Z filmu wyjęte: Niech się mury… drzewią?Przebijanie się autem przez wrota garażu zawsze dawało kupę frajdy tak ekipie filmowej, jak i widzom. Ale co, gdy wrota są z cegły?
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Niech się mury… drzewią?Przebijanie się autem przez wrota garażu zawsze dawało kupę frajdy tak ekipie filmowej, jak i widzom. Ale co, gdy wrota są z cegły? Dzisiaj proponuję nonszalancję z kina wysokobudżetowego i gwiazdorskiego. Zaprezentowany kadr jest niepozorny i ogólnie niewinny. Ot, widać na nim zrobioną z listewek ścianę – w istocie wrota garażu – poddającą się zderzakowi przedwojennego auta. Bo rzecz dzieje się w przedwojniu. Czy jest w tej ilustracji coś dziwnego? W zasadzie nie, jeśli nie liczyć tego, że wrota zdają się wykonane z wyjątkowo tandetnego, cieniutkiego drewna, może wręcz sklejki, ponacinanej tak, żeby przypominała płaszczyznę zbitą z deszczułek. Dopiero zestawienie z tym powyżej drugiego zdjęcia wyjaśnia kłopot. Otóż dodatkowe zdjęcie pokazuje rzekomo drugą stronę tychże wrót. Czyli solidny, drewniany mur, mający przy ziemi blisko pół metra wysokości, wyposażony nie w żadne garażowe wrota, ale w ordynarne okno z grubymi okiennicami, wykonanymi z solidnych dech. Że pomyłka jakaś? No nie, bo nasz bohater skręca autem właśnie w ten mur i siup! Widzimy, jak rozwala wrota garażu i wjeżdża do środka pomieszczenia. Nie, nie było tu żadnej rampy czy podjazdu, i nie, samochód nie przecisnąłby się przez to okienko żadną miarą. Zwykła fuszerka, być może wynikająca z kłopotów związanych z realizacją filmu. Produkcja, o której mowa, to „City Heat”, czyli „Gorący towar”, nakręcona w 1984 roku mniemana komedia kryminalna. Jej akcja rozgrywa się w latach 30. XX wieku. Ponieważ partner prywatnego detektywa próbował zarobić grubsze pieniądze na szantażowaniu jednego z mafijnych bossów (przejął jego księgi) i skończył w rzece, jego dziewczyna (Irene Cara) musi się ukrywać, a detektyw (Burt Reynolds) zaczyna być niepokojony tak przez właściciela ksiąg, jak i przez skłonnego dać większe pieniądze rywala, który dzięki temu wyszedłby na czoło mafijnego peletonu. W efekcie porwana zostaje kochanka detektywa (Madeline Kahn), co prowadzi do szeregu strzelanin, w których detektyw od czasu do czasu jest wspierany przez chodzącego za nim krok w krok dawnego partnera, wciąż pracującego w policji (Clint Eastwood). Niestety, pomysł na film może i dał Blake Edwards (choć – tak po prawdzie – jego nazwisko nie zawsze gwarantowało wysoki poziom rozrywki), ale że się pożarł z Eastwoodem, czy też wręcz Eastwood w jakiś sposób go wyślizgał, produkcję kończył niezbyt ambitny Richard Benjamin, który nigdy do pierwszej ligi reżyserskiej się nie przebił. W efekcie film wyszedł drętwy, jak na komedię przaśny i średnio zabawny, a co gorsza – mimo doborowej obsady – próżno tu szukać oscarowych kreacji czy w ogóle jakiejkolwiek postaci, o której los widz by choć trochę dbał. Kuleje też realizacja techniczna, co – prócz garażowych wrót – widać choćby na przykładzie strzelanin, podczas których kule latają prawdziwymi stadami, ale samochody głównych bohaterów nie mają ani jednej dziurki. Naturalnie jeśli nie liczyć tych zrobionych przez rdzę. Zdawałoby się więc, że produkcja – mimo gwiazdorskiej obsady – nie była jakoś specjalnie droga. Otóż właśnie nie. Film kosztował 25 milionów dolarów, czyli na dzisiejsze około 75 milionów, co nawet obecnie jest tłustą kwotą w przemyśle krainy snów. A budżet musiał był sowity, bo w końcu zatrudniono w jednym filmie obu topowych podówczas aktorów, przy czym Eastwood – żeby w ogóle rozpatrywać swój udział w tym przedsięwzięciu – zażądał gaży wyższej niż zagwarantowano Reynoldsowi, a także zażyczył sobie, żeby jego nazwisko było wyszczególnione jako pierwsze na liście płac. Reynolds w ogóle kiepsko wyszedł na „Gorącym towarze”, bo podczas filmowania bójki w barze na tyle mocno oberwał metalowym krzesłem w twarz, że doznał uszkodzenia szczęki i dłuższy czas musiał ssać pokarm przez słomkę, przez co stracił 15 kilo wagi i na planie kręconego w następnym roku „Kija” wyglądał na sponiewieranego życiem. Co więcej, uzależnił się też od leków przeciwbólowych. A wszystko po to, by stworzyć film przeciętny i dziś już słusznie zapomniany… 31 lipca 2023 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz