Z filmu wyjęte: A gdyby tak skrzyżować człowieka z gryzoniem...Mówiąc krótko – jak się nie ma budżetu, to się nie krzyżuje człowieka z gryzoniem. Zwłaszcza jeśli się chce osiągnąć wampira.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: A gdyby tak skrzyżować człowieka z gryzoniem...Mówiąc krótko – jak się nie ma budżetu, to się nie krzyżuje człowieka z gryzoniem. Zwłaszcza jeśli się chce osiągnąć wampira. Dzisiejszy kadr pokazuje, jak nie należy robić makijażu i efektów wizualnych nie mając odpowiednich środków i/lub specjalisty od tych rzeczy. Bo to, co widać na zdjęciu, to nie jest szczurołak czy humanoidalna wersja ryjówki, a… wampir. Tak jest. Tak właśnie twórcy sobie wymyślili, że będzie wyglądał wampir – ze szczurzymi kłami wciśniętymi gdzieś między górną wargę i dziąsła górnej szczęki. Pominę milczeniem upapranie aktora w pyle węglowym mieszanym z olejem, czy cokolwiek to jest, co położono mu na twarz. Jak by nie było – pierwsze, co przychodzi na myśl na widok tej postaci, to nielegalne eksperymenty na gryzoniach lub małych zwierzętach futerkowych, a nie jakiś tam wampir. Tego dziwacznego stwora można zobaczyć – choć nie powinno się tego robić, jeśli próbujemy dbać o higienę psychiczną – w nakręconym w 2013 roku filmie „The Last Vampyre on Earth”, czyli „Ostatni wampir na Ziemi” (czy może raczej wampyr?). Jest to bezbudżetowe, beznadziejne barachło filmopodobne, z fabułą ograniczającą się do niesprecyzowanej inwazji obcych, w wyniku której w podziemiach walącego się wieżowca grzęzną przypadkowa kobieta i ostatni na świecie wampir, od dziesiątków lat zamęczany testami przez wojskowych, niemogących zrozumieć, dlaczego nie daje się go zabić. I tak sobie siedzą i rozmawiają do finału – on jest głodny i stopniowo podgniwa, z raz czy dwa próbując dobrać się do arterii kobiety, ona zaś unika go w mniej lub bardziej skuteczny sposób. I to już wszystko. Naprawdę. A ponieważ uważam, że oglądanie tego filmu jest szkodliwe na wielu poziomach (cierpi na tym nie tylko mózg widza, ale również ekologia, bo przecież trzeba na odtworzenie tego bzdurstwa zużyć trochę kopalin), pozwolę sobie podać clou intrygi. No dobrze, po przerwie spoilerowej. Choć nie wiem, po co, bo sięganie po ten film to jak siadanie na kaktusie gołym tyłkiem. Niby nowe doświadczenie, ale raczej pozbawione sensu. Otóż w trakcie ABSOLUTNIE JAŁOWYCH rozmów okazuje się, że i ludzie, i wampiry, zostały stworzone przez obcych, i ci – rozczarowani swoimi kreacjami (też bym był, jak bym osiągnąć człowieka ze szczurzymi zębami) – przybyli wszystko wytłuc. Być może, żeby zacząć jakiś nowy eksperyment. W finale kobiecie udaje się ostatecznie umknąć uściskowi wampira i ruszyć w kierunku powierzchni. Kurtyna. 8 stycznia 2024 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Na ich obronę trzeba przyznać, że Max Schreck jako Hrabia Orlok w "Nosferatu: Symfonia Grozy" w reżyserii Friedricha W. Murnau'a nie dość, że nosił podobne uzębienie (patrz np. "https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/0/08/Schreck.jpg"), to był równie niezdarny, co przerażający. Co za tym idzie- ktoś wzorował się na najlepszych.