Koncert norweskiego saksofonisty Mariusa Neseta (w szerszym kontekście: jego jazzowego kwintetu) i orkiestry London Sinfonietta, podczas którego wykonano ponad godzinną suitę „Geyser”, odbył się w londyńskiej sali koncertowej Royal Albert Hall we wrześniu ubiegłego roku. Teraz ukazuje się w formie płytowej za sprawą monachijskiej wytwórni ACT Music.
Kaskada dźwięków klasycznych i jazzowych
[Marius Neset, London Sinfonietta „Geyser. Live at Royal Albert Hall – BBC Proms” - recenzja]
Koncert norweskiego saksofonisty Mariusa Neseta (w szerszym kontekście: jego jazzowego kwintetu) i orkiestry London Sinfonietta, podczas którego wykonano ponad godzinną suitę „Geyser”, odbył się w londyńskiej sali koncertowej Royal Albert Hall we wrześniu ubiegłego roku. Teraz ukazuje się w formie płytowej za sprawą monachijskiej wytwórni ACT Music.
Marius Neset, London Sinfonietta
‹Geyser. Live at Royal Albert Hall – BBC Proms›
Utwory | |
CD1 | |
1) Part 1: Waterfall | 07:24 |
2) Part 2: On Fire | 08:15 |
3) Part 3: Out of Sight | 09:01 |
4) Part 4: Under the Surface | 05:50 |
5) Part 5: Lava | 07:59 |
6) Part 6: Flow | 07:01 |
7) Part 7: Meeting Magma | 09:24 |
8) Part 8: Outbreak | 08:51 |
Norweski saksofonista jazzowy Marius Neset to artysta, który zdecydowanie lubi różnorodność. Z równą przyjemnością nagrywa solo (bez jakiegokolwiek akompaniamentu), w składach kameralnych, ale także z towarzyszeniem orkiestr. Urodził się w 1985 roku w miasteczku Os na południu kraju, ale artystyczne szlify zdobywał w… Kopenhadze. Tam ukończył konserwatorium i tam rozpoczął współpracę z dwiema formacjami jazzowymi: JazzKamikaze (albumy „Mission I”, 2005; „Travelling at the Speed of Sound”, 2007; „Emerging Pilots”, 2008; „The Revolution’s in Your Hands”, 2009; „Supersonic Revolutions”, 2010; „The Return of JazzKamikaze”, 2012; „Level”, 2017) oraz People are Machines („People are Machines”, 2007; „Live Getxo”, 2007; „Suite for the Seven Mountains”, 2008; „Fractal”, 2011). Oprócz tego na konto swoich dokonań mógł dopisać jeszcze współpracę z brytyjskim pianistą Django Batesem („Spring is Here (Shall We Dance?)”, 2008).
Kiedy więc przed dwunastu laty Neset zdecydował się na rozpoczęcie kariery solowej, był bardzo doświadczonym i obytym na scenie jazzowej (nie tylko skandynawskiej) muzykiem. Jako solista w pierwszych latach opublikował płyty „Golden Xplosion!” (2011), „Neck of the Winds” (2012) – w duecie z tubistą Danielem Herskedalem oraz „Birds” (2013). Na tym ostatnim krążku towarzyszyli mu muzycy, którzy po dziś dzień wspierają go swoim talentem: brytyjski pianista Ivo Neame, jego rodak – wibrafonista i perkusjonista – Jim Hart oraz norwesko-szwedzki perkusista Anton Eger (którego zresztą Neset znał doskonale ze wspólnych występów w JazzKamikaze i People are Machines). W tym samym czasie saksofonista wziął również udział – jako członek The Baltic Gang – w nagraniu longplaya „Imaginary Room” (2012) polskiego skrzypka Adama Bałdycha.
I było to wydarzenie, które zmieniło tor kariery Mariusa Neseta. Tym sposobem znalazł się on bowiem na celowniku monachijskiej wytwórni ACT Music, której menedżerowie, przekonawszy się o niepospolitym talencie Norwega, postanowili skaptować go pod swoje skrzydła. Od tej pory nagrywa już praktycznie tylko dla nich. I są to, jak wspomniałem we wstępie, produkcje wymykające się jednoznacznym klasyfikacjom. „Lion” (2014) artysta nagrał z Trondheim Jazz Orchestra, „Snowmelt” (2016) i „Viaduct” (2019) – z London Sinfonietta, „Tributes” (2020) – z Danish Radio Big Band, „Pinball” (2015) i „Circle of Chimes” (2017) – w składzie kameralnym, „Sun Blowing” (2016) – w triu z Larsem Danielssonem i Mortenem Lundem, a „A New Dawn” (2021) – sam jeden. Do tego dochodzą jeszcze dwa inne albumy zarejestrowane z towarzyszeniem orkiestr: ubiegłoroczny „Manmade”, na którym Nesetowi towarzyszy zespół Filharmoników Bergeńskich, oraz czekający jeszcze na premierę koncertowy „Geyser. Live at Royal Albert Hall – BBC Proms”.
Ten ostatni to trzeci krążek Neseta, na którym towarzyszy mu London Sinfonietta (pod dyrekcją Geoffreya Patersona); różnica jest taka, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich produkcji studyjnych, ta została nagrana na żywo – podczas występu, jaki miał miejsce 3 września ubiegłego roku (i został wykonany na zlecenie rozgłośni BBC Radio 3). Szczęście jednak, że nie skończyło się jedynie na emisji radiowej, że po ponad roku wszyscy zainteresowani będą mieli możliwość zapoznania się z łączącym w sobie jazz i muzykę klasyczną dziełem Norwega. Oprócz wspomnianej orkiestry londyńskiej Skandynawowi towarzyszy na scenie jeszcze czterech instrumentalistów; trzech z nich – Neame, Harta i Egera – już przedstawiłem; czwartym jest irlandzki, ale mieszkający w stolicy Anglii, kontrabasista Conor Chaplin. Wszyscy oni dołożyli wszelkich starań, aby nowa, składająca się z ośmiu części, suita Mariusa Neseta zabrzmiała jak najciekawiej i najdostojniej.
Wyszło z tego ponad godzinne dzieło, które prezentuje pełnię talentu kompozytorskiego i aranżacyjnego Norwega. Początek – pod postacią „Part 1: Waterfall” – należy do orkiestry; jej uwertura, oparta głównie na smyczkach, jest wstępem do nostalgicznie melodyjnego popisu saksofonisty, który z czasem staje się coraz bardziej optymistyczny. W „Part 2: On Fire” mamy do czynienia z typowo klasycznym wtrętem: podniosłej, nawiązującej do stylistyki romantycznych symfonii orkiestrze towarzyszy typowo filmowo-ilustracyjny (lejt)motyw grany przez Neseta. W dalszych fragmentach jest on twórczo przetwarzany przez inne dęciaki; na jego bazie lider projektu buduje też improwizację, w której wydatnie wspiera go z kolei wibrafonista. Przejmujące dźwięki z każdą kolejną minutą nabierają mocy, by w finale przybrać postać złowrogiego marszu.
Emocje tonuje „Part 3: Out of Sight”, w którym po wybijającym się pierwotnie na plan pierwszy romantycznych fortepianie nadchodzi czas saksofonisty, budującego swoją opowieść na sennym tle generowanym przez pozostałe instrumenty dęte. Z czasem jednak Neset wprowadza co rusz nowe elementy pobudzające słuchaczy: raz za sprawą solówki fortepianu, to znów saksofonu. Słuchając otwarcia „Part 4: Under the Surface”, można – za sprawą solowych skrzypiec i sekcji smyczkowej na drugim planie – odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się na koncercie filharmonicznym. Dopiero w ostatnim fragmencie na krótko przebijają się ze swoim przekazem – sąsiedztwo to nadzwyczaj pomysłowe – tuba i flet. „Part 5: Lava” to pierwsza kompozycja na albumie, którą można uznać za stricte jazzową. Orkiestra schodzi na drugi plan, a na pierwszy wybija się kwintet Neseta. W efekcie otrzymujemy mieszankę freejazzowego saksofonu z improwizacją duetu fortepianowo-wibrafonowego; nawet rozbrzmiewające w pewnym momencie fanfarowe dęciaki, choć orkiestrowe, zaaranżowane zostały na jazzowo.
Introdukcja do „Part 6: Flow” przywodzi na myśl otwarcie „Waterfall”, z tą różnicą, że z czasem przestrzeń wypełniają głównie instrumenty rytmiczne – wibrafon, kontrabas i perkusja. Po kilku minutach w kontraście do nich pojawiają się zaskakująco radosne smyczki. Ale ten entuzjazm nie trwa długo; z czasem Neset płynnie zmienia nastroje, dzięki czemu mamy do czynienia z rzewną partią skrzypiec, to znów z awangardowym fortepianem, wreszcie powłóczyście jazzowym saksofonem. Sporo intensywnych emocji niesie za to ze sobą „Part 7: Meeting Magma” – utwór rozpięty pomiędzy muzyką dawną (vide orkiestrowe dęciaki) a jazzem (improwizacja fortepianowa) i klasyką. Zakończenie, jak na kompozycję symfoniczną przystało, musi być mocarne. Dlatego w niemal dziewięciominutowym „Part 8: Outbreak” od pierwszych taktów wszystko zmierza do monumentalnego orkiestrowego crescendo. Po którym rozbrzmiewa jeszcze tylko uspokajający zmysły saksofon Mariusa Neseta.
Pojawiające się po dotarciu do finału rzęsiste brawa są jak najbardziej zasłużone. „Geyser” to nie tylko kolejne dzieło, które Norweg może sobie wpisać do – i tak już bardzo bogatego – curriculum vitae. To kompozycja, która w pewnym sensie nawiązuje do szczególnie popularnego w latach 60. i 70. ubiegłego wieku tak zwanego „trzeciego nurtu”. Nie jest jednak jego naśladownictwem, lecz rozwinięciem – z definicji, bo tak musiał założyć sobie Marius Neset już na samym początku pracy, bardziej przystępnym, można by rzec – „słuchalnym” dla mniej gustującego w awangardowych zabiegach słuchacza.
Skład:
Marius Neset – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, muzyka, aranżacje
Ivo Neame – fortepian
Jim Hart – wibrafon, marimba, instrumenty perkusyjne
Conor Chaplin – kontrabas
Anton Eger – perkusja
London Sinfonietta pod dyrekcją Geoffreya Patersona