Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Frances Hodgson Burnett
‹Tajemniczy ogród›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTajemniczy ogród
Tytuł oryginalnyThe Secret Garden
Data wydania16 marca 2016
Autor
PrzekładZbigniew Batko
Wydawca Znak
CyklTajemniczy ogród
ISBN978-83-240-3931-9
Format230s. 125×194mm; oprawa twarda
Cena32,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeczytaj to jeszcze raz: Niewystarczająco dobrzy dorośli
[Frances Hodgson Burnett „Tajemniczy ogród” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Tajemniczy ogród” podejrzewany o bycie kolejną lekturą szkolną niepasującą do XXI wieku, okazuje się książką nazywającą po imieniu trudne tematy, jak na dzisiejsze standardy wręcz drastyczne.

Anna Nieznaj

Przeczytaj to jeszcze raz: Niewystarczająco dobrzy dorośli
[Frances Hodgson Burnett „Tajemniczy ogród” - recenzja]

„Tajemniczy ogród” podejrzewany o bycie kolejną lekturą szkolną niepasującą do XXI wieku, okazuje się książką nazywającą po imieniu trudne tematy, jak na dzisiejsze standardy wręcz drastyczne.

Frances Hodgson Burnett
‹Tajemniczy ogród›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTajemniczy ogród
Tytuł oryginalnyThe Secret Garden
Data wydania16 marca 2016
Autor
PrzekładZbigniew Batko
Wydawca Znak
CyklTajemniczy ogród
ISBN978-83-240-3931-9
Format230s. 125×194mm; oprawa twarda
Cena32,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Cała historia zaczyna się od opisu zagłady rodziny Brytyjczyków w Indiach, którzy zmarli nagle na cholerę. Służba rozbiegła się w panice, a ocalało tylko dziecko – z tego prostego powodu, że nikomu na nim tak naprawdę nie zależało. Trzeba przyznać, że z punktu widzenia współczesnego czytelnika początek zaiste jak u Hitchcocka, zaś później, jeżeli tylko dobrze się przyjrzeć, jest jeszcze gorzej.
Jednak to już w tych pierwszych scenach, zanim jeszcze przerażony oficer brytyjski, przeszukując wymarłą posiadłość, odnajdzie nieświadomą zagłady otoczenia małą Mary – już wcześniej pada wprost jedno z największych tabu dzisiejszej literatury dziecięcej i rozmów z dziećmi w ogólności: matka Mary po prostu nigdy nie chciała mieć dziecka. Jest to podane jednoznacznie i bez komentarza. Cała książka odnosi się do konsekwencji tego faktu, jednak z jego istnieniem nikt nie dyskutuje.
Jest to podejście, jak mi się wydaje, zasadniczo odmienne od sposobu, w jaki teraz – zaledwie sto lat później, no i oczywiście: na Zachodzie – konstruuje się całą narrację opowiadania dzieciom o świecie. Tymczasem nadal świat jest takim, jakim widzieli go, z całą trzeźwością, dawni autorzy: tylko nie pomijając istnienia faktów, można działać w wyznaczonych nimi realnych granicach.
Oczywiście różnica w rozumieniu pojęć między nami a autorką nie ogranicza się tylko do podejmowania tematu braku matczynej miłości, inaczej też są interpretowane jego skutki. My powiedzielibyśmy, że Mary nie będąc kochaną, nie będąc dla nikogo szczególnie ważną, budzi nasze współczucie. Tymczasem autorka – jakkolwiek przecież fabularnie daje dziecku miłosiernie szansę na wspaniałe ozdrowienie, fizyczne i duchowe – raczej stawia ją w pozycji osoby winnej własnych przywar. Mary jest według niej niezainteresowana ludźmi, przyzwyczajona do rozkazywania, nawet w kwestii urody nieźle jej się obrywa – jakkolwiek i tu kontakt z rześkim powietrzem ojczystego kraju pomaga. Skojarzenie zdrowia z urodą jest zasadniczo zgodne z obecnym poglądem, a warto dodać, że i u Sienkiewicza Nel pozbawiona nadopiekuńczych nianiek odżywa i kwitnie (pominąwszy incydent z febrą-malarią, którego zapewne tak małe i delikatne europejskie dziecko wcześniej po prostu nie przeżyłoby).
Tu nasuwa się wątek choroby młodego lorda, w którego przypadku zawiedli tak naprawdę wszyscy opiekunowie, na każdym szczeblu otaczającej Colina machiny, jaką stał się dwór jego ojca. Zabrakło choćby jednego „wystarczająco dobrego” dorosłego – poza ubogą sąsiadką, której wpływ miał jednak szansę ujawnić się dopiero na sam koniec, ponieważ przepaść klasowa była wcześniej zbyt głęboka.
Dość jasno autorka mówi swoim młodym czytelnikom, że śmierć matki Colina nastąpiła w efekcie upadku z drzewa oraz narodzin chłopca, co dorosłemu odbiorcy podsuwa wizję dramatycznego przedwczesnego porodu, być może wręcz dosłownie w zamkniętym później ogrodzie. Jednak cała otoczka psychologiczna nie jest cenzurowana w najmniejszym stopniu: również tutaj ojciec po prostu nie chce dziecka. Stało się ono nieuchronnym skutkiem ubocznym jego wielkiej miłości, kończąc ją tragicznie.
Podobnie jak obłąkana żona zamknięta latami na strychu w „Dziwnych losach Jane Eyre”, mały Colin jest odcięty całkowicie od świata. Tutaj rzekomo na własną prośbę – nie chce, by na niego patrzono – lecz taka władza dana dziecku, nawet arystokratycznemu, wydaje się autorce sytuacją patologiczną. Nie pomógł nikt: ojciec w depresji, zasklepiony w żałobie i własnych kompleksach, agresywnych wobec dziecka (a dziecko przecież wcale nie odziedziczyło po nim niepełnosprawności), stryj-doktor raczej bezmyślny niż cynicznie chcący doprowadzić do śmierci spadkobiercy majątku (choć Colin zna od służby tę drugą, okrutniejszą wersję), służba na wielu, bardzo zhierarchizowanych szczeblach, od pielęgniarki do posługaczy – zbyt mało wykształcona, zbyt wygodna, zbyt uległa władzy, nawet reprezentowanej przez rozhisteryzowanego, przerażonego rzekomo śmiertelną chorobą chłopca.
Oczywiście, że mamy w „Tajemniczym ogrodzie” też tę całą egzaltację, której można się spodziewać, sięgając po wydaną w cukierkowej okładce stuletnią lekturę szkolną: jest ptaszek, wiosna, młody wieśniak w cudowny sposób oswajający zwierzątka, są dziwaczne rytuały mające przywrócić zdrowie Colinowi (tu jednak chyba autorka dość wyraźnie stawia granicę między tym, co na temat owych ceremonii mówi nam postać, a co ona sama). O dziwo współcześni młodzi czytelnicy te przyrodnicze zachwyty akceptują zaskakująco łatwo, z dobrodziejstwem inwentarza.
Jednak przede wszystkim „Tajemniczy ogród” to rozdzierający portret psychologiczny źle poprowadzonego w ciężkiej chorobie Colina i ogólniej: opis dwójki zadbanych pod względem fizycznym, mniej lub bardziej poprawnie hodowanych, lecz niekochanych dzieci. Nazwanie tego problemu wprost, bez kluczenia w eufemizmach, pozwala sformułować optymistyczne przesłanie, według którego można się od tych naznaczonych brakiem, emocjonalnym deficytem korzeni odciąć, jak Mary: własnymi decyzjami, czynami, stopniową pracą nad charakterem, oparciem się o życzliwą uwagę i przede wszystkim pomoc innym. Zabrzmiałoby to banalnie, gdyby ocenzurować trudne tło, jednak w tym przypadku, po głębszym zastanowieniu, przynosi nadzieję również dorosłemu czytelnikowi, któremu nie wystarczy symboliczny obraz śpiewającego wiosenne trele rudzika.
koniec
19 grudnia 2017

Komentarze

19 XII 2017   23:27:16

Mnie jako dziecko od zawsze pilnowane względem porcji ciekawiło tycie jako oznaka zdrowia. Wychodzi na to, że XIX wieczne wychowanie zalecało karmić dzieci jedzeniem niedoprawionym i w niewielkich ilościach, tak, że rzeczywiście mogły nie dostarczać niezbędnych kalorii i składników. Zaś uwaga Marty, że "gdyby pani żyła to ona pomocnicą pokojowej by nie została" było początkiem długich studiów nad społeczeństwem i rolą służby.

20 XII 2017   00:58:45

W „Domu po drugiej stronie lustra” jest scena, w której bohaterka z natury szczupła odwiedza matkę i jest karmiona głowizną, bo takiej kościstej to żaden nie zechce. Rzecz dzieje się w połowie XIX wieku.

20 XII 2017   09:53:01

Na pewno teraz łatwiej dzieci napchać jedzeniem niepełnowartościowym a kalorycznym. Natomiast mnie też zastanowiło, że w polskich starych wierszykach przewija się wątek dziecięcego przejedzenia (np. Pan kotek był chory). Czyżby mania pchania w dzieci jedzenia na siłę była reakcją posttraumatyczną na wojnę i głód?? Oczywiście wcześniej biedni ludzie bywali niedożywieni (w II RP jak najbardziej), no ale oni nie pisali wierszyków dydaktycznych...

20 XII 2017   10:29:51

Cóz, jak jako dziecko pojechałam na dwa miesiące na wakacje do babci w Poznańskie, to ona uznała za punkt honoru, żeby "Batuchnę" podtuczyć, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie dbała o powierzone jej dziecko.

Oj dobre to było jedzenie zwłaszcza twarożek kozi domowej roboty z zieleninką. W ogóle w pyrlandii to jak w hobbitonie - śniadanie, drugie śniadanie, coś na ząb w południe, obiad, deser, kolacja, i jeszcze późno w nocy poprawka po kolacji. Ponoć matka, jak mnie zobaczyła... Ja na szczęście nie pamiętam zbytnio.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Kto zamordował Kallego?
— Sebastian Chosiński

Czcij bliźniego swego!
— Sebastian Chosiński

Tak nieprawdopodobne, że aż przerażające
— Sebastian Chosiński

Zetrzeć uśmiech z twarzy niegodziwca
— Sebastian Chosiński

Biali i czarni – bohaterowie i kanalie
— Sebastian Chosiński

Wallander kontra komunistyczni fundamentaliści
— Sebastian Chosiński

Gliniarz po i w trakcie przejść
— Sebastian Chosiński

Eddie, Gino i Tony
— Sebastian Chosiński

Gliniarz na rowerze
— Sebastian Chosiński

Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż autora

Umieranie w śniegu
— Anna Nieznaj

Uśmiech towarzyszki Kamli
— Anna Nieznaj

Czy książki czytają ludzi? Autorzy kontra czytelnicy
— Agnieszka Hałas, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Pralinka na mroczne czasy
— Anna Nieznaj

Obcy z głębin
— Anna Nieznaj

Prywatne dramaty
— Anna Nieznaj

Krótko o książkach: Ta starsza, mroczniejsza magia
— Anna Nieznaj

W niewoli bóstwa i jego skrzydlatych
— Anna Nieznaj

Absolutnie uroczy dżentelmen
— Anna Nieznaj

Niewrogie przejęcie
— Anna Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.