Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Patriotyzm lokalny. Z grubsza.

Esensja.pl
Esensja.pl
Dziś chwila odpoczynku od kina indyjskiego. Zamiast tego proponuję rzut oka na zaoceaniczne podejście do naszego lokalnego patriotyzmu.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Patriotyzm lokalny. Z grubsza.

Dziś chwila odpoczynku od kina indyjskiego. Zamiast tego proponuję rzut oka na zaoceaniczne podejście do naszego lokalnego patriotyzmu.
Kilka zdań po polsku, orzełek na koszulce czy polskie piwo – to widok zaskakujący w zagranicznym kinie, ale nie znowuż aż tak niesłychanie rzadki. Nasi krajanie rozlewają się szeroką ławą po świecie i z mniej lub bardziej pozytywnym skutkiem oddziałują na obce kultury i społeczeństwa, dostając potem w filmie i literaturze taki akcent, na jaki sobie zapracowali. Sądząc po dzisiejszym kadrze, w RPA że nie zapisali się chyba szczególnie złotymi zgłoskami. Zresztą, co się dziwić – wystarczy wspomnieć Janusza Walusia, zabójcę lidera tamtejszej partii komunistycznej, Chrisa Haniego, oraz Aarona Kośmińskiego, kłodawskiego żyda podejrzewanego o bycie Kubą Rozpruwaczem. To drastyczne przykłady, ale tkwiące głęboko w pamięci mieszkańców RPA.
Jak by nie było, w nakręconym w 2010 roku południowoafrykańskim filmie „Mad Cow” (czyli „Szalona krowa”) pojawia się charakterystyczny dżentelmen ze skąpym wąsikiem, podkrążonymi oczami i wypuczonym brzuszkiem, wciśniętym w porozciąganą koszulkę z napisem „I Love Warsaw”. Nietrudno zgadnąć, że chodzi o TĘ Warszawę, a nie o jedną z malutkich mieścin rozsianych po Stanach Zjednoczonych. W ramach kropki nad i dżentelmen dzierży w jednej dłoni butelkę z piwem, w drugiej zaś parówkę. Na szczęście „Mad Cow” powstał jako komedia, więc nie ma co się zbytnio przejmować kochającym Warszawę ochlapusem, aczkolwiek – tak po prawdzie – celność wizerunku trochę mimo wszystko niepokoi. Zupełnie jakby twórcy dość się napatrzyli na takich dżentelmenów, żeby móc odtworzyć przykładowego wręcz z zamkniętymi oczami.
Ze względu na mikroskopijny budżet i bardzo ograniczoną dystrybucję „Mad Cow” jest filmem praktycznie nieznanym. I – abstrahując już od wzorcowego piwosza – bardzo dobrze, trudno bowiem nazwać tę produkcję dziełem udanym. Gdzieś na prowincji zaczynają ginąć ćwiartowani mechaniczną piłą ludzie. Wkrótce okazuje się, że mordercą jest… powiedzmy, że krowołak. Ot, szalony naukowiec wykradł z wojskowego instytutu, w którym pracował, prototyp żołnierza przyszłości, tyle że zapomniał spakować jego głowę. Wysłana po „jakąś głowę” asystentka przyniosła zaś zwędzoną z ciężarówki rzeźnika głowę krowy. A że nie było już czasu na szukanie kolejnej głowy, powstała hybryda, mszcząca się na wszystkich wokół za swoje kalectwo. Reszta filmu to kolejne morderstwa, tropione przez policjanta wspomaganego przez dwóch podwładnych (jeden – czarny – udaje Zulusa, drugi jest rośliną doniczkową), oraz snucie się tu i tam zgrabnej dziewczyny, ciągle natykającej się na krowołaka. Fabuła jest niemądra, postaci przerysowane, większość humoru oparta na robieniu z siebie durniów, a jedynym jaśniejszym akcentem w obsadzie jest owa dziewczyna grana przez Tanyę van Graan, stawiającą pierwsze kroki w nadspodziewanie dobrze rozwijającej się karierze. Na plus można też zaliczyć wątek zombie (pojawia się blisko finału), garść odniesień do klasyki oraz spray na szybkie odrastanie utraconych elementów ciała. To jednak trochę za mało, żeby film uznać za udany.
A co do dżentelmena z brzuszkiem – w zasadzie nic konkretnego w filmie nie robi. Po prostu stoi na scenie, gdy Tanya van Graan wije się wokół niego w erotycznym tańcu.
koniec
11 listopada 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.