armię zła. Armię, która ostatecznie dzięki swej potędze, a teraz jeszcze nieśmiertelności, niemal dokonała zagłady niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Tytułowa strzała w wirze bitwy zmienia jednak wszystko... Podsumowując, fabularnie nie jest to historia wyjątkowa, ale komiks Ricci′ego czyni ją taką.
What do you expect...
What do you expect...
Humorystyczny short (tylko 3 strony) zatytułowany "What do you expect if you invoke demons?" wykorzystuje ograny schemat wielu rzeczywistości; jedną zamieszkują ludzie, a drugą właśnie demony. Historia prosta, ale zabawnie przedstawiona i opowiedziana; w sam raz na taką ilość planszy i w sam raz do umieszczenia przed poważniejszym komiksem "Clouds" autorstwa klasyka Heavy Metal, Casa. Chmury, w które wpatruje się bohater opowieści, bezimienne dziecko, przybierają najdziwniejsze kształty nasuwając zarówno oczywiste, jak i zaskakujące skojarzenia. Czytelnik mimo krótkiej historii (4 strony) szybko wczuwa się w myśli dziecka, ale w przeciwieństwie do niego, nie zdaje sobie sprawy, czego naprawdę zwiastunem się te niezwykłe chmury, stopniowo, w miarę kadrów, ciemniejące. Odpowiedź przychodzi wraz z ostatnią planszą.
The Iron Tower
The Iron Tower

"The Iron Tower" jest obwieszczanym już na okładce gwoździem numeru. Massimiliano Frezzato jest postacią, której miłośnikom komiksu nie trzeba chyba przedstawiać. A jeśli tak, to ta historia komiksowa z pewnością zachęci każdego do poszukiwania innych prac autora. Niebanalna historia opowiedziana z artystycznym kunsztem charakterystycznym dla Frezzato sprawia, że trudno się od komiksu oderwać. Utrzymana w ponurej kolorystyce - rzadko kiedy widzimy błękit, a czysta biel znajduje się tylko w dymkach - opowieść o pięknej kobiecie imieniem Erha i jej towarzyszach każe nam zrewidować wiele poglądów dotyczących przyjaźni, poświęcenia i bohaterstwa. A niewiarygodne kadry komiksu są dowodem na to, jak wielką może być sztuką.
Czarno-biały "The gunfight at Ko Corral" autorstwa duetu Bernet i Abuli zasługuje na uwagę głównie dzięki swym rysunkom. Nie uświadczysz tu cienia szarości, kontrastowa czerń i biel przywodzi na myśli niektóre prace z pamiętnego "Batman - Black&White". Historia utrzymana w realiach Dzikiego Zachodu zaskakuje na pierwszych stronach komiksu, jak również ostatnich, co sprawia, że czyta się go dobrze, choć niekoniecznie zapaść musi głęboko w pamięć.
The Gunfight at Ko Corral
The Gunfight at Ko Corral
Zdecydowanie najsłabszym komiksem listopadowego numeru Heavy Metal′u jest "Hot, humid and far away", tandetna historyjka kryminalna, bez cienia oryginalności i to zarówno w warstwie fabularnej, jak i plastycznej. Naprawdę szkoda tych ośmiu stron na komiks tego poziomu, ale na szczęście tekstu nie ma zbyt dużo i kartkuje się szybko, bo naprawdę nie ma nawet na czym zawiesić oka. Można największe nawet osiągnięcia komiksu sprowadzić do jednego zdania, ale rzadko zdarza się, że aby można było je podsumować jednym słowem. "Hot, humid and far away" to żenada, jakiej w Heavy Metal często się nie widuje.
Poprzedzający powyższy komiks, praca "Challenge" autorstwa Matthiasa Beeguera, jest przykładem komiksu bardziej zaangażowanego, artystycznego.
Specyficzna historia (która przyznaje z zażenowaniem pozostaje dla mnie niezrozumiała mimo parokrotnego wczytywania się w komiks) oraz nietypowa technika plastyczna przywodzi na myśl prace niektórych polskich autorów, swoiste wymieszanie technik tworzenia komiksu.
Ostatnim komiksem w tym numerze magazynu jest czarno-biała opowieść "Another Day in East L.A.". Dla mnie osobiście małe arcydzieło komiksowe łączące w sobie wszystkie cechy dobrego komiksu: oryginalność, świetny scenariusz (sztuką jest opowiedzieć rzecz znaną w sposób nieznany) i doskonały rysunek. Bez wątpienia jeden z hitów numeru, zresztą Horacio Altuna jest autorem znanym czytelników Heavy Metal′u bardzo dobrze i każda jego praca jest naprawdę warta największej uwagi. Nietypowa konstrukcja planszy (poziome kadry z narracją umieszczoną obok) sprawia wrażenie jakiejś relacji, a nie na żywo dziejącej się historii. Zresztą oszczędność emocji w tekście komiksu, jak również specyficzne kadrowanie historii przywodzi na myśl też takie skojarzenie. Nie chcę zdradzać nawet cienia fabuły, byłoby to grzechem wobec takiego komiksu - zachęcam do zdobycia go w taki czy inny sposób. A twórcom nieszczęsnego "Krona" mogę powiedzieć, że to jest właśnie "mocna rzecz".
Another Day in East L.A.
Another Day in East L.A.
koniec
19 listopada 2000

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Idę do ciebie
Paweł Ciołkiewicz

17 V 2024

Buddy Longway nadal próbuje odnaleźć swoich bliskich. Po tym, jak musiał zostawić Chinook, Jeremy’ego oraz Kathleen, wytrwale przemierza kolejne szlaki i pokonuje liczne niebezpieczeństwa, by znów być razem z rodziną. Czy wreszcie uda mu się osiągnąć upragniony cel?

więcej »

Obrazy grozy
Marcin Knyszyński

16 V 2024

Klasyczna literatura grozy jest pojęciem o wiele obszerniejszym niż mogłoby się wydawać. Wśród osób nie siedzących głęboko w temacie najbardziej rozpoznawane są jednak głównie dwa nazwiska – Edgar Alan Poe i Howard Philips Lovecraft. Dziś poznamy kolejną popkulturową interpretację dzieł tego drugiego – graficzną.

więcej »

Conan + Belit = wielka miłość
Maciej Jasiński

15 V 2024

Piękna Belit – królowa Czarnego Wybrzeża – pojawiła się już pod koniec piątego tomu tej serii. Krótki epizod z jej udziałem był całkiem ciekawy, ale niestety kiepsko narysowany. Jednak zapowiedź kolejnego albumu dawała nadzieję, że kolejne kilkaset stron przyniesie wiele znacznie lepszych komiksów, których autorzy będą w stanie wykorzystać potencjał postaci Belit.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.