W każdej szanującej się encyklopedii pod hasłem ELOY (względnie: ELOJ) znaleźć się powinny dwa wytłumaczenia tego pojęcia.
Elojowie z krainy przeszłości
[ - recenzja]
W każdej szanującej się encyklopedii pod hasłem ELOY (względnie: ELOJ) znaleźć się powinny dwa wytłumaczenia tego pojęcia.
Eloy
Powstało ono, już ponad sto lat temu, w umyśle angielskiego pisarza, prekursora współczesnej literatury science fiction, Herberta George’a Wellsa (autora takich klasycznych dzieł, jak „Wojna światów”, „Pierwsi ludzie na księżycu”, „Niewidzialny człowiek” czy też „Kiedy śpiący budzi się”). Otóż Elojowie to występująca w jednej z najsłynniejszych jego powieści, „Wehikule czasu”, rasa ludzi, żyjących w bardzo odległej przyszłości (dokładnie w roku 802701). Świat, w którym żyją przypomina raj: pod dostatkiem mają czystego powietrza, słońca, owoców; mogą więc beztrosko hasać po łąkach i polach, zrywać kwiaty, kąpać się w rzeczułkach i strumykach – ich „jedynym problemem zdaje się być brak jakichkolwiek problemów” (jak napisał Juliusz K. Palczewski we wstępie do jednego z najklasyczniejszych polskich wydań powieści Wellsa – Ossolineum 1985). Ale to wszystko tylko pozory: w podziemiach żyją bowiem Morlokowie, „ludzie-szczury”, „ludzie-pająki”. „Pod osłoną nocy wypełzają oni ze swoich podziemnych legowisk na powierzchnię i porywają Elojów, by potem żywić się ich mięsem”. ELOY to również nazwa najbardziej znanego niemieckiego zespołu progresywnego, istniejącego do dziś, choć lata jego największej chwały minęły dwie dekady temu. Zbieżność nazw nie jest przypadkowa; Frank Bornemann, założyciel kapeli, był fanem Wellsa, a swoją grupę ochrzcił tak a nie inaczej, ponieważ chciał zwrócić uwagę słuchaczy i fanów muzyki nie tylko na powieść brytyjskiego fantasty, ale nade wszystko na symbolikę, kryjącą się jego dziełach i na jej odniesienia do współczesności.
Początki zespołu sięgają roku 1969, kiedy to w jednym z rock’n’rollowych klubów Hanoweru poznali się Frank Bornemann, zarabiający na życie pracą w banku, i Helmuth Draht, niespełniony muzyk – perkusista, który przewinął się już przez składy kilkunastu zespołów grających najczęściej dość miałki pop (ostatnia z tych grup nazywała się THE BLACK STONES). Marzeniem obu było stworzenie supergrupy, która przyćmiłaby wszystkie inne niemieckie kapele rockowe. Ochoczo zabrali się więc do kompletowania składu i już po trzech miesiącach zebrali w miarę zgrany kolektyw, w którym poza – śpiewającym i grającym na gitarze – Frankiem i Helmuthem znaleźli się jeszcze: kolega Drahta z THE BLACK STONES Manfred Wieczorke (śpiew, bas i gitara), Wolfgang Stoecker (bas) oraz Erich Schriever (śpiew, organy, fortepian). Niezwykle ciekawą postacią był zwłaszcza ten ostatni: syn zawodowej śpiewaczki operowej; jak mówili o nim koledzy z zespołu: „prawdziwe dziecko roku 1968” – roku studenckich rewolt i okresu narodzin zachodniej kontrkultury, zarazem aktywny działacz polityczny. W przyszłości właśnie to zaangażowanie w życie polityczne Niemiec doprowadzi do konfliktu Erica z Frankiem i Helmuthem, co stanie się bezpośrednią przyczyną jego odejścia z zespołu. Ale nim do tego doszło, musiało minąć jeszcze parę miesięcy.
W roku 1969 zespół de facto już istniał i działał. Miał nawet nazwę, zapożyczoną przez Bornemanna ze wspomnianej już powieści Wellsa. Nazwę, która notabene bardzo przypadła do gustu komunizującemu Erichowi: w świecie przyszłości opisanym w „Wehikule czasu” dostrzegał on bowiem proste (by nie rzec: prostackie) analogie z zachodnioniemiecką (i nie tylko) rzeczywistością końca lat sześćdziesiątych. Szukający bliskiego kontaktu z naturą i miłujący pokój Elojowie naturalnie kojarzyli się z hippisami; Morlokowie zaś – krwiożercza, zdegenerowana rasa ludzi – stawała się tutaj symbolem burżuazji. Nic zatem dziwnego, iż także w pisanych przez siebie tekstach piosenek Schriever przemycał idee młodzieżowego buntu roku 1968. Zwracał on – z jednej strony – uwagę na spustoszenia, jakie w umyśle młodego człowieka może poczynić wojna („Song Of A Paranoid Soldier”), z drugiej – buntował się przeciwko technokratycznie rządzonemu i konsumpcyjnie nastawionemu do życia społeczeństwu („Today”), by wreszcie apelować o ochronę środowiska naturalnego („Something Yellow”). Zaangażowania na pewno mu nie brakowało!
Eloy
W ostatnich tygodniach roku 1969 zespół zabrał się ostro do pracy. Pomysłów nie brakowało, jednakże chłopcy wciąż nie mogli się zdecydować na obranie optymalnego dla siebie stylu muzycznego. Z czasem z ich zainteresowań wykluła się przedziwna mieszanka jazzu, rocka i klasyki, którą złośliwi – jak niemal zawsze – krytycy szybko ironicznie określili mianem „heavy electric pacific rock”. Muzykę tworzyli wspólnie podczas ciągnących się godzinami prób, teksty – w domowym zaciszu – pisał Schriever. Wreszcie w roku 1970, w nagrodę za zwycięstwo w odbywającym się w Hanowerze konkursie muzycznym, udało im się zrealizować dwa pierwsze nagrania w profesjonalnym studiu („Walk Alone” i „Daybreak”). Oba parę miesięcy później trafiły na pierwszą małą płytkę ELOY, wydaną przez zespół własnym sumptem. Rozprowadzali ją wśród znajomych, sprzedawali podczas koncertów i wysyłali w celach promocyjnych do rozgłośni radiowych. Dziś już nawet nikt z ówczesnych członków zespołu nie pamięta, w ilu ukazała się ona egzemplarzach… Jakoś jednak udało się kapeli podpisać kontrakt na wydanie debiutanckiego albumu. Budżet był niewielki (zaledwie 30 tysięcy marek), ale – jak to często bywa – efekt okazał się niewspółmierny do poniesionych nakładów. Płyta zatytułowana po prostu „ELOY” (w Niemczech znana również jako „MÜLLTONNE”) ukazała się, nakładem firmy Philips, w roku 1971. Nagrano ją w ciągu ośmiu dni pod okiem, uznawanego niemal za geniusza, producenta Conny’ego Planka (znanego dotychczas m.in. ze współpracy z zespołem KRAFTWERK). Nietypową okładkę, przedstawiającą pokrywę kosza na śmieci, po otwarciu któregoukazywało się wnętrze śmietnika z odpadkami na dnie, wymyślił charyzmatyczny wokalista i klawiszowiec grupy. W tym także krył się symbol: zdaniem Ericha, śmietnik to miejsce, w którym powinna znaleźć się burżuazja.
Wszystkie teksty na płytę napisał Schriever. I choć była to jego jedyna płyta nagrana z ELOY, swoimi tekstami opatrzył również większą część kolejnego albumu zespołu, „Inside” (1973) – albumu nagranego już jednak w zupełnie innym składzie. Zabrakło bowiem nie tylko Schrievera (którego marzeniem było upolitycznienie zespołu na wzór innych niemieckich kapel, takich jak TON, STEINE czy SCHERBEN, na co absolutnie nie mogli przystać pozostali muzycy), ale również jednego ze współtwórców grupy, Drahta. Po groźnym wypadku samochodowym Helmuth znalazł się w szpitalu, a że kariera ELOY zaczęła wreszcie nabierać tempa, Bornemann – nie chcąc zawieszać działalności – znalazł na jego miejsce nowego bębniarza, Fritza Randowa. Początkowo miał on jedynie zastąpić Drahta do czasu jego pełnego wyzdrowienia, w rzeczywistości stał się członkiem ELOY – do roku 1984, kiedy to Bornemann postanowił na, jak się okazało, cztery lata odpocząć od grania muzyki. W międzyczasie zespół nagrał przynajmniej trzy płyty, które na trwałe weszły do kanonu – nie tylko niemieckiego – rocka progresywnego: „Power And The Passion” (1975), „Dawn” (1976) i „Ocean” (1977). W roku 1998 zrealizował ciąg dalszy ostatniej z nich – „Ocean 2: The Answer"; wśród nagrywających ten album muzyków rozpoznać możemy jednak tylko jedno nazwisko – Frank Bornemann. (Warto jeszcze dodać, iż za okładkę tego albumu posłużył jeden z obrazów Wojtka Siudmaka.)
A co stało się z pozostałymi członkami pierwszego, legendarnego już, składu ELOY?… Schriever, pomimo okresu wzmożonej działalności na polu religijnym (protestanckim), pozostał wierny swoim młodzieńczym ideałom. W latach osiemdziesiątych pracował z młodzieżą; wystawiał w teatrach całego kraju rockowe performance: „Ab in die Zukunft” (1984), „Atemlos” (1985), „Non Stop Styling” (1987), w których tradycyjnie poddawał krytyce stosunki społeczne panujące w zachodnich Niemczech. Draht, który rozstał się z zespołem jesienią 1971 roku, rozpoczął pracę w radiu; później, bez większych sukcesów, grywał jazz tradycyjny; w końcu zajął się fizykoterapią i zaczął prowadzić w Berlinie praktykę lekarską. Wieczorke opuścił ELOY po nagraniu płyty „Power And The Passion”. Nie porzucił jednak muzyki: najpierw stworzył zespół EGO ON THE ROCKS, potem przez cztery lata udzielał się w grupie JANE, wreszcie – kontynuował karierę solową; dziś ma własne studio i zajmuje się produkcją płyt młodych kapel. Wolfgang Stoecker był w latach 1969-71 najmłodszym członkiem kapeli. Kiedy zdecydował się zawiesić swój instrument na przysłowiowym kołku, został biznesmenem. Przez jakiś czas był promotorem kapel rockowych (m.in. organizował koncerty BLACK SABBATH w Niemczech), by w końcu zerwać z muzyką na dobre. Następnie – ot, symbol czasów, w jakich przyszło żyć niegdysiejszym hippisowskim buntownikom – został menadżerem w jednej z najbardziej znanych niemieckich firm ubezpieczeniowych.
«walk alone daybreak»
SP Walk Alone (1970)
LP Eloy (1971)
LP Inside (1973)
LP Floating (1974)
LP Power And The Passion (1975)
LP Dawn (1976)
LP Ocean (1977)
2LP Eloy Live (1978)
LP Silent Cries And Mighty Echoes (1979)
LP Colours (1980)
LP Planets (1981)
LP Time To Turn (1982)
LP Performance (1983)
LP Metromania (1984)
LP Codename: Wild Geese (1984) – soundtrack
LP Ra (1988)
LP Il Trianglo De La Paura (1988) – soundtrack
CD Rarities (1991) – składanka
CD Destination (1992)
CD Chronicles I – The Ultimate Collection Of Songs Re-Recorded And Mixed In 1993 (1994) – składanka
CD Chronicles Ii – The Ultimate Collection Of Songs Re-Recorded And Mixed In 1994 (1994) – składanka
CD The Tides Return Forever (1994)
CD The Best Of Eloy – Vol. 1: The Early Days 1972-1975 (1994) – składanka
CD The Best Of Eloy – Vol. 2: The Early Days 1976-1979 (1994) – składanka
CD Ocean 2: The Answer (1998)
Aneks: tłumaczenia tekstów z pierwszego okresu działalności ELOY
IDĄC SAMOTNIE
(WALK ALONE)
postanowiłem odmienić swoje życie
zastanawiałem się nad tym
przechodząc prze ulicę
i śpiewając piosenkę, którą sam napisałem
dokoła żyjący w pośpiechu ludzie
pozbawieni twarzy, milczący
kiedy się nauczą?
kiedy zrozumieją, że tak nie można żyć?
zabierz z sobą wszystkie dzieci
chodź, jeśli cię wołam
dotknij ziemi
a teraz odejdź – samotny i wolny
opuść mnie
DZISIAJ
(TODAY)
ludzie przemierzają już ulice miast
zegar wybił szóstą rano
a ja jeszcze leżę w łóżku
to przerażające
spieszą do pracy, gdzie przyjdzie im spędzić cały dzień
pieniądze potrzebne im są do lepszego życia
wreszcie wstaję z łóżka
zataczając się, idę do łazienki
zmoczyć obolałą głowę
przez okno wpadają pierwsze promienie słońca
widzę ludzkie głowy
lśniące jak perły zanurzone na dnie rzeki
i nie mogę powstrzymać śmiechu
z ich małości
COŚ ŻÓŁTEGO
(SOMETHING YELLOW)
nadejdzie taki dzień, kiedy obudzisz się rano
i już nigdy nie zapomnisz tego dnia
poczujesz, że w powietrzu wisi coś
z czym nigdy wcześniej nie miałeś do czynienia
coś twardego… coś żółtego…
i twoje płuca nagle zaczną się rozpuszczać
a wokół dymić będą kominy
wybiegniesz na ulicę
i usłyszysz głos prezydenta
wzywającego do walki ze smogiem
ELOJOWIE
(ELOY)
oto wehikuł – podążaj za mną
by stać się częścią tej historii
zatrzymany czas zmieniających się pór roku
wiedzie nas przez niczyje lądy
widzisz ludzi siedzących na brzegu rzeki
są chorobliwie sympatyczni
jedzą owoce i kochają pokój
tak musi wyglądać szczęście
w starej opowieści zwą ich Elojami
ale ja myślę, że oni istnieją tylko w mojej głowie
są osobnym światem w krainie miłosierdzia
w której życie znaczy wolność
PIOSENKA O ŻOŁNIERZU PARANOIKU
(SONG OF A PARANOID SOLDIER)
jestem żołnierzem
w państwie, w którym dzieje się mnóstwo okrucieństw
wracam do domu ze złamaną psychiką
to dom mojej matki
ona jest taka miła
proszę, mamo
zbliż się do mnie
pomóż swojemu synowi
jestem tylko biednym chłopcem
i nie chcę zabijać
już nigdy więcej
pomóż mi wyrzucić z pamięci
straszne obrazy śmierci
proszę, matko, podejdź
spraw, by znów poczuł się jak w domu
bym mógł latem w ogrodzie
oglądać zielone liście na drzewach
chcę zapomnieć czas wojny
i bawić się w piasku, jak robiłem to przed laty
kiedy byłem chłopczykiem
WYSPA SŁOŃCA
(ISLE OF SUN)
w swoich snach marzę o wolności
przypominając sobie, jak wszystko wokół się zmieniało
myślałem o cudownej wyspie
na której znaleźć można spokój
pewnego dnia odkryjemy to miejsce
dobrze wiem
obejmiemy w posiadanie krainę pokoju
ta chwila już się zbliża
w jakiś sposób uda mi się
uwolnić smutek
pozbyć wątpliwości
ciemność umiera
ze snu budzi się słońce
tak dzieje się przez cały czas
kiedy w pobliżu jest miłość
O, jejku, jaki staroć na głównej Esensji :D
Ale przy okazji znalazłem byka:
"na wzór innych niemieckich kapel, takich jak TON, STEINE czy SCHERBEN". Ton Steine Scherben to nazwa zespołu. Jednego :)