Zagustowawszy w literaturze, na początku lat 60. ubiegłego wieku Helena Sekuła postanowiła poświęcić się jej na pełen etat. Z czasem porzuciła nawet cieplutką posadkę w Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej. Patrząc z perspektywy czasu, chyba jej się to opłaciło. Wszak dzisiaj uznawana jest za jedną z „matek chrzestnych” polskiej „powieści milicyjnej”. Do czego przyczynił się również „Ślad rękawiczki”.
PRL w kryminale: Sfinks, zdrada i najgłupsza wpadka świata
[Helena Sekuła „Ślad rękawiczki” - recenzja]
Zagustowawszy w literaturze, na początku lat 60. ubiegłego wieku Helena Sekuła postanowiła poświęcić się jej na pełen etat. Z czasem porzuciła nawet cieplutką posadkę w Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej. Patrząc z perspektywy czasu, chyba jej się to opłaciło. Wszak dzisiaj uznawana jest za jedną z „matek chrzestnych” polskiej „powieści milicyjnej”. Do czego przyczynił się również „Ślad rękawiczki”.
Helena Sekuła
‹Ślad rękawiczki›
To dzieło znane jest jednak głównie dzięki adaptacji telewizyjnej, dokonanej przez Krzysztofa Szmagiera w ramach serialu „07 zgłoś się”. Był to – nakręcony w 1985 roku – szesnasty odcinek opowieści o poruczniku Sławomirze Borewiczu, który powstał trzynaście lat po pierwodruku powieści. Przy okazji dokonano pewnych zmian w scenariuszu, przede wszystkim przenosząc fabułę z lat 70. w lata 80. XX wieku i dodając wątek żywcem wyjęty z przestępczego życiorysu Jerzego Maliszewskiego (vel Nierobisza). Chodzi o scenę, w której milicjant po cywilnemu w czasie zakupów z żoną w domach towarowych „Wars i Sawa” rozpoznaje Mieczysława Wasyluka i próbuje zatrzymać go na własną rękę. Takiej sceny w książkowym „Śladzie rękawiczki” nie ma, ale taka scena rzeczywiście wydarzyła się na ulicach Warszawy. Wróćmy jednak do literackiego pierwowzoru, który pierwotnie ukazał się jako czterdziesta trzecia pozycja w poczytnym cyklu „Ewa wzywa 07…”.
Helena Sekuła (po mężu Skuteli) we wspomnianej serii Iskier opublikowała w ciągu dwóch dekad w sumie siedem (mikro)powieści, co czyni ją prawdziwą socjalistyczną przodownicą pracy. Zaczęła od, wydanego jeszcze pod pseudonimem Helena Turbacz, „Świecznika Maurów” (1969), a później były kolejno – podpisane już panieńskim nazwiskiem Sekuła – „Ślad rękawiczki” (1972), „Kartka z notesu” (1973), „Siedem diabłów dziadka Osiornego” (1974), „Srebrna moneta” (1975), „Ośmiu gwardzistów w czarnych bermycach” (1979) oraz po dziewięciu latach przerwy „Noc bliskiego księżyca” (1988). Co ciekawe, „Kartka z notesu” również doczekała się ekranizacji – i na dodatek jako część składowa tego samego serialu, czyli „07 zgłoś się”. Tyle że miało to miejsce zaledwie trzy lata po wydaniu. Odcinek zatytułowany został „Wisior” (1976) i był drugim w kolejności. Zresztą jednym ze słabszych spośród wszystkich dwudziestu jeden.
W „Śladzie rękawiczki” akcja biegnie dwutorowo, oba wątki są jednak – jak się później okazuje – ze sobą powiązane. Całość zaczyna się całkiem interesująco. W deszczowy kwietniowy wieczór dwóch mężczyzn, Raf i Albinos, na prowincjonalnym dworcu czekają na pociąg. Chociaż się znają, każdy z nich osobno kupuje po dwa bilety, każdy w innym kierunku – jeden do Krakowa, drugi do Wrocławia. Do odjazdu – zarówno w jedną, jak i drugą stronę – mają jednak dużo czasu, postanawiają więc przeczekać w położonej nieopodal dworca knajpie. Zależy im, aby nie rzucać się w oczy. Mają jednak ogromnego pecha, przy stoliku obok nich pijany mężczyzna wszczyna awanturę, w wyniku której w lokalu pojawia się funkcjonariusz MO. Nieznajomych chce zabrać ze sobą jako świadków zdarzenia. Wówczas jeden z nich panikuje – rzuca się na milicjanta, a potem obaj próbują uciec. To się nie udaje. Ich zachowanie jest tak absurdalne, że miejscowy „gliniarz” nabiera podejrzeń i każe odtransportować zatrzymanych do komendy powiatowej.
Po drodze, w okolicach Kosowa, jednemu z nich udaje się niepostrzeżenie wyciągnąć broń i strzelić do kierowcy, a potem do drugiego z funkcjonariuszy. Milicyjny łazik rozbija się na poboczu drogi, bandytom jednak nic się nie staje. Z kajdankami na rękach uciekają. Dopiero później okazuje się, że w rozbitym samochodzie zostawili jeden, ale za to bardzo istotny przedmiot, który pozwoli mundurowym powiązać Rafa i Albinosa z innym jeszcze wydarzeniem. W tym samym czasie w pełniącej funkcję pensjonatu willi „Sfinks” w Miłosnej pod Warszawą zostają znalezione zwłoki właścicielki Melanii Gołębiowej. Śledztwo przejmuje młody oficer z Komendy Powiatowej MO w Otwocku, porucznik Konrad Wysocki. Bez trudu ustala, że nieco ponad pięćdziesięcioletnia kobieta zginęła od uderzenia ciężkim przedmiotem w głowę. Ale dlaczego została zabita? Być może zabójca chciał ją okraść, a może – to też wydaje się całkiem prawdopodobne – przyczyn zbrodni trzeba szukać w anonimowych groźbach, jakie od jakiegoś czasu otrzymywała Gołębiowa, a których autor sugerował, że źle się prowadziła i na dodatek uczyniła ze „Sfinksa” dom rozpusty.
Czy to jednak jest wystarczający powód, aby popełniać najcięższy z grzechów? Może niekoniecznie, tym bardziej że w pokoju denatki milicjanci znajdują rzecz, która każe im poszerzyć zakres śledztwa. W efekcie Wysocki dociera aż do Komendy Głównej w Warszawie i staje przed obliczem pułkownika Piotra Żarnochy, naczelnika Wydziału Zabójstw, który nadzoruje dochodzenie w sprawie zabójstwa dwóch milicjantów pod Kosowem. Doceniając dotychczasowe ustalenia porucznika, jego upór i analityczny umysł, Żarnocha postanawia powierzyć mu całość śledztwa. Wysocki, chociaż mocno wystraszony, zdaje sobie sprawę, że to dla niego niepowtarzalna szansa – i przystępuje do pracy ze zdwojoną energią. Helena Sekuła bardzo umiejętnie łączy oba motywy, a przy okazji do samego końca udaje jej się utrzymać czytelnika w niepewności (oczywiście pod warunkiem, że wcześniej nie oglądał on filmu Szmagiera). Nieźle radzi sobie także z wątkiem obyczajowym, opartym na wiwisekcji mentalności mieszkańców prowincji, dla których jedną z największych atrakcji było, jest i zapewne będzie zaglądanie innym do łóżek.
Trzeba też przyznać, że jak na Polskę z początku lat 70. ubiegłego wieku autorka poczyna sobie dość odważnie. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że „Ślad rękawiczki”, uderzając w udawaną pruderię i małomiasteczkowe zakłamanie, ma charakter demaskatorski. Tak dużo tu zdrad i seksualnego napięcia. Nieźle nakreślona jest też postać porucznika Wysockiego, który „rośnie” niemal z każdą kolejną stroną; zyskuje wiarę we własne siły i możliwości. Pytanie tylko czy z kolei nazbyt wyidealizowana nie jest postać pułkownika Żarnochy, który staje się dla swego młodszego kolegi po fachu nie tylko mentorem, ale i protektorem. Ale co tam! Nawet jeżeli w milicyjnej rzeczywistości wczesnej epoki Gierkowskiej takie sytuacje zdarzały się rzadko (lub wcale), to mamy przecież do czynienia z fikcją literacką. Na kartach powieści ma przecież prawo znaleźć się zarówno nadzwyczaj ambitny i uzdolniony początkujący oficer, jak i posiadający wszelkie cechy dobrego wujaszka jego przełożony. Społeczeństwo zapewne czuło się bezpieczniejsze, wiedząc, że czuwają nad nimi tak świetnie dogadujący się funkcjonariusze.