Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Fajerwerki półproduktowe

Esensja.pl
Esensja.pl
Zbliża się Nowy Rok, proponuję więc kadr z materiałami pirotechniczymi. Nie do końca jednak użytecznymi.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Fajerwerki półproduktowe

Zbliża się Nowy Rok, proponuję więc kadr z materiałami pirotechniczymi. Nie do końca jednak użytecznymi.
Kino indyjskie dawniejszych lat – w rozumieniu przynajmniej dwóch dekad wstecz – było kinem cierpiącym na brak wszystkiego poza entuzjazmem. Kamery bywały przeciętne, taśmy filmowe przypadkowe, operatorzy z łapanki (to akurat nie zmieniło się do dziś), scenarzyści leniwi, kule pistoletowe i karabinowe latały wyłącznie w wyobraźni, a koncepcja specjalisty od scenografii dopiero się wykluwała, bo najpierw trzeba było wrzucić do encyklopedii słowo „scenograf”. W efekcie co i rusz trafiały się w tamtejszych filmach kuriozalne kwiatki, które w połączeniu z uporczywymi pląsami i śpiewem raczej budziły u zagranicznego widza wesołość niż zainteresowanie przebiegiem fabuły.
Nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem nakręcony w 1995 roku film „Rozgrywka” (w oryginale „Baazi”). Początkowo historia jest całkiem przyjemnie zrobiona, tym bardziej, że głównego bohatera, młodego policjanta z ambicjami oczyszczenia kraju z terrorystycznej bandyterki, gra przesympatyczny Aamir Khan. Gdy do wątku sensacyjnego, obfitującego w strzelaniny i mordobicia, dołącza wątek romantyczny, robi się jeszcze milej, bo na zadurzone w bohaterze dziewczę, dziennikarkę z zawodu, wybrano śliczną Mamtę Kulkarni. Niestety, z grubsza w połowie wszystko to idzie w rurę. Tępieni przez bohatera bandyci, niezdolni do zaszantażowania go (rodzice kiedyś zamordowani, brak rodzeństwa, brak narzeczonej), wrabiają go w morderstwo córki przychylnego dotąd bohaterowi oficjela. Fabuła zaczyna się rwać (dziwna strzelanina na komendzie, późniejszy powrót na służbę), scenarzysta jak z rękawa sypie dziwnymi pomysłami (podrabiane odciski palców), a intryga dociera do chwili, gdy całość wciąga na fabularny tyłek gatki „Szklanej pułapki”.
W tym momencie kicz wylewa się każdą szparą monitora, bo nie dość, że terroryści są bladym cieniem tych z oryginalnej, hollywoodzkiej produkcji, że bohaterowi naprawdę jest daleko do Bruce′a Willisa, to jeszcze spróbowano weprzeć widzowi, że wielkie, jasno oświetlone, dobrze wyposażone biurowe sale, z całą wiązką korytarzy wind i schodów, mieszczą się w niewykończonym, betonowym ogryzku o kilku piętrach, z których każde ma może ze 40 metrów kwadratowych powierzchni. A wisienką na torcie – dosłownie! – jest sklecony z dykty „śmigłowiec”, przyszpilony na szczycie „wieżowca”. A ponieważ jest z dykty, bez skrępowania można go było na koniec spalić.
Finisz całej historii jest po prostu zniewalająco żenujący, co jest przykre zważywszy na to, że pierwsza połowa filmu była naprawdę przyjemna, a chwilami nawet dowcipna. W sposób intencjonalny, żeby nie było.
Co zaś mieści się na dzisiejszym kadrze? Otóż jest to KONTRABANDA. Ale po kolei. W filmie bohater zatrzymuje na szosie – w zasadzie jednym strzałem – cysternę, i żeby udowodnić obecnym w pobliżu policjantom, że zatrzymanie było słuszne, strzela w korpus zbiornika. Z pistoletu. Oczywiście nic nie wybucha, bo przez dziurę wysypują się karabinowe naboje (w sumie to głowy bym nie dał, że nie da się takiego naboju odpalić pistoletową kulą, zwłaszcza rykoszetującą po obłych ściankach zbiornika), będące częścią przemycanej w środku kontrabandy. I pięknie, tyle że: a) wysypują się nie tyle naboje, ile puste łuski, których posiadanie raczej nie jest zakazane; b) dziura po „pistoletowej kuli” posiada rozczulająco monstrualne rozmiary (będzie chyba z 10 centymetrów, i to w grubej blasze) i jest równiutko przycięta; c) we wnętrzu „zbiornika” jest całkiem jasno, co oznacza, że ów „zbiornik” był tylko położoną na bok ćwiartką jakiegoś bojlera, w której siedział dżentelmen podsypujący z torebki „kontrabandę”. Bo oczywiście łuski lecą wąskim strumyczkiem. Żeby w ogóle leciały, a nie ugrzęzły wiązką w wylocie.
W ten czy inny sposób „Rozgrywka” potrafi więc zapewnić trochę rozrywki, aczkolwiek uprzedzam, że finałowi bliżej jest do festiwalu obciachu niż do zwieńczenia sensacyjnej intrygi.
koniec
30 grudnia 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.