Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Conor McMahon
‹Martwe mięso›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwe mięso
Tytuł oryginalnyDead Meat
Data premiery27 kwietnia 2007
ReżyseriaConor McMahon
ZdjęciaAndrew Legge
Scenariusz
ObsadaMarian Araujo, David Muyllaert, Eoin Whelan
MuzykaJohn Gillooley
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiIrlandia
Czas trwania89 min
Gatunekgroza / horror, komedia
EAN5907583190713
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Krowa na głodzie
[Conor McMahon „Martwe mięso” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Martwe mięso” z pewnością ma jeden atut – zaraza, jaka dopada ludzkość i zmienia homo sapiens w krwiożercze bestie, przychodzi od krów. Oczywiście szalonych krów.

Jarosław Loretz

Krowa na głodzie
[Conor McMahon „Martwe mięso” - recenzja]

„Martwe mięso” z pewnością ma jeden atut – zaraza, jaka dopada ludzkość i zmienia homo sapiens w krwiożercze bestie, przychodzi od krów. Oczywiście szalonych krów.

Conor McMahon
‹Martwe mięso›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMartwe mięso
Tytuł oryginalnyDead Meat
Data premiery27 kwietnia 2007
ReżyseriaConor McMahon
ZdjęciaAndrew Legge
Scenariusz
ObsadaMarian Araujo, David Muyllaert, Eoin Whelan
MuzykaJohn Gillooley
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiIrlandia
Czas trwania89 min
Gatunekgroza / horror, komedia
EAN5907583190713
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Aż się wierzyć nie chce, że budząca swego czasu wręcz panikę wśród europejskich konsumentów choroba szalonych krów doczekała się ledwie jednego horroru, i to w dodatku lichego. Temat, zdawałoby się, wystrzałowy – bo jak inaczej określić koncepcję swojskiego bydła, które w amoku rzuca się zagryzać przypadkowych przechodniów – a także wciąż na czasie, bo związany z modą na ekologię i obawą przed modyfikowaną genetycznie żywnością. A tu – proszę, ledwie jeden film, w dodatku nakręcony za marne grosze gdzieś w Irlandii. Po prostu wstyd. Sytuację w materii ogarniętych szałem przeżuwaczy z lekka ratuje dwa lata późniejsza, nowozelandzka „Czarna owca”, aczkolwiek skromnych rozmiarów wełnisty kudłacz, nawet jeśli wkurzony, nie ma szans dorównać sile natarcia poczciwej na ogół Mućki czy Krasuli.
Niestety, w całym „Martwym mięsie” mamy możność bodaj jedynie raz zaobserwować szturm rogatego zwierza, bowiem cała populacja krów została wcześniej wyrżnięta przez wojsko, próbujące odzyskać kontrolę nad paroma okolicznymi miasteczkami. Co więcej, ów atak następuje w nocy, więc na dokładkę mało co widać. W efekcie zamiast pięknej, budzącej dreszcze historii z szarżującym bydłem, dostaliśmy klasyczny, tandetny zombie-horror. Klasyczny, bo tradycyjnie ucieka się tutaj przed powolnymi, dwunożnymi konsumentami homo sapiens, a tandetny, bo twórcy – zapewne ze względu na niski budżet – nie poradzili sobie z efektami specjalnymi, ograniczając się do wykorzystania jednej krowy (przy czym wcale nie jest pewne, że była żywa) oraz nałożenia na twarze robiących za zombie statystów czegoś w rodzaju naleśników posmarowanych dżemem. Więcej chyba nie trzeba pisać.
Sama fabuła również rozczarowuje, irytująco często podążając wytartymi ścieżkami filmów o żywej śmierci. Jadąca autem para narzeczonych potrąca idącego środkiem drogi mężczyznę. Gdy próbują mu pomóc, ten nagle ożywa i gryzie chłopaka. Przerażona dziewczyna biegnie więc po pomoc na pobliską farmę, gdzie – a jakżeż by inaczej – trafia na zombie i musi walczyć o życie. Pokonawszy napastników – w tym i swojego narzeczonego, któremu na początku walki zamiast dać kopniaka w jaja, wbiła w czoło… malutki gwoździk – ucieka w plener, gdzie natyka się na lokalnego grabarza, oferującego schronienie w położonym na odludziu domu. Potem jest więcej ucieczek, przerywanych scenami niezbyt dynamicznych walk, toczonych niekiedy w całkiem ciekawych lokacjach (na przykład w ruinach opactwa). W końcu bohaterowie trafiają na parę posiadającą terenowe auto i – kierując się informacjami podanymi przez lokalną radiostację – ruszają do zorganizowanego przez wojsko punktu ewakuacyjnego.
Jak widać, twórcy nie potrafili wycisnąć z oryginalnego przecież pomysłu żadnych nowalijek, traktując wściekłe krowy wyłącznie jako pierwotny zaczyn fabuły. Owszem, tu i ówdzie po historii są porozrzucane ładne, ocierające się o groteskę scenki, dzięki czemu można podnieść o kilka oczek finalną ocenę filmu (zombie na wózku inwalidzkim, zombie drzemiący, walka odkurzaczem, żonglerka butami na wysokich obcasach), jednak jest ich na tyle mało, że stanowią dosłownie łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Cały film jest bowiem po prostu nudny i w sposób wręcz skandaliczny kradnie widzowi czas, oferując zamiast prawdziwej akcji głównie chodzenie i rozmowy, czym wzbudza notoryczną chęć wciskania klawisza szybkiego podglądu. W końcu nie ma tu wielkich (ba! – w ogóle zauważalnych) kreacji aktorskich, a akcja jest budowana segmentowo (ucieczka, walka, marsz, walka, ucieczka, spotkanie), przy czym każdy z tych segmentów nieodmiennie trwa o dobrych parę chwil za długo. Na dokładkę nie sposób doświadczyć tu dreszczu emocji – może prócz wspomnianej sceny z atakującą krową – ani poczuć sympatii wobec bohaterów, niemożliwie wręcz rozmemłanych i nijakich.
Sprawę pogarszają tanie efekty, kilka kuriozalnych lokacji (krzaki, udająca wiejski dom opuszczona rudera) oraz paskudne zdjęcia, robione trzymaną w ręku cyfrową kamerą – ciemne, odbarwione, nabierające rumieńców dopiero wtedy, gdy na niebie pojawia się słońce, czyli prawie nigdy, bo jak już jest słońce, to akcja akurat dzieje się po krzakach, a jak dzieje się na otwartym terenie, to o takiej porze, że słońca już praktycznie nie ma co wypatrywać.
Przykro mi to pisać, ale na dobry film o wściekłych krowach przyjdzie nam jeszcze długo czekać, zaś irlandzkie „Martwe mięso” polecam traktować wyłącznie jako niedrogą, umiarkowanie interesującą filmową wprawkę, która zapewne więcej radości przyniosła twórcom, niż da widzom.
koniec
28 maja 2011

Komentarze

28 V 2011   15:01:01

Bez przesady, na tle pozostałych filmów o których piszesz, ten jest całkiem przyzwoity. Mi w każdym razie dostarczył sporo zabawy. A że amatorszczyzna? Trudno, nie każdy jest Peterem Jacksonem.

28 V 2011   15:30:40

No tak, ale na tle wspomnianych filmów nawet "Wiedźmin" zyskuje. :>

Wiesz, tu głównie chodzi o to, że mając w ręku w granicach miliona dolarów (mało kto robi teraz tańsze filmy) można nakręcić naprawdę porządną rzecz. Takie na przykład - recenzowane ongiś przeze mnie - "Martwe ptaki" miały półtora miliona budżetu, a z amatorszczyzny (czyli kiepskich zdjęć, kiepskiego aktorstwa i kiepskich efektów) nie miały literalnie NIC. Niektórzy po prostu nieumieją robić filmów, i tyle.

I chciałbym zauważyć że koncepcja dobrej zabawy na tandetnych realizacjach wcale nie jest mi obca, że przypomnę choćby "Zombie z Berkeley" czy "Inwazję" ("Evil Aliens"). ;)

28 V 2011   21:15:05

A mi tam "Martwe mięso" bardziej się podobało niż "Zombie z Berkley". Nie jest to wybitny film, ale kilka patentów było mocnych: dzieci w urodzinowych strojach zjadające klowna, wspomniane śpiące zombiaki, atak wściekłej krowy-zombie i oczywiście finałowa rozwałka na zamku.

Ale co do opisywanych filmów, to muszę się przyznać, że większość z nich widziałem i były to traumatyczne seanse. A chyba najgorszym była "Inwazja zabójczych klonów". Bardziej się zmęczyłem niż jak oglądałem wszystkie odcinki "Quo Vadis" ciągiem.

29 V 2011   00:50:28

Czekaj, czekaj. Jeśli dobrze pamiętam, to klown zjada tatusia na oczach dzieci, a nie dzieci rzucają się na klowna? Czy mylę filmy?

A "Martwe mięso" rozczarowało mnie być może głównie dlatego, że miało świetny pomysł i naprawdę duży potencjał, które jednak zostały paskudnie roztrwonione przeciętnym scenariuszem i marną realizacją. Owszem, jest tam sporo ładnych scen, ale ogólnej oryginalności - prócz krów - praktycznie wcale tam nie ma...

30 V 2011   10:40:10

niezły horror insdpirowany chorobą wściekłych krów to Izolacja [Isolation]
http://www.imdb.com/title/tt0446719/

30 V 2011   13:35:20

Jeszcze nie dotarłem, ale to tylko kwestia czasu. ;)

W każdym razie dzięki za namiary.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.