EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Nebula ‘93 |
Tytuł oryginalny | Nebula Awards 29 |
Data wydania | grudzień 1998 |
Redakcja | Pamela Sargent |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
ISBN | 83-7180-218-8 |
Format | 368s. |
Cena | 23,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Przeczytaj to jeszcze raz: Ludzie budują rozmaite światy, by pokonać strach i samotność |
EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Nebula ‘93 |
Tytuł oryginalny | Nebula Awards 29 |
Data wydania | grudzień 1998 |
Redakcja | Pamela Sargent |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
ISBN | 83-7180-218-8 |
Format | 368s. |
Cena | 23,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
To prawda, że tej "fantastyki w fantastyce" jest tam stosunkowo niewiele i dużo spoglądania w przeszłość.
To oczywiście kwestia gustu - wolę opowiadanie, które wzbudzi emocje, niż opowiadanie hard SF, gdzie może i będzie sporo o technologii, ale postacie drętwe (co oczywiście nie oznacza, że nie ma takich utworów, gdzie jest i technologia i emocje, albo takich, gdzie emocji wprawdzie mało, ale wizja autora porywa). Z "klasycznym" SFem jest też tak, że łatwiej się "przedawnia", bywa też, że autorzy albo tylko pozorują oparcie na nauce, albo się starają a im to nie wychodzi.
Jako że sama polityką się nie interesuję, opowiadanie Kessela najmniej mnie zainteresowało.
Książka spodobała mi się jako antologia, choć owszem, trudno ją wskazać jako "książkę, która pokazuje przyszłe kierunki rozwoju SF" czy coś w tym rodzaju.
Z serii "Don Wollheim..." czytałam antologię z roku 89, która mi się spodobała i nawet pisałam o niej na łamach Esensji i potem z 85, która podobała mi się mniej i dlatego nic na jej temat nie pisałam. Teraz, jak patrzę na listę utworów wspominam "Więzy krwi" Butler (o ile dobrze pamiętam, że to to o obcych używających ludzi jako żywicieli pośrednich dla swoich larw) i "Kwarantannę" Willis. Jestem w stanie skojarzyć o czym był "Salwador" Sheparda i "Medra" Tanith Lee, która akurat mi się nie podobała.
(choć pytanie ile po powiedzmy dwóch latach zapamiętam z tej - to jest dla mnie swego rodzaju wyznacznik jakości - czy po latach, patrząc na tytuł jestem w stanie skojarzyć, o czym był dany utwór)
Fakt, obie antologie były bardziej różnorodne, jeśli chodzi o prezentowane konwencje.
Mam sentyment do Wollheima z 1985 roku bo była to pierwsza książka z tej serii jaką czytałem, a po za tym świetną okładkę autorstwa Dariusza Chojnackiego kojarzyłem jeszcze z lat dziecięcych. Już jako szkrab miałem odpał na punkcie statków kosmicznych i tak mi już zostało... Co do opowiadań najbardziej zapadających w pamięć to Butler, bez dwóch zdań, ale również "Wytrysk gungi" (jakieś takie... psychodeliczne) i "Pożeglować do Bizancjum" Silverberga - udany obraz cywilizacji żyjącej przeszłością, świetny klimat. Nie wiem, czy to Wollheim miał taką rękę do wyboru opowiadań, czy po prostu amerykańska SF z lat 80-tych stała na naprawdę wysokim poziomie. Oczywiście zdarzają się słabsze opowiadania ale generalnie cała seria jest godna polecenia. BTW, dzieki za odpowiedź, nieczęsto się to zdarza...
Miło mi.
Jasne, takie pierwsze książki się wspomina zawsze z ogromną nostalgią. Ja nie darzyłam statków kosmicznych szczególnym sentymentem, to może dlatego nie mam aż takiej chrapki na kosmiczne SF.
"Pożeglować do Bizancjum" to było z tą jakby-rekonstrukcją historyczną i umierającym Aleksandrem? Jeśli tak, to pomysł bardzo fajny, choć nie było tam chyba jakiejś wyraźnej fabuły - bardziej obrazy i refleksje o naturze ludzkiej, tak to przynajmniej pamiętam.
Z "Wytryskiem..." na tę chwilę nic mi się nie kojarzy... to znaczy w kwestii treści opowiadania a nie skojarzeń freudowskich ;P
Z tego co o nim pisali, Wollheim był jednym z najbardziej liczących się redaktorów więc, myślę, że ową rękę miał, natomiast pojęcia nie mam, czy wybrane opowiadania były kikunastoma najciekawszymi z tysięcy, czy też były reprezentatywne dla większej liczby utworów.
Co zaś do samej SF, akurat w nią się nie wczytuję namiętnie, ale mam wrażenie, że ostatnio dość mocno zdominowała ją space-opera (jeśli tak nie jest, poprawcie mnie), jednak daleka jestem od czarnowidzenia - wierzę, że fantastyka nazwijmy to futurologiczno-kosmiczna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Inna sprawa, że ludzkość faktycznie zamiast "wyglądać na zewnątrz" w kosmos raczej zagląda do środka w cyberprzestrzeń, zamyka się. Ale kto wie, może i ten trend się odwróci. Byle nie z takiego powodu, że tak zdewastujemy Ziemię, że nie będzie się dało na niej żyć...
"Pożeglować do Bizancjum" - tak, to jest właśnie to opowiadanie. Rzeczywiście, fabuła jest tam dość pretekstowa.
Co do "Wytrysku Gungi" to ciężko mówic o tym opowiadaniu, bo jest mocno zakręcone. W skrucie ujmując jest to dosyć odjechany opis flory i fauny pewnej obcej planety, na którą przybywa ziemska ekspedycja. Szczerze mówiąc sam już niewiele pamiętam, dawno to czytałem. Co do skojarzeń freudowskich... może coś jest na rzeczy, bo to jest "ten" Gunga, nie "ta" ;)
Co do współczesnej SF, moim zdanie grzęźnie na mieliźnie politycznej poprawności i tematów, nazwijmy to "okołopłciowych". Zresztą była w tym roku z tego powodu wielka afera z przyznaniem nagród Hugo, można znaleźć w sieci sporo informacji na ten temat. Wszystko to sprawia, że w ostatnich kilku latach coraz mniej czytam SF. Brakuje nowych, dobrych utworów, szczególnie opowiadań. Choć seria "Kroki w nieznane" jest zacna, niektóre tomy dorównują Wollheimowi, i pojawia tam się też fantasy.
Czyli dobrze pamiętałam :) Tak, Silverberg potrafi pisać ciekawe opowiadania, choć czasem też smutne chałtury popełnia (zwłaszcza do antologii, gdzie się pojawia w charakterze gwiazdy).
To prawda, że grzęźnie, ale - mam nadzieję - kiedyś ta moda przeminie. O aferze około Hugo coś niecoś czytałam.
A tymczasem Ian McDonald pisze młodzieżówki... Ale może kiedyś, jak już sobie co nieco zarobi, wróci do czegoś ambitniejszego.
Przepraszam, że tak raz za razem.
Rozmawialiśmy tu sobie o opowiadaniu, w którym ludzie w przyszłości rekonstruują starożytne miasta.
Właśnie wróciłam z biblioteki i pożyczyłam sobie zbiorki z serii "Don Wollheim..." i widzę, że "Pożeglować do Bizancjum" jest z antologii z 1986.
Ale byłam pewna, że czytałam opowiadanie o owych miastach-rekonstrukcjach w antologii z 85. Tak mi się teraz kołacze, że to mogło być "Pamiętamy Babilon" Iana Watsona. Niestety tamten tomik też miałam z biblioteki (i to innej), więc nie sprawdzę teraz, ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej jestem pewna, że umierający Aleksander był właśnie tam.
Ciekawi mnie, czy (jeśli czegoś nie pomieszałam i "Pamiętamy Babilon" faktycznie jest o tym, o czym wydaje mi się, że jest) Silverberg znał opowiadanie kolegi po piórze, czy też na pomysł wpadli równolegle.
No ładnie, wprowadziłem recenzentkę w błąd... Czytałem tę serię jakieś 10 lat temu i jak widać skleroza nie boli bo byłem przekonany, że "Pożeglować do Bizancjum" jest w zbiorze z 1985.
"Pamiętamy Babilon" był o rekonstrukcji miast z przeszłości, ale gdzie pojawiał się Aleksander nie pamiętam. Czy Silverberg inspirował się dziełem kolegi wie pewnie tylko on sam.
Aż się boję teraz coś pisać, żeby znowu nie pokręcić, ale patrzę teraz na spisy treści poszczególnych tomów na Wikipedii i z '85 bardzo dobry jeszcze był Varley. I Willis dobrze kojarzę.
Z 1986 roku JESTEM PEWIEN, że strasznie mnie wynudziły "Wrota Ziemi". A "Z Virgilem Oddumem na Biegunie Wschodnim" Harlana Ellisona wręcz przeciwnie. Typowy, zakręcony Ellison.
Sam z chęcią powtórzył bym sobie całą serię, ale brakuje czasu, a nowych lektur przybywa. Nie samą fantastyką człowiek żyje...
Życzę miłej lektury (może jakaś recenzja?).
Jeśli "Pamiętamy Babilon" istotnie jest o tym, o czym myślę, to nic dziwnego, że mogły się zlać ze względu na podobieństwo pomysłów, na których zostały oparte.
Varley'a nie pamiętam za Chiny.
Teraz zaczęłam czytać 86tkę. No "Wrota Ziemi" nie powalają, ale następne utwory są lepsze.
Co do Ellisona, "Kajaj się Arlekinie..." to moje ulubione opowiadanie, ale już część innych jego, jak dla mnie jest za bardzo przekombinowane i ładunek emocjonalny gubi się gdzieś pośród formalnych fajerwerków. Choć na pewno był oryginalny.
Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.
więcej »Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.
więcej »W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Kto zamordował Kallego?
— Sebastian Chosiński
Czcij bliźniego swego!
— Sebastian Chosiński
Tak nieprawdopodobne, że aż przerażające
— Sebastian Chosiński
Zetrzeć uśmiech z twarzy niegodziwca
— Sebastian Chosiński
Biali i czarni – bohaterowie i kanalie
— Sebastian Chosiński
Wallander kontra komunistyczni fundamentaliści
— Sebastian Chosiński
Gliniarz po i w trakcie przejść
— Sebastian Chosiński
Eddie, Gino i Tony
— Sebastian Chosiński
Gliniarz na rowerze
— Sebastian Chosiński
Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka
Pamiętam, że czytałem tę antologię wiele lat temu po serii książek "Don Wollheim poleca", prezentującej amerykańską fantastykę z lat 80-tych i odniosłem dosyć przygnębiające wrażenie, iż amerykańska fantastyka w kolejnej dekadzie poczęła się się "zwijać". W skrócie: brak fantastyki w fantastyce, spoglądanie w przeszłość zamiast przyszłość, pewne "rozmycie" i brak wizji. W części opowiadań widać też już to, co stało się zmorą amerykańskiej sf i fantasy w XXI wieku - polityczną poprawność i hołdowanie "jedynie słusznemu" liberalno lewicowemu poglądowi na świat, co szczególnie irytujące jest w opowiadaniu Kessela, w którym oczywiście Fidel okazuje się moralnie dominować nad dosyć żałosnym Bushem. Najlepsze w tomie są natomiast opowiadania Willis i Sheffielda, wolne od ideologicznego zacietrzewienia. Jako całość książka jest jednak co najwyżej przeciętna, ja bym nie polecał.