Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Fincher
‹Dziewczyna z tatuażem›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziewczyna z tatuażem
Tytuł oryginalnyThe Girl with the Dragon Tattoo
Dystrybutor UIP
Data premiery13 stycznia 2012
ReżyseriaDavid Fincher
ZdjęciaJeff Cronenweth, Fredrik Bäckar, Colten Currey
Scenariusz
ObsadaDaniel Craig, Rooney Mara, Robin Wright, Stellan Skarsgård, Christopher Plummer, Joely Richardson
MuzykaTrent Reznor, Atticus Ross
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiNiemcy, Szwecja, USA, Wielka Brytania
WWW
Gatunekdramat, kryminał, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Z patelni w ogień
[David Fincher „Dziewczyna z tatuażem” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Mały disclaimer – nie czytałem trylogii Larssona, nie widziałem szwedzkiego pierwowzoru. Dla niektórych może to zakrawać na brak kompetencji co do recenzowania filmu, jednak dla mnie było to ułatwienie. Nie znoszę oglądać ekranizacji, bo, z nielicznymi wyjątkami, przebywam wtedy drogę przez mękę. Nie da się niczego wiernie odwzorować, więc i nastawienie od razu ląduje raczej w kategorii rezerwy niż entuzjazmu (aczkolwiek jestem człowiekiem, dla którego pierwowzór nie jest świętością i dopuszczam inne spojrzenie niż wyobrażone przeze mnie). Jak się okazało w przypadku „Dziewczyny z tatuażem” – może i wyszło mi to na zdrowie, bo gdybym miał pod rząd zaliczyć trzy wersje piekła… ale po kolei.

Mateusz Kowalski

Z patelni w ogień
[David Fincher „Dziewczyna z tatuażem” - recenzja]

Mały disclaimer – nie czytałem trylogii Larssona, nie widziałem szwedzkiego pierwowzoru. Dla niektórych może to zakrawać na brak kompetencji co do recenzowania filmu, jednak dla mnie było to ułatwienie. Nie znoszę oglądać ekranizacji, bo, z nielicznymi wyjątkami, przebywam wtedy drogę przez mękę. Nie da się niczego wiernie odwzorować, więc i nastawienie od razu ląduje raczej w kategorii rezerwy niż entuzjazmu (aczkolwiek jestem człowiekiem, dla którego pierwowzór nie jest świętością i dopuszczam inne spojrzenie niż wyobrażone przeze mnie). Jak się okazało w przypadku „Dziewczyny z tatuażem” – może i wyszło mi to na zdrowie, bo gdybym miał pod rząd zaliczyć trzy wersje piekła… ale po kolei.

David Fincher
‹Dziewczyna z tatuażem›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziewczyna z tatuażem
Tytuł oryginalnyThe Girl with the Dragon Tattoo
Dystrybutor UIP
Data premiery13 stycznia 2012
ReżyseriaDavid Fincher
ZdjęciaJeff Cronenweth, Fredrik Bäckar, Colten Currey
Scenariusz
ObsadaDaniel Craig, Rooney Mara, Robin Wright, Stellan Skarsgård, Christopher Plummer, Joely Richardson
MuzykaTrent Reznor, Atticus Ross
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiNiemcy, Szwecja, USA, Wielka Brytania
WWW
Gatunekdramat, kryminał, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Przede wszystkim Fincher to dla mnie Mr Hyde Hollywoodu. Głównie za sprawą fenomenalnego „Fight Club” oraz genialnego „Siedem”. Pozostałe hity (typu „The Social Network”) pomijam, bo poza wybitnym udziałem Trenta Reznora w tym ostatnim nie jest to moja działka… no i „Dziewczyna z tatuażem” to nie sielanka. Ba, jeżeli do kogoś Fincher się zbliżył w nowym obrazie, to byłby to bardziej Almodovar mocno zakrapiany francuskimi twórcami horrorów niż opowiastki o Zuckerbergu i wiecznie odmładzającym się Buttonie.
Wspomniałem o Reznorze – i jemu cześć i chwała, bo to, co zostało zmajstrowane już w openingu do filmu, wgniotło mnie w fotel. Genialna animacja, prawie że teledysk, do wyjątkowo ostrej jak na kino muzyki, które ze sobą świetnie współgrały i nie pozostawiały wątpliwości, na jaki film się wybrałem. A wybrałem się na studium ludzkiej nienawiści i patologii… a, tak, o tym już wspominałem. To może trochę o fabule.
Daniel Craig wciela się (nawiasem mówiąc zacnie – lepiej wypada niż jako Bond) w postać Mikaela Blomkvista, szwedzkiego redaktora czasopisma „Millenium”, który miał takie nieszczęście, że postanowił zadrzeć z Wennerströmem – gigantem finansowym. Zwykła kaczka dziennikarska przerodziła się w aferę, przez którą Blomkvist postanawia się odsunąć od pracy na pewien czas, by przeczekać burzę, jaką wywołały oskarżenia milionera o wspieranie bojówek separatystycznych. W związku z tym przyjmuje on ofertę od prawnika rodziny Vangerów, Dircha Frode, który ściąga go na wyspę w środku nigdzie pod pozorem napisania biografii rodziny byłych potentatów rynku kolejowego. Ale. Wróć.
Rodzina rodziną, bo z tą najlepiej wypada się na zdjęciu, co potwierdza na dzień dobry jej głowa – Henrik (nawiasem mówiąc scenarzyście gratulujemy genialnej sceny, w której Henrik Vanger tłumaczy Blomkvistowi, dlaczego każdy jej członek mieszka na wyspie w innym domu i kto z kim rozmawia… wygląda to jak chińska układanka wyjęta żywcem z czarnej komedii). Ten ma dość mocne podejrzenia, że jeden z członków jego klanu – siostrzenica Harriet – została zamordowana w 1966 r. i prosi Blomkvista o to, by pod przykrywką pisania rodzinnej kroniki, skupił się on na znalezieniu jej mordercy. W zamian Blomkvist dostanie możliwość odegrania się na Wennerströmie i zdyskredytowania go ostatecznie przez potwierdzenie stawianych mu zarzutów. Tropy są urywają i mieszają, aż Blomkvist postanawia poszukać asystentki.
Asystentka szpiegowała Blomkvista dla Vangera i Frode. Asystentka ma niewiele ponad 20 lat, nosi wdzięczne imię Lisbeth i jest totalnym życiowym wykolejeńcem. Próba morderstwa ojca w wieku 12 lat, ugruntowana nienawiść do mężczyzn (którą pogłębia członek opieki społecznej molestujący ją na każdym kroku w zamian za dodatkowe pieniądze – tutaj uprzedzam: sceny gwałtów są… ekhm… drastyczne i to bardzo) oraz różne eksperymenty z narkotykami. W sumie sama Lisbeth przyznaje się do tego, że jest psychopatką i widać to na każdym kroku. Mira Rooney, która w tym filmie urasta do rangi objawienia roku, winduje jednak tę postać na wyżyny. Bez jej talentu nie udałoby się włączyć w charakter Lisbeth jeszcze paru innych elementów, takich jak umiejętność zmieniania się we w miarę miłą dziewczynę o wyjątkowo czarnym poczuciu humoru.
Ta dwójka nie wie jednak jednego – że wojna z Wennerströmem była sielanką w porównaniu z tym, co ich czeka wśród rodziny Vangerów. No bo czego można oczekiwać po szurniętej gromadce (z dwoma nazistami) walczącej o wpływy w firmie? Na pewno nie tego, czego się widz i czytelnik by spodziewali. Mówiąc krótko – Blomkvist ląduje z patelni w ogień i spostrzega to zbyt późno…
Fabuła? Genialnie. Ujęcia? Świetne. Muzyka? Dawno nie słyszałem tak dobrze skomponowanej. No to gdzie są problemy? (Bo, Czytelniku, w międzyczasie na pewno zdążyłeś zauważyć niestuprocentowy ekstrakt.)
Otóż problemy są dwa i to dość rażące. Pierwszy (możliwy do wybaczenia) to nachalny product placement. Drugim jest rażąca niekonsekwencja. Niby Szwecja została świetnie odwzorowana – napisy na budynkach są po szwedzku, wzory dokumentów również, gazety po szwedzku, aktorzy trzymają się chropawego akcentu (jedni lepiej, drudzy gorzej, ale to pominiemy), tylko… u ciężkiego licha – dlaczego policyjne raporty z, mówiąc najoględniej, zadupia są napisane po angielsku? I dlaczego czek dla Lisbeth ma wzór szwedzki, a wypisany jest po angielsku? Może się czepiam i nie biorę pod uwagę, że film jest amerykański, jednak przydałaby się jakaś konsekwencja, której tu brakuje. Na tyle mi to przeszkadzało, że całość miejscami sprawiała wrażenie bardziej psychodelicznego teatru telewizji niż wysokobudżetowego mariażu kryminału z dramatem.
A jednak film się broni dzięki wcześniejszym zaletom i niebanalnej fabule. Może nie jest to przełom na miarę „Siedem”, jednak mówienie o nim tylko jako o czymś dobrym byłoby obrazą dla Finchera. Chapeaux bas, mesdames et mesieurs – mamy film prawie że genialny. 80% jak nic.
koniec
18 stycznia 2012

Komentarze

« 1 2
19 I 2012   10:32:22

Czy nikt nie czyta tych recenzji przed publikacją na stronie? Toż to jakiś niezrozumiały bełkot osoby, która ma mocno średnie pojęcie o składni w języku polskim.

19 I 2012   15:13:03

Do Jerzego W.
Mam wrażenie, że film "Siedem" obejrzałeś stosunkowo niedawno (w ciągu ostatnich kilku lat). Film jest z 1995 i na tle współczesnych thrillerów, owszem, trochę się już postarzał. Być może wymienione przez ciebie elementy nie wystarczą w dzisiejszym świecie, by nazwać film genialnym. Ale nagrody, jakie zebrał, i przede wszystkim to, jak mocno zapisał się w kinematografii - jak najbardziej wystarczą. Jest to zwykłe czepialstwo z twojej strony, poza tym argumentacja subiektywna, czyli bardzo wątła.

19 I 2012   15:36:44

"rzeczywistość jest tak ponura, świat jest tak okrutny, że nie powinno się rodzić dzieci. Litości" -- czemu litości? Proszę uzasadnić.

19 I 2012   16:22:43

"nawiasem mówiąc scenarzyście gratulujemy genialnej sceny, w której Henrik Vanger tłumaczy Blomkvistowi, dlaczego każdy jej członek mieszka na wyspie w innym domu i kto z kim rozmawia…"
Autorowi powieści, a nie scenarzyście. Durniu.

Esensja ma już takie braki, że bierze do recenzowania najpodlejszy sort amatorów?

20 I 2012   16:40:20

@JM
Dawno. Jakoś z rok po premierze, w tv. Napisałem, co sądziłem wtedy i co sądzę teraz. Mój sąd nie zależy od tego, jak film jest utytułowany. Moje wnioski są rzeczywiście subiektywne, trudno zaprzeczyć. Czepialstwo, bo nie uważam filmu, o którym wspomniałeś, za genialny? Daj spokój.

@mbw
Tiaa, czy powinno się rodzić dzieci to z pewnością ciekawy problem filozoficzny. Jednak nie odnoszę się do samej kwestii okrucieństwa świata ani dylematów rozmnażania. Natomiast dobrze pamiętam wrażenie, że pewne stwierdzenia "Morgana", m.in. to o dziecach, brzmiały dla mnie jak parodia. Wtedy nie mogłem mieć takiego skojarzenia, ale dziś mogę napisać, że "Morgan" był jak emo, co znalazł osobę, przed którą można się wyżalić. A przecież detektyw nie miał być kimś żałosnym, ale autorytetem i rozmówczyni traktuje go właśnie jak autorytet, chłonąc jego wynurzenia z powagą i uwagą jako ważne rady.

20 I 2012   18:38:55

"Tiaa, czy powinno się rodzić dzieci to z pewnością ciekawy problem filozoficzny" -- moim zdaniem niezwykle ciekawy, o ile natomiast pamiętam, a mogę się mylić, detektyw grany przez Freemana był człowiekiem owszem, doświadczonym, ale przy tym prostym, który raczej obserwował, niż czytał. Trudno więc by nadawał swoim mniej lub bardziej słusznym intuicjom szczególnie subtelną formę, nieprawdaż?

06 III 2012   20:12:19

"...Mira Rooney, która w tym filmie urasta do rangi objawienia roku..." - i dalej już nie trzeba czytać. Trzymaj się, Mira (Mirka?), następnym razem Oscar twój.

07 XII 2012   13:27:54

Już w książce jest nachalny product placement, więc film to pestka. Ja cierpiałem oglądając obie ekranizacje, ale tak już jest z oglądaniem ekranizacji po przeczytaniu książki ;)

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Transatlantyk 2015: Dzień 4
— Sebastian Chosiński

Esensja ogląda: Kwiecień 2015 (1)
— Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Gorzkie gody
— Jarosław Robak

Baby, You’re a Rich Man!
— Karol Kućmierz

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (2)
— Jakub Gałka

Pod prąd rzeki czasu
— Konrad Wągrowski

Być jak Sherlock Holmes
— Urszula Lipińska

Thriller klasyczny
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Bezkrólewie
— Mateusz Kowalski

Piękny bullshit
— Mateusz Kowalski

To jeszcze nie czas...
— Mateusz Kowalski

Porażki i sukcesy A.D. 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Jednym rzutem przez pół Europy
— Mateusz Kowalski

Symfonia à la carte
— Mateusz Kowalski

Wzgórze nie ma oczu
— Mateusz Kowalski

Norma w nienormalności
— Mateusz Kowalski

Deewolucja
— Mateusz Kowalski

Pluszowy rollercoaster
— Mateusz Kowalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.