Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Ręka opaczności

Esensja.pl
Esensja.pl
Niekiedy można się zastanawiać, po co montować sensoryczne otwieranie drzwi, skoro doskonale sprawdziłby się w tej sytuacji zwykły przycisk.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Ręka opaczności

Niekiedy można się zastanawiać, po co montować sensoryczne otwieranie drzwi, skoro doskonale sprawdziłby się w tej sytuacji zwykły przycisk.
Dzisiaj proponuję pocieszny kadr z sensorycznym zamkiem drzwiowym. W teorii wystarczy do wyznaczonego miejsca przyłożyć dłoń i – ciach! – drzwi stoją otworem. Na zdjęciu powyżej widać jednak, że ekipa poszła na łatwiznę. Po pierwsze – zamiast czytnika jest po prostu wycięty w kolorowym plastiku zarys dłoni, niechlujnie naklejony na ściankę rozjaśnioną od spodu niedużą lampką. Po drugie – uznano, że zbyt kłopotliwe będzie robienie dłoni obcej istoty, więc ograniczono się do nałożenia przez aktora rękawiczek. A że przez rękawiczki sensor nie ma prawa działać? No bez przesady, to tani film, kto by na to zwrócił uwagę? Po trzecie wreszcie – aktor na dłoniach może i miał rękawiczki, ale łeb już musiał mieć ufokowaty, co oznacza, że mocno zawęziło mu się pole widzenia. W efekcie nie był w stanie dojrzeć miejsca, gdzie należy przyożyć dłoń. Taśma filmowa jednak była cenna, więc machnięto ręką i nie nakręcono dubla, mimo że aktor chyba nawet nie dotknął „sensora”, opierając dłoń na kolorowej ramce. A skoro tak, to po co się w ogóle męczono z rzekomym sensorem, zamiast po prostu dać automatycznie otwierane drzwi?
Powyższy kadr pochodzi ze ździebko kiczowatej, chwilami prawie zabawnej, wyczuwalnie erotyzowanej produkcji z roku 1997, noszącej tytuł „Alien Escape” (trudno to przełożyć na polski – powiedzmy, że będzie to „Ucieczka przed obcym”). Głównymi bohaterkami opowieści są trzy przyjaciółki, z czego jedna jest stereotypową blondynką (tylko bardziej). Meldują się na weekend w położonym na odludziu pensjonacie, stwierdzając na miejscu, że zamiast spodziewanej właścicielki jest jakaś inna kobieta, która ewidentnie średnio sobie radzi z ziemskim życiem – np. jako obiad serwuje im wymieszaną w garze wodę z nieobranymi ziemniakiem, jabłkiem i cytryną, zasypanymi ogromną ilością przypraw. Wkrótce jedna z przyjaciółek odkrywa wśród niedalekich pagórków zagrzebany w ziemi statek obcych, z wystającymi nad grunt pająkowatymi wspornikami oraz kopułką z włazem. Naturalnie pcha się do środka, natykając się w jednej z komór na wymazanego glutami trupa faktycznej właścicielki pensjonatu.
W tym momencie fabuła robi się bardziej przewidywalna. Zaznajomione z odkryciem kobiety z piskiem uciekają w plener i zaczynają ciuciubabkę z morderczym obcym, który załatwia każdego, kto mu się napatoczy w urękawicznione łapy. Szczęśliwie po okolicy plącze się też pewien przystojny facet, który – jak się wkrótce okazuje – także jest obcym, tyle że dobrym, ściga bowiem tego złego i próbuje go utłuc, gdyż jest… kosmicznym kuratorem. Dalej może już nie będę opisywał, żeby nie psuć kilku dodatkowych niespodzianek, nadmienię jedynie, iż bardziej rzutka z kobiet natychmiast lepi się do faceta, bo jest w jej guście. Ba! Z mety wciąga go do łóżka (no, śpiwora, bo to plener), gdyż ów obcy to w sumie człowiek, tyle że znacznie silniejszy. Sprawę komplikuje to, że ten pierwszy, morderczy obcy, jest w stanie nie tylko zabijać, ale też przejmować kontrolę nad ludźmi i ich wysyłać z morderczą misją.
Do kompletu dochodzi wątek dwóch dupowatych agentów rządowych, którzy tropią obcych dzięki specjalnej maszynce, zaś kwiatkiem do kożucha są sceny z dwoma leniwymi robotnikami drogowymi, granymi przez… Freda Olena Raya i Jima Wynorskiego, czyli tytanów złej kinematografii, mających na swoim koncie – każdy z osobna – powyżej setki mniej lub bardziej beznadziejnych knotów. Tym razem jednak nikt ich nie dopuścił do reżyserskiego stołka, więc film jako tako daje się oglądać.
koniec
26 czerwca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.