Flash marketingOstatnio w sieci karierę robią tak zwane flash moby. A cóż to jest? Otóż ktoś, gdzieś rzuca hasło: zbierzmy się tam a tam, wtedy i wtedy – i zróbmy to i to.
Wojciech GołąbowskiFlash marketingOstatnio w sieci karierę robią tak zwane flash moby. A cóż to jest? Otóż ktoś, gdzieś rzuca hasło: zbierzmy się tam a tam, wtedy i wtedy – i zróbmy to i to. Na ogół proponowana czynność jest jak najmniej sensowna – może to być modlitwa do wielkiego dinozaura w sklepie z zabawkami lub jedzenie bułki z serem w holu hipermarketu. Happeningi takie mają na celu… źle, wróć. Happeningi takie celu jako takiego zazwyczaj nie mają. Po co są więc organizowane? Hm, też źle… one przecież nie są organizowane. One są tylko grupową odpowiedzią nieznających się nawzajem osób na czyjś zwariowany pomysł. Ktoś w Usenecie słusznie przypomniał, że podobne wyczyny miał na koncie, będąc uczniem podstawówki – na przerwach zbierała się grupka dzieci i razem wariowały ku zdumieniu czy przerażeniu nauczycieli. Po obejrzeniu zdjęć z tego typu imprezy, trudno nie zauważyć podobieństwa… Większość uchwyconych w obiektywie radosnych happenigowców to właśnie nieco wyrośnięte …dzieci. Dzieci ery domowych komputerów, połączonych siecią. Dzieci, które świata poza siecią nie znają. Które nigdy nie wariowały na koloniach, obozach harcerskich i innych tego typu wyjazdach. Które dopiero teraz poznają uroki tak zwanego beztroskiego dzieciństwa. Ale właściwie dlaczego o tym piszę w tak krytycznym tonie? Przecież taka zabawa nikomu nie wadzi, nie szkodzi… Ano, właśnie. Póki jest to tylko zabawa. Póki pomysł jest na tyle abstrakcyjny, by jego realizacja nikomu nie zaszkodziła. Ale przecież przeczytałem już także o flash mobie, podczas którego tłumy gremialnie zachwycały się sofą w sklepie meblarskim. No i co z tego? Kochani, przecież to marzenie marketingowców! Wystarczy przecież odpowiednio dobrać czas, miejsce i produkt, aby umiejętnie spreparowany flash mob zrobił resztę – całkowicie darmowym kosztem (nieświadomych niczego sieciowych dzieci) wykreował marny produkt lub zniszczył konkurencję. Czy sofa lub dinozaur pozostały obojętne w oczach klienteli i sprzedawców? Czy – będąc handlowcem – widząc całodniowe (kto powiedział, że taki happening ma trwać kilka minut – czemu nie kilka godzin?) zainteresowanie pewnym produktem, nie zamówilibyśmy jego większej partii? Czy słysząc przez cały dzień negatywne komentarze na jego temat nie zrezygnowalibyśmy z dalszych zakupów? Zresztą, zostawmy kwestie marketingowe na boku – są poważniejsze sprawy. Możliwość zwołania flash moba przez kieszonkowców uznaję za absurdalną nie tyle z powodu osoby autora pomysłu (przypominam: w sieci nigdy do końca nie wiesz, kim jest osoba, z którą rozmawiasz), co z uwagi na zazwyczaj niski stan posiadania osób zwoływanych. Nikt raczej nie przyjdzie na takie spotkane z wypchanym portfelem… Ale już zwołanie takiego happeningu celem odwrócenia uwagi (także policji) od zdarzenia kryminalnego, dziejącego się ulicę, kwartał dalej…? Czemu nie…? Młodzież musi się wyszumieć. Ale im wcześniej zrozumie, że może być w tym szumieniu bezwzględnie wykorzystywana do czyichś niecnych planów, tym lepiej będzie i dla niej, i dla innych. 1 grudnia 2003 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Niech się mury pną… na boki
— Wojciech Gołąbowski
Czym by tu zapełnić spiżarnię?
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Ryzykowny pomysł za sto punktów
— Wojciech Gołąbowski
Niewykorzystany potencjał
— Wojciech Gołąbowski
Nawet jeśli nie wierzysz w duchy, one wierzą w ciebie
— Wojciech Gołąbowski
10 naj… : Wehikuły czasu
— Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady