Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tesserakt
‹The Unknown›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Unknown
Wykonawca / KompozytorTesserakt
Data wydania28 stycznia 2009
NośnikCD
Czas trwania44:42
Gatunekmetal
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Ultrarozpierdalator 4:36
2) Inferno 8:55
3) 111 5:40
4) Pieta Zeusa8:57
5) Mist 5:35
6) Battle Royale10:59
Wyszukaj / Kup

Ultrarozp...dalatorzy
[Tesserakt „The Unknown” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W czasach, kiedy debiutującym zespołom trudno jest się wybić bez odpowiedniego wsparcia medialnego, kiedy wytwórnie liczą na seksapil zamiast na wartość artystyczną, wydaje się, że wydanie własnej płyty staje się mission impossible. Na szczęście z pomocą przychodzi internet, którego nie obowiązują twarde prawa rynku. Grupa Tesserakt postanowiła z tego skorzystać i wirtualnie wydała pierwszy album „The Unknown”.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ultrarozp...dalatorzy
[Tesserakt „The Unknown” - recenzja]

W czasach, kiedy debiutującym zespołom trudno jest się wybić bez odpowiedniego wsparcia medialnego, kiedy wytwórnie liczą na seksapil zamiast na wartość artystyczną, wydaje się, że wydanie własnej płyty staje się mission impossible. Na szczęście z pomocą przychodzi internet, którego nie obowiązują twarde prawa rynku. Grupa Tesserakt postanowiła z tego skorzystać i wirtualnie wydała pierwszy album „The Unknown”.

Tesserakt
‹The Unknown›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Unknown
Wykonawca / KompozytorTesserakt
Data wydania28 stycznia 2009
NośnikCD
Czas trwania44:42
Gatunekmetal
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Ultrarozpierdalator 4:36
2) Inferno 8:55
3) 111 5:40
4) Pieta Zeusa8:57
5) Mist 5:35
6) Battle Royale10:59
Wyszukaj / Kup
Zespół powstał w 2006 roku w Stalowej Woli. Gra progresywno-metalową muzykę instrumentalną, co samo w sobie zamknęło mu szanse na nawiązanie współpracy z większą wytwórnią płytową. Nie jest to produkt, który łatwo sprzedać, co nie znaczy jednak, że nie warto się z nim zapoznać. Wręcz przeciwnie, ponieważ w swoim ogródku Tesserakt zostawił daleko w tyle konkurencję – trudno bowiem w Polsce znaleźć naprawdę porywający band bez śpiewającego frontmana. Tymczasem panowie potrafią przykuć uwagę słuchacza niemal od pierwszych dźwięków. Prezentują nie tylko wysoki poziom zdolności muzycznych, ale również zmysł tworzenia wciągających motywów. Nie bez znaczenia jest również to, że poza tradycyjnym rockowym instrumentarium w bogaty sposób korzystają z umiejętności wchodzącego w skład grupy skrzypka. W ten sposób, choć Tesserakt liczy zaledwie czterech członków, ma siłę całej progmetalowej orkiestry.
„The Unknown” zaczyna się kopniakiem między oczy, czyli szaleńczą improwizacją o wielce wymownym tytule „Ultrarozpierdalator”. Doskonałe otwarcie płyty. Jest to zlepek przeróżnych wariacji instrumentalnych, którego słucha się z zafascynowaniem. Nic nie jest tu oczywiste – można natknąć się na przykład na cytaty z Metalliki. Mnogość pomysłów wprawia w osłupienie i nie pozwala oderwać się od utworu. To się dopiero nazywa otwieracz!
Kolejny utwór w zestawie, „Inferno”, to już inna bajka. Pod względem formy o wiele spokojniejszy niż poprzednik, co nie znaczy, że mniej ciekawy. Muzycy wciąż nie pozwalają sobie na monotonię, ale muzyka jest tu bardziej na serio i na pewno nie ma znamion improwizowanego wygłupu. Mamy do czynienia z melodyjnym riffem, który prowadzi całość. Są momenty zrywu, ale również uspokojenia, gdy na pierwszy plan wysuwają się skrzypce, ewentualnie kojąca ucho solówka gitarowa.
I znów następuje zwrot o 180 stopni. Następny kawałek, „111”, wprowadza kolejną zmianę klimatu. Oddalamy się nieco od stylu z pogranicza Dream Theater i Rush, by zawędrować w rejony folkowe. Oczywiście Tesserakt nie stał się nagle odpowiednikiem „Lord of Dance” i wciąż dokłada do pieca mocnymi riffami, ale wszystko zbudowane jest na bazie popularnej melodii rodem z Zielonej Wyspy.
W „Piecie Zeusa” odzywają się natomiast bardziej klasyczne upodobania muzyków. Dużo miejsca pozostawiono skrzypkowi, którego gra bardziej kojarzy się z muszlą koncertową niż z metalem. Mimo to wszystko razem jest bardzo spójne i wciągające.
„Mist” dla odmiany to już metalowa jazda bez trzymanki. Tu najbardziej uwidaczniają się wpływy wspomnianych Dream Theater i Rush, a także Liquid Tension Experiment, Yes, Symphony X, czy Steve’a Vaia. Nie nazwałbym tego jednak kopiowaniem, a raczej wzorowaniem się na wyśmienitych przykładach.
Wreszcie docieramy do ostatniego, ale za to najdłuższego utworu: „Battle Royale”, czyli najbardziej spokojnego punktu programu, co nie znaczy, że przeznaczonego na odstrzał. Wręcz przeciwnie. Członkowie Tesserakt do swoich fascynacji dorzucają tu elementy jazzowe. Każdy z instrumentalistów ma miejsce, by się wyszaleć. Mimo to największe wrażenie robi koniec minisuity, czyli spokojna, akustyczna część z dzwoneczkami, delikatną gitarą i świetną partią skrzypiec.
Tesserakt na swoim debiucie udowodnił, że jest zespołem niebanalnym, o niezwykłej wrażliwości muzycznej. Pokazał, że w progmetalowej muzyce jeszcze nie wszystko powiedziano i wciąż można zagrać coś świeżego i oryginalnego. Tyle się tu dzieje, że nawet niezauważalny jest brak wokalisty. Powiem więcej: nie ma tu nawet za bardzo dla niego miejsca. Mam nadzieję, że mimo wszystko któraś z wytwórni zainteresuje się tym młodym zespołem i drugą płytę będzie można już kupić zwyczajnie w sklepie. Szkoda, by taki potencjał się zmarnował.
koniec
23 kwietnia 2009

Komentarze

10 VIII 2011   13:26:46

Don't you know that it is correct time to get the personal loans, which will make you dreams real.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Bywają takie formacje – także w świecie jazzu – które działają od wielu lat, ale niekoniecznie przekłada się to na bogactwo ich dyskografii. Takim właśnie przykładem może być prowadzony przez saksofonistę Johana Jutterströma szwedzki sekstet STHLM svaga, który doczekał się właśnie dopiero drugiej w swoim dorobku płyty – „Plays Carter, Plays Mitchell, Plays Shepp”. W jej tytule nieprzypadkowo pojawiają się nazwiska wielkich mistrzów jazzu.

więcej »

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
Sebastian Chosiński

16 V 2024

Próchno powoli, ale bardzo konsekwentnie buduje swoją pozycję na undergroundowej scenie. Po świetnie przyjętej ubiegłorocznej pełnowymiarowej płycie „P3” teraz wydaje aneks do niej – EP-kę zatytułowaną „3P”. W nagraniach tych trio zostało wsparte przez gości: duet Wczasy, trio Dynasonic oraz – co ucieszyło mnie najbardziej – jazzowego trębacza Wojciecha Jachnę.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.