Z filmu wyjęte: Spiski, wszędzie spiskiCzy duch może mieć coś wspólnego z demonami, kontrolą umysłu i przybyszami z obcej planety? Ależ oczywiście! W końcu wszystko to są… dżiny. Czy jakoś tak.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Spiski, wszędzie spiskiCzy duch może mieć coś wspólnego z demonami, kontrolą umysłu i przybyszami z obcej planety? Ależ oczywiście! W końcu wszystko to są… dżiny. Czy jakoś tak. Zdawałoby się, że nawet najbardziej ześwirowani miłośnicy teorii spiskowych nie będą próbowali wmawiać innym i sobie nawzajem, że duchy, ufoki, reptilianie i przedludzie to w zasadzie ten sam byt. Trafia się jednak film, w którym można przyuważyć pokazaną na krótką chwilę kartkę z wykresem dowodzącym, że powyższe byty – wraz ze zmiennokształtnymi, poltergeistami i przedwiecznymi – nawet nie wywodzą się, a po prostu są dżinami. Wróg więc został jednoznacznie sklasyfikowany, choć akurat dziwne, że na wykresie nie znaleźli się także cykliści, naziści i elfy. Gdyby powstała druga część filmu, możliwe, że przeoczenie to zostałoby naprawione, jednak produkcja nie była przesadnie wystrzałowa i nikt nie zdecydował się nakręcić jej kontynuacji. Film, o którym mowa, to nakręcony w 2016 roku brytyjski thriller rzekomo SF, zatytułowany „Abduct”, czyli „Uprowadzenie”. Gdzieś na amerykańskiej prowincji prowadzi sobie własną, niezbyt legalną radiostację spec od dokonywanych przez kosmitów porwań, tajnych eksperymentów rządowych i generalnie spisków. Współpracują z nim podobnie ześwirowany Indianin (ma dwa naukowe stopnie, a jego konikiem jest rządowy program badań jonosfery, ochrzczony mianem HARPP) i Rosjanka (napisała książkę o uprowadzeniach). Pewnego dnia przyjeżdża do „siedziby” radia (czyli campera) wariująca ze strachu młoda kobieta, która od dzieciństwa ma poważne luki w pamięci, obejmujące m.in. zabicie rodziców czy jakiegoś przygodnego kierowcę, który dopiero co ją podwoził. Za nią zaś ściąga na farmę, na której stoi zaparkowany camper, tajemniczy facet w kapeluszu. Co prawda udaje się go przepłoszyć, ale zaczynają się zakłócenia w sygnale telewizyjnym, przekładające się na zaburzenia w odczuwaniu czasu u kobiety. Wkrótce z jej szyi udaje się wyjąć jakiś implant, ale z kolei Rosjanka, która na jakiś czas wsiąkła, wchodzi w tryb zabójczyni, bo… od dzieciństwa poddawano ją tzw. sex slave beta programmingowi (sukcesywne jej gwałcenie powodowało wytworzenie drugiej, posłusznej osobowości, aktywowanej np. piosenką). A to dopiero początek kłopotów, wśród których trafia się m.in. regularne UFO i lokalni obcy, którzy w skomplikowany sposób próbują się na Ziemi rozmnażać. „Abduct” to klasyczny przykład grochu z kapustą, do którego wrzucono zbyt dużo obcych składników, czyniąc potrawę formalnie niestrawną. Kłopot w tym, że film jest zrobiony na tyle zręcznie, że jako tako daje się oglądać. Być może spory w tym udział mają zupełnie zwariowane pomysły i rozmaite spiskowe teorie, których natężenie jest tak duże, że aż dziw, iż nie wyszła z tego regularna komedia. Bo to chyba niemożliwe, żeby ktokolwiek brał na serio tak nonsensownie naplątany wywód, uwidoczniony na dzisiejszym kadrze… 13 września 2021 |
Aby odróżnić nazwę trunku od nazwy gościa, który siedzi w butelce z ręcznikiem na głowie, można zastosować podwójne n.
Dżin jest do picia. Dżinn do spełniania życzeń.
W islamie dżinny są traktowane jak najbardziej poważnie jako kategoria istot potężniejszych od ludzi, ale w hierarchii bytów stojąca niżej od aniołów. We współczesnych krajach arabskich wiara w te istoty nie jest niczym dziwnym. Zrzucenie na dżinny odpowiedzialności za różne nadprzyrodzone i osobliwe zjawiska też niczym dziwnym nie jest. W Maroku zdarzyło mi się, że berberyjsko-arabska rodzina z którą spędzałem czas zmieniła plan na weekend i wyjechała z miejsca, gdyż uznała, że działają tam dżinny.
Zatem dla spiskowej teorii z filmu znaleźć można religijne uzasadnienie. Podobnie zresztą niektórzy chrześcijanie interpretują porwania przez UFO jako diabelskie manifestacje.
@El Lagarto
Zaiste. Jak się przyjrzeć np. tureckiej kinematografii, to ich horrory w lwiej części są oparte na straszeniu właśnie dżinami/dżinnami. To dość odświeżająca wobec europejskiego i amerykańskiego kina idea, gdy opętanie przebiega tak samo, ale stojący za nim byt jest formalnie odmiennej natury. Parę filmów tego typu - z cyklu "D@bbe" - chyba wciąż można złowić na Netflixie.
Doskonale odróżniam dżin z tonikiem (q już ci umknęło? ;-p) od dżina w turbanie. To była moja drobna sugestia, że twórcy filmu zamiast sięgnąć do źródeł (Baśnie z 1000 i Jednej nocy, Opowieści Hodży Nassredina itp.) sięgnęli do źródełka. Dodatkowo w tradycji arabskiej częściej przebywają one w lampkach oliwnych, czyli takich imbryczkach z knotem w dzióbku, u nas kagankami zwanymi, niż w krzemionkowych i/lub szklanych opakowaniach. W tych drugich prędzej możesz spotkać ducha w stanie płynnym, zwanego z łaciny "Spiritus rectificus".
@freynir W klasycznej baśni o dżinnie, który zostaje wyłowiony przez rybaka, nie ma lampy, za to jest zapieczętowana butelka. Gdyby ów dżinn mieszkał w lampie zalałoby mu mieszkanie i to nie dżinem, lecz słoną wodą.
Nad spiritus rectificus przedkładam Spiritus movens.
@Jale Nigdy nie oglądałem tureckiego horroru (oprócz serialu "Wspaniałe stulecie";-).. Wygooglowałem jakieś oceny "D@bbe" i są takie sobie. Warto to obejrzeć?
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Widocznie duży udział w tworzeniu miał djin, z bardzo małą dawką toniq