Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 grudnia 2023
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Gdy w domu brakło kombinerek

Esensja.pl
Esensja.pl
Co zrobić, gdy w ścianie tkwi gwóźdź, a sąsiad, który pożyczył od nas kombinerki, wyjechał na dłuższe wakacje? No cóż, niektórzy twierdzą, że można spróbować wyciągnąć go palcami…

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Gdy w domu brakło kombinerek

Co zrobić, gdy w ścianie tkwi gwóźdź, a sąsiad, który pożyczył od nas kombinerki, wyjechał na dłuższe wakacje? No cóż, niektórzy twierdzą, że można spróbować wyciągnąć go palcami…
Dzisiaj proponuję idiotyczną scenę z dżentelmenem wyciągającym ze ściany swojego apartamentu karabinową kulę. Ponieważ najwyraźniej nie miał pod ręką kombinerek, obcążek ani żadnego innego przydatnego w tej sytuacji narzędzia, uznał, że najprościej będzie… Nie, wcale nie sięgnąć po widelec czy nóż. Otóż pierwszym, co wpadło mu do głowy, było użycie w tym celu… gołych palców. Ot, wystarczy chwycić w czubki palców krawędź kuli, naprężyć się i voilà – cylindryczny metalowy przedmiot jest już w dłoni.
Tu dochodzimy do drugiego punktu kuriozalności sceny – krzepy dżentelmena. Ponieważ twórcy uznali, że zbyt łatwe wyjęcie kuli będzie dla widza niezbyt wiarygodne – bo w końcu kto z nas potrafi gołą dłonią wyciągnąć z muru głęboko wbity gwóźdź – uznano, iż trzeba będzie w jakiś sposób zaprezentować nadludzką siłę bohatera. I wymyślono, że tytanicznie napręży mięśnie. Wiecie, muskuły czynią cuda. Im ktoś ma większe muskuły… nie, nie znaczy to, że bierze więcej „koksu”. No dobrze, może i znaczy, przynajmniej w obecnych czasach. Jakkolwiek by było, wedle przyjętego założenia dżentelmenowi miał z wysiłku spuchnąć muskuł. Kłopot w tym, że grający tegoż dżentelmena Ron Ely żadnym kulturystą nie był i prężenie przezeń muskułów dawało gorzej niż mierne rezultaty. Co więc zrobiono? Ano zasugerowano, że mięśnie się napięły – poprzez rozerwanie rękawów koszuli i marynarki. Nic to, że fizycznie nie miało co ich rozepchnąć, o rozrywaniu już nie wspominając.
Powyższa scena pochodzi z nakręconego w 1975 roku filmu „Doc Savage: The Man of Bronze”, czyli „Doc Savage: Człowiek ze spiżu”. Jak tytuł wskazuje, jest to ekranizacja jednej z powieści o Docu Savage’u, superbohaterze stworzonym w roku 1933, będącym forpocztą późniejszego szaleństwa, które obrodziło dziesiątkami rozmaitych „cośtam-manów”. Jedyna różnica polegała na tym, że Doc Savage był bohaterem bardziej powieściowym niż komiksowym – do dzisiaj ukazało się 206 powieści z jego przygodami, sprzedanych w wielomilionowych nakładach (w 1979 roku przekroczony został pułap 20 milionów sztuk). Co może się wydawać dziwne wobec tak ogromnej popularności Doca, film z 1975 roku był pierwszą ekranizacją jego przygód. I zarazem ostatnią.
Scenariusz filmu powstał na bazie pierwszego tomu serii – „The Man of Bronze”. Ponieważ ktoś próbuje odstrzelić Savage’a (jest siłaczem, geniuszem praktycznie w każdej dziedzinie, telepatą, uchyla się kulom, itd.), a do tego docierają wieści o śmierci jego ojca na drugim krańcu świata, bohater rusza przyjrzeć się sprawie na miejscu, w efemerycznym państewku o nazwie Hidalgo. W ekspedycji towarzyszy mu piątka poznanych na pierwszowojennym froncie geniuszy, a w istocie durniów i dziwaków. Jest więc wśród nich wybitny prawnik, chemik noszący ze sobą świnię i żrący na potęgę, genialny inżynier (aczkolwiek jego geniusz ogranicza się podczas filmu do… postawienia ekipie namiotów), archeolog/geolog oraz… elektryk, zasadniczo bezużyteczny i jako jedyny nie uznający ogólnej abstynencji. Bo tak poza tym nikt z grupy nie pije alkoholu, nie pali papierosów i… nie ma partnerki życiowej. U celu podróży okazuje się, że ojciec, w istocie zamordowany, dostał od pewnego plemienia szmat terenu, ale dokumenty nadania gruntu wsiąkły, a ekscentryczny kapitan, który zaprasza ich na kolację na jacht, próbuje ich odstrzelić, trzeba więc będzie odszukać plemię i poznać genezę sprawy u samego źródła.
Niestety, film jest koturnowy, w zły sposób zabawny i po prostu niemądry, a w dodatku zrealizowany w sposób nieprawdopodobnie staroświecki, przez co ogląda się zwyczajnie źle. Nie pomagają też kiczowate, laserowe węże czy zapewnianie bogactwa plemieniu poprzez… odbieranie mu złota. Albo brana na serio dobroczynność operacji mózgu, w trakcie której wycina się fragmenty odpowiedzialne za czynienie zła. Coś, co było dopuszczalne jeszcze przed wojną – czyli rodzaj lobotomii – w 1975 nie powinno już raczej być promowane jako przyjemne, nieinwazyjne rozwiązanie sprawy.
Dodatkowo twórcy uważali, że ich produkcja po prostu rzuci świat na kolana i równolegle kręcili zdjęcia do sequelu, „Doc Savage: The Arch Enemy of Evil” (według innych źródeł wykonano jedynie szereg fotosów dla prasy), tyle że film poniósł w kinach spektakularną porażkę. Tak spektakularną, że do dziś nikt nie odważył się na serio zabrać za kręcenie kolejnego filmu o Docu Savage’u.
koniec
17 lipca 2023

Komentarze

19 VII 2023   19:53:23

Ja do wystającego ze ściany gwoździa podchodzę z młotkiem, ewentualnie rondlem ;-p

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Uparty inspektor
Sebastian Chosiński

28 XI 2023

Chociaż o brytyjskim dramatopisarzu i prozaiku Patricku Hamiltonie dzisiaj już mało kto pamięta, wielbiciele klasycznych thrillerów psychologicznych sprzed dekad powinni kojarzyć przynajmniej dwie z jego sztuk, które dotarły do Hollywoodu – „Gasnący płomień” oraz „Sznur”. Ta pierwsza doczekała się także inscenizacji w ramach Teatru Sensacji „Kobra”, a reżysersko odpowiadał za to… Andrzej Łapicki.

więcej »

Z filmu wyjęte: Dysonans motoryzacyjny
Jarosław Loretz

27 XI 2023

Zdarza się, że za jednym zamachem twórcy oferują widzowi wizję całkiem trafioną, jak i kompletnie chybioną. Na przykład w kwestii rozwoju motoryzacji.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wielopiętrowe kłamstwo, okrutna prowokacja
Sebastian Chosiński

21 XI 2023

Joseph Conrad to – bez wątpienia – najwybitniejszy polski pisarz, który tworzył w innym niż polski języku. Choć przynależy do literatury angielskiej, chętnie podkreślamy jego pochodzenie. Zwłaszcza że po 1918 roku rozważał nawet powrót do ojczyzny, która odzyskała niepodległość. „Tajny agent” to jedna z jego powieści psychologiczno-sensacyjnych. W 1974 roku doczekała się inscenizacji w ramach telewizyjnego Teatru Sensacji.

więcej »

Polecamy

Dysonans motoryzacyjny

Z filmu wyjęte:

Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz

Obrandowani
— Jarosław Loretz

Na wywczasie
— Jarosław Loretz

W kupie raźniej
— Jarosław Loretz

Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz

Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz

Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz

Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz

Warzywny dramat
— Jarosław Loretz

Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz

Obrandowani
— Jarosław Loretz

Na wywczasie
— Jarosław Loretz

W kupie raźniej
— Jarosław Loretz

Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz

Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz

Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz

Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz

Warzywny dramat
— Jarosław Loretz

Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

I robotom bywa smutno
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.