Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Idea wiecznie żywa

Esensja.pl
Esensja.pl
To prawda, w 1956 roku potępiono okres wypaczeń i zlikwidowano kult jednostki. Zdaje się jednak, że nie we wszystkie zakątki globu informacja ta dotarła z odpowiednią prędkością.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Idea wiecznie żywa

To prawda, w 1956 roku potępiono okres wypaczeń i zlikwidowano kult jednostki. Zdaje się jednak, że nie we wszystkie zakątki globu informacja ta dotarła z odpowiednią prędkością.
Sądząc z indyjskiego kina, niektóre idee docierają na tamtejszą prowincję ze sporym poślizgiem. Na przykład jeszcze w połowie lat 1990-tych można było dostrzec w knajpach na bardziej odludnych obrzeżach Madrasu1) galerię portretów rozmaitych zacnych mężów, wśród których poczesne miejsce zajmowały uroczo kolorowe malunki przedstawiające Józefa Stalina i Włodzimierza Lenina. Można by co prawda uznać, że obrazy powiesił sobie w przestrzeni publicznej jakiś dowcipniś, aczkolwiek o ile wizerunek Lenina jeszcze ujdzie, o tyle Stalin nikogo raczej nie rozbawi. W końcu ręce miał umazane krwią swoich rodaków aż po kolana (no dobrze, krwią cudzych rodaków, bo przede wszystkim Rosjan, a nie Gruzinów). Zastanawia też idea przyświecająca filmowcom, bez głębszej refleksji pchającym galerię w obiektyw kamery.
Powyższy kadr pochodzi z tamilskiego dramatu „Veerappathakkam” (na nasze będzie to „Medal za męstwo”). Zrealizowany w 1994 roku, wypchany po brzegi społecznym zacięciem, opowiada o młodzieńcu, który pod wrażeniem zdarzenia z dzieciństwa – czyli bezkarnego pobicia jego ojca przez policjanta – wstąpił do policji i pełnymi garściami zaczął czerpać korzyści z zajmowanego stanowiska. Łapówki, wziątki i arogancja dają mu na w miarę dostatnie życie, a do tego kontakty z lokalnym bogaczem – lekko tylko zaszantażowanym – pozwalają mu piąć się po szczeblach kariery. Niestety, dowodzenie komisariatem nie przynosi chluby (placówka jest świeżo założona i znajduje się na odludziu), a pacyfikacja targowiska – bo bogaczowi zamarzyła się elegancka, wolna od tłumów ulica – powoduje wręcz nienawiść mieszkańców. Nie układa mu się również w życiu prywatnym, bowiem ukochana wychodzi za innego faceta i dochowuje się dwójki dzieci, zaś wzięta za żonę córka bogacza nie znajduje z bohaterem wspólnego języka.
Punktem przełomowym staje się pacyfikacja robotniczego protestu. W jej wyniku ginie mąż dawnej ukochanej, a ona sama z dziećmi, pozbawiona wszelkich środków do życia, ląduje w błotnistych slumsach. Bohater, wstrząśnięty widokiem slumsów i upadkiem ukochanej, a także śmiercią jej dzieci (otruła je – wraz z kilkoma innymi i samą sobą – nauczycielka, nie mogąca znieść ich i swojej niedoli), odchodzi z policji i zaczyna działać społecznie, wspierając robotniczy ruch, organizując go na nowo i wreszcie stając się jego liderem. Potem są „rozmowy na wysokim szczeblu” (jednym z negocjatorów występujących w imieniu bogatych elit jest żona bohatera), zakończone kolejną pacyfikacją i zranieniem naszego bohatera. Tym razem sprawa przedostaje się do krajowej prasy. Presja społeczna wymusza uznanie postulatów robotniczych, obejmujących głównie wypłatę trochę wyższych, niż głodowe, pensji. A ponieważ jednocześnie bohater włamuje się do domu teścia i wykrada z niego przetrzymywaną tam pod strażą żonę, przy okazji piorąc po pyskach przynajmniej tuzin swoich byłych kumpli z pracy, zostaje za nim wysłany płatny zabójca.
Oczywiście – jak to w kinie indyjskim – wszystko z grubsza kończy się szczęśliwie (nie licząc bogaczy, obitych kijami przez tłum). Warto jednak zauważyć, że w filmie jest jedna, jedyna, bardzo samotna piosenka, a do tego trafia się sporo krwi, przemocy i drastycznych obrazków, wliczając w to scenę trucia dzieci. Tu też jednak nie ma się co dziwić, produkcje tamilskie słyną bowiem z troszkę brutalniejszych historii, i wydatnie mniejszej dawki romantyzmu. Gorzej, że są też przy tym ogólnie toporniejsze, tańsze, a ichniejsi amanci są… no… głównie krzepcy. Uroda czy wdzięk najwyraźniej nie należą do zestawu bardzo pożądanych cech. A niekiedy szkoda…
koniec
21 października 2019
1) 30 maja 2012 roku Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza granicami Polski uznała, że nie powinniśmy już używać nazwy Madras, stosując zamiast niej Ćennaj.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.