Urodziła się w Atenach, ale muzycznie ukształtowała w angielskim Birmingham. Tam, podczas studiów, poznała muzyków, z którymi postanowiła stworzyć zespół. Sekstet greckiej pianistki i kompozytorki Marii Grapsy zadebiutował właśnie albumem „Life”. Dotarcie do niego może nie być łatwe, ale jeżeli Wam się uda – poczujecie wielką satysfakcję.
Dzieciństwo, które wpływa na całe życie
[Maria Grapsa Sextet „Life” - recenzja]
Urodziła się w Atenach, ale muzycznie ukształtowała w angielskim Birmingham. Tam, podczas studiów, poznała muzyków, z którymi postanowiła stworzyć zespół. Sekstet greckiej pianistki i kompozytorki Marii Grapsy zadebiutował właśnie albumem „Life”. Dotarcie do niego może nie być łatwe, ale jeżeli Wam się uda – poczujecie wielką satysfakcję.
Maria Grapsa Sextet
‹Life›
Utwory | |
CD1 | |
1) The Fundamental Difference | 04:46 |
2) Nothing is Static | 06:07 |
3) Palace on the Hill | 05:36 |
4) Almost Already | 03:55 |
5) Childhood | 06:28 |
6) Floating in a Hundred Colours Sea | 04:03 |
7) Life | 09:55 |
8) Circus Lane | 03:25 |
9) Anna Back | 04:40 |
Nie słyszeliście dotąd o greckiej pianistce jazzowej Marii Grapsie? Nie musicie mieć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Ja też usłyszałem o niej po raz pierwszy dopiero, kiedy trafiła do moich rąk jej debiutancka płyta. Aczkolwiek ta, mieszkająca od lat w Anglii, artystka nie wzięła się oczywiście znikąd. Od jakiegoś już czasu obecna jest na brytyjskiej scenie, grywała koncerty z prowadzonym przez siebie Kwintetem, ale tak to już jest, że dopóki nie wydasz sygnowanej własnym nazwiskiem płyty, to poza nielicznym gronem stałych bywalców klubów jazzowych niewiele osób zwróci na ciebie uwagę. Na szczęście Grapsa ma to już – prawie – za sobą. 3 listopada światło dzienne ujrzy bowiem jej debiutancki album zatytułowany „Life”.
Wprawdzie płytę wydaje niezależna, mało znana londyńska wytwórnia Musical Dojo Records, należy jednak mieć nadzieję, że dzięki odpowiedniej dystrybucji trafi ona do tych wszystkich, którzy powinni się nią zainteresować. Bo na to zasługuje. Oby tylko na przeszkodzie nie stanęła okładka, na której nie ma żadnych konkretnych informacji: ani nazwy zespołu (czyli Maria Grapsa Sextet), ani też tytułu płyty. Jest za to nostalgiczne czarno-białe zdjęcie sprzed trzydziestu ośmiu lat, na którym widać pięcioletnią wówczas Marinę Grapsę, starszą siostrę liderki grupy. Wróćmy jednak do Marii, która urodziła się w Atenach, ale wiedzę zdobywała i szlifowała umiejętności muzyczne już w Anglii, w murach Królewskiego Konserwatorium w Birmingham.
Tam poznała większość muzyków, z którymi postanowiła nagrać swój płytowy debiut. Do współpracy zaprosiła: wokalistkę Bekkę Wilkins (usłyszeć można ją w czterech utworach), saksofonistę Matthew Kilnera, saksofonistę i klarnecistę Liama Brennana, kontrabasistę Tommy’ego Fullera oraz perkusistę Kaia Chareunsy’ego. A to wcale jeszcze nie wszyscy. W należącym do wytwórni Musical Dojo Records studiu nagraniowym latem tego roku pojawiło się bowiem również czworo gości. Saksofonistkę Emmę Rawicz (znaną głównie z solowych albumów „Incantation” oraz tegorocznego, nagranego dla ACT Music, „Chroma”) i kontrabasistę Jamesa Owstona można usłyszeć w utworze tytułowym, natomiast gitarzystów Toma Pountneya oraz Torina Daviesa w zamykającej longplay kompozycji „Anna Back”.
Chociaż liderka Sekstetu jest pianistką, to jednak równorzędną, a niekiedy nawet dominującą rolę pełnią na „Life” (trochę w myśl powiedzenia „siła złego na jednego”) instrumenty dęte. Tak jest chociażby w otwierającym krążek „The Fundamental Difference”, w którym po fortepianowej introdukcji do głosu dochodzą grające unisono, a następnie solo saksofony. Nie oznacza to jednak, że Grapsa poddaje się bez walki, przeciwnie – jest, jak się okazuje, waleczną instrumentalistką i kiedy tylko nadarza się okazja, potrafi upomnieć się o swoje prawa. Wie też, jak okiełznać swój zespół, jak wysłać pozostałym jasny sygnał, że teraz jest jej kolej. Nie unika przy tym energetycznych improwizacji, choć nie brakuje jej również subtelności, za sprawą której potrafi wyciszyć emocje.
W „Nothing is Static” przenosimy się w postbopowe lata 60. XX wieku, znaczone dodatkowo – pojawiającym się na tle ochoczo improwizującego fortepianu – orientalizującym popisem saksofonisty. W dalszej części zespół zbliża się stylistycznie ku naszym czasom, zyskuje też na delikatności, by w finale otulić słuchaczy eterycznymi dźwiękami klawisza. „Palace on the Hill” to pierwsza z kompozycji, w której słyszymy balladowy śpiew Bekki Wilkins. Taki zresztą jest cały utwór, ubarwiony powłóczystymi tonami klarnetu i zwiewnie płynącymi duetem dęciaków. Brytyjska wokalistka idealnie czuje się w takiej konwencji, chętnie wchodząc w interakcję z pozostałymi muzykami, czy to dorzucając romantyczną wokalizę, czy też dialogując z jednym z saksofonistów.
„Almost Already” zaczyna się niepokojąco, ale z czasem za sprawą solowej partii liderki przejaśnia się, by w ostatnich sekundach wypogodzić całkiem za sprawą saksofonu. Piąty w kolejności „Childhood” to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów albumu. Otwiera go napisany w języku greckim wiersz Marii Grapsy, który recytuje jej siostrzeniec Odysseas. Tytuł utworu sugeruje, że powinniśmy mieć do czynienia z nostalgiczną opowieścią z czasów dzieciństwa. I tak też jest w rzeczywistości. Nie dziwią więc ani urzekająco piękna folkowa wokaliza Wilkins, ani liryczna sekcja dęta (saksofony plus klarnet), ani też – podsumowująca całość – solówka fortepianowa, z czasem wokalnie wsparta przez Bekkę. Po tak mocnym akcencie następujący po nim „Floating in a Hundred Colours Sea” wypada nieco blado. Owszem, można dać się ponieść leniwie płynącym kontrabasowi i perkusji, ale brakuje w nim charakterystycznego motywu, dzięki któremu pamiętałoby się tę kompozycję także do dotarciu do finiszu wydawnictwa.
Na szczęście na pewno nie można tej krytyki odnieść do tytułowego „Life”. To kolejny świetny numer: z jednej strony subtelny (vide śpiew Wilkins i saksofon altowy Liama Brennana), z drugiej – mocno rozimprowizowany (za sprawą fortepianu i, w jeszcze większym stopniu, saksofonu tenorowego Emmy Rawicz). Końcówka natomiast ponownie doprawiona została szczyptą wokalnej „ludowości”. Nie mniej urokliwie wypada kołysankowy „Circus Lane”, którego wartością dodaną stają się hipnotycznie brzmiące dęciaki. W wieńczącej debiut Greczynki kompozycji „Anna Back” udowadnia ona, że w przyszłości wcale nie musi oddawać się tworzeniu jedynie muzyki jazzowej, że równie dobrze może od czasu do czasu odbyć wycieczkę do świata fusion, czego dowodzi sposób, w jaki wykorzystała artystycznie zaproszonych do tego akurat nagrania gitarzystów.
„Life” to bardzo dojrzały debiut, z fragmentami naprawdę wielkimi, jak „Childhood” czy utwór tytułowy, znamionującymi narodziny nieprzeciętnego talentu. Przyznam, że już teraz ostrzę sobie zęby na kolejną płytę Marii Grapsy – tak bardzo intryguje mnie, w którą stronę podąży wyobraźnia Greczynki.
Skład:
Maria Grapsa – fortepian, muzyka
Becca Wilkins – śpiew (3,5,7,8)
Matthew Kilner – saksofon tenorowy
Liam Brennan – saksofon altowy, klarnet, klarnet basowy
Tommy Fuller – kontrabas
Kai Chareunsy – perkusja
gościnnie:
Emma Rawicz – saksofon tenorowy (7)
James Owston – kontrabas (7)
Tom Pountney – gitara elektryczna (9)
Torin Davies – gitara elektryczna (9)