W Polsce nigdy nie brakowało utalentowanych młodych jazzmanów, ale w ostatnich latach można odnieść wrażenie, że przeszli oni do zmasowanego ataku. Głównie dlatego, że pojawiło się na rodzimym rynku kilka wytwórni, w tym SJRecords, które regularnie dostarczają płyty debiutantów. I chociaż gitarzysta Dawid Kostka debiutantem nie jest, to jednak album „Progression” jest jego pierwszym dziełem studyjnym.
Na polu walki… o przyszłość
[Dawid Kostka Trio+ „Progression” - recenzja]
W Polsce nigdy nie brakowało utalentowanych młodych jazzmanów, ale w ostatnich latach można odnieść wrażenie, że przeszli oni do zmasowanego ataku. Głównie dlatego, że pojawiło się na rodzimym rynku kilka wytwórni, w tym SJRecords, które regularnie dostarczają płyty debiutantów. I chociaż gitarzysta Dawid Kostka debiutantem nie jest, to jednak album „Progression” jest jego pierwszym dziełem studyjnym.
Dawid Kostka Trio+
‹Progression›
Utwory | |
CD1 | |
1) Fast Future | 07:47 |
2) Tension | 04:44 |
3) Szkic | 04:47 |
4) Long Way Home: Intro | 01:23 |
5) Long Way Home | 05:22 |
6) Another Dimension | 04:13 |
7) Rising | 07:18 |
8) Distorting Mirror | 08:52 |
9) Outro | 03:20 |
Poznański gitarzysta jazzowy Dawid Kostka to urodzony zwycięzca. Zespoły, którymi kieruje, zdobywały laury na wielu – krajowych i zagranicznych – przeglądach muzycznych (o niektórych będzie jeszcze mowa). W efekcie na brak zajęć artysta ten narzekać nie może, do współpracy zapraszają go bowiem najznamienitsi wokaliści i instrumentaliści, by wspomnieć tylko o takich przedstawicielach krajowego podwórka, jak Krystyna Prońko czy Jan Ptaszyn Wróblewski. Najchętniej jednak Kostka grywa w klasycznym jazzowym triu, z towarzyszeniem kontrabasisty i bębniarza. Aczkolwiek wszystkie płyty, jakie do tej pory wydał, zarejestrowane zostały w składach rozszerzonych. Dwie pierwsze z nich to pokłosie wygranych konkursów. Sukces podczas Lotos Jazz Festival – Bielska Zadymka Jazzowa zaowocował sygnowanym nazwą Global Schwung Quintet, a dodawanym do wakacyjnego numeru „Jazz Forum” sprzed dwóch lat, albumem „Live at Radio Katowice” (2016). Poza Dawidem na scenie pojawili się wówczas jeszcze: grający na kontrabasie jego młodszy brat Damian, perkusista Maciej Burzyński oraz saksofonista Seweryn Graniasty i pianista Adam Bieranowski.
W tym samym roku światło dzienne ujrzało drugie koncertowe wydawnictwo Kostki – nagrane w sumie w kwintecie, z towarzyszeniem amerykańskiego saksofonisty tenorowego Chico Freemana i opublikowane przez Erę Jazzu „Live at Aquanet Jazz Festival, Poznań 2016”. Na bębnach zagrał wówczas Mateusz Brzostowski, a na fortepianie Jacek Szwaj. Tym samym – przynajmniej jeśli chodzi o główny rdzeń grupy (czyli tria) – wykrystalizował się jej podstawowy skład. Skład, który wziął udział w nagraniu pierwszego studyjnego materiału – „Progression”. I tym razem jednak w kilku utworach lider zdecydował się wzbogacić brzmienie, zapraszając do współpracy saksofonistę Macieja Kocińskiego (znanego z formacji Soundcheck) ora pianistę Pawła Kaczmarczyka (kierującego własnym zespołem Audiofeeling). Gotowy już materiał trafił w ręce szefującego SJRecords saksofonisty
Piotra Schmidta, który zdecydował się wziąć Kostkę pod swoje opiekuńcze skrzydła. W efekcie „Progression”, którego oficjalna premiera zapowiedziana została na 24 listopada, stanie się, obok wydawnictw grupy
Follow Dices czy duetu
Franciszek Raczkowski – Mikołaj Kostka (zbieżność nazwisk z Dawidem i Damianem jest przypadkowa), kolejnym punktem w katalogu wytwórni znanej przede wszystkim z promocji młodego polskiego jazzu.
Przed laty mogliśmy pochwalić się co najmniej trzema wybitnymi gitarzystami jazzowymi, którzy nie stronili jednak także od muzyki rockowej. Prym wśród nich wiedli Marek Bliziński, Jarosław Śmietana i, znany między innymi z kooperacji z
SBB, Sławomir Piwowar. Dziś wśród żywych nie ma już żadnego z nich. Kto przejął po nich pałeczkę? Na pewno Szymon Mika i właśnie Dawid Kostka, któremu stylistycznie najbliżej jest do Śmietany, a spośród artystów zagranicznych – do, również już nieżyjącego, mającego na koncie epizodyczną współpracę z
Czesławem Niemenem, Johna Abercrombiego. W obu przypadkach porównanie jest dla Kostki zaszczytem, bo oznacza, że Wielkopolanin mierzy się z największymi. Z ośmiu pełnoprawnych (na dziewięć) kompozycji, jakie trafiły na „Progression”, cztery nagrane zostały w składzie trzyosobowym i tyle samo w kwintecie (z saksofonem i fortepianem). W tych pierwszych siłą rzeczy dominuje gitara lidera, w pozostałych Kostka usłużnie ustępuje pola – chociaż nie abdykuje całkowicie – Kocińskiemu i Kaczmarczykowi.
Początek jest mocny: do marszowego, aczkolwiek z czasem coraz bardziej arytmicznego, pochodu kontrabasu i perkusji dołączają saksofon i gitara; jako ostatni melduje się na pokładzie fortepian. Gdy znamy już wszystkich uczestników podróży, materia zaczyna się nieco komplikować; każdy z instrumentalistów otrzymuje bowiem szansę na szersze zaprezentowanie się słuchaczom. Odbywa się to jednak w sposób nietypowy: raz dzięki solowym improwizacjom, to znów za sprawą duetów we wszystkich możliwych konfiguracjach (oczywiście w obrębie: saksofon, fortepian, gitara). Trzeba przyznać, że Kostka, chcąc na „dzień dobry” przedstawić zespół, na pewno nie poszedł na skróty. Po dynamicznym początku przychodzi kolej na odrobinę – tak, właśnie, odrobinę – zadumy. „Tension”, choć wypełnione wirtuozerską grą gitarzysty (stylową i stonowaną, nawiązującą do tradycji jazz-rocka z lat 70. ubiegłego wieku, spod znaku Pata Metheny’ego czy Terjego Rypdala), daje też jednak szansę na zaistnienie kontrabasiście i perkusiście. Dawid Kostka nie jest więc – i chwała mu za to – liderem zawłaszczającym przestrzeń; nader chętnie korzysta z tego, co do wspólnego domu mogą wnieść pozostali instrumentaliści. Słychać to wyraźnie w „Szkicu”, znaczonym pięknym motywem przewodnim, który wprawdzie wprowadza lider, ale równie urzekająco rozwijają go następnie Kociński i Kaczmarczyk.
Fot. Katarzyna Rainka
Z kolei poprzedzone trochę ponad minutową introdukcją „Long Way Home” zaczyna się od mocnego uderzenia, którego siłę dodatkowo podkreślają napędzające się wzajemnie saksofon i fortepian. Z czasem zespół nieco łagodnieje, lecz tylko po to, by zrobić przystanek przed kolejnym sprintem. Zmieniającym się nastrojom towarzyszą improwizacje – solowe (Kociński) bądź w duecie (Kostka z Kocińskim). Tej energii starcza liderowi jeszcze na „Another Dimension”, którym zdaje się mówić: „Nie wierzycie, że potrafiłbym zagrać jak najznamienitsi rockowi wymiatacze?”. Cóż, potrafiłby – tylko po co? Rzecz przecież nie w ściganiu się z potencjalną konkurencją; dlatego tam, gdzie wielu innych zapewne uległoby pokusie, Dawid Kostka trzyma swoją gitarę na wodzy i w momencie, w jakim się tego nie spodziewamy… tonuje emocje. Raz tylko pozwala sobie na „wybuch” – w drugiej części „Distorting Mirror”, gdzie po minimalistycznym otwarciu i improwizacji saksofonowej podkręca przester i wstrząsa słuchaczami. By na koniec ponownie obniżyć temperaturę. Przed tą zaskakującą eksplozją rocka pojawia się jeszcze utwór „Rising” – zrazu ospały, ale z czasem rozkręcający się (dzięki sekcji rytmicznej), potem natomiast konsekwentnie powtarzający manewr: wolno-szybko, wolno-szybko.
„Outro” – zgodnie z tytułem – zamyka całość. I jest to zwieńczenie, które nade wszystko ma ukoić i skłonić do zadumy. Koi? Owszem. Skłania do zadumy? Jak najbardziej. Ale sprawia jeszcze jedno – że ma się ochotę na więcej. Jeśli ktoś Wam powie, że „Progression” to album hermetyczny, zakorzeniony w gitarowym jazzie lat 70. – uwierzcie mu. Pamiętajcie jednak, że Dawid Kostka z przeszłości bierze to, co najwartościowsze, ale też nie boi się odważnie spoglądać w przyszłość. Tytuł płyty jest w końcu poważnym zobowiązaniem, z którego artysta będzie rozliczany.
Skład:
Dawid Kostka – gitara
Damian Kostka – kontrabas
Mateusz Brzostowski – perkusja
gościnnie:
Maciej Kociński – saksofon
Paweł Kaczmarczyk – fortepian