Do panteonu sławnych duetów należałoby dołączyć nowych bohaterów. Bunty i Babli pasują do siebie jak płyta DVD do odtwarzacza, a ich relacje nie opierają się na – znanej w kinie – zasadzie skrajności. Wyruszają w bogatą w wydarzenia podróż w poszukiwaniu sławy i w pogoni za marzeniami. Przy okazji fundują widzom nowoczesne, dynamiczne kino Bollywood, z humorem, porywającymi piosenkami i przewrotnym finałem.
Być kimś!
[Shaad Ali „Bunty i Babli” - recenzja]
Do panteonu sławnych duetów należałoby dołączyć nowych bohaterów. Bunty i Babli pasują do siebie jak płyta DVD do odtwarzacza, a ich relacje nie opierają się na – znanej w kinie – zasadzie skrajności. Wyruszają w bogatą w wydarzenia podróż w poszukiwaniu sławy i w pogoni za marzeniami. Przy okazji fundują widzom nowoczesne, dynamiczne kino Bollywood, z humorem, porywającymi piosenkami i przewrotnym finałem.
Shaad Ali
‹Bunty i Babli›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Bunty i Babli |
Tytuł oryginalny | Bunty Aur Babli |
Dystrybutor | Blink, Gutek Film |
Data premiery | 15 września 2006 |
Reżyseria | Shaad Ali |
Zdjęcia | Aveek Mukhopadhyay |
Scenariusz | Jaideep Sahni |
Obsada | Amitabh Bachchan, Abhishek Bachchan, Rani Mukherjee, Raj Babbar, Tania Zaetta, Aishwarya Rai, Liliput |
Muzyka | Shankar Mahadevan, Loy Mendonsa, Ehsaan Noorani |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Indie |
Czas trwania | 170 min |
WWW | Strona |
Gatunek | komedia, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
„Bunty i Babli” to film wybijający się spośród innych bolly produkcji. Zaskakuje nowoczesnym podejściem do fabuły oraz stroną techniczną. Mimo że generalnie trzyma się zasad rządzących popularnym kinem indyjskim, dużo w nim odstępstw od żelaznych reguł obyczajowych i filmowych. Akcja całej historii toczy się w Indiach, które nie zostały wyidealizowane na potrzeby bajkowej rzeczywistości, ale jedynie lekko wyretuszowane – nie pozbyto się z kadrów obdrapanych budynków, zdezelowanych wagonów kolejowych czy śmieci walających się po ulicach. Główni bohaterowie nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, a rodzina i lokalna tradycja stoją w tle zamiast na pierwszym planie, bo Bunty i Babli to inteligentni buntownicy sprzeciwiający się przyjętym normom i nudnym perspektywom codziennej monotonii życia. Jednak wszystkie te ciekawe zabiegi nie zostały wykorzystane do zrobienia filmu oryginalnego, świeżego nie tylko formalnie, ale także fabularnie. Powstało szybkie kino rozrywkowe z barwnymi postaciami i motywami wyeksploatowanymi tak w kinie wschodnim, jak zachodnim. Zabawa przednia, zwłaszcza że w historii o dwojgu oszustów znaleźć można dużo humoru i lekkości, ale w pewnym momencie film zaczyna się rozjeżdżać na rozdrożu konwencji, by dopiero w zakończeniu powrócić do trafnego, prześmiewczego klimatu.
„Bunty i Babli” to przede wszystkim opowieść o tytułowych bohaterach. Ich marzenia, determinacja, dwuznaczność moralna, uczucia i pragnienia określają cały film. Dla równowagi dodano postać graną przez legendę Bollywood, Amitabha Bachchana, który w roli policjanta Singha śledzącego dwójkę oszustów ogniskuje wszystkie cechy aktorskich standardów kina indyjskiego. Dla jednych jego groteskowość będzie nie do zniesienia, dla innych stanie się źródłem najlepszej zabawy w filmie, jednak każdy przyzna, że Big B to wielki aktor, o niesamowitej charyzmie i doświadczeniu, symbol zawodowego dystansu do kreowanej postaci i jednoczesnego stawania się ekranowym bohaterem. Detektyw Singh to brawurowa, komiczna rola, która zyskuje w konfrontacji z Abhishekiem Bachchanem, filmowym Buntym, a prywatnie kontynuatorem aktorskiej tradycji rodziny Bachchanów. Wspólne sceny tej dwójki, zwłaszcza sekwencja przy barze poprzedzająca mistrzowsko rozplanowaną muzycznie i choreograficznie piosenkę „Kajra Re”, napędzają humor sytuacyjny. Zresztą obsada trzyma film Shaada Aliego w ryzach. Cała trójka potrafi śmiać się z siebie i wyczuć klimat danej sceny: beztroski lub bardziej liryczny. Niestety, gwiazdy są bezsilne wobec scenariusza, który sprowadza rozrywkową opowieść o przestępcach budzących szczerą sympatię widowni na manowce pedagogicznego dramatu ze skruchą, odpowiedzialnością i uczciwością w tle. To duży błąd twórców, zwłaszcza że „Bunty i Babli” nie jest z założenia filmem o moralizujących zapędach, a komedią i zwariowanym filmem drogi, służącym niczemu więcej jak odprężeniu i poprawieniu nastroju widza. W tym produkcja Aliego sprawdza się znakomicie, bo mimo nieprzemyślanego zwrotu akcji w trzecim akcie, klimat całej historii wraca na samym końcu, maskując wcześniejsze niedociągnięcia. Zwłaszcza że bohaterowie to idealiści, marzący o sławie i niezwyczajności, pewnie dlatego tak łatwo im kibicować.
„Bunty i Babli” stanowi przykład współczesnego kina bollywoodzkiego odrzucającego kajdany tradycji. Pytanie tylko, czy wielbiciele kinematografii indyjskiej w większości nie oczekują tych wszystkich cech, które decydują o sukcesie bollywoodzkich przebojów, takich jak prymat rodziny, spełnienie obowiązku, zakazana miłość czy konieczność rozstania bądź poświęcenia dla drugiej osoby. W „Bunty i Babli” wszystko ma znamiona nowości – dynamika opowieści, pełne zachodniego rozmachu sekwencje muzyczne i łamanie tabu obyczajowego – ale jednocześnie film powiela schematy: kolejne oszustwa pary sympatycznych bohaterów jak żywo przypominają wcześniej już opowiedziane w kinie historie i nijak nie mają szansy zaskoczyć. Jednak mimo tych oczywistych wad trudno się oderwać od tej barwnej, filmowej mieszaniny humoru i muzyki, a po seansie nie zanucić któregoś z ekranowych przebojów z tytułowym „Bunty aur Babli” na czele.
Wydanie filmu przygotowane przez Blinka nie zawodzi, choć nie obyło się bez kilku znaczących niedociągnięć. Podczas emisji filmu na ekranie często pojawiają się irytujące, białe dropsy, burzące ładny, nasycony czystymi barwami obraz. Według zapewnień wydawcy usterka ta dotyczyła całej kopii otrzymanej z Indii i nie dało jej się zupełnie wyeliminować. Niestety, psuje to nieco przyjemność płynącą z oglądania. Drugim przeoczeniem jest zanik lektora w jednej ze scen. Jeżeli ktoś wybierze tę opcję, będzie musiał posiłkować się napisami, w których także pojawiły się drobne literówki. Błędy te na szczęście nie rzutują negatywnie na całość wydania, które w generalnym rozrachunku wypada na plus.
W sprzedaży pojawiła się edycja jedno- i dwupłytowa. Godna polecenia jest ta bogatsza o dysk z dodatkami. Bonusów jest całkiem sporo, a ich jakość nie rozczarowuje. W zapowiedziach zamieszczono zwiastuny dwóch kolejnych filmów z Bollywood: znakomitego love story Yasha Chopry „Veer-Zaara” oraz już ponad dekadę wyświetlanej w Indiach „Żony dla zuchwałych” (oba filmy ze słynnym Shahrukhiem Khanem w roli głównej). Oddzielna opcja prowadzi widza do zbioru zwiastunów i spotów samego „Bunty i Babli”. Oprócz tradycyjnych trailerów zamieszczono tam również krótkie reklamy wszystkich piosenek z filmu. Oczywiście nie zabrakło dłuższego materiału o kręceniu produkcji zawierającego wypowiedzi gwiazd – Rani Mukherji oraz panów Bachchanów – jak również reżysera Shaada Aliego i twórców muzyki. Dużo miejsca poświęcono historii, postaciom, oczywiście nie zabrakło wzajemnego wychwalania się, ale także ciekawych informacji. Oddzielny dokument dotyczy teledysku promującego film z występem Amitabha Bachchana, „B’n’B”. Klip został wpleciony w napisy końcowe, a w dodatkach można zobaczyć go w wersji pełnoekranowej i zgłębić tajniki jego powstawania. Piosenka utrzymana jest w hip-hopowych klimatach, a Big B udaje, że rapuje…To po prostu odejmuje mowę. W temacie muzycznym możemy jeszcze obejrzeć fragment imprezy zorganizowanej z okazji premiery soundtracku z udziałem gwiazd filmu – nic wielkiego, ciekawostka, która urozmaica zawartość dysku. Zestaw dodatków zamyka dziesiątka wyciętych scen i pomyłek na planie. Najwyraźniej ekipa bawiła się równie dobrze jak filmowi Bunty i Babli.
W pudełku znalazła się także gratka dla fanów. Podobnie jak w przypadku „Jestem przy tobie”, do wydania dołączono plakat przedstawiający główne gwiazdy produkcji, czyli Rani Mukherji i Abhisheka Bachchana. Niby nic, a jednak cieszy oko wielbiciela Bollywood. Tak jak sam film, mimo jego oczywistych wad.