Ralph BakshiMichał ChacińskiRalph BakshiPo tych przygodach Bakshi na pewien czas zraził się do branży filmowej i zajął się malarstwem. Nie na długo - na początku lat 80. zaprezentował jeden ze swoich najciekawszych projektów, rozbudowany fresk poświęcony muzyce rockowej, "American Pop". Ponownie wykorzystał w tym filmie technikę rotoscopingu. Moim zdaniem, choć w "American Pop" również wywołuje ona to dziwne wrażenie niedopasowania do reszty elementów filmowych, to przynajmniej wydaje się lepiej pasować do kolażowego ujęcia popkulturowego tematu. Niemniej, nowy film spotkał się przynajmniej z ostrożnym zainteresowaniem krytyki. Krótko po "American Pop" Bakshi pokazał bez powodzenia wspomniany przeze mnie wcześniej film "Hey Good Looking", po czym zrealizował trzeci obraz w swojej serii fantastycznej - "Fire and Ice". Film jest wart wspomnienia o tyle, że przy jego realizacji Bakshi współpracował z jedną z legend wśród amerykańskich rysowników, Frankiem Frazettą. Na tym na blisko dekadę zakończyła się przygoda Bakshiego z kinem. Zmiany w świadomości Amerykanów i rozwój technologiczny spowodowały, że artysta znalazł znacznie bardziej podatny grunt dla swoich dzieł na małym ekranie. Telewizja przyjęła go bardzo ciepło. W drugiej połowie lat 80. Bakshi zrealizował cały szereg różnych produkcji - m.in. dla CBS wskrzesił realizowany dwie dekady wcześniej w Terrytoons serial The Mighty Mouse, za który uzyskał szereg wyróżnień; zrealizował również telewizyjną ekranizację jednej z opowieści Dr. Seussa, którą sam Dr. Seuss (czyli Theodore Geisel) uznał wówczas za najlepsze "ruchome" wcielenie swoich historii. Na początku lat 90. miała miejsce jak dotychczas ostatnia przygoda Bakshiego z kinem - wyreżyserował film "Cool World" i wykonał do niego wszystkie animacje. W zamierzeniu miała to być historia w stylu "Kto wrobił Królika Rogera", łącząca świat filmu fabularnego z animacją. Niestety, coś nie zagrało w samej koncepcji tego filmu. O ile sekwencje animowane noszą wyraźne piętno wcześniejszych dokonań Bakshiego, o tyle pozostałe elementy filmu po prostu do siebie nie pasują. Wyraźnie widać, że Bakshi zainteresowany był bardziej perwersyjnymi aspektami tej historii, zaś producenci nie chcieli mu na wiele pozwolić i celowali z filmem raczej w młodą publiczność. Ta niepotrzebna opozycja spowodowała, że film praktycznie rozpada się na niedopasowane kawałki w trakcie seansu. Zresztą Bakshi przerobił przecież podobny temat 30 lat wcześniej w "Heavy Traffic" (szczerze mówiąc z dużo lepszym wynikiem). Zniechęcony kolejnymi nieporozumieniami z producentami Bakshi na dobre wycofał się z branży filmowej i do dziś nie zrealizował kolejnego obrazu. W latach 90. współpracował m.in. z kanałem Cartoon Network, HBO i stacją Showtime, realizując pojedyncze dłuższe i krótsze produkcje. Przede wszystkim jednak powrócił na dobre do malarstwa. Jak sam twierdzi, jest to dziedzina sztuki, w której nie ma problemów ze scenariuszem, producentami i komitetami zatwierdzającymi cudzą pracę. Przy ogromnej popularności fabularnej wersji "Władcy pierścieni" Petera Jacksona wielu widzów z całą pewnością zechce porównać nowy film z animowaną wersją Bakshiego (tym bardziej, że ta ostatnia jest już łatwo dostępna w Polsce na DVD i pojawia się w telewizji). Widzę w tym niebezpieczeństwo zbyt łatwego zaszufladkowania Bakshiego przez nowych widzów tylko na podstawie jednego projektu, nad którym autor dodatkowo nie miał pełnej kontroli. Pozwolę sobie zatem podkreślić, że "Władca pierścieni" w żadnym wypadku nie jest kluczowym dokonaniem w karierze Bakshiego. Przeciwnie, odbiega od jego innych filmów dość daleko nastrojem i wydźwiękiem. Byłaby to wielka szkoda, gdyby Bakshi pozostał w świadomości widzów autorem tylko tego jednego, niedopieczonego filmu. Jego inne obrazy, zwłaszcza te wczesne, uważam za seans obowiązkowy dla każdego poważnego wielbiciela animacji. To prawda, straciły one do dziś jakąś część swojej siły przekazu (w ten sposób musi przecież działać każde rewolucyjne dokonanie - zmienić sposób myślenia tak, aby to co rewolucyjne, z czasem stało się normalne), jednak nadal wywołują duże wrażenie. Wciąż potrafią zaskoczyć szczerością, bezpośredniością, odwagą przekazu, ale i samym pomysłem. Bakshi dokonał w animacji rewolucji na skalę światową i pozostanie już gigantem branży. Jego roli w historii gatunku po prostu nie da się przecenić. Praktycznie każdy z jego filmów jest dziś obiektem większego lub mniejszego kultu wśród wielbicieli animacji dla dorosłych. Bakshi doczekał się również uznania ze strony krytyków i znawców branży - cztery spośród jego ośmiu filmów włączono do stałych zbiorów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Proponuję nie dać zrazić się tej nieudanej animowanej połówce ekranizacji Tolkiena i wytropić inne dokonania artysty. Jak sam to ujął w komentarzu o swojej twórczości, wszystkie jego filmy były chwalone albo krytykowane z prawdziwą pasją i dokładnie o ten sposób odbioru chodziło ich twórcy. Słowa "niewzruszony" nie ma w jego słowniku. Zatem z pasją polecam zgłębienie całości filmografii Ralpha Bakshi. |
Połowa lat 80. ubiegłego wieku była, co zastanawiające, nadzwyczaj dobrym okresem dla telewizyjnego Teatru Sensacji (choć nie zawsze spektakle poprzedzane były czołówką z „Kobrą”). Trzyczęściowa mafijna „Selekcja”, klasycznie brytyjski „Człowiek, który wiedział, jak to się robi” i wreszcie francuski dreszczowiec według powieści Pierre’a Boileau i Thomasa Narcejaca „Okno na morze” w reżyserii Jana Bratkowskiego – to niekwestionowane majstersztyki.
więcej »Skoro już jesteśmy przy zwierzętach wodnych, to warto też rzucić okiem, jak większość z nich kończy.
więcej »Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Great Scott!
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Dwóch samurajów
— Michał Chaciński
Quiz: Czy nadajesz się na producenta filmowego?
— Michał Chaciński
Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski
Szara strefa moralności
— Michał Chaciński
Więcej czasu, mniej Apokalipsy
— Michał Chaciński
Dorastanie w drodze
— Michał Chaciński