Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Katarzyna Groniec
‹Listy Julii›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułListy Julii
Wykonawca / KompozytorKatarzyna Groniec
Data wydania15 października 2009
Wydawca Luna Music
NośnikCD
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Uratuj nas
2) Do obcych rąk
3) Świnia
4) Seans Romea
5) Czy
6) U Twych stóp składam mój świat
7) Miłosne zawody
8) Zastanów się w co grasz
9) Otchłań potępienia
10) Jacksons, Monk and Rowe
11) Nieodebrany list
12) Słodko-gorzki świecie mój
13) Niepowtarzalna oferta
14) List do domu
15) Żałosny cyrk
16) Prawie bym się dała nabrać
17) Musiałam odejść
18) Co mam jej powiedzieć
19) Śpiew ptaków nie ucichnie
20) Uratuj nas
Wyszukaj / Kup

Listy do nikogo
[Katarzyna Groniec „Listy Julii” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Listy Julii” to zaśpiewany przez Katarzynę Groniec po polsku album Elvisa Costello „The Julia Letters”. Niestety brakuje w nim szczerości. Artystka co prawda użyczyła swojego głosu, ale nie siebie. Szkoda, bo miałem nadzieję wysłuchać „Listów Kasi”.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Listy do nikogo
[Katarzyna Groniec „Listy Julii” - recenzja]

„Listy Julii” to zaśpiewany przez Katarzynę Groniec po polsku album Elvisa Costello „The Julia Letters”. Niestety brakuje w nim szczerości. Artystka co prawda użyczyła swojego głosu, ale nie siebie. Szkoda, bo miałem nadzieję wysłuchać „Listów Kasi”.

Katarzyna Groniec
‹Listy Julii›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułListy Julii
Wykonawca / KompozytorKatarzyna Groniec
Data wydania15 października 2009
Wydawca Luna Music
NośnikCD
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Uratuj nas
2) Do obcych rąk
3) Świnia
4) Seans Romea
5) Czy
6) U Twych stóp składam mój świat
7) Miłosne zawody
8) Zastanów się w co grasz
9) Otchłań potępienia
10) Jacksons, Monk and Rowe
11) Nieodebrany list
12) Słodko-gorzki świecie mój
13) Niepowtarzalna oferta
14) List do domu
15) Żałosny cyrk
16) Prawie bym się dała nabrać
17) Musiałam odejść
18) Co mam jej powiedzieć
19) Śpiew ptaków nie ucichnie
20) Uratuj nas
Wyszukaj / Kup
Przyznam się od razu, że nie przepadam za Elvisem Costello. Uwielbiam natomiast Kasię Groniec. Jest to niezwykła wokalistka obdarzona pięknym głosem i sceniczną charyzmą. Co ważniejsze, jest też świadomą artystką, która wie, czego chce. Martwi mnie tylko to, że od czasu płyty „Emigrantka” coraz bardziej odpływa w stronę piosenki aktorskiej. Aranżacje jej utworów stały się mniej bogate, sama artystka zaś bardziej niż na melodię kładzie nacisk na teatralną interpretację. Jeszcze na poprzednim studyjnym albumie „Przypadki” potrafiła zachować równowagę między aktorskimi zapędami a zmysłem piosenkowym. Z wydanymi właśnie „Listami Julii” sprawa nie jest już tak oczywista.
Najnowsze przedsięwzięcie Groniec to jej wersja wydanego w 1993 roku albumu Elvisa Costello „The Julia Letters”. Na płytę trafił studyjny zapis recitalu, jaki artystka przygotowała z okazji zeszłorocznej edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. I właśnie jako taki należy traktować „Listy Julii”. Nie są to bowiem zwykłe piosenki. To bardziej pejzaże muzyczne lub aktorskie popisy wokalistki. Fragmentów mówionych, szeptanych i teatralnie inscenizowanych jest tu tyle samo, co śpiewanych. I to jest głównym problemem całości. Zaprezentowany materiał jest obszerny (20 kompozycji), do tego podany w mało przystępny sposób. Po przesłuchaniu wszystkiego można poczuć się zmęczonym.
Najbardziej dobitnym przykładem nadinterpretacji utworu jest „Otchłań potępienia”. Groniec, dziwnie modulując głos w zwrotkach, czysto śpiewa refren, ale między to wszystko wtyka wyjątkowo irytujące gaworzenie i cichy, niezrozumiały bełkot. Z kolei świetne wrażenie, jakie robi dynamiczny kawałek „Jacksons, Monk and Rowe”, zabija końcowa piskliwa wokaliza. W „Seansie Romea” Kasia co prawda daje popis swoich możliwości głosowych, ale wokal jakby całkiem rozmijał się z linią melodyczną, natomiast „Musiałam odejść” to mało porywająca opowieść, wyszeptana przez artystkę. Podobnych „ozdobników” jest więcej.
Mimo to na „Listach Julii” znajdziemy też kilka rewelacyjnych fragmentów, dla których warto się z tą płytą zapoznać. Do takich na pewno należy zaliczyć „Do obcych rąk”, nostalgiczny utwór nawiązujący nastrojem do „Przypadków”. Rubasznym klimatem, potęgowanym przez soczystą sekcję dętą, zwraca też uwagę „Świnia”. Miłym akcentem jest najbardziej przebojowy na albumie „Jacksons, Monk and Rowe”, oczywiście wyłączając wspomnianą wyżej wokalizę. Wrażenie robi marszowy utwór instrumentalny „Nieodebrany list”, a także mroczna wersja reklamy w „Niepowtarzalnej ofercie”.
Na wyróżnienie zasługuje jeszcze strona wizualna wydawnictwa. Płyta zapakowana jest w kopertę, umieszczoną w tekturowym pudełku. Zamiast książeczki mamy 20 kart pocztowych. Z jednej strony są wydrukowane słowa poszczególnych utworów, z drugiej jest zdjęcie Kasi Groniec. Na każdym wygląda inaczej, dzięki sprawnej zabawie Photoshopem. Jest więc blondynką, dzieckiem idącym do komunii, staruszką, nastolatką, a także mężczyzną z wąsami i pod krawatem, a nawet łysym zbirem ze szramą pod okiem.
„Listy Julii” można potraktować jako część artystycznych poszukiwań Groniec lub ciekawostkę w jej dyskografii, bo będąc odrębnym dziełem, są dość monotonne, jedynie z kilkoma rewelacyjnymi fragmentami. Poprzedni album, „Przypadki”, pokazał, że Kasia jest sprawną autorką tekstów. Z chęcią posłuchałbym jej autorskiego materiału. Jeśli już musi śpiewać cudzy, wolę, jak trzyma się klimatów bliższych „Poste Restante”.
koniec
23 marca 2010

Komentarze

« 1 2
24 III 2010   00:56:30

No, ale jaki półprodukt? Powiem więcej, jak nie przepadam za wszelkiej maści coverami, tak jest to jedna z niewielu płyt, która prawie w 100% się broni. Gabriel poradził znakomicie (poza ostatnim utworem) i wszystko przearanżował w bardzo dojrzały i profesjonalny sposób. Czuć w tych nutach pasję, smutek, rozdarcie, historię człowieka z bagażem doświadczeń. No trzeba po prostu być głuchym, aby nie zachwycić się najlepszym na płycie "My Body Is A Cage". Mam wrażenie Blackie, że podszedłeś to tej płyty z uprzedzeniem, albo oczekiwałeś czegoś w starszym stylu, a Gabriel doskonale wszystkich wodzi za nos. To jest wyśmienite podsumowanie jego własnej kariery. Co więcej udowadnia, że nawet w takim gatunku jak pop jest możliwe uprawianie sztuki wyższej. No bo jak traktować taki "Listening Wind" z odpowiednio stopniowanym napięciem i tym dwugłosem, zarówno smyczkowym jak i wokalnym? Ktoś się odważył na tak fenomenalne zabiegi? Teatralnie wziosła, acz mocno nasączona pesymizmem wersja "Apres Moi" to tylko potwierdzenie tego o czym pisałem wcześniej - bogactwo emocji, dźwięków, do tego ściskający za gardło wokal. No i jak na dobór kawałków, na plus trzeba z pewnością zaliczyć spójność albumu - to jest płyta przemyślana od początku do końca i poza niepotrzebnym ostatnim utworem Radiohead, "Scratch my Back" jawi się jako doskonały obraz naszego pokolenia, które wszędzie się śpieszy, a nigdzie zdążyć nie może. Chyba tylko jedna płyta ostatnimi czasy wywołała u mnie podobne wrażenia: Rowland S. Howard - "Pop Crimes"

24 III 2010   10:31:53

Właśnie w tym rzecz, że oczekiwałem płyty z pełnym, gabrielowym, brzmieniem, czegoś, co będzie w stanie rzucić mnie na łopatki. Nie jestem zwolennikiem myślenia typu \"to już nie to samo, co Red Rain\", jednak spodziewałem się większego rozmachu... Chciałem czegoś autorskiego. Po tak długim czasie oczekiwania nowy album jawi mi się jako rzecz skrajnie irytująca, naciągana, nudna. Niepotrzebna.

24 III 2010   11:27:25

No przecież dostałeś coś autorskiego, tyle, że oparte to jest na kompozycjach innych zespołów/artystów. Po co kolejny rozmach? Po co jakieś oczekiwania? Piszesz, że nie jesteś zwolennikiem myślenia typu "to już nie to samo, co Red Rain", a dokładnie takie myślenie uprawiasz ;)

27 III 2010   00:30:12

@forkiada
A może po prostu do powyższego dodaj jeszcze parę zdań, ubierz to w akapity, dorzuć tytuł, leada i ocenę płyty i przyślij na adres działu muzycznego? Serio.

29 III 2010   17:05:46

wysłane ;)

26 XI 2012   18:53:50

Mówcie co chcecie , ale ja od jakiegoś czasu zbieram wybrane utwory , które w potocznym języku nazywamy "disco-polo" "folk" itd. Zmęczony zaczynam być tymi samymi "artystami z Warszawy" Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Stacje radiowe typ "Pierniszewo Dolne" nadają kawałki dla wszystkich

03 IX 2014   11:10:45

To co nie podoba się Panu Gołębiewskiemu mi podobna się najbardziej. Otchłań potępienia jest REWELACYJNA. I nie tylko ona. To nie są zwykłe piosenki. To jest mały teatr, na który można się poczuć zaproszonym. COŚ WSPANIAŁEGO.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Bez obraz, gdzie obraz?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie ma przypadków
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.