WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Hardwired... To Self-Destruct |
Wykonawca / Kompozytor | Metallica |
Data wydania | 18 listopada 2016 |
Nośnik | CD |
Czas trwania | 77:26 |
Gatunek | metal |
EAN | 602557213690 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Utwory | |
CD1 | |
1) „Hardwired” | 3:09 |
2) „Atlas, Rise!” | 6:31 |
3) „Now That We’re Dead” | 6:59 |
4) „Moth Into Flame” | 5:50 |
5) „Dream No More” | 6:29 |
6) „Halo On Fire” | 8:15 |
CD2 | |
1) „Confusion” | 6:41 |
2) „ManUNkind” | 6:55 |
3) „Here Comes Revenge” | 7:17 |
4) „Am I Savage?” | 6:29 |
5) „Murder One” | 5:45 |
6) „Spit Out The Bone” | 7:09 |
Dwutakt: Metalliki trzeba po prostu słuchaćPiotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek WalewskiDwutakt: Metalliki trzeba po prostu słuchaćJW.: Oj, i tu mnie masz! Też jestem fanem Jasona Newsteda w Metallice. Może dlatego, że z nim nagrali albumy, które darzę dużym sentymentem. O dziwo, solo nie radzi sobie dobrze, ale to temat na osobną dyskusję… Pomysły Trujillo mogłyby wnieść coś nowego do stylu zespołu. Jakoś jednak Hetfield nie pozwala młodszemu koledze na większą swobodę niż ta, którą cieszył się jego poprzednik. Złośliwi powiedzieliby, że to przez tantiemy, ale… my nie jesteśmy przecież złośliwi… hehe… A co sądzisz o popisach Ulricha, który tym razem chyba jednak troszkę poćwiczył z perkusją. Choć na szaleństwa na skalę jego partii z „… and Justice for All” czy nawet ostre wyżywanie się na werblu z „St. Anger” nie ma co liczyć. Pi: Gdyby jeszcze tylko ten werbel nie brzmiał jak okładany garnek… JW.: A ja nadal pozostaję fanem Boba Rocka i jego produkcji.
Wyszukaj / Kup Pi: Jak pokazał „Death Magnetic”, chilloutowe podejście do pracy Ricka Rubina nie wszystkim wychodzi na dobre. Metallice potrzebny był ktoś, to by ją trzymał silną ręką, bo inaczej panowie sobie odpuszczali. JW.: Trzeba uczciwie przyznać, że Greg Fidelman odwalił kawał dobrej roboty i wydaje się optymalnym producentem dla Metalliki na zwieńczenie ich kariery. Nie wprowadza w ich muzyce rewolucji (jak Bob Rock), nie naciska na konkretny kierunek stylistyczny (jak robił to Rubin), za to nadaje kompozycjom Hetfielda i Ulricha świetne brzmienie. Tyle i aż tyle. Pi: Ale czemu zakładasz, że to ostatnia płyta? JW.: Cóż, panowie przekroczyli już pięćdziesiątkę, więc – zakładając, że na kolejną „dużą” płytę mielibyśmy czekać osiem lat – następny album nagrywaliby już wieku, gdy granie koncertów z utworami o tempie „Seek & Destroy” staje się mocno problematyczne. Pozostaje im więc albo odejść z godnością – zagrać trasę promocyjną nowego albumu, a potem tour pożegnalne – albo grać dalej i stawać się swoją własną parodią. Mimo wszystko wierzę, że na to drugie rozwiązanie są zbyt inteligentni. Pi: Bez przesady – a Rolling Stonesi? Wciąż dają czadu na ogromnych trasach koncertowych. Scorpions i Judas Priest też są starsi i tak im się spodobały trasy pożegnalne, że już żegnają się od kilku lat i dzięki nowym zasobom energii nie ma w tym nic żenującego. JW.: Miej litość, Stonesi nie grają co wieczór „Battery”! Poza tym nie przekonują mnie półwieczni panowie udający wkurzonych nastolatków, jak metalowcy ze Slayera.
Wyszukaj / Kup Pi: Ale jednak historia zna całą masę przykładów albumów nagranych przez zespoły z długim stażem, a wciąż brzmiących rewelacyjnie i wcale nie kombatancko. Weźmy chociaż „Now What?!” Deep Purple, „Nostradamus” Judas Priest, „You’re All Living in Cuckooland” Budgie czy “Bad Magic” Motörhead. Nie powiesz mi chyba, że Lemmy nawet schorowany wyglądał żenująco? JW.: Żenująco nie, ale przykro było patrzeć, jak przerywa koncerty z powodu osłabnięć. Nie chciałbym, by tak samo skończyła Metallica… Na razie jednak moim zdaniem trzymają poziom i niech tak pozostanie, póki są na scenie. Pi: A czy wyobrażałbyś sobie, że na przykład z racji wieku Metallica idzie w stronę akustycznego grania, które można znaleźć na bootlegach z lat 90.? Albo na przykład rezygnuje z najtrudniejszych utworów, jak Deep Purple z „Child in Time”, i gra te wolniejsze? JW.: Jeśli mieliby nagrać coś nowego za parę lat, marzy mi się powrót do stylu z „Load” i ballady pokroju „Bleeding Me”. Choć Hetfield w jednym z ostatnich wywiadów otwarcie skrytykował wizerunek grupy z drugiej połowy lat 90., sam przyznał, że w tamtym okresie skomponowali kilka świetnych numerów. Pi: Też bym wolał, by zamiast kolejnych tras, na których Metallica odgrywałaby całe albumy, skupiła się właśnie na produkcjach studyjnych. Wiem, że to mniej dochodowe, ale przecież już sprzedaż samych naszywek zapewnia panom godną emeryturę. Wciąż jednak liczę, że zbliżą się kiedyś do poziomu swoich najlepszych nagrań. JW.: Co do kolejnych płyt, jak już wspomniałem, jestem sceptyczny.
Wyszukaj / Kup Pi: To wróćmy do „Hardwired…”, ale wersji deluxe, którą jestem trochę zawiedziony. Już pomijam fakt, że całkiem nie rozumiem rozbicia podstawowego materiału na dwa CD, skoro całość zmieściłaby się na jednym, ale płyta z dodatkami też wybitna nie jest. Owszem, trzy covery, znane z wydawnictw typu tribute, wypadają świetnie. Powiem nawet, że gdyby Metallika zarzuciła tworzenie autorskiego materiału i do końca kariery skupiła się tylko na odtwarzaniu cudzesów, też byłbym bardzo zadowolony, bo zawsze robiła to świetnie. Niemniej szkoda, że "When a Blind Man Cries" Deep Purple został zaprezentowany tu w złagodzonej wersji bez wybuchowej końcówki znanej z "Re-Machined". Co zaś się tyczy setu koncertowego, to czy aby na pewno w czasach, kiedy mamy już całą kolekcję albumów nagranych na żywo, a każdy występ jest dostępny w sieci, tego typu dodatek ma sens? Jeszcze jakby było to coś wyjątkowego - z udziałem gości, albo chociaż zapis show z Antarktydy… JW.: Pierwotnie CD nr 3 miały wypełnić wersje demo utworów. I chyba byłaby to wdzięczniejsza ciekawostka. Covery już znałem, koncert – mimo nie najgorszej setlisty – też nie porywa. Warto jednak pochwalić muzyków za nową wersję „Lords of Summer”, numeru, który został napisany specjalnie pod trasę „By Request” Jego pierwotna inkarnacja ewidentnie nie zachwycała. Teraz po liftingu jest naprawdę dobrze! Pi: Powiedziałbym, że paradoksem jest, że „Lords of Summer”, który wraz z cała rzeszą fanów odrzuciłem po jego premierze, w tej wersji uważam za jeden z najjaśniejszych punktów programu. Ciekawe, czy za rok otrzymamy super super deluxe z jeszcze jedną płytą albo DVD?
Wyszukaj / Kup JW.: Po sukcesie komercyjnym „Hardwired…” na pewno możemy spodziewać się tego, że zespół ucieszy nas całą serią koncertowych DVD czy jakąś EP-ką z materiałem, który nie zmieścił się na „dużej” płycie. Mnie jednak bardziej interesuje, czy to ostatni album Metalliki, czy muzycy zaskoczą nas jeszcze kontynuacją dyskografii. Z jednej strony nowy album brzmi jak pewne podsumowanie ich kariery, jest nagrany zgodnie z zasadą „dla każdego coś miłego”, z drugiej pokazał, że muzyków nadal stać na napisanie naprawdę dobrych, przebojowych numerów. Pi: To skąd w takim razie tyle malkontenckich recenzji, skoro teoretycznie wszyscy powinni być zadowoleni? JW.: Stąd, że Metallica przez częste zmiany stylistyczne wychowała sobie rożnych fanów o różnorodnych gustach. Ktoś, dla kogo skończyli się na „Kill’Em All”, nie zachwyci się nową płytą. Fan z okresu „Load” będzie kręcił nosem na jej thrashowe fragmenty. Ot i cała tajemnica! Zdecydowanie z górki ma taki Slayer, któremu, by zadowolić swoich wielbicieli, wystarczy, by grał jak najszybciej. Pi: A może wstydem jest się przyznać, że „Hardwired…” się podoba? Wiem, że teraz kopię sam pod sobą dołek, ale chyba narzekanie na nowe wydawnictwa Metalliki jest w dobrym tonie? Bez względu na to, czy eksperymentują („St. Anger”), nagrywają w klimacie debiutu („Death Magnetic”) czy jadą tradycją (album obecny)? JW.: To, że uderzanie w największych jest dla wielu oznaką „dobrego gustu”, to jakaś dziwna zasada wśród krytyków i fanów. Metallikę można postawić tu obok U2 czy Iron Maiden. Czego by owi artyści nie nagrali, i tak spotka ich za to ostra krytyka. Dlaczego? Moim zdaniem bierze się to z faktu, że wielu opiniotwórczych dziennikarzy wychowywało się na pierwszych albumach tych zespołów, które do dziś z wiadomych względów darzą sentymentem. Częściowo to rozumiem, bo sam nie mogę wybaczyć Linkin Park, że nie potrafią nagrać drugiej „Meteora”, ostatnim wydawnictwom Meshuggah daleko do „Chaosphere”, zaś Lamb of God, choć mocno się starają, nie stworzą już niczego na miarę „Ashes of the Wake”. Z Ulrichem i jego kolegami mam łatwiej, bo bliżej mi do tego bardziej kontrowersyjnego okresu w ich dyskografii. Tym samym dochodzimy chyba do konkluzji, że nowej Metalliki trzeba po prostu słuchać bez jakichś wielkich oczekiwań, wtedy z albumem obcuje się naprawdę świetnie. Jeżeli ktoś szuka tutaj rewolucji na miarę tego, czego dokonali w metalu w latach 80., lepiej niech posłucha jakiegoś młodszego zespołu. |
Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Dwutakt: Usuwamy najsłabsze utwory z albumów Metalliki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Prezenty świąteczne 2017: Po muzykę Super Deluxe marsz!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
50 najlepszych płyt 2016 roku
— Esensja
Po płytę marsz: Boże Narodzenie 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po płytę marsz: Kwiecień 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pakiet startowy: Metallica
— Esensja
Wybierz najlepsze utwory Metalliki!
— Esensja
Zrób to głośniej: Wielka Czwórka Thrash Metalu (1)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Metal zdziadział
— Jacek Walewski
W 70 minut dookoła thrashu
— Marcin Piwnik
Narzędzie dla kustosza Metalliki, czyli o „S&M 2” słów kilka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Usuwamy najsłabsze utwory z albumów Metalliki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Kolejna niezła płyta Wielkiego Zespołu… tylko
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Led Zeppelin skończył się na Kill’Em All?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Pot i Kreff – Made in Poland: Największy z Wielkiej Czwórki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Made in Poland: Metallica poczuła się dobrze!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski