Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Pulp Fiction: Music From The Motion Picture›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPulp Fiction: Music From The Motion Picture
Data wydania27 września 1994
Wydawca MCA Records
NośnikCD
Czas trwania41:35
Gatunekpop, rock, soul
EAN008811110321
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Pumpkin And Honey Bunny/Misirlou – Dick Dale & His Del-tones02:27
2) Royale With Cheese01:42
3) Jungle Boogie – Kool & The Gang03:05
4) Let’s Stay Together – Al Green03:15
5) Bustin’ Surfboards – Tornadoes02:26
6) Lonesome Town – Ricky Nelson02:13
7) Son Of A Preacher Man – Dusty Springfield02:25
8) Zed’s Dead, Baby/Bullwinkle Part II – Centurians02:39
9) Jack Rabbit Slims Twist Contest/You Never Can Tell – Chuck Berry03:12
10) Girl, You’ll Be A Woman Soon – Urge Overkill03:12
12) Bring Out The Gimp/Comanche – Revels02:10
13) Flowers On The Wall – Statler Brothers02:23
14) Personality Goes A Long Way01:00
15) Surf Rider – Lively Ones03:18
16) Ezekiel 25:1700:51
Wyszukaj / Kup

Płytoteka kinomana: Druga młodość

Esensja.pl
Esensja.pl
Any of you fuckin’ pricks move and I’ll execute every mother fuckin’ last one of ya.

Adam Krompiewski

Płytoteka kinomana: Druga młodość

Any of you fuckin’ pricks move and I’ll execute every mother fuckin’ last one of ya.

‹Pulp Fiction: Music From The Motion Picture›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPulp Fiction: Music From The Motion Picture
Data wydania27 września 1994
Wydawca MCA Records
NośnikCD
Czas trwania41:35
Gatunekpop, rock, soul
EAN008811110321
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Pumpkin And Honey Bunny/Misirlou – Dick Dale & His Del-tones02:27
2) Royale With Cheese01:42
3) Jungle Boogie – Kool & The Gang03:05
4) Let’s Stay Together – Al Green03:15
5) Bustin’ Surfboards – Tornadoes02:26
6) Lonesome Town – Ricky Nelson02:13
7) Son Of A Preacher Man – Dusty Springfield02:25
8) Zed’s Dead, Baby/Bullwinkle Part II – Centurians02:39
9) Jack Rabbit Slims Twist Contest/You Never Can Tell – Chuck Berry03:12
10) Girl, You’ll Be A Woman Soon – Urge Overkill03:12
12) Bring Out The Gimp/Comanche – Revels02:10
13) Flowers On The Wall – Statler Brothers02:23
14) Personality Goes A Long Way01:00
15) Surf Rider – Lively Ones03:18
16) Ezekiel 25:1700:51
Wyszukaj / Kup
Melodię, jaka eksploduje tuż po tym steku wulgaryzmów, potrafi zapewne przywołać w pamięci każdy miłośnik muzyki filmowej (zwłaszcza, że eksploatowano ją też w wielu innych filmach, np. popularnej francuskiej komedii „Taxi”). Tak, to szalone „Misirlou”, otwierające jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych ostatnich lat i szczytowe osiągnięcie filmowego postmodernizmu – „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Pęd, roztańczonych w porywającym rytmie pseudoarabskiego rock’n’rolla, gitar, trąbek i fortepianu zapowiada ostrą zabawę, a przy tym prawdziwą jazdę bez trzymanki, tak w samym filmie, jak i na płycie, którą dziś mam przyjemność zaprezentować.
A soundtrack to jakże charakterystyczny, ukazujący specyficzne podejście tak nietuzinkowego twórcy jak Tarantino do kwestii wykorzystania muzyki w filmie. Nie znajdziemy tu więc ani jednej napisanej specjalnie dla potrzeb tej produkcji nuty, bowiem reżyser w żadnym ze swych obrazów nie przywiązywał większego znaczenia do muzyki oryginalnej, praktycznie jej nie stosując. Ale mimo to dźwięków jest tu w bród i – jak zwykle u Tarantino – ścieżkę muzyczną tworzą przede wszystkim stare przeboje i wyciągnięte z lamusa utwory instrumentalne wraz z próbką filmowych dialogów.
Dialogów tak zabawnych jak choćby „Royale With Cheese”, czyli pamiętna konwersacja dwóch gangsterów na temat różnic między amerykańskimi a europejskimi McDonaldsami (i paru innych rzeczy również, przy okazji). I nim zabawowy nastrój opadnie, szybciutko do tańca porywa nas funkowy rytm „Jungle Boogie”, skocznego przeboju parkietów ery disco. Fantastycznie wyeksponowana sekcja rytmiczna (ze świetnym basem Roberta „Kool” Bella na czele) i chrapliwa melorecytacja chłopaków, popularnej do dziś, grupy Kool & The Gang („Hey, that’s cool and the gang!”) to esencja zawartej na płycie rozrywki. Przy tym zaś wprowadzenie piosenek tego typu świadomie przywołuje atmosferę luźnego, z pozoru niefrasobliwego, a przy tym dzikiego i agresywnego świata prawa dżungli, w którym żyjemy i który odmalowany został na ekranie.
Czas na odrobinę wytchnienia. Mistrz współczesnej muzyki soul, Al Green prawdziwie koi nerwy, wykonując swój wielki hit „Let’s Stay Together”. Ten cudownie melodyjny, acz stanowczo zbyt krótki (bo chciałoby się słuchać go wciąż i wciąż od nowa…), kawałek uznany został największym rhytm’n’bluesowym przebojem lat 70-tych. Po latach wypada wciąż znakomicie, co docenią szczególnie miłośnicy tzw. evergreenów oraz fani serialu „Ally McBeal” (gdzie zarówno sam wokalista, jak i ta konkretna piosenka odegrały w swoim czasie niebagatelną rolę).
A żeby jednak zbyt długo nie zabawić w jednej muzycznej epoce i podtrzymać swą programowo eklektyczną stylistykę, płyta przenosi nas momentalnie w zupełnie inne czasy. Do roku 1958, gdy popularny piosenkarz i aktor Ricky Nelson snuł sentymentalną balladę o pewnym smutnym, pozbawionym miłości mieście. W tle oczywiście łkała country’owa gitara i zawodził nieodłączny chórek jednorodnych męskich głosów. Utwór to pewnie nie tak znany jak niezapomniany standard „My Rifle, My Pony And Me” (który Nelson wykonywał w słynnym westernie „Rio Bravo”), ale równie ładny. A i nastroje podobne.
Spośród tych piosenek, które nigdy się nie starzeją, koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć „Son Of A Preacher Man” – przebój białej królowej soulu, jak przed laty nazwano Dusty Springfield. Charakterystyczny zachrypnięty głos wokalistki w połączeniu z feministycznym tekstem nadają owemu miłosnemu bluesowi niepowtarzalny, podszyty erotyzmem, klimat. Podkreśla go dodatkowo kontrastowa oprawa muzyczna, pełna tanecznych dźwięków ignorowanych dziś niestety w muzyce rozrywkowej instrumentów dętych: puzonu, saksofonu i trąbki.
Zed’s dead, baby. Zed’s dead.
Tandetny, epatujący pretensjonalną francuszczyzną, rock & roll Chucka Berry’ego ilustruje zaś niezapomniany turniej twista, na którym Mia i Vincent odstawili swój kiczowaty taniec. Scena ta, wielokrotnie później cytowana i parodiowana, stała się jednym z prawdziwych symboli obrazu, zapisując się już na trwałe w historii kina. Z postacią wspomnianej żony gangstera wiąże się też utwór oficjalnie promujący film, który zresztą szybko stał się małym przebojem i do dziś jest chętnie puszczany przez różne stacje radiowe. Chodzi oczywiście o „Girl, You’ll Be A Woman Soon” Neila Diamonda w wykonaniu, znanej wcześniej z bardziej alternatywnych form rockowych, kapeli Urge Overkill. Nowoczesna aranżacja i hałaśliwie przesterowane gitary zadowalają z pewnością zwolenników bardziej współczesnych piosenek, jednak całość nie do końca współgra z resztą wykorzystanego na płycie materiału. Po prostu na tle żywych, skrzących się emocjami i bogatych w warstwie instrumentalnej przebojów sprzed lat, plastikowa muzyka naszych czasów wydaje się płaska, pozbawiona duszy i odtwórcza.
Na szczęście w chwilę później powracają słodkie kawałki retro, na czele z przezabawnym „Flowers On The Wall”. Właśnie tę wesołą country-popową piosenkę nucił bokser Butch na kilka sekund przed pewnym przypadkowym i dramatycznym spotkaniem, które przerodzić się miało w prawdziwy horror. Wpierw jednak kiczowaty chórek pieśniarzy i skoczna melodyjka, rozlegające się z samochodowego radioodbiornika, wiodły go jeszcze spokojnie ku jego przeznaczeniu…
Bacon tastes gooood. Pork chops taste gooood.
Cóż jednak poradzić na to, że Tarantino kocha przede wszystkim muzykę dla surferów? Tak czy owak albumu świetnie się słucha, więc szczególnie nie rażą te, tak łudząco do siebie podobne, instrumentalne numery. Chłopcy brzdąkali bowiem na swych gitarach w charakterystycznym stylu: wszystkie tego rodzaju kompozycje są lekkie i zakręcone, ale równocześnie nieco nużące jednostajnością powielanych w kółko motywów. Dobrze, że choć czasem wkracza sekcja dęta, ożywiając miałkość utworów takich choćby Centurianów czy Revelów (bo nazwy też mieli schematyczne, jak widać).
And you will know my name is the Lord when I lay my vengeance upon thee.
Soundtrack zamyka słynny fikcyjny fragment „Księgi Ezechiela”, recytowany przez bandziora Julesa (w genialnej kreacji Samuela L. Jacksona). I o ile doborowi innych dialogów zawartych na krążku można zarzucić pewną przypadkowość, czy nawet niedopasowanie do wykreowanej przez piosenki atmosfery, to ten konkretny tekst znakomicie podsumowuje całość, raz jeszcze ukazując bezkompromisowość i oryginalność dzieła spółki scenarzystów Avary-Tarantino.
Mamy tu więc garść śmiesznych, odkurzonych utworów, które dzięki sukcesowi samego filmu, mogły przeżyć swą drugą młodość. I dobrze, że tak się stało, bo w nowym kontekście – wykreowanym dzięki nowym czasom, jak również świadomym zabiegom twórczym reżysera – funkcjonują one w (czasem zaskakująco) odmienny sposób. Polecam wszystkim miłośnikom dobrej, relaksującej muzyki i tym, którzy chcieliby porozkoszować się jeszcze niepowtarzalnym klimatem „Pulp Fiction” w wydaniu wcale nie mniej ekscytującym niż na ekranie.
Sam miód: „Misirlou” – Dick Dale & His Del-tones, „Jungle Boogie” – Kool & The Gang, „Let’s Stay Together” – Al Green, „Son Of A Preacher Man” – Dusty Springfield, „Flowers On The Wall” – Statler Brothers
koniec
1 maja 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Duże oczekiwania
— Adam Krompiewski

Przyspieszony kurs amerykańskiej muzyki rozrywkowej
— Adam Krompiewski

W normie
— Michał Chaciński

Dźwięki z wysokiej wieży
— Michał Chaciński

Dawno miniony świat
— Adam Krompiewski

Oszczędnie do znudzenia
— Michał Chaciński

He’ll save ev’ry one of us
— Adam Krompiewski

Wydarzenie bez precedensu
— Adam Krompiewski

Jedno z większych zaskoczeń
— Adam Krompiewski

Patrz na życie z humorem
— Adam Krompiewski

Tegoż autora

Życie, śmierć i biologiczny hazard
— Adam Krompiewski

Jackie Chan Adventures
— Adam Krompiewski

Colin McRae Rally 2005
— Adam Krompiewski

Xbox ssie
— Adam Krompiewski

Nowa PlayStation 2
— Adam Krompiewski

Star Wars: Battlefront
— Adam Krompiewski

Wanda and the Colossus
— Adam Krompiewski

IndyCar Series 2005
— Adam Krompiewski

MTV Music Generator 3
— Adam Krompiewski

Radiata Stories
— Adam Krompiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.