Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Stasiuk
‹Dziennik pisany później›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziennik pisany później
Data wydania20 października 2010
Autor
Wydawca Czarne
ISBN978-83-7536-231-2
Format168s. 200×247mm
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Stasiuk pojechał otwartym tekstem
[Andrzej Stasiuk „Dziennik pisany później” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Najnowsza książka Andrzeja Stasiuka to jednocześnie to samo i coś nowego. Stare, bo mamy kontynuację stylu znanego z „Jadąc do Babadag” czy „Fado”, a nowe, bo autor „Dziennika pisanego później”, wreszcie wrócił do kraju. I to z przytupem, jakiego jeszcze u niego nie było.

Michał Foerster

Stasiuk pojechał otwartym tekstem
[Andrzej Stasiuk „Dziennik pisany później” - recenzja]

Najnowsza książka Andrzeja Stasiuka to jednocześnie to samo i coś nowego. Stare, bo mamy kontynuację stylu znanego z „Jadąc do Babadag” czy „Fado”, a nowe, bo autor „Dziennika pisanego później”, wreszcie wrócił do kraju. I to z przytupem, jakiego jeszcze u niego nie było.

Andrzej Stasiuk
‹Dziennik pisany później›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziennik pisany później
Data wydania20 października 2010
Autor
Wydawca Czarne
ISBN978-83-7536-231-2
Format168s. 200×247mm
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
W wywiadzie dla „Wyborczej” czytamy: „Otwartym tekstem wreszcie pojechałem. Chciałem sobie poużywać słowa Polska. Mogłem sobie pozwolić, bo prawie nigdy w żadnej mojej książce tego nie robiłem” („Duży Format”, 25.XI.2010). Co racja to racja, poużywał sobie autor, w dodatku w dobrym stylu. Zanim jednak do tego dojdziemy, jest jeszcze kilkadziesiąt stron błąkania się po Bałkanach plus zdjęcia Dariusza Pawelca.
Początek „Dziennika pisanego później”, pierwsze dwie części, to stara, dobrze znana czytelnikom Stasiuka, śpiewka. Mógł ją sobie autor darować, myślałem podczas lektury. Potem zmieniłem zdanie, autor jednak nie mógł; aby napisać o Polsce, musiał najpierw pokazać ją w Bałkanach. W zniszczonej wojną Bośni, zagubionej na krańcu świata Albanii. W chłopakach rozbijających się samochodami po miastach, w łomoczącej wieczorami muzyce.
Dominującym tematem pierwszych części „Dziennika…” są zmęczenie i wojna. Ludzie poruszają się „znękanym krokiem”, miasta są udręczone, nikomu nic się nie chce. Najmniej chyba samemu autorowi, który snuje się przez Bałkany jak marek po piekle. W jego opowieści brakuje składu i ładu – zarówno jakiejś wytyczonej trasy, jak i chronologii. Stasiuk miesza ze sobą wydarzenia sprzed kilku lat, miesięcy, jakby nie miało to większego znaczenia. Może i nie ma, w końcu zdaniem autora jego podróże są wędrówkami „po świecie bez żadnego planu i pomysłu”.
Plan oczywiście jest, powoli wyłania się podczas lektury. Ciągłe powtarzanie o zmęczeniu, elementy z zakończonej niedawno wojny – wszystko to jest rozbudowanym preludium do krótkiego, ostatniego tekstu, w którym autor rzeczywiście pojechał „otwartym tekstem”. Przy czym, nie jest tak, że Stasiuk zamęcza czytelnika Albanią, „watuje” opowieść, by potem przejść do właściwego zagadnienia. Przeciwnie, po pierwsze jego podróże po Bałkanach same w sobie są ciekawe (i często przerażające – por. opis hotelu w Sarajewie). Po drugie zaś z perspektywy zakończenia, cała książka nabiera nowego sensu. Rzeczywiście, jak ktoś zauważył, dla Stasiuka Polska to Bałkany, a Bałkany to Polska.
A na koniec mamy kapitalny esej, natchniony tekst o Polsce. Jest krótki (za krótki), z wieloma tezami się nie zgadzam, inne się powtarzają (na przykład pogoń młodych za przyszłością), całość jednak trzeba przeczytać. Opis nowego mitu dla Polaków wgniata w fotel, jest świetną diagnozą współczesnej Polski, przerażającą i porywającą zarazem. „Piast Kołodziej to jest rzecz po prostu niepoważna”, zaczyna Stasiuk, by zaproponować własną wersję mitu, który jest w rzeczywistości obrazem nas wszystkich. Autorowi „Dziennika…” udało się dotknąć bardzo ważnego tematu, nie popadając jednocześnie w truizmy.
Nie będę streszczał tutaj tekstu, który jest na to za krótki, a w dodatku zrobiła to już – niesłusznie – spora część innych krytyków. Chciałbym tylko zauważyć, że Stasiuk, mimo świetnej analizy, zatrzymuje się jakby w pół kroku. Nie odpowiada do końca na pytania, jego interpretacja pozostawia uczucie niedosytu. Szczególnie widać to w religijnym odczytaniu Polski. Wizja autora „Dziennika…” jest, owszem, religijna, ale jest to religijność – jak w przypadku opisywanego Lichenia – fasadowa. Może Stasiuk patrzy z perspektywy postreligijnej, a może po prostu chciałbym zbyt wiele od jego tekstu?
koniec
17 grudnia 2010

Komentarze

24 XII 2010   23:45:00

Myślę, że uczucie niedosytu, o którym piszesz oraz niedomówienia pozostawione są celowo. Nie zapominaj, że to utwór literacki. Stasiuk dawno odnalazł swoja prawdę i odpowiedział sobie na wiele pytań, co zresztą wyraźnie widać w jego tekstach. To niby literatura drogi, ale pozbawiona gorączkowego miotania się i pędzenia na oślep, raczej pełna dystansu i leniwej, pobłażliwej obserwacji.We fragmencie o Polsce na przykład opisuje prowincję, wiejską pobożność, Licheń, łysych w furakach z Niemiec, rodaków w Łańcucie i nagle wspomina starą synagogę, zastanawiając się czy jeszcze zagląda do niej Pan. Za takie zdania bardzo cenię Andrzeja Stasiuka i chciałbym, żeby w kolejnych utworach nie bał się napisać o tym, co już znalazł.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Na wschodzie wszystko po staremu
— Witold Werner

Pejzażysta
— Joanna Kapica-Curzytek

Esensja czyta: Czerwiec 2012
— Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Stasiukowa opowieść trwa
— Jakub Skwarło

Koniec świata według Stasiuka
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.