Dałeś mi Panie zbrojęKonrad Wągrowski 10 kwietnia 2004 roku zmarł Jacek Kaczmarski.
Dałeś mi Panie zbroję Dawny kuł płatnerz ją W wielu pogięta bojach Wielu ochrzczona krwią W wykutej dla giganta Potykam się co krok Bo jak sumienia szantaż Uciska lewy bok Lecz choć zaginął hełm i miecz Dla ciała żadna w niej ostoja To przecież w końcu ważna rzecz Zbroja Wybrałem się z żoną w Wielką Sobotę na spacer na Powązki warszawskie. Leży tu mój dziadek, którego zresztą nigdy nie znałem, ale zawsze jest to dobry powód, aby przyjść tu na spacer w słoneczny dzień, pochodzić wśród grobów z tak wielu różnych epok. Spacerując, pomyślałem o pogrzebie Zbigniewa Herberta sprzed kilku lat, po czym przypomniałem sobie o kimś innym, kimś, o kim ostatnio było niepokojąco cicho. I powiedziałem wtedy „Mam smutną myśl – czy też tu pochowają Jacka Kaczmarskiego?”. Po powrocie do domu okazało się, że Jacek zmarł właśnie tego dnia… • • • Właśnie, Bóg. Pan Boga nie lubi, Ale mówi, że wciąż Go szuka. W pańskich trwogach można się zgubić; Pojąć sztukę pańską to sztuka. Pan publicznie z losem się czubi: Jaka z tego dla nas nauka? Co ja w ogóle miałem z nim wspólnego, poza tym dziwnym jasnowidzeniem? Niewiele, tyle co i każdy, kto pasjonowała się poezją i piosenkami Jacka. Słuchałem przez wiele lat jego kaset, byłem na kilku koncertach, mam książkę – zebrane utwory z dedykacją „Konradowi – Jacek, 28.12.99, Warszawa”. Byłem też na ostatnim chyba koncercie Jacka – w grudniu 2001 roku w warszawskiej Piwnicy pod Harendą. Jacek był jak zwykle niesamowity, śpiewał przez prawie 4 godziny, nowy program i tak oczekiwane przez wszystkich piosenki z dawnych lat. Wydawał się być w doskonałej formie, żartował bez przerwy. Kilka dni później zdiagnozowano u niego raka… • • • Zwalali pomniki i rwali bruk Ten z nami! Ten przeciw nam! Kto sam – ten nasz najgorszy wróg! A śpiewak także był sam. Najpierw, w latach 80-tych, było to poczucie słuchania czegoś zakazanego, w modzie było przekazywanie sobie kiepsko nagranych kaset. Wszyscy słuchali „Murów”, ale mało kto dosłuchiwał do ostatniej zwrotki, w pamięci zostawało jedynie „A mury runą, runą, runą i pogrzebią start świat”. A przecież to nie piosenka wzywająca do rewolucji… • • • Jest tylko jedna taka świata strona, Gdzie coś, co nie istnieje – wciąż o pomstę woła Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona, Dół nieominięty – dla orła sokoła… Ale były prostsze wiersze – ludzie słuchali „Przejścia Polaków przez Morze Czerwone”, „Jałty”, „Czołgu”, „Krowy”, „Korespondencji”, „Rehabilitacji komunistów”, „Ballady wrześniowej” i wszystko było jasne. A „Katyń” jest najpiękniejszym wierszem, jaki powstał na ten temat – i on był dla mnie zawsze skuteczną odtrutką na zobojętnienie wałkowanym wszem i wobec na przełomie lat 80-tych i 90-tych tematem odkrywania „białych plam” w naszej historii. „Katyń” zawsze chwytał za gardło. • • • Lecz wiem, że już nadchodzi czas Gdy będzie musiał każdy z was Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust Za swój!!! Czy to dzięki tym antykomunistycznym tekstom sięgnąłem po inne? Zapewne tak. I odkryłem, że w poezji Jacka Kaczmarskiego jest dużo więcej. Zagubienie w „Encore, jeszcze raz”, samotność i protest w „Krzyku”, bunt w „Obławie”, refleksja w słynnej „Naszej klasie”. A potem, po 1989 tematyka antykomunistyczna przestała przecież mieć rację bytu, a popularność Jacka nie malała, zyskiwał nowych młodych fanów. I teraz, gdy słyszę ciągle w mediach „bard Solidarności”, szlag mnie trafia. Bo to jest zanegowanie nie tylko całych ostatnich 15 lat twórczości Kaczmarskiego, ale i większości tego, co w ogóle kiedykolwiek stworzył. Czy ci, którzy to mówią, wiedzą, ile pięknych rzeczy w ostatnich latach Kaczmarski powiedział choćby o miłości? Bo po tym, cośmy wtedy przeżyli Może jesteśmy mniej rzewni, Już pewni siebie i pewni chwili… Za to wieczności niepewni. • • • Odkopywaliśmy miasto Pompeję Jak się odkrywa spodziewane lądy Gdy okiem ludzkim nie widziane dzieje Jutro ujrzane potwierdzą poglądy Z których dziś jeszcze głupców tłum się śmieje Jacek Kaczmarski teraz wydaje się człowiekiem jakby z zupełnie innej epoki, innego świata. Dwudziestoletni chłopak, w którego twórczości widać całe europejskie dziedzictwo kulturowe, ogromne dziedzictwo historyczne i filozoficzne? To się dzisiaj nie zdarza. Czy w ogóle dziś jesteśmy w stanie zrozumieć jego utwory, gdy nie znamy nawet ułamka tego, co było dla niego inspiracją? • • • Pamiętajcie wy o mnie co sił! Co sił! Choć przemknąłem przed wami jak cień! Palcie w łaźni aż kamień się zmieni w pył – Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień! Mało która śmierć pozostawia taką pustkę, gdy na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby zastąpić Jacka. Kaczmarski przyszedł po śmierci Wysockiego, podjął jego tematy, napisał wspaniałe i wstrząsające „Epitafium dla Wysockiego”. A kto napisze „Epitafium dla Kaczmarskiego”? • • • Obława, obława, na młode wilki obława! Te dzikie zapalczywe, w gęstym lesie wychowane! Krąg w śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa! Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane! Nie będzie już wspaniałych koncertów, choć piosenki będą śpiewane na ogniskach, na wieczornych spotkaniach. Na pewno przez wiele lat nie znikną z pamięci – bo przecież tyle w nich piękna i prawdy. Ale gdy pomyśli się, że Jacek miał zaledwie 47 lat, że jego ostatnie programy były coraz dojrzalsze, nadal bardzo ciekawe, inspirujące. Czy udowodnienie, że Wybrańcy Bogów odchodzą młodo, wejście do panteonu legend było warte tego opuszczenia słuchaczy i czytelników? Gdy tyle jeszcze można było nam przekazać? Jestem w raju Jestem w raju Żaden tłum nie dotarł nigdy na mój szczyt Jestem w raju Jestem w raju Gdzie spokojny słyszę krwi i myśli rytm… 13 kwietnia 2004 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski