Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Gdzie woda czysta i trawa zielona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułGdzie woda czysta i trawa zielona
OpisOpowiadania Kira Bułyczowa, osadzone w naukowo-magicznych realiach Wielkiego Guslaru, weszły na trwałe do kanonu popkultury nie tylko krajów rosyjskojęzycznych. Także i u nas doczekały się fanfików. Oto jeden z nich…
Gatunekhumor / satyra, SF

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

« 1 2 3 4 5 6 8 »

Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona

W Udałowa prawie piorun strzelił. Natychmiast stanął na baczność i chwycił dziewczynę za przegub dłoni, jakby obawiał się, że za chwilę zechce mu się wyrwać i uciec.
– Proszę puścić, boli.
– Gdzie ich widziałaś?
– Tutaj.
– Kiedy?
– Piętnaście, może dziesięć minut temu…
Udałow uważnie rozejrzał się po sali. Przy stolikach nie było nikogo podobnego do poszukiwanych przez niego mężczyzn. Mogli jednak tańczyć. Tyle że w gąszczu na parkiecie nie był w stanie ich dostrzec.
– Gdzie siedzieli? – spytał.
– Nie siedzieli – odparła Tatiana. – Szli w stronę drzwi.
– Wyjściowych?
– Nieee – stwierdziła dziewczyna po chwili namysłu. – Na pewno wyszli z sali, ale potem skierowali się w lewo. Tam są windy. Pewnie poszli do pokoju.
– Pewnie tak – potwierdził Korneliusz.
– Dlaczego tak bardzo pana zainteresowali? – zapytała Tania. – Są groźnymi przestępcami? Ale przecież pan nie jest dzielnym stróżem prawa, nie mylę się? – W jej głosie dostrzegalny był sarkazm, ale Udałow w tej chwili nie zwróciłby uwagi nawet na najbardziej obelżywe epitety pod swoim adresem.
Machnął tylko przepraszająco ręką i, pożegnawszy się bez słowa, pobiegł do Minca.
– Są tutaj – powiedział krótko. – A raczej byli jeszcze kilka minut temu.
– Dokąd poszli?
– Chyba do pokoju.
Profesor spojrzał na niego jak na wariata wykąpanego we wrzątku.
– Pan wie, ile jest tutaj pokojów?
– Nie wiem – odparł zgodnie z prawdą Korneliusz.
– Ja też nie – skonstatował ze smutkiem Lew Chrystoforowicz.
– Może Grubin, skoro już tutaj bywał…
Nie minęła nawet minuta, kiedy cała piątka zebrała się przy drzwiach. Udałow opowiedział im wszystko, czego dowiedział się od Tatiany. Wyszli do holu. Po lewej znajdowała się recepcja, a tuż obok niej dwie windy. Znów byli w kropce. I wtedy jak anioł stróż pojawił się obok nich szwajcar w białej liberii.
– Nie podoba się panom orkiestra? – spytał lekceważąco. – A może standard za niski?
– Daj pan spokój – mruknął Udałow. – Mamy dużo poważniejszą sprawę. – I opowiedział odźwiernemu, kogo szukają. – Widział pan takich?
– Może widziałem, a może nie… Tu się mnóstwo ludzi kręci.
– Panie! – Kola Gawriłow aż się zagotował.
– Przestań! – Miszutin z trudem powstrzymał go przed wybuchem.
Udałow w tym czasie pogrzebał w kieszeniach spodni i wyciągnął jeszcze jeden pomięty banknot. Rozprostował go. Sturublówka. Ostatnia. Jak Ksenia się dowie, to już na pewno nie ma po co wracać do domu. Ale przecież jeśli teraz pożałuje tych marnych pieniędzy, może się okazać, że nie będzie miał już w ogóle dokąd wracać.
Nie zastanawiając się dłużej, dyskretnie wręczył banknot szwajcarowi. Ten zmiął go z powrotem i wsunął do rękawa.
– Poszli na górę.
– Poszli, nie pojechali?
– Mieszkają na pierwszym piętrze, a winda zatrzymuje się dopiero od drugiego.
– Który pokój?
– Sto dwanaście.
Odźwierny odwrócił się i odszedł do swoich obowiązków.
– Kapitalistyczny krwiopijca – mruknął Lew Chrystoforowicz, kiedy miał już pewność, że sam zainteresowany go nie usłyszy.
– Nic to – odpowiedział mu Udałow. – Najważniejsze, że wiemy, gdzie ich szukać.
Powiedziawszy to, ruszył ku schodom, a później na piętro. Pozostali powędrowali za nim gęsiego.
Długi korytarz skryty był w mroku, świeciły się bowiem jedynie niewielkie drewniane kinkiety. Na szczęście przymocowane do drzwi mosiężne tabliczki z numerami były pokaźnych rozmiarów.
– Sto czterdzieści, sto trzydzieści osiem, sto trzydzieści sześć… – odczytywał szeptem Korneliusz. – Sto dwanaście powinno być gdzieś przy końcu holu.
W pewnej chwili poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię.
– Tam ktoś jest – wyszeptał mu prosto do ucha Kola.
Rzeczywiście, kilka metrów dalej w niecodziennej pozie stał, a raczej klęczał przy drzwiach jakiś człowiek. „Pewnie pijany” – pomyślał Udałow. Podeszli na paluszkach bliżej. Nieznajomy był tak zaaferowany tym, co dzieje się w pokoju za drzwiami, że nawet nie zwrócił uwagi na stojącą za jego plecami piątkę mężczyzn.
Ciszę, przerywaną od czasu do czasu stłumionymi dźwiękami muzyki docierającymi z sali balowej na parterze, przerwał profesor Minc:
– Łożkin, ty huncwocie, co wyprawiasz!?
Mężczyzna tak się przestraszył, że aż walnął głową we framugę. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich niemłoda już, ale bardzo atrakcyjna kobieta. Udałow był pewien, że gdzieś już widział jej twarz.
– Panowie, co tu się dzieje? – spytała dama dystyngowanym tonem.
„I głos. Ten głos! Też gdzieś już go słyszałem” – stwierdził w myślach Korneliusz.
– Pani wybaczy – Lew Chrystoforowicz postąpił krok do przodu, ciągnąc za kark nieszczęsnego Łożkina – ale ta oto ludzka kreatura podsłuchiwała pod drzwiami.
– Mnieee? – nie dowierzała kobieta.
– Raczej nas – dodał, wyrosły nagle za jej plecami mężczyzna, którym okazał się reporter miejscowej gazety, Stendal.
– I pan tutaj? – nie krył swojego zaskoczenia profesor.
– Jestem w pracy – wyjaśnił dziennikarz. – Przyszedłem zrobić wywiad z wielką gwiazdą naszej piosenki.
„Gwiazdą? Piosenki? No tak. – Udałowa wreszcie olśniło. – Przecież to Ałła Pugaczowa!”
Po takim wyznaniu także pozostali nie mieli już problemu z rozpoznaniem kobiety. Skąd jednak wzięła się tutaj?
– To naprawdę pani? – wciąż nie dowierzał Froł Miszutin.
Wyciągnął dłoń do przodu, by uszczypnąć piosenkarkę w biodro, jakby bał się, że jest ona jedynie wytworem jego wybujałej wyobraźni. Ałła Pugaczowa pisknęła i wycofała się w głąb pokoju, za plecy Stendala.
– Koledzy mi nie uwierzą, jak jutro opowiem na bazie – stwierdził mechanik.
– Uwierzą – nie uwierzą, co to obchodzi naszego gościa – wystąpił w obronie piosenkarki dziennikarz. – Proszę się raczej wytłumaczyć. Panie profesorze Korneliuszu!
– To jego sprawka – syknął przez zęby Kola Gawriłow, wskazując palcem wciąż klęczącego na podłodze Łożkina. – Ta wesz podsłuchiwała pod drzwiami. Pewnie chciał jutro jakiś donosik wypichcić.
Kola pchnął nieszczęśnika kolanem i ten potoczył się do przodu, wpadając do pokoju. Chwilę później Udałow przytomnie wepchnął do numeru pozostałych towarzyszy i zamknął za sobą drzwi.
Piosenkarka przyglądała się całej sytuacji z rosnącym zdziwieniem i irytacją. Stendal, który chciałby jej wszystko wytłumaczyć, nie potrafił sklecić zdania. Z odsieczą przybył mu profesor Minc, w kilku prostych zdaniach wyjaśniając przyczyny zajścia. Nie omieszkał przy tym wspomnieć o tajemniczych mężczyznach z pokoju sto dwanaście i podejrzeniach, jakie żywił wobec nich. Udział Udałowa w tropieniu spisku Lew Chrystoforowicz skrzętnie pominął.
Ałła Pugaczowa, bliska histerii, opadła na sofę. Stendal usłużnie podał jej szklaneczkę whisky, dorzucając przy okazji kilka kostek lodu.
– Czy pan jest pewien – piosenkarka zwróciła się do dziennikarza – że pana znajomi nie są pensjonariuszami zakładu dla umysłowo chorych?
Stendal poczerwieniał. Co by nie mówić, profesor Minc zaliczał się do najbardziej poważanych obywateli Wielkiego Guslaru. Podejrzewanie go o to, że jest zwykłym wariatem, było więc zdecydowanie nie na miejscu.
– W…w…w naszym mie…mieście – zaczął reporter, ale sklecenie najprostszego zdania przychodziło mu z wyjątkowym trudem – często zdarzają się nie…nie…niewytłumaczalne sytuacje.
– W tym roku mija czterdziesta rocznica przybycia do Wielkiego Guslaru pierwszych kosmitów – wyjaśnił z nieskrywaną dumą Sasza Grubin.
Pugaczowa przechyliła szkło i jednym haustem wlała w siebie sto gram whisky. Następnie z podniosła się z sofy i, lekko zataczając się, podeszła do biurka, na którym stał telefon.
– Recepcja? Kiedy odlatuje najbliższy samolot do Wołogdy?
– Ależ… pani Ałło – zaprotestował Stendal. – A co z pani jutrzejszym koncertem?
Piosenkarka rzuciła słuchawkę na widełki, podeszła do dziennikarza i wymierzyła mu siarczysty policzek. Udałowa aż ścisnęło w żołądku. Miszutin syknął, a Gawriłow szybko rzucił się do Stendala, by podtrzymać go przed niechybnym upadkiem.
– Ja nie godziłam się na koncert w domu dla obłąkanych! – krzyknęła Pugaczowa i po chwili spłynęła na podłogę.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.