Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Punkt krytyczny: Czy fantastyka potrzebuje publicystyki?

Esensja.pl
Esensja.pl
Michał Cetnarowski, Michał Foerster
1 2 3 4 »
Jorge Luis Borges powiedział kiedyś, że najlepszym wynalazkiem Greków był dialog. Taki, w którym nie staram się zmusić oponenta do przyjęcia swoich poglądów, ale liczę, że uda mi się czegoś nauczyć i choć trochę zmądrzeć dzięki wiedzy drugiego. Biorąc przykład ze starszych kolegów (S.O.D.), postanowiliśmy porozmawiać o literaturze i wymienić się poglądami. Na pierwszy ogień publicystyka.

Michał Cetnarowski, Michał Foerster

Punkt krytyczny: Czy fantastyka potrzebuje publicystyki?

Jorge Luis Borges powiedział kiedyś, że najlepszym wynalazkiem Greków był dialog. Taki, w którym nie staram się zmusić oponenta do przyjęcia swoich poglądów, ale liczę, że uda mi się czegoś nauczyć i choć trochę zmądrzeć dzięki wiedzy drugiego. Biorąc przykład ze starszych kolegów (S.O.D.), postanowiliśmy porozmawiać o literaturze i wymienić się poglądami. Na pierwszy ogień publicystyka.

Michał Cetnarowski. Historyk, redaktor, tłumacz. Współpracownik „Nowej Fantastyki”, „Czasu Fantastyki”, e-zinu „Creatio Fantastica”. Redaktor antologii „Nowe idzie” (Powergraph 2008), próbującej odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda młoda polska fantastyka A.D. 2008. Autor zbioru opowiadań „Labirynty” (Powergraph 2009).

Michał Foerster. Poznaniak, archeolog, krytyk internetowy. Felietonista „Esensji” („Wariacje literackie”), współpracuje też z „Creatio Fantastica”. Gra w zespole rockowym.

Michał Foerster: Jakiś czas temu pytałem cię o młodych polskich pisarzy. Była to ciekawa wymiana zdań i obaj pomyśleliśmy sobie, że dobrze byłoby na tym nie poprzestawać. Chciałbym, abyśmy porozmawiali na temat książek o książkach, na temat szeroko rozumianej publicystyki. Punktem wyjścia może być dyskusja, którą zapoczątkował na łamach „Creatio Fantastica” Jewgienij T. Olejniczak. Chodziło mu konkretnie o recenzje literatury fantastycznej, ale myślę, że temat można nieco rozszerzyć.
Po co czytać literaturę, która zajmuje się omawianiem literatury? Nie chodzi tu, oczywiście, o osoby zawodowo zajmujące się tekstem – literaturoznawców, filologów, krytyków itp. Chodzi o zwykłego czytelnika. Po co Kowalskiemu „Dziwniejsze brzegi” J.M. Coetzee’ego albo „Wykłady amerykańskie” Italo Calvino?
Pisałem w recenzji rozmów z Borgesem, że najbardziej zafascynowała mnie u argentyńskiego pisarza jego miłość do książek. Nieudawane, szczere uczucie, które widać przede wszystkim w tym, jak autor pochyla się nad tekstem. Z jaką przyjemnością przytacza ulubioną poezję Waldo Emersona czy Walta Whitmana! To zakochanie przelewa się również na postrzeganie świata przez Borgesa. Do ciekawszych passusów „W dialogu” zaliczam ten, gdzie autor „Raportu Brodiego” doszukuje się literatury w… religii. „Nie wiem natomiast, czy zauważono, że Chrystus, poza tyloma innymi rzeczami, jest stylem literackim”, stwierdza Borges. Literatura jest wszędzie.
Jednak ten sam pisarz stwierdza również bez ogródek, że zatraciliśmy prawdziwy kontakt z wielką literaturą. Królują opracowania, adaptacje, przeróbki, skróty itp. Don Kichota znamy nie dzięki Cervantesowi, ale filmom animowanym Disneya. Mało kto sięga po klasykę; tego, że nie warto, uczymy się już w szkole. W kontekście naszej rozmowy jest to ciekawe stwierdzenie – może należałoby rzucić publicystykę w kąt, a zająć się samą literaturą? Oczywiście mamy do czynienia z podchwytliwym pytaniem, bo jeśliby przyjąć twierdzenie Borgesa za wyznacznik, należałoby również nie czytać samego Borgesa.
Michał Cetnarowski: Przykład Borgesa byłby znamienny, ale nie wiem, czy jednak reprezentatywny. Spójrzmy na epokę historyczną i otoczenie, które zrodziło Argentyńczyka, i dopiero potem porównajmy to ze stanem obecnym. Borges, chronologicznie autor XX-wieczny, ale intelektualnie pisarz zanurzony w umysłowości i kulturze stulecia poprzedniego, był człowiekiem epoki przedtelewizyjnej, rzecz jasna przedinternetowej. Dyskusja o książkach – od połowy XIX wieku i narodzin we Francji literatury masowej, gazetowych powieści w odcinkach, w zasadzie na wszystkich szczeblach drabiny społecznej – i sama czynność czytania książek były wtedy istotnym źródłem wiedzy o świecie. Czytałeś pamiętniki i listy Jana Potockiego i innych podróżników, bo nie mogłeś zobaczyć Maroka i dworu sułtana na Discovery Channel. Czytałeś Flauberta i rosyjskich realistów, bo książki w powszechnym odczuciu miały moc mówienia prawdy o świecie. Dlatego mówiąc o eseistyce okołoliterackiej, należałoby się może zastanowić, jakie warunki brzegowe są potrzebne, żeby twórczość pisarska była uważana za istotną – i tym samym „poważna dyskusja” mogła zaistnieć.
Dla ukierunkowania rozmowy zawęźmy może jej temat do literatury popularnej; w mainstreamie, jak się wydaje, pytanie o sensowność „pisania eseistyki” nie pada.
MF: Oj, coś czuję, że nie da się, proszę pana, nie da zawęzić.
MC: No ale przecież niedawne „Dziwniejsze brzegi” Coetzee’ego, „Lekcje ciemności” Czai, reedycja świetnych tomów Zbigniewa Bieńkowskiego, cudowne „Po śniadaniu” Rylskiego, do którego, mam nadzieję, będzie jeszcze okazja wrócić – to są tytuły z mainstreamu, które pokazują raczej głód takich omówień wśród czytelników literatury współczesnej. Czyli tam podobne pytania – o sens pisania publicystyki, pisania książek o książkach – nie padają. Co innego poplit i fantastyka: od czasów „Stacji kontroli chaosu” (2004) Dominiki Materskiej nie przypominam sobie raczej tytułu, który by próbował systematyzować szerszą wiedzę na temat „teorii fantastyki” w formie książkowej.
Z jednej strony część napięcia kanalizują tu „Nowa Fantastyka” i zwłaszcza „Czas Fantastyki”, które publikują teksty autorów przejawiających niezdrowe ciągoty krytycznoliterackie. Z drugiej strony coraz popularniejsze e-ziny, fora internetowe i blogi literackie też stanowią rodzaj intelektualnego „wentyla bezpieczeństwa”: jeśli ktoś ma coś do powiedzenia i ochotę na upublicznienie tego, bez większego trudu może to dziś „opublikować” w Internecie. Jeśli zresztą brać pod uwagę Internet, a inaczej się nie da, to żyjemy w czasach, kiedy czyta i komentuje to, co przeczytało najwięcej osób w historii: zamiast w okresie upadku czytelnictwa, żyjemy w epoce absolutnej dominacji słowa pisanego. Inna rzecz, czy ta epoka właśnie się na naszych oczach nie kończy i czy znów nie wchodzimy w czas piktogramów (teraz tylko animowanych).
Jednak chyba nie to jest główna przyczyną zjawiska zamierania – czy wytłumienia – dyskursu literackiego w fantastyce, o czym napominał Olejniczak, a przynajmniej ja ten tekst tak odczytywałem. Pytanie zasadnicze brzmiałoby tu: czy literatura popularna potrzebuje rozbudowanych opracowań krytycznoliterackich? Odpowiedź od strony wydawniczej: tylko wtedy, jeśli znajdą się ich nabywcy. Czyli najprawdopodobniej nie potrzebuje, jeśli nic podobnego nie ukazało się w ostatnim czasie na rynku. Od strony autorów: to zależy. Skoro bowiem autor w systemie rynkowym jest uzależniony od pieniędzy czytelnika – mocno upraszczając, bo nie wiem, czy taka absolutna zależność zachodzi nawet w przypadku full time writerów; czy każdy/większość z autorów nie dorabia, np. pisząc jeszcze coś do magazynów itp. – to opiniotwórczy tekst flekujący mu książkę będzie go bił po kieszeni (niezależnie od tego, czy będzie krytykował zasadnie, czy niezasadnie). I tak dochodzimy do czytelników. Jeśli zaś od książki oczekujemy raczej kilku chwil wytchnienia, jak od napakowanych efektami specjalnymi blockbusterów w kinie, to czy czytanie o uniesieniach bądź mękach w czasie lektury innych czytelników/krytyków nie będzie trochę lizaniem cukierka przez szybę na wystawie?
MF: No tak, ale ktoś S.O.D. czyta, prawda? Podobnie felietony Łukasza Orbitowskiego w „Gazecie Wyborczej” nie pojawiły się zupełnie „od czapy”.
Masz rację, Borges to typowy homme de lettres, jednak nie wydaje mi się, żeby fakt, iż urodził się, zanim wymyślono telewizję, wiele zmieniał. Autor „Raportu Brodiego” zwraca uwagę na coś ponadczasowego – łatwiej nam zadowalać się obiegowymi opiniami (np. na temat literatury), niż te opinie sprawdzać. A publicystyka często się do tego przyczynia.
Zacząłem od Borgesa i się go trzymam, bo przecież to fantasta, a o literaturze fantastycznej (i popularnej) mieliśmy rozmawiać. Borges jest przykładem na to, że książki można kochać, można się nimi głęboko fascynować – i to nie tylko Jamesem Joyce’em i Franzem Kafką, ale także Robertem L. Stevensonem czy Aleksandrem Dumasem (czyli autorami popularnymi). A z tej fascynacji wypływa chęć mówienia o literaturze, dzielenia się swoimi przeżyciami z drugim człowiekiem. Zatem krytyka brałaby się z miłości, z nadmiaru, który powstaje w nas po przeczytaniu dzieła.
Z tym lizaniem cukierków przez szybę również nie mogę się zgodzić. Inaczej takie magazyny jak „Esensja” czy „Creatio Fantastica” nie miałyby racji bytu – w końcu u ich podstawy leży publicystyka. Jednak krytyka literacka moim zdaniem to przede wszystkim rozrywka, dobry tekst powinien nieść czytelnikowi przyjemność, być lekki – w sensie: przekazywać maksimum treści przy minimum zmęczenia odbiorcy. Dobrym tego przykładem są „Książki najgorsze” Stanisława Barańczaka, do których bardzo lubię wracać. Nie dlatego, że autor wyśmiewa się tam z komunistycznych powieści milicyjnych, ani tym bardziej nie dla owych powieści. Sięgam po „Książki…”, bo ich autorowi udało się osiągnąć mistrzostwo stylu, recenzje kryminalnych gniotów czyta się wyśmienicie. I myślę, że wielu czytelników sięga po tekst krytyczny po to, żeby doświadczyć rozrywki, a nie tylko zdobyć wiedzę na dany temat.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Burza nad fikcją. Historia w fantastyce
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster, Radosław Wiśniewski

Kongres lemologiczny albo fiasko, czyli podróż czwarta
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster

Doktryna szoku
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster

Tegoż autora

Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster

Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster

Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster

Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.