Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

Jane’s Addiction
‹The Great Escape Artist›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Great Escape Artist
Wykonawca / KompozytorJane’s Addiction
Data wydania17 października 2011
Wydawca EMI
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5099996511220
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Underground3:06
2) End To The Lies3:30
3) Curiosity Kills4:28
4) Irresistible Force3:59
5) I’ll Hit You Back3:46
6) Twisted Tales4:29
7) Ultimate Reason3:49
8) Splash A Little Water On It5:10
9) Broken People3:38
10) Words Right Out Of My Mouth3:49
Wyszukaj / Kup

Triumfalny powrót legendy rocka
[Jane’s Addiction „The Great Escape Artist” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Osiem lat to naprawdę kawał czasu. Wystarczająco dużo, by zapomnieć o artyście, nawet jeżeli wcześniej cieszył się on sporym powodzeniem. Na szczęście muzykom z Jane’s Addiction nic nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie – ich najnowszy krążek „The Great Escape Artist” ma wszelkie szanse na to, by dołączyć do kolekcji klasycznych albumów rockowych XXI wieku.

Sebastian Chosiński

Triumfalny powrót legendy rocka
[Jane’s Addiction „The Great Escape Artist” - recenzja]

Osiem lat to naprawdę kawał czasu. Wystarczająco dużo, by zapomnieć o artyście, nawet jeżeli wcześniej cieszył się on sporym powodzeniem. Na szczęście muzykom z Jane’s Addiction nic nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie – ich najnowszy krążek „The Great Escape Artist” ma wszelkie szanse na to, by dołączyć do kolekcji klasycznych albumów rockowych XXI wieku.

Jane’s Addiction
‹The Great Escape Artist›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Great Escape Artist
Wykonawca / KompozytorJane’s Addiction
Data wydania17 października 2011
Wydawca EMI
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5099996511220
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Underground3:06
2) End To The Lies3:30
3) Curiosity Kills4:28
4) Irresistible Force3:59
5) I’ll Hit You Back3:46
6) Twisted Tales4:29
7) Ultimate Reason3:49
8) Splash A Little Water On It5:10
9) Broken People3:38
10) Words Right Out Of My Mouth3:49
Wyszukaj / Kup
Rok 2011 nie był jak dotąd łaskawy dla weteranów ostrego alternatywnego grania. Najnowsze albumy Primusa („Green Naugahyde”) oraz Red Hot Chili Peppers („I’m with You”) trudno bowiem uznać, nawet jeśli się jest wielkim fanem tych kapel (a może przede wszystkim jeśli się nim jest), za udane. Nic więc dziwnego, że ogromne obawy towarzyszyły również premierze nagranego po ośmiu latach milczenia czwartego studyjnego krążka kombatantów z kalifornijskiego Jane’s Addiction. Wcześniejsze płyty tego zespołu, a zwłaszcza „Nothing’s Shocking” (1988) i „Ritual de lo Habitual” (1990), wpisały się już do kanonu muzyki rockowej przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. I nawet opublikowany w 2003 roku „Strays”, choć nie miał tej siły rażenia, co płyty sprzed ponad dekady, to jednak mógł się podobać. Zespół z Los Angeles ma to do siebie, że pojawia się na rynku, nagrywa album studyjny (bądź dwa, jak za pierwszym razem), po czym po udanej trasie koncertowej zawiesza działalność, a jego muzycy wpadają w wir pracy nad innymi projektami (vide Porno for Pyros, Deconstruction, Polar Bear, The Panic Channel, Satellite Party, Camp Freddy, a także Red Hot Chili Peppers). Ostatnie, jak dotychczas, odrodzenie nastąpiło w 2008 roku. Do członków oryginalnego składu – a więc wokalisty Perry’ego Farrella, gitarzysty Dave’a Navarro oraz perkusisty Stephena Perkinsa – w czasie sesji nagraniowej dołączył basista Chris Chaney (można go było usłyszeć już na „Strays”), którego następnie, choć nie bezpośrednio, zastąpił Dave Sitek (na co dzień w TV on the Radio), będący równocześnie wziętym producentem (patrz: Yeah Yeah Yeahs, Foals, Liars). Wspólnymi siłami stworzyli oni album „The Great Escape Artist”, który z czystym sumieniem będzie można – i to bez żadnej taryfy ulgowej – nominować do tytułu najlepszej alternatywnej płyty 2011 roku.
Jane’s Addiction to kolejna kapela, która wyszła z założenia, że zdecydowanie ważniejsza od ilości jest jakość. Dlatego też nowy album zawiera zaledwie dziesięć piosenek, które w sumie trwają niespełna czterdzieści minut. Ale za to jakie to są piosenki! Na początek otrzymujemy „Underground” – numer, który spokojnie można uznać za definicję stylu Kalifornijczyków A.D. 2011. Owszem, bez problemu odnajdziemy w nim nawiązania do czasów „Jane Says”, „Been Caught Stealing”, „Stop” czy „Three Days” (z lat 1990-1991), ale nie oznacza to wcale, że zespół postanowił jedynie odcinać kupony od dawnej sławy. Nic z tych rzeczy. Brzmienie jest jak najbardziej współczesne, znacznie mocniejsze i mroczniejsze niż niegdyś (jakby panowie przypomnieli sobie, że przed założeniem Jane’s Addiction, jako Psi Com, grali muzykę zahaczającą o rock gotycki), jego charakterystyczną cechą są zaś potężne metalowe gitary Navarro i rozwibrowany wokal Farrella. W wybranym na pierwszy singiel „End to the Lies” jest nieco – ale tylko nieco – lżej i bardziej przebojowo, a w pamięć wrzyna się głównie uporczywie powtarzany przez wokalistę tytuł utworu. „Curiosity Kills” rozpoczyna się od pochodu basu, po czym „wchodzi” przepuszczony przez jakiś efekt głos Perry’ego. Po mniej więcej dwóch minutach wszystko jednak wraca do normy. Czwarty na krążku (i drugi wydany na singlu) „Irresistible Force (Met the Immovable Object)” ma wszelkie predyspozycje ku temu, by stać się kolejnym evergreenem Kalifornijczyków – zapadający w pamięć riff gitary, refren, od którego nie sposób się oderwać i na dodatek opatrzony został znakomitym wideoklipem. „I’ll Hit You Back” i „Twisted Tales” są może mniej charakterystyczne, ale to wcale nie znaczy, że słabsze; po prostu trzeba się w nie wgryźć, by skosztować wszystkich zawartych w nich smaczków.
Trochę słabiej wypada „Ultimate Reason”, ale wrażenie to może być jedynie spotęgowane faktem, że utwór ten poprzedza jedną z najlepszych – jeśli w ogóle nie najlepszą – kompozycję na „The Great Escape Artist”, czyli „Splash a Little Water on It” (jest to jednocześnie najdłuższy, trwający ponad pięć minut, kawałek na płycie). Na tle pozostałych jawi się prawie jak ballada. Ale za typową „pościelówę” uznać się go w żadnym wypadku nie da. Farrell śpiewa, co prawda, z ogromnym przejęciem, a Navarro wyczarowuje swoją gitarą dźwięki, które trafiają do samego serca, lecz z drugiej strony struktura tej kompozycji skutecznie utrudnia buszowanie na parkiecie. Zresztą, po co to robić, skoro znacznie pożyteczniej będzie zamknąć oczy i w spokoju wysłuchać, racząc się jej niezaprzeczalnym urokiem. „Broken People” przywodzi na myśl psychodeliczne początki kapeli i tym samym bezsprzecznie udowadnia, u kogo pobierały lekcje niemal wszystkie gwiazdy i gwiazdeczki alternatywnego rocka ostatniej dekady. Natomiast zamykający krążek utwór „Words Right Out of My Mouth” wybrany został zapewne po to, by w słuchaczu pozostawić nie tyle uczucie niedosytu, co zaostrzyć apetyt na więcej. A skoro na kolejny album Jane’s Addiction może nam przyjść czekać nawet osiem lat, to nie mając wyboru, musimy zacząć od nowa odsłuchiwanie „The Great Escape Artist”. Z wielkim zresztą pożytkiem dla własnej wrażliwości… Swoją najnowszą płytą grupa z Los Angeles dosłownie zdeklasowała konkurencję. I zawdzięcza to zarówno kapitalnym kompozycjom, jak i – co należy bardzo mocno podkreślić – znakomitej produkcji. Jest w tej muzyce ogromna przestrzeń, która pozwala wybrzmieć dźwiękom, a zespołowi rozwinąć skrzydła i poszybować na wysokość dla wielu innych niedostępną.
koniec
24 października 2011

Komentarze

24 X 2011   09:38:11

Panie Chosiński, LITOŚCI!!! Jak się nie wie, to się robi RESEARCH... W dobie Internetu to jakieś 5 minut zajmuje.

- "Nothing's Shocking" jest z 1988, nie 1991;
- za "pierwszym razem" JA nagrało 3, a nie 2 albumy;
- Sitek nie zastąpił Chaneya, tylko McKagana; Chaney wrócił nieco później i na nowym albumie jest go w sumie mało.

Płyta, owszem, fajna, choć słychać wielką dziurę po basiście (Sitek gra tło i w przeciwieństwie do Avery'ego nie jest wiodącym kompozytorem - to dzięki Ericowi pierwsze płyty były takie niesamowite).

O gustach się nie dyskutuje, ale nowe RHCP (prócz paskudnie skompresowanego brzmienia) to - IMHO - najlepsza rzecz od One Hot Minute.

24 X 2011   14:00:51

Racja, pomyliłem datę wydania "Nothing's Shocking" i nie mam na to usprawiedliwienia. Po prostu głupi błąd, nie wiem z czego wynikający. Jeśli jednak chodzi o tę trzecią płytę, to trzeba pamiętać, że to album koncertowy, a więc zaliczający się do pobocznej dyskografii. Z tego samego powodu nie ująłem w tekście składanek i "Kettle Whistle", które też w większości jest wydawnictwem koncertowym.
Poza tym McKagan nie pracował z zespołem w studiu nad nową płytą, a zaznaczenie, że Sitek zastąpił Chaneya było w tym kontekście skrótem myślowym.
Za pomyłki oczywiście przepraszam.

24 X 2011   14:24:45

Dobry album, ale najsłabszy spośród tych, które JA nagrali. Niby każdemu zespołowi życzyć należy takich "słabszych" albumów, ale egzaltacja w recenzji plus tak wysoka ocena... No nie wiem. Inna sprawa, że Perry jest już zwyczajnie za stary na szaleństwo "Ritual..." choćby.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.